bywalczyni
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez bywalczyni
-
Te błędy literówki to skutek kilku koniaczków. Wybywamy na imprezkę. Miłej nocy :) Emmi, jeszcze raz dzięki za wsparcie :)
-
No więc tak... Mąź wrócił, uzbroił się w pudełko, rękawice i "odzież ochronną"... Wszedł dos sypialni poszukiwać i znalazł... nie jednego a dwa nietoperze! Okazało się, że to, co ja widziałam jako jeden wielki stwór, to były dwa zczepione ze sobą osobniki :o Prawie umarł ze śmiechu, ale złapał je jakoś, wyniósł na balkon i obserwował wielce przejęty jak sobi poradzą...
-
:) Na szczęście net mam w całym mieszkaniu i dowolnie mogę się przemieszczać... Myślisz, że nabrudzi? Ja myślę, że siedzi gdzieś zagrzebany w zasłonce, lub za ekranem osłaniającym rury c.o. Pościel i tak zdejmę i upiorę jeszcze dziś, najpóźniej jutro rano...Spać już pod nią nie będę. A spać będę w salonie, na kanapie :D nawet jak mąż sprawdzi wszędzie i powie że go nie ma... Wolę poczekać aż minie wspomnienie... W pierwszej chwili myślałam, że to wielka, włochata żaba siedzi na firance :D Taka pokraczna.
-
Emmi :) za późno przeczytałam Twoje rady - w ramach zabezpieczenia wzięłam parasol :D Osłaniałam się nim :D
-
Boże dziewczyny, co mnie spotkało właśnie... Mieszkam w bloku, dzielnica wybitnie blokowo-osiedlowa w warszawie, do najbliższego lasu ładnych parę kilometrów, wkoło tylko bloki i stacje benzynowe, a ja mam na firance... NIETOPERZA! Co ja mam zrobić? Na razie zamknęłam tamten pokój i siedzę w salonie - wszystkie światła pozapalane, czyli źle zrobiłam, bo powinnam zgasić tam gdzie jest nietoperz.... Ale jak go zobaczyłam to spanikowałam i uciekłam z płaczem... Jestem sama w domu, telefon rozładowany (ładowarka z nietoperzem, nie wejdę tam :o), zdążyłam tylko do męża zadzwonić żeby przyjechał jak najszybciej, ale przed 20 nie wyjdzie z pracy... Ciuchy w szafie, a ja w dresach - gdzie ja tak pójdę? Boję się tam wejść. Już mam wizję odkażania wszystkiego... Na pewno pościel do wymiany, mam nadzieję, że chociaż szafę zamknęłam :o Boże, w życiu bym się nie spodziewała... One na pewno roznoszą jakieś choroby :o
-
Kupiłam i bardzo byłam szczęśliwa do momentu kiedy przyszła mi do głowy myśl, że chyba już takie cosie ta osoba ma, że kiedyś widziałam u niej... Głupia sprawa, mam nadzieję, że moja pamięć i wyobraźnia płata mi figle... Z moją figura też nie jest idealnie, ale w drugą stronę - ja mam wieczną niedowagę, a "kształty" mało kobiece - niedawno dopiero zauważyłam, że mam kawałek talii... I niby mogłabym nosić wszystko, ale często jest tak, że w sklepach wszystko jest na mnie albo za szerokie, albo za krótkie... No i te nieszczęsne kozaki... Właśnie mi się rozpadły niemal i muszę znaleźć nowe :(
-
Herbatka - olej takie teksty. A na pomarańczowo Cię napisało, bo napiałaś mietowa, zamiast miętowa. My dziś mieliśmy mnóstwo planów wymagających wstania bardzo wcześnie i właśnie się obudziliśmy :o Zaspaliśmy potwornie...
-
Zazdroszczę Ci - ja nie dość, że nie lubię robić zakupów, to jeszcze nie umiem - wchodzę do sklepu i nic mi się nie podoba, po 5 minutach mam ochotę wyjść i nie wróćić. A moja mama pogrzebie w wieszakach i znajduje dziesięć rzeczy, które mi się podobają i w których dobrze wyglądam... Dlatego z nią staram się chodzić jak już muszę coś kupić... Właśnie muszę poszukać kozaków, co dla mnie jest męką, bo w standardowe mogłabym dwie nogi w jeden włożyć... Mam chudą łydkę a większość kozaków produkuje się na słoniowe nogi :( i Wyglądam jak w kaloszach...
-
My się kłócimy dość często, nieraz jest blisko do rzucania talerzami, ale jeszcze nigdy nie pokłóciliśmy się tak "poważnie". Zawsze szybko dochodzi do zgody, a już podstawową zasadą jest, żeby nigdy nie kłaść się spać pokłóconym. To jest bardzo dobra zasada. Spotkanie miałam na razie tylko z klasą z podstawówki, zorganizowane było w pośpiechu, ja się dowiedziałam w ostatniej chwili. Było bardzo mało osób, i akurat nie było tych z którymi najbardziej chciałabym się spotkać. Na spotkanie z liceum to nie wiem, czy bym poszła, bo koniec szkoły dla mnie przebiegł w nienajlepszej atmosferze... Nie chce mi się o tym teraz pisać, ale na wielu osobach wtedy się zawiodłami nie mam ochoty się z nimi spotykać... Wiem, że robią kariery, można je śledzić na goldenline, i więcej nie chcę wiedzieć co u nich. Poza tym u mnie chyba za malo czasu jeszcze minęło ;)
-
Milka, ja też ostatnio mam problemy ze snem, mało którą noc przesypiam normalnie :( Urodziny mam jutro, moja mama dzień przed Tobą, teściowa bodajże 30.10, a moja ukochana prababcia miała 16.11 :) Więc sporo nas babeczek skorpionów w rodzinie. Aha, jeszcze moja chrzestna w tym gronie :) Jakaś tam 33-latka :) Witaj. Kocie :) Ja z domu nie wyszłam jako całkowita kaleka kuchenna, ale ponieważ na co dzień gotowała mama, a ja tylko przy jakiejś okazji, żeby jej pomóc, więc umiałam zrobić różne dziwaczne potrawy, np. ptysie, ale nie umiałam zwykłej ogórkowej czy nawet rosołu :o A nawet schabowego :) Więc takich podstawowych codziennych potraw uczę się przy mężu. Z książek kucharskich rzadko korzystam, jeśli już to z Kuchni Polskiej, albo szukam przepisów w necie, ew. czerpię inspiracje z programów kulinarnych. Często jest tak, że zapamiętuję jakiś główny składnik i potem coś wymyślam naokoło tego... Mam tak, że nie lubię za często przygotowywać tej samej potrawy... A już podać gościom to samo, co jak byli poprzednio, to zupełnie niewyobrażalne ;) Dlatego mam teraz taki zgryz z tą urodzinową imprezką...
-
Hej Dziewczyny :) Jedna sprawa w skarbówce wyjaśniona, księgowa się tym zajęła i chwała jej za to :) Pogoda w dalszym ciągu nie nastraja mnie pozytywnie do życia... Kupiłam sobie dziś rozmaryn i estragon w doniczkach i przesadziłam do mojego kuchennego zielnika... Mam nadzieję, że uda mi się je utrzymać. Mam już tymianek- spory krzaczek - i melisę, też wybujałą. I to chyba jedyne rośliny, jakie mają szansę u mnie w domu :) Może poza kaktusami ;) Ale te też nie mają lekko. Ugotował mi się właśnie kapuśniak, mój debiut jeśli chodzi o tę zupę. Jakaś wyszła gorzkawa, nie wiem czemu, wszystko robiłam jak w przepisie z Kuchni Polskiej... A Wam jak mija ten ponury dzień?
-
Kocie :( Współczuję,ale nas też czeka to niebawem :( Właśnie wczoraj odebraliśmy dwa (!) wezwania, z czego jedno nas zaskoczyło...
-
Joela - podziwiam Cię! Za te 80 kg kapusty :)
-
Hej :) Ja wczoraj upiekłam tartę z gruszkami :) Wygląda nie za szczególnie - był problem z doborem czasu pieczenia, ale smakuje wyśmienicie :) Z ciast piekę tylko tarty i właściwie bez żadnych przepisów, czysta improwizacja jeśli chodzi o nadzienia... Na inne ciasta brakuje mi odwagi. Zresztą, nie mialabym nawet w czym upiec, bo mam tylko formę do tarty ;) Emmi - w jakim wieku jest Twój starszy syn (bo jak się domyślam to o nim pisałaś rano)? Może wkracza w "trudny" wiek i stąd te jego wewnętrzne problemy... Ja właśnie skończyłam prasowanie, obiad dziś robi mąż, więc mam wolne :) i zaglądam do Was. Pozdrawiam :)
-
Nie doczytałam jeszcze wszystkich postów od wczoraj, ale zauważyłam, że niektóre z Was wybieraja się film "Dystrykt 9". Ja nie widziałam tego filmu, ale mąż miał okazję i film zrobił na nim spore wrażenie, odkrywa prawdę o ludzkiej naturze i chyba w tym jest dość przygnębiający... Ale podobno warto obejrzeć
-
Cześć :) Wczorajszy dzień szczęśliwie spędziłam w domu, bez konieczności wychodzenia, ale dziś mnie nie minie :o Dobrze, że tej zawieruchy przynajmniej nie ma już... Tak sobie czytałam wczoraj Wasze wpisy o koleżankach i pomyślałam sobie, że ja właściwie mam ich jak na lekarstwo, i też ploteczki i zakupy głównie w towarzystwie mamy, ale to akurat zawsze tak było. Tzn. kiedyś koleżnek było jakby więcej, a teraz część kontaktów się urwała, część jest w formie smsa na urodziny i święta, a część z nich po prostu utknęła w pieluchach i czasu na nic nie mają... W dodatku moje dwie najbliższe koleżanki mieszkają z daleka ode mnie, więc kontakty są bardzo utrudnione.... Muszę wziąć się do roboty, dziś gruntowne odkurzanie i zmiana pościeli - mniej ulubione zajęcie domowe... Co do planowania - kiedyś już o tym pisałyśmy. Mi planowanie nie wychodzi, tzn. mam w głowie zakodowane, że ciągu tygodnia trzeba w domu odkurzyć, umyć podłogi, zetrzeć kurze, zakupy w miarę konieczności, pranie i prasowanie też... Jedyne co planuję to zakupy - robię dokładną listę, nieważne czy idę do marketu, czy na bazarek, czy do sklepu pod blokiem... Dzięki temu kupuję tylko to, co potrzebne.
-
Hehe, a mój jest grafikiem właśnie :D
-
Witajcie :) Lesio rządzi! Zgadzam się z Kotem w kozakach :) Umieram ze śmiechu za każdym razem jak zajrzę do tej książki... Z gazet najbardziej lubię National Geographic ;) Właściwie żadnych innych nie kupuję, czasami dzienniki, jak mnie najdzie na prasówkę przy kawie. Kiedyś mamie podczytywałam Kuchnię, ale w dobie internetu praktycznie każdy przepis można znaleźć w sieci... Ja jestem bardziej maniakiem telewizji niestety, jak nie pracuję to praktycznie cały dzień mam włączony tv :( Zupa wczoraj wyszła znakomicie i na szczęście, bo jeszcze dziś sobie zjem na obiad. Ogórkowa, nie chwaląc się, zawsze mi się udaje, czego nie można powiedzieć o innych zupach... Nabrałam dziś ochoty na gorącą czekoladę, zaraz sobie zrobięchyba, bo pogoda nadal paskudna - zimno i wieje. Musiałam dziś już wyjąć zimową kurtkę i wcale nie było mi w niej za ciepło! :( Ja też jestem raczej ciepłolubna i ciężko znoszę polską 6-miesięczną zimę...
-
Jejku, ale Wam fajnie z tymi kotami, że Was tak grzeją w ten "piękny" dzień :) ja niestety nie mogę sobie takiego "piecyka" zaprowadzić ze względu na alergię, o której już pisałam :(
-
Herbatko - tak, z angielskiego. Chciałabym jeszcze jakiś jeden język dociągnąć do takiego poziomu (opcje jakie mam to rosyjski i francuski), żeby tłumaczyć, ale z roku na rok to odkładam i już chyba marne szanse na to. Za to myślę o jakimś nowym języku, tzn. żeby zacząć się uczyć... Póki co, na planach się kończy, bo zawsze coś... Dobra, chyba dość na dzisiaj tego pisania, ledwo na oczy widzę, literki mi latają i pewnie już bez ładu i składu piszę. Wyłączam komputer. Dobranoc :)
-
Herbatko - już kiedyś pisałam :) - trochę tłumaczę... Na razie nic porywającego - instrukcje itp. Chciałabym tłumaczyć książki albo programy kulinarne, ale nie bardzo wiem jak się za to zabrać, więc na razie tylko czytam i oglądam, osłuchuję się ;) A przy okazji zawsze jakaś nowa potrawa dojdzie do mojego repertuaru. Cieszę się, że mogę to robić w domu, bo tylko tu umiem się skupić jak już przychodzi co do czego... Kiedyś przez jakiś czas pracowałam w biurze - wszystko mnie rozpraszało, wchodzący i wychodzący ludzie, telefony itp. A w domku sobie wszystko wyłączam, jestem sama, więc nikt mi nie przeszkadza. Pewnie jak kiedyś być może pojawi się dziecko, nie będzie tak różowo z tą pracą, ale póki co korzystam z ciszy i spokoju :)
-
Hej :) Ja też od pewnego czasu poluję na jajka "wsiowe", na szczęście mogę sobie przywozić od babci ze wsi prawdziwe jajka, takie co w sklepach ze zdrowa żywnością oznaczają zerem. Pyszne są, ale nie tylko smak mnie do nich przekonał. Też widziałam kiedyś zdjęcia z takiej fermy kurzej i najbardziej mnie zszokowały te obcięte dzioby :o Postanowiłam tego nie wspierać... no i smak - te z 3 smakują rybą, z 2 niewiele lepiej... U mnie znów praca, a pogoda nastraja tylko do leżenia w łóżku z dobrą książką... I kubkiem czegoś pysznie rozgrzewającego... Zaletą pracy w domu jest to, że podczas gdy ja sobie w jednym pokoju pracuję, w kuchni robi się pranie. I mam przynajmniej pretekst do zrobienia sobie przerwy co jakiś czas - trzeba przecież pranie rozwiesić ;)
-
No właśnie z tymi serami polskimi to jest dziwnie. Kiedyś pani w delikatesach poleciła mi ser carski, robiony podobno w okolicach Białowieży. Akurat szukałam sera twardego i wyraźnego w smaku i ten akurat taki jest, bardzo lubię go dodawać do różnych sałatek itp. Ale kupuję go tylko w tym jednym sklepie, doktórego w dodatku mam kawał drogi, bo nigdzie indziej go nie spotkałam. Owszem, zagranicznych jest duży wybór, być może niektóre są nawet do carskiego podobne, ale ja właśnie wolę kupić ten polski. A teraz najciekawsze. Byliśmy w gospodarstwie agroturystycznym, właśnie pod Białowieżą i zobaczyliśmy, że nasza gospodyni też używa tego sera. Więc pytamy, czy można go gdzieś kupić w okolicy. A ona powiedziała, że co prawda robią go w Hajnówce, ale dostać go jest ciężko i jej się to bardzo rzadko udaje. Dziwna sprawa.
-
Herbatko miętowa, wydaje mi się, że do urządzenia takiego domu, to nawet nie tylko fundusze są potrzebne, ale czas. Bo klimat w takim domu nadają przedmioty autentyczne, np. jakieś "gadżety" wygrzebane na targach, jarmarkach, ściągane z podróży. Miałam na studiach koleżankę, która na długo przed tym jak w ogóle miała widoki na własny dom, już gromadziła różne takie przedmioty. Trwało to kilka lat. Ale ona miała talent, i zacięcie, do wyszukiwania takich perełek na tzw. targach staroci właśnie. Ja w takim miejscu przechodzę obojętnie obok rzeczy, które ona uznałaby za największe skarby...
-
Cześć Kurki! Witam powakacyjnie. Ciężko, oj ciężko powrócić do codzienności, zwłaszcza, że pogoda taka paskudna, dla mnie to najgorsza jaka może być - chłodny wiatr, ciężkie chmury, cisnienie wbija mnie w ziemię i nic mi się nie chce! Jak pomyślę, że jeszcze kilka dni temu miałam ponad 30-stopniowe upały i zupelnie inny klimat, to nie mogę uwierzyć. Dlaczego dobre rzeczy tak szybko mijają? Dobrze, że chociaż zdjecia i wspomnienia zostają, bo w tym roku wyprawa obfitowała w przygody... Na razie uporałam się z praniem i chowaniem wyjazdowych rzeczy. Zostało mi posprzątanie mieszkania po nieobecności (!), ale zupełnie nie mam weny... Ashia :) - trzymam kciuki za poprawę stanu zdrowia i ducha. Jak długo będziesz na tych sterydach? Może nie będzie tak źle, a jak mają pomóc, to nie ma innego wyjścia. Pozdrawiam Was wszystkie niedzielnie i baaardzo leniwie :)