Jilian
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Jilian
-
Będę się upierać przy tym, że jeśli nie ma wzajemności - nie może pojawić się taka prawdziwa miłość... I będzie tylko zauroczenie... Które oczywiście w miłość przerodzić się może - tylko do tego potrzeba czasu, bardzo dużo czasu i pracy - dwóch stron.
-
Wiesz... miłość to nie tylko wzdychanie do drugiej osoby, nie tylko tęsknota. Z drugą osobą powinny Cię łączyć nie tylko koleżeńskie rozmowy czy obejmowanie się w szkole. Na miłość składa się znacznie więcej. Więcej niż przyjaźń - godziny rozmów, przeprowadzanych na chyba każdy temat... Gdy każdego dnia wiesz co działo się u drugiej osoby, gdy w każdej chwili wiesz co ją/go gryzie... Wystarczy, że spojrzysz - wiesz jaki ma humor - mimo, że to ukrywa... W milczeniu wyczujesz każdą emocję i każdą myśl. Gdy jesteś pewna, że zawsze i w każdej chwili będziesz mogła na niego liczyć, że zrobi wszystko, co będzie w stanie by Ci pomóc, ulżyć, pocieszyć... Gdy mimo własnych niepowodzeń będzie się starał by Tobie było dobrze, byś się uśmiechała. I vice-wersa. Gdy pomimo kilometrów dzielących Was - wstajecie i zasypiacie razem. To nie tylko pociąg fizyczny, nie same objęcia, przytulanie się... A i bez seksu można. Wcale nie jest to obdarowywanie się prezentami... Zbieranie w wazonie kwiatków od niego... Bo to nie one pokazują jak on Cię ceni - a jego spojrzenie. I gdy widzisz jak się troszczy, opiekuje... Gdy ochrzani Cię za nieobecności na jakichś zajęciach i gdy sprowadza Cię na ziemię gdy oddasz się jakiejś pasji i jednocześnie zaniedbasz coś pilnego. Gdy pilnuje byś nie robiła sobie zaległości. Gdy zobaczy Cię z rozpiętą kurtką w wietrzną pogodę, przyjdzie, zapnie... I wszystkie takie drobiazgi. Gdy cenisz go nie dlatego, że jest popularny, przystojny... czy choćby przez to, że wcześniej był "nieosiągalny" - ale za to, jaki jest - za jego marzenia, za jego plany, jego pasje, jego podejście do życia i tysiąca innych spraw. Za jego spojrzenie na Świat. Za wszystko to, co Was łączy i to, co Was dzieli. Każdy wspólny uśmiech i każda wspólna łza. I wszystko to, co opisuję... Tego też nie jestem w stanie nazwać miłością. Coś takiego łączy mnie z osobą, o której pisałam kilka miesięcy temu... To coś... jest wzajemne... Ale żadne z nas nie potrafi powiedzieć "kocham" - bo nie czujemy się na tyle dojrzali, na tyle doświadczeni. Wiemy, że miłość to coś większego... "...Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje..." Powiesz o swoim uczuciu, że nie ustanie?
-
hej :) pewnie, że jest - zawsze jest i Słońce zawsze zza chmur wychodzi. A ja jestem z człowieczkiem, o którym pisałam dawno dawno temu:)
-
Wybaczcie - obiecałam sobie, że doradzać już nic nie będę... Bo sama swoich rad nie słucham? Życzę Wam szczęścia, powodzenia, rozwiązania problemów... A ja? Dziwnie się życie plecie... Okazało się, że człek miał swoje powody by zachowywać się tak a nie inaczej... Coś musiałam przemyśleć, coś zrobić... On mówi, że będzie dobrze - ja mu wierzę:)
-
kurde... jak się wysłać nie chce to nie.. a jak już się wyśle to x4
-
wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr! Myślę! Ja nie chcę myśleć! pilnuję się - nie napiszę. bo i po co? więc się wyżywam tutaj. gdzieś muszę. kurczę - czuję się jak bym była alkoholiczką na odwyku - co się trzęsie i denerwuje bo się napić nie może. z tym, że się nie trzęsę - tylko wściekam. i nikt mnie nie musi pilnować - bo się sama pilnuję. w końcu chyba powinno mi zależeć na sobie - przynajmniej teraz. zobaczymy się albo w styczniu - albo się umówimy w ciągu najbliższych dni - chciał. zawsze mogę odmówić. powinnam odmówić. tylko co to będzie? głupia gra? bo w tej chwili jest to głupia gra - kto będzie bardziej zazdrosny. i zachowanie jak gdyby nic się nigdy nie stało... albo właśnie wręcz przeciwnie... bo wróciły gadki pełne aluzji... wystarczył tydzień gdy się nie widzieliśmy i powiedzmy, że się ociepliło... i widzę, że jest bliżej. i co? i teraz tak będzie? jak nam wiatr zawieje? raz tak źle, że mam serdecznie dość a za chwilę tak dobrze, że zaczynam się bać, że zaraz coś wywoła wojnę. będziemy się zbliżać... tak, że znów będą problemy z powstrzymaniem gigantycznego uśmiechu na twarzy by za kilka dni ukrywać się - by nikt nie widział łez? to naprawdę na tym ma polegać? w tej chwili zachowuję się dokładnie tak jak on. zgodnie z jego zasadami. i widzę, że jest zazdrosny... i nie ufam mu. i nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy kiedyś być razem - już nie. więc po co to wszytko? bo nadal bywa cudownym kumplem. bo nadal zwracamy się do siebie gdy jest nam źle. bo nadal przejmujemy się sobą nawzajem, staramy się o siebie troszczyć. bo nadal dążymy do bliskości - do dotyku, przytulenia... albo i dalej. tylko, że są hamulce - na nasze szczęście. chciałabym wiedzieć co dalej. jaki to ma sens? w tej jednej kwestii nie potrafimy rozmawiać. dobra, wyżyłam się, wyżaliłam. w sumie to wiem, że mi nikt nie odpowie, niczego nie doradzi - ale przynajmniej ulżyło :)
-
wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr! Myślę! Ja nie chcę myśleć! pilnuję się - nie napiszę. bo i po co? więc się wyżywam tutaj. gdzieś muszę. kurczę - czuję się jak bym była alkoholiczką na odwyku - co się trzęsie i denerwuje bo się napić nie może. z tym, że się nie trzęsę - tylko wściekam. i nikt mnie nie musi pilnować - bo się sama pilnuję. w końcu chyba powinno mi zależeć na sobie - przynajmniej teraz. zobaczymy się albo w styczniu - albo się umówimy w ciągu najbliższych dni - chciał. zawsze mogę odmówić. powinnam odmówić. tylko co to będzie? głupia gra? bo w tej chwili jest to głupia gra - kto będzie bardziej zazdrosny. i zachowanie jak gdyby nic się nigdy nie stało... albo właśnie wręcz przeciwnie... bo wróciły gadki pełne aluzji... wystarczył tydzień gdy się nie widzieliśmy i powiedzmy, że się ociepliło... i widzę, że jest bliżej. i co? i teraz tak będzie? jak nam wiatr zawieje? raz tak źle, że mam serdecznie dość a za chwilę tak dobrze, że zaczynam się bać, że zaraz coś wywoła wojnę. będziemy się zbliżać... tak, że znów będą problemy z powstrzymaniem gigantycznego uśmiechu na twarzy by za kilka dni ukrywać się - by nikt nie widział łez? to naprawdę na tym ma polegać? w tej chwili zachowuję się dokładnie tak jak on. zgodnie z jego zasadami. i widzę, że jest zazdrosny... i nie ufam mu. i nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy kiedyś być razem - już nie. więc po co to wszytko? bo nadal bywa cudownym kumplem. bo nadal zwracamy się do siebie gdy jest nam źle. bo nadal przejmujemy się sobą nawzajem, staramy się o siebie troszczyć. bo nadal dążymy do bliskości - do dotyku, przytulenia... albo i dalej. tylko, że są hamulce - na nasze szczęście. chciałabym wiedzieć co dalej. jaki to ma sens? w tej jednej kwestii nie potrafimy rozmawiać. dobra, wyżyłam się, wyżaliłam. w sumie to wiem, że mi nikt nie odpowie, niczego nie doradzi - ale przynajmniej ulżyło :)
-
wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr! Myślę! Ja nie chcę myśleć! pilnuję się - nie napiszę. bo i po co? więc się wyżywam tutaj. gdzieś muszę. kurczę - czuję się jak bym była alkoholiczką na odwyku - co się trzęsie i denerwuje bo się napić nie może. z tym, że się nie trzęsę - tylko wściekam. i nikt mnie nie musi pilnować - bo się sama pilnuję. w końcu chyba powinno mi zależeć na sobie - przynajmniej teraz. zobaczymy się albo w styczniu - albo się umówimy w ciągu najbliższych dni - chciał. zawsze mogę odmówić. powinnam odmówić. tylko co to będzie? głupia gra? bo w tej chwili jest to głupia gra - kto będzie bardziej zazdrosny. i zachowanie jak gdyby nic się nigdy nie stało... albo właśnie wręcz przeciwnie... bo wróciły gadki pełne aluzji... wystarczył tydzień gdy się nie widzieliśmy i powiedzmy, że się ociepliło... i widzę, że jest bliżej. i co? i teraz tak będzie? jak nam wiatr zawieje? raz tak źle, że mam serdecznie dość a za chwilę tak dobrze, że zaczynam się bać, że zaraz coś wywoła wojnę. będziemy się zbliżać... tak, że znów będą problemy z powstrzymaniem gigantycznego uśmiechu na twarzy by za kilka dni ukrywać się - by nikt nie widział łez? to naprawdę na tym ma polegać? w tej chwili zachowuję się dokładnie tak jak on. zgodnie z jego zasadami. i widzę, że jest zazdrosny... i nie ufam mu. i nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy kiedyś być razem - już nie. więc po co to wszytko? bo nadal bywa cudownym kumplem. bo nadal zwracamy się do siebie gdy jest nam źle. bo nadal przejmujemy się sobą nawzajem, staramy się o siebie troszczyć. bo nadal dążymy do bliskości - do dotyku, przytulenia... albo i dalej. tylko, że są hamulce - na nasze szczęście. chciałabym wiedzieć co dalej. jaki to ma sens? w tej jednej kwestii nie potrafimy rozmawiać. dobra, wyżyłam się, wyżaliłam. w sumie to wiem, że mi nikt nie odpowie, niczego nie doradzi - ale przynajmniej ulżyło :)
-
wrrrrrrrrrrrrrrrrrrr! Myślę! Ja nie chcę myśleć! pilnuję się - nie napiszę. bo i po co? więc się wyżywam tutaj. gdzieś muszę. kurczę - czuję się jak bym była alkoholiczką na odwyku - co się trzęsie i denerwuje bo się napić nie może. z tym, że się nie trzęsę - tylko wściekam. i nikt mnie nie musi pilnować - bo się sama pilnuję. w końcu chyba powinno mi zależeć na sobie - przynajmniej teraz. zobaczymy się albo w styczniu - albo się umówimy w ciągu najbliższych dni - chciał. zawsze mogę odmówić. powinnam odmówić. tylko co to będzie? głupia gra? bo w tej chwili jest to głupia gra - kto będzie bardziej zazdrosny. i zachowanie jak gdyby nic się nigdy nie stało... albo właśnie wręcz przeciwnie... bo wróciły gadki pełne aluzji... wystarczył tydzień gdy się nie widzieliśmy i powiedzmy, że się ociepliło... i widzę, że jest bliżej. i co? i teraz tak będzie? jak nam wiatr zawieje? raz tak źle, że mam serdecznie dość a za chwilę tak dobrze, że zaczynam się bać, że zaraz coś wywoła wojnę. będziemy się zbliżać... tak, że znów będą problemy z powstrzymaniem gigantycznego uśmiechu na twarzy by za kilka dni ukrywać się - by nikt nie widział łez? to naprawdę na tym ma polegać? w tej chwili zachowuję się dokładnie tak jak on. zgodnie z jego zasadami. i widzę, że jest zazdrosny... i nie ufam mu. i nie wyobrażam sobie, że mielibyśmy kiedyś być razem - już nie. więc po co to wszytko? bo nadal bywa cudownym kumplem. bo nadal zwracamy się do siebie gdy jest nam źle. bo nadal przejmujemy się sobą nawzajem, staramy się o siebie troszczyć. bo nadal dążymy do bliskości - do dotyku, przytulenia... albo i dalej. tylko, że są hamulce - na nasze szczęście. chciałabym wiedzieć co dalej. jaki to ma sens? w tej jednej kwestii nie potrafimy rozmawiać. dobra, wyżyłam się, wyżaliłam. w sumie to wiem, że mi nikt nie odpowie, niczego nie doradzi - ale przynajmniej ulżyło :)
-
ech... nie nauczysz się, że ja nie Julian jestem tylko Jilian;p Życzę powodzenia i trzymaj się:)
-
pewnie, że można... mimo, iż nikomu tego nie życzę... witamy serdecznie :)
-
no i część 4:) oczywiście nie na temat, ale egoistka o sobie też coś powiedzieć musi ;p HA! Sukces! Pokonałam zazdrość. Polubiłam jego koleżankę. Ale się zdziwił jak zobaczył nas siedzące na ławce i wcinające jej wypieki:D Jeszcze tylko pokonać pociąg do niego... Osiągnę. Głupie uczucie nie przeszkodzi mi w czymś innym. Nie wierzę, że ja to mówię ale odkryłam, że jest coś ważniejszego:) A on będzie tylko kumplem. Bardzo dobrym kumplem... gdyby się jeszcze tylko potrafił wysilić i sam z siebie odezwać... Ok... Na uczelni to on podchodzi... Po zajęciach to zagaduję... Niby po równi. Z resztą! Czego ja od niego wymagam. Kurczę! Przecież wiem ile ma zajęć. Wiem, że to nie wymówka - bo rozmawiam z ludźmi z jego roku, donoszą mi o tym ile wymagają od nich i jak wiele mają do zrobienia. Wiem, że z ledwością znajdują czas... A ja bym chciała by do mnie pisał. I co? Ech... Przecież i on wie co jest ważniejsze. Zadziwiające jak szybko człowiek może zmienić spojrzenie. I z miłości nie uciekłam w inną miłość... Więc udało mi się znaleźć lekarstwo:D
-
"A co mam zrobic kiedy ja sie boje samotnosci,tego ze juz nigdy go w zyciu wiecej nie zobacze.Co jesli on jest ta wlasciwa moja miloscia,moge stracic go juz na zawsze,jest obcokrajowcem." Nie wierzę w to, że czeka na nas ta jedna konkretna osoba. Pamiętaj, że możesz być szczęśliwa bez niego. Nie rzucaj się od razu w następny związek. Uwierz, że potrafisz żyć sama. Na facetach świat się nie kończy. I nie jest ludzkim obowiązkiem byśmy z kimś byli. Bo co? Bo tak zachowują się wszyscy? I co? I my też musimy? Bo inni...? Przecież to śmieszne. Nie pytaj z kim masz być, kogo masz wybrać. Wybierz siebie. Mam nadzieję, że pomogłam. Powodzenia. I nie odbierz tego jak atak czy oskarżenie. Ja tylko analizuję... Ale psychologiem też nie jestem więc nie czuję się kompetentna bywpływać na cudze życie. Nie sugeruj się tym co mówię ale tym co jest w Tobie. Trzymaj się:)
-
Po co czytałam od początku? Bo chciałam się czegoś więcej dowiedzieć o Twoim podejściu do niektórych rzeczy, o tym jak sobie radzisz i jak układały się historie... Znalazłam ciekawe rzeczy: "A z moim nie jest okey,on mnie chyba oszukuje ,caly czas pisze ze swoja eks,dzwoni do niej ,puszcze sygnalki.Ona jest w innym kraju ,ale to chyba nie ma znaczennia.Jak mu powiedzialam,ze nie chce zeby z nia pisac ,to zaczal krzyczec ze jak mi sie nie podoba to mam wracac do Polski do mamuski,mam dwoje drzwi do wyboru. Kupil sobie kompa,teraz oglada jej fotki i wogole.wydaje mi sie ,ze ja jestem na pewien czas.Jestesmu juz ze soba rok,a on mowi ze czuje cos wiecej do mnie niz lubi,nie mowi mi ze mnie kocha.Chociaz ja go kocham bardzo mocno.Wszyscy mowia zeby odejsc,ja sama gubie sie we wlasnych myslach.Boje sie ze bede bardzo plakac i tesknic.On jest narcyzem i strasznie skapy,wszystko po polowie.albo zapisuje na kartce ile mam mu oddac.-i wkolko caly czas ona ona ona to jest jego eks.A jak raz powiedzialam mu o tym,ze nie chce zeby znia rozmawial,to powiedzial,ze nie ufam mu a jak nie ufam to nie ma sensu byc razem i jak mi sie nie podoba to droga wolna.A tak to wkolko to samo,pranie,sprzatanie,praca,gotowanie,spanie,jestem mlodziutka bardzo a juz jestem zmeczona zyciem" Jesteś z nim bo boisz się samotności czy dlatego, że coś czujesz? Ale nie mów, że kochasz... Odpowiedz sobie dokładniej co to jest. Uzależnienie? Jesteś z nim bo musisz z kimś być? ".Teraz znow z nim jestem,ale niedawo powiedzialam,ze jade na niecaly miesiac do Ãnglii zarobic i,ze on dojedzie na swieta do mnie i razem wrocimy.POwiedzial,ze on na swieta tam i nigdzie nie pojedzie a ja mam tam jechac.Bo jestes mloda i nic nic nic nie masz,musisz isc na studia,zrobic prawojazdy.Tym co powiedzial,dal mi do zrozumienia ze nie mam po co wracac,ze bylam tylko na Holandie,ze oklamywal mnie,mial dziewczyne do gotowania ,sprzatania,lozka.Nie wiem co mam ze soba zrobic,mieszkamy jeszcze razem,ale ja n ie wytrzymuje." ".Szczerze to juz nie wiem nic,co ja ~robie,nie obiecuje mi nic na przyszlosc,krzyczy,wylicza.Strasznie sie zmienilam,stracilam pewnosc siebie ,jestem juz inna." I to jest to, o czym mówiłam... Nie ufasz sobie. Uzależniasz się od innych. Ale inni za Ciebie żyć nie będą. I tak ten świat jest ułożony, że ludzie przede wszystkim dbają o swoje własne dobro - często kosztem drugiej osoby. A Ci słabsi na to pozwalają. Nie mają odwagi walczyć o siebie, o swoje szczęście. Tak, katolik Ci powie, że jak cierpisz na Ziemi to w Niebie będziesz szczęśliwa. Bzdura! Masz być szczęśliwa. Masz do tego prawo. Znajdź spokój. Ochłoń, zdystansuj się, przemyśl wszystko. Nie rób na razie niczego pod wpływem emocji... Czasem mała analiza pomaga... "A wiec rozstalam sie znow z nim,po btym jak flirtowalam na badoo z dziewczynami i nawet nie pozwolil mi zajzec w monitor.Odrazu jak wracal z pracy pisal z nimi,nie mial czasu dla mnie,to im pisal kochane ,sliczne,cudowne.Krzyczalam ponim ,ze ma przestac a on nic,dalej flirotowal,nie wytrzymalam znow powiedzialam koniec.A on nic ,nic go to nie ruszylo.Dopiero w nocy staral sie cos zmienic ,ale obrucilam sie plecami,chcialam ,zeby zobaczyl,ze nie pozwole pomiatac soba!i to byl blad,od tego czasu ma mnie w du... pisze dalej,krzyczy kiedy sie wyprowadze.Nie widze szans na powrot,a kocham tylko go.Dzsiaiaj w nocy chcial sie ze mna przespac,zgodzilam sie myslalam,ze to cos zmieni przed wyjazdem,jednak on mnie tak potraktowal,ze chce mi sie tylko plakac,zadal bol,nie pozwolil mi sie pocalowac,ani przytulic,obrocil sie plecami.wczesniej zapytalam sie co z nami,czy jestem wazna dla niego,a on ,ze tak bo gdyby nie to niepowiedzial by ,ze zastanowi sie jak bede w pl.Jednak mam zabrac wszystkie rzeczy.ignoruje mnie,nie da sie dotknac,a przeciez to ja nie zrobilam nic zlego,plakalam,zeby tylko przestal flirtowac,on jest z innego kraju,wiec juz go moge nigdy w zyciu nie spotkac.bylismy okolo 2lata,zmienilam dla niego swoje zycie.Jak mam wrocic do normalnosci,wszystko zaczynac od nowa,gdy ja go tak kocham,nie wytrzymam." itd... On jest Ciebie pewny. Pomiata Tobą a Ty powtarzasz, że nie dasz sobie bez niego rady. Cierpisz ale w kółko powtarzasz, że go potrzebujesz, że nie wytrzymasz, że go kochasz? Kochasz? A może wmówiłaś to sobie?
-
Witam:) Zanim cokolwiek odpowiem... Przeczytałam wszystkie Twoje wpisy... od 2007 roku. Pierwsza rzecz jaka rzuciła mi się w oczy to to jak często używałaś słowa "kocham". Miłość to wyjątkowe uczucie. Tymczasem Ty używałaś go w ciągu tych dwóch lat do kilku osób. Na prawdę kochałaś? Druga rzecz. Prośby o pomoc. Co mu napisać, co powiedzieć, co zrobić. Za każdym razem ktoś coś podopowie... Jednak nikt nie może brać odpowiedzialności za Twoje życie. Bo ono jest TWOJE. I to Ty masz dbać o swoje dobro, swoje szczęście. Każdy tutaj życzy innym wszystkiego dobrego, każdy tutaj chciałby by wszystkim zaczęło się układać. Ale nie zacznie dopóki nie weźmiemy się w garść. Nie zaczniemy walczyć o to, co nasze. Dopóki będziemy uzależniać nasze życie i nasze decyzje od tego co inni powiedzą. Czy nam przytakną czy nas skrytykują. Bo nie o to w życou chodzi by postępować zgodnie z jakimś przyjętym kanonem i zgodnie z tym co inni akceptują a czego nie. To nasze życie - niezależne od innych. I mamy prowo postąpić wbrew temu co inni powiedzą. Więc nawet jeśli 99% ludzi powie olej faceta - to Ty wcale nie musisz tego robić. Fakt, tyle osób może mieć rację - ale oni nie siedzą w Tobie... I obserwując z zewnątrz sytuację nie są w stanie zrozumieć co naprawdę się dzieje. I niezależnie od tego co ja powiem - zrób jak uważasz. Co czujesz lub co mówi rozsądek a nie to, co ktoś inny radzi. Ktoś inny nie poniesie za Ciebie odpowiedzialności za to co się będzie działo... ktoś inny nie będzie za Ciebie cierpieć lub cieszyć się. Choć oczywiście zawsze można wybrać łatwiejszą opcję - zrzucić winę na innych - i jeśli coś się stanie można powiedzieć, że to przez XYZ. "Dziewczyny ratujcie", "pomóżcie" - nie uratuje nikt, bo to musisz zrobić sama. I masz na to siłę, niezależnie od tego czy w to wierzysz czy też nie. Masz na to siłę, masz odwagę i masz swoje doświadczenie. Odnieś się do tego, co działo się w Twoim życiu. Czy są błędy, które wciąż powtarzasz? Przeanalizuj to, co się działo, wyciągnij wnioski. Potrafisz. "Chociaz wiem,ze to strasznie boli,jednak trzeba dalej zyć.Moze dzisiejsza pogoda mi poprawiła humor i twój pukt widzenia tej całej sprawy.Bo nabrałam siły walki i postanowiłam się zemscic,pokaze mu,ze nie jest tylko on jedyny na tej planecie.Moze ma zbyt wygórowanie mniemanie o samym sobie,sprowadze go na ziemie.Koniec myslenia o nim ,koniec tych wszystkich smutków!!!!!! " - to Twoje słowa.
-
To zawsze boli. Nie mam pojęcia co powinnaś zrobić. Ja w takim wypadku zawsze ochrzaniałam tą drugą osobę... Wypominałam, że mi się do ściany pisać nie chce i że jeśli chce utrzymać znajomość to niech się wysili. Skutkowało... Ale chyba tylko dlatego, że nasza znajomość bez zobowiązań była... Mieliśmy tylko umowę, że kumplujemy się dalej i mimo wszystko... więc miałam prawo wypomnieć nieprzestrzeganie warunków... Nie wiem co bym na Twoim miejscu zrobiła. Kurcze! Nie wiem... Nie zmusisz go do miłości. Więc może przez ten miesiąc spróbuj zrobić coś dla siebie. Poszukaj czegoś o rozwoju osobowości... Albo czegoś z dziedziny, która zawsze Cię interesowała. Skup się na czymś, co Cię satysfakcjonuje. Miej jakiś konkretny cel i realizuj go... A odpowiedzi na pytania same się nasuną... W najmniej oczekiwanych momentach i w najmniej oczekiwanych miejscach. Gdy coś się kończy niech coś innego się zacznie - niekoniecznie związanego z przeszłością. To jest taki mój sposób na radzenie sobie. Wypróbuj:)
-
Oj, to napisz. Ale bez poważnej rozmowy... tylko tak, po prostu. Wiem, że ciężko wytrzymać i rozumiem jakie to uczucie, kiedy chcesz wiedzieć co on myśli. Ale gdyby wszystko było jasne i oczywiste... życie stałoby się nie tylko nudne ale i straciłoby swój urok. To, co się nam udaje nie sprawiałoby takiej radości i satysfakcji...
-
niekochana sama: skoro chce spróbować z inną - nie możesz nic na to poradzić. Wiem jak to boli gdy wie się, że on spotyka się z kimś innym - nawet jeśli to tylko jakaś jego koleżanka. Musisz to przełknąć, przeczekać i jakoś żyć. Nie płacz, nie pokazuj mu jak bardzo cierpisz, nie pokazuj jak bardzo jesteś zazdrosna - bo wtedy zacznął się kłótnie i rozpadnie się nawet to, co nazywaliście przyjaźnią. Nie będzie jak dawniej... Hmmm... To zależy od faceta... Może i nadal będzie czułym PRZYJACIELEM ale wtedy będziesz musiała powtarzać sobie, że to nic nie znaczy. W każdym bądź razie - że nie znaczy to czegobyś chciała. I musisz się skupić na swoim życiu. Nie warto zawalać. Ja przez podobne cyrki miałam koszmarne problemy i dopiero po kilku miesiącach nerwów i pracy udało się nadrobić to, co straciłam przez skupianie się na nim a nie nad tym co, powinno zaprzątać moją głowę. Więc - żyj. Funkcjonuj. Dbaj o siebie, o własną przyszłość, bo nie wiesz co będzie za kilka miesięcy. Wiem, że kochasz, wiem, że nie wyobrażasz sobie by kiedyś mógł się pojawić ktoś inny. Rozumiem, jak każda tutaj - znam to. Ale nie możesz się zamykać na świat i na innych ludzi. Nie szukaj nikogo na siłę - bo to nie jest dobre wyjście. Czasem swoje trzeba odchorować. No i nikt nie powiedział, że musisz kogoś mieć - teraz czy za jakiś czas. Na wszystko będzie odpowiednia pora a gdy pojawi się ktoś inny - zapomnisz o tym (ja w każdym bądź razie chciałabym w to wierzyć). Ebinaa: Nie zmusisz nikogo do miłości. Miłość jednej strony nie zawsze może wystarczać by utrzymać związek. Pozwól mu przemyśleć. Wiele osób powiedziałoby, że skoro minęło te pięć dni to znaczy, że nie ma na co liczyć... albo, że sobie kogoś znalazł. Nie mam pojęcia jak wygląda sytuacja. Nie znam go, nie znam Ciebie. Hmmm... Ja bym się odezwała. Nie wiem czy to dobra rada... Wiem natomiast, że pewnie bym nie wytrzymała niepewności. Napisać, zapytać co słychać. Nie atakować, nie wypytywać o wnioski, postanowienia. Nie pytać co dalej. I przede wszystkim ostrożnie... Tylko nie wiem czy teraz przeze mnie strach nie przemawia. Dobrze jest wiedzieć na czym się stoi. Tylko takie rozmowy nie przez internet czy telefon powinny się odbywać. Odłóżcie ją na czas gdy się spotkacie. Hmmm... Twoja dezycja. Jakakolwiek będzie - trzymam kciuki. LaToya: Współczuję. I widzę jedno wyjście: Ignorować. Zacisnąć zęby, udać, że to Cię nie rusza. Ignorować. Albo zakochanie minie, albo on się obudzi. Zrozpaczona: Kiedyś wzejdzie Słońce... trzeba tylko poczekać. A tak z mojej historyjki... Człowieczek postanowił przedstawić mi swoją koleżankę, z którą wciąż się widuje, o której wciąż mówi... Tylko tak się dziwnie złożyło, że się znamy;p A że od początku za nią nie przepadałam - to się wytnie. Aktualnie staram się do nich uśmiechać. Ba... wchodząc do budynku czasem do nich pomacham... Albo idąc z nim poinformowałam go, że jego znajoma na horyzoncie... Walczę z zazdrością... bo ta może wykończyć nas wszystkich. Kiedy ostatnio widziałam się z człowieczkiem - było miło, było przyjemnie. Może znów trocszkę nas poniosło - ale gdy trzeba było - panowaliśmy nad sobą. W każdym bądź razie musiał zauważyć, że się staram, że robię wszystko by go wyrzucić z głowy... No i dbam o to by też troszkę pozazdrościł... Wiem, czysta złośliwość. Ale strasznie mi się podobało jak wypytywał z kim się umówiłam;p gdyby tylko udało mi się wyleczyć z uzależnienia od rozmów z nim... Kurcze! To ja ciągle zagaduję... Już tylko raz na trzy dni... Ale to ja pierwsza się odzywam. Nie powinno tak być. Gdyby mu choć trochę zależało to by napisał... cokolwiek . Więc dlaczego nadal się łudzę?! Uwolnię się od tego... Wiem... Na to, że kiedyś będziemy razem - nie mam już nadziei. Kocham... Ale czas skupić się na czymś innym... On znów powtarza, że chce być sam... Do końca życia - sam. I co najdziwniejsze... W końcu to zrozumiałam. W końcu zrozumiałam jego podejście, jego życie... W końcu zaczęłam rozumieć jego świat...
-
oj wiem... o tym, że o własny spokój i szczęście walczyć trzeba... o tym, że z dala od takich jak on trzymać się należy... o tym, że w naszym życiu najważniejsze jesteśmy - też... wiem... ale chwilowo o tym zapomniałam zapomniałam o wszystkim, czego nauczyłam się przez ostatnie miesiące... ostatnio wracam do tych kilku lekcji życia... wszystkiego, czego się dowiedziałam... w chwili gdy pojawia się on - odbiera mi rozum... i kurczę... zamiast zachować jakiś honor, zamiast pamiętać o tym, co ważne, co mi wpajano - tracę kontrolę... i jestem potwornie złośliwa, wredna... po czym pojawia się sumienie, które mówi, że przegięłam... Ale, kurczę, co poradzę na to, że kilka chwil wcześniej widziałam ich razem? Co poradzę na to, że łzy automatycznie stają w oczach i chwytam pierwszą koleżankę jaka się nawinie i uciekam jak najdalej od tego miejsca. Szlag. Zaczęłam zawalać wykłady... Bo nie chcę siedzieć na nich zaryczana... Gdyby nas jeszcze było na tyle dużo, że ukryłabym się gdzieś w końcu auli... ale nie. Nas jest zbyt mało by cokolwiek się ukryło. Do tego dochodzi parę innych problemów (mimo wszystko - ważniejszych niż on, poważniejszych) i zamiast wziąć się w garść to ja głupia wyję... A potem się na nim wyżywam, na nim wyładowuję całą złość - m.in. związaną z innymi problemami (ale jak on broni kogoś, kto mi bardzo chce utrudnić życie, to jak mam się nie wściekać?). ech... chyba czas zacząć wierzyć w to, że jeszcze się jakoś wszystko poskłada, poukłada, porozwiązuje. I nie pakować się w kolejne problemy... Czas przypomnieć sobie co to jest rozum i do czego służy... Dzięki Wam serdeczne... Będzie dobrze, bo przecież on nie jest całym moim światem...
-
Nooo to gratuluję siły, odwagi. Cieszę się niezmiernie, że jest lepiej. Że zaczęłaś żyć:) Oby więcej osób brało z Ciebie przykład i stawiało na własne szczęście. No i ja muszę się od Ciebie czegoś nauczyć... Bo póki co moja dziwaczna znajomość wykańcza i mnie i jego psychicznie. Raz jest niby dobrze, niby nawet się zapomnimy... Ba, nawet pocałować mu się zdarzyło... po czym następuje odwrót sytuacji i skrajnie różne zachowania. Aktualnie zaczął się spotykać z pewną starą znajomą... no bo przecież my ze sobą nie jesteśmy... Nie jesteśmy związani jakąkolwiek umową. Nie ma jakichkolwiek zobowiązań... Więc niby czemu miałabym być zazdrosna. No ale jestem. Kochane dziewczyny z mojego roku są dlań równie złośliwe jak on dla mnie. Moja mała zemsta? No cóż, ludzie mogliby wiedzieć z kim mają do czynienia. Cudowny przyjaciel. Pomocny. Zawsze trafiał w sedno... No i zdaje się, zaczął zarażać mnie zainteresowaniami... Jest jedynym kontaktem z tamtym światem... Chyba muszę wybrać co ważniejsze. Rozwój, wiedza czy uczucia. Jeszcze trochę i stanę się tak bezduszna jak on. No ale dosyć o mnie. Kurczę... Gdyby więcej osób miało tyle oleju w głowie co Ty życie byłoby lepsze. I mnie normalnie zainspirowałaś. Jeszcze raz gratuluję:)
-
A on nie będzie pisał i nie będzie dzwonił. Tego obawiać się nie muszę. Jednego jestem pewna - uszanuje moją decyzję. Przynajmniej tyle w sobie honoru ma.
-
Kontakt usunięty z telefonu, z gg... Poinformowany, że mam dość i chcę ograniczyć kontakt... Była poważna rozmowa... I zapomnę. Przynajmniej "przepraszam" usłyszałam.
-
chyba właśnie mnie dopadła złość... cztery dni po... to ja miałam mieć przewagę! to miała być moja mała zemsta... a dałam się drugi raz podejść... ja nie wierzę w jego wyrzuty sumienia... nie chcę w nie wierzyć... i chce mi się ryczeć... i nie będę sobie wmawiać, że mnie to nie rusza... bo boli... i to ch***e
-
Stream, dziękuję Ci:) Hmmm, chyba czasem niektóre rzeczy trzeba przepłakać, przekrzyczeń... na wyładowanie emocji. Ale kiedyś znów będziesz się cieszyć. Jeśli chodzi o to czy chcę być z kimś takim jak ten człowiek... Ja wiem, że ma swoje powody... Wiem jaki był zanim się poznaliśmy, wiem, co zawsze było dla niego najważniejsze. Czasem nie jest łatwo zmienić swoje życie. Jeśli coś było dla niego najważniejsze... I pojawiłoby się coś, co zmieniłoby zbyt wiele... Jest jakaś walka ze sobą... O to jakie cele się miało, jak się je realizowało z tym, co kogoś spotyka... co może być złudzeniem, może okazać się nie trwałe. Musielibyśmy się nauczyć chodzić na kompromis. W sumie to nie chciałabym się stać dla niego ważniejsza niż marzenia, pasje cele... Bo to one sprawiają, że jest tym właśnie człowiekiem, z ich powodu się wyróżnia. Zdrowe rozgraniczenie pomiędzy czasem poświęcanym dla drugiej osoby a tym, co jest jego życiem. I vice wersa. Tak, ma humory... Ja też. Każdy może być wściekły, po wyżywać się... Jeśli nie zacznie przeginać, jeśli potem będzie potrafił przyznać się do błędu, przeprosić i żałować na prawdę? Może jestem głupia, może naiwna. I tak będę płakać. Co za różnica czy teraz czy później? A przynajmniej przez chwilę będę mogła się cieszyć, choć na chwilę będę mogła się zapomnieć. Czasem warto zaryzykować. I... Zgodnie z radą stream... Spróbuję coś zrobić. Jeszcze raz dziękuję. Ps. Jestem Jilian!
-
stream, strasznie mi przykro. Sprawdziłaś - ale przynajmniej wiesz na czym stoisz, wiesz co się dzieje. Nie łudzisz się (w przeciwieństwie do niektórych). Wiem, że boli. Zawsze boli świadomość, że coś odeszło - i nie ma powrotu. Nadal uważam, że dobrze jest wiedzieć - ja nie widzę nieczego gorszego od niepewności. Wiesz... i nie będziesz się dręczyć. W końcu pojawia się okazja by zamknąć rozdział i pójść dalej. Już nie musisz stać w miejscu i czekać. Będziesz mieć nowe szanse. Jakiś czas temu pisałaś, że nauczyłaś się patrzeć na innych. Pisałaś z iskierką nadziei, że ten inny może coś wniesie do Twojego życia... Spróbuj spojrzeć na świat tak jak wtedy. A może ani jeden ani drugi nie byli tą Twoją... 'drugą połówką' (masło maślane)? Niektórzy bardzo długo czekają aż pojawi się taka osoba. Zwykle się pojawia. I Ty taką spotkasz.... Może jeszcze nie teraz, ale spotkasz. A nadzieja... Najcudowniejsza rzecz a jednocześnie nasze przekleństwo. Z jednej strony pozwala trwać, a z drugiej... bez komentarza. Masz nową szansę. I będzie dobrze. Kiedyś napewno:) A człowieczek, o którym ja piszę... Jak bardzo bym chciała wiedzieć co mu chodzi po głowie. Dlaczego próbuje obudzić moją nadzieję? Cały czas się bronię. Cały czas powtarzam sobie, że nie wolno mi zaufać. Nie wolno mi drugi raz się zakochać. Nie wolno mi się łudzić... I na powtarzaniu się kończy... No może nie, bo powstała taka mała blokada, która opóźnia rozwój sytuacji. Próbowałam podpytać co się dzieje. Efekt? Taki jak zwykle - odpowiedź dypolmaty. Czyli taka, z której i tak nic nie wiem. Może tak, może nie, może jutro a może nigdy. Za tamtą historię się wytłumaczył... Jak trochę sobie na niego pokrzyczałam. Tak, ale jak zwykle to ja się pierwsza odezwałam. Pytanie tylko - po co? Nienawidzę jego obietnic. Nienawidzę tego, że o nim myślę. Nienawidzę nadziei. Nienawidzę tego, że ją mam i tego, że chciałabym być z nim. Nienawidzę poczucia, że on znów się mną bawi. Nienawidzę tego, że on nie potrafi albo nie chce się zdeklarować. Nienawidze niepewności. Miałam swój plan. Doprowadzić do tego, by było tak jak przedtem, zanim się pokłóciliśmy. Plan zrealizowany wcześniej niż myślałam... I nie wiem co dalej. Nie myślałam o tym, bo nie wierzyłam, że się uda. I co? I ludzie mi mówią, że zazdroszczą. Bo osiągnęłam to, co chciałam. Bo mogę mieć nadzieję. Bo mam możliwość - albo się zemścić, albo starać się by wszystko się poukładało. Ale nadal to on ma nade mną przewagę. Bo jestem zbyt naiwna by cokolwiek robić. Bo mam tą głupią nadzieję. Bo zdaje się, że i on osiągnął swój cel. Bo wbrew temu, co sobie powtarzam... on za dużo dla mnie znaczy. Stream, to ja Ci zazdroszczę. Bo u Ciebie coś się skończyło. A ja nadal trwam w czymś, co nie wiem dokąd prowadzi. I nie mam odwagi by cokolwiek z tym zrobić.