Jilian
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Jilian
-
a przypomnij ile czasu minęło?
-
czy ja wiem... zwykle wtedy nie odpisywał... to go zjechałam, że ze ścianą rozmawiać nie mam zamiaru - jeśli chce utrzymać znajomość, to niech się postara... więc się postarał:)
-
Normalnie... Przyjaciółka zawiodła... Wzięłam telefon i wyciągnęłam z domu pierwszą osobę, która odebrała... Poszłam z nią do parku... Rozryczałam się i opowiedziałam. Wsio. A potem mogłam zadzwonić... Gdy tylko coś się działo.
-
zachowywałam się może jak desperatka ale przerywałam ciszę... porozumienie jest... zobaczymy co będzie w piątek... chwila prawdy...
-
nie wytrzymałabym tyle...
-
noooo wiesz, u mnie niektórzy też się zdziwili... i to bardzo... uchodzę za feministkę... choć to bzdura moja przyjaciółka w to zamieszana była i ona też pomogła wszystko zniszczyć.. już ją na tym forum ludzie zjechali... i mnie też, za to, że nadal z nią utrzymuję kontakt... ale mam spore grono osób, którym na mnie zależy - właśnie spośród tych zdziwionych... i pomogli mi bardzo
-
też brnę... ale pociesza mnie jedno - mam przyjaciół, mogę na nich liczyć, pomogą a bajer... mi się nieraz aż głupio robiło jak on z czymś wyjechał... ale nauczyłam się patrzeć na to przez palce... niech se gada... zapomni w ciągu tygodnia (gorzej jak nie zapominał)
-
hahaha! skąd to znam!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Ale... Wiesz, że niektóre ponowił? Takie mniej istotne... ale postęp jest:D
-
powodzenia ja skończyłam z wmawianiem sobie... niech się dzieje co chce pogodziłam się z tym co jest i jest mi lżej
-
I przez ten egoizm jego i ja dziś płaczę... Ale to też wina ciężkiego dnia... z resztą... próbował mnie rozweselić a ja go zbeształam.
-
Widzisz, w tej rozsypce jestem od czerwca... w sumie to nie spodziewałam się, że już we wrześniu uda się dogadać... nie poddawałam się i wierzyłam... i kurczę, uparcie starałam się odbudować... Gdy ludzie mówili nie pisz, zapomnij, daruj sobie... ja siedziałam cicho dwa - trzy dni... a potem... Cisza rośnie dzień po dniu gaśnie ogień naszych słów zamiast bliżej dalej nam już dość tego mam chce znów czytać z Twoich ust To co myślisz do Mnie mów do serca podchodzi lód Nie tędy droga Na pewno to wiem Ta cisza zabiera Ci mnie Wolność dla słów rozbijmy ten lód, Ta cisza zabiera Ci mnie... Słuchałam w kółko.. i zrozumiałam, że jeśli będę milczeć - on też będzie. I wszystko się skończy. Nie będzie innej szansy, innej drogi. Duma schowana do kieszeni. I się czasem odezwałam, czasem opierdzieliłam go... bo w końcu mieliśmy być na stopie koleżeńskiej a on mi z jakimiś fochami.... a potem samo dziwnie poszło... Choć w tej chwili zastanawiam się czy to był dobry pomysł... pierwszy raz widzę w nim egoistę.
-
Słowa to największa broń. Największe rany zadaje się poprzez słowa. Nie należy ich traktować poważnie. Nie należy wierzyć we wszystkie, bo nas zgubią. Płacz... mówią, że płacz pomaga. Ja nie płakałam. Powtarzałam sobie, że on nie jest wart moich łez. I tylko z pięć razy w ciągu czterech miesięcy dałam się ponieść... a to i tak nie na długo. Obiecałam sobie, że nie będę przez niego płakać. Nie mogłam. "trzeba zmienic siebie swój sposób myslenia" - zgadzam się w 100% "mieć "cos w zamian" " - nowe środowisko, praca, zainteresowania, hobby... coś, co zapełni czas Czas - nadal będę się upierać, że to on podaje odpowiedzi. Choć teraz ciężko w to uwierzyć, wraz z jego upływem będą zacierać się wspomnienia, słabnąć emocje, gasnąć uczucia. Nie bez powodu powstało powiedzenie "czas goi rany". Tylko wiele wody musi upłynąć by można było to zauważyć.
-
dajcie sobie czas nie wiem co więcej powiedzieć ale chyba tylko czas może podsunąć jakieś odpowiedzi
-
Nie wiem czy jeśli przez te kilka lat nie dorósł to teraz dorośnie... warto się męczyć tyle czasu? daj sobie szansę
-
mi ludzie doradzają by zerwać znajomość. Z tym, że ja jej zrywać nie chcę. Nie ma prostej odpowiedzi: "tak" lub "nie" To zależy od tego jaki teraz masz kontakt z tym człowiekiem. Jeśli on Cię ignoruje, nie odpisuje - to Ty też nie pisz. Nie jestem za tym by udawać obrażoną i nie pisać nic gdy on się odezwie. Napisze - odpowiedz krótko, zwięźle, na temat, bez zbytniego gmatwania. I jak najszybciej się zmyć... ale to tylko moje podejście. Nie wiem czy dobre. Wybór należy do Ciebie. A poza tym: "nie myśleć i pokochać siebie, znaleźć pasję" z pozdrowieniami dla osoby powyżej:)
-
:) można, można... i ile powietrzem jest on a nie mieszanina gazów :p ( i znów trafił ktoś w mój temat ;) ) Ale właśnie - nie widujemy ich - a jednak żyjemy. Nic się nie dzieje. Mamy trochę z***y humor, ale żyjemy. Patrz, i nawet jakieś małe osiągnięcia mamy (czasem jakieś większe... bo mi się zaczęło układać w chwili gdy zniknął na dłużej :p)
-
:) można, można... i ile powietrzem jest on a nie mieszanina gazów :p
-
Jak długo chcesz czekać? Jeśli jest nadzieja - to rzeczywiście i ja jej nie przekreślam. Co do całych najlepszych lat... Życie jest długie. Jeśli straci się kilka miesięcy świat się nie skończy. Nie mam pojęcia jak wygląda Twoja sytuacja... Wierzę jednak, że i bez psychologów dasz sobie radę. Bo dasz. Wszystko zależy od naszego podejścia. Od wiary w siebie. Jesteśmy silne, jesteśmy wytrzymałe, cierpliwe (wbrew pozorom). Gdy go nie znałaś - żyłaś. Gdy nie ma go przy Tobie - żyjesz. Nie oddycha za Ciebie, nie funkcjonuje za Ciebie. A więc nie jest Twoim światem. Ludzie będą nam powtarzać, że powinnyśmy zapomnieć. Będą powtarzać, że musimy żyć dalej, że nie możemy myśleć. I tak ich nie posłuchamy. Żadna z nas nie posłucha, nawet jeśli będzie wiedziała, że inni mają rację. Bo to nie do końca od nas zależy. Chodzi mi tylko o to, by dać sobie szansę. By nie uzależniać się od tego, co on powie.
-
Ale dlaczego się na to zgadzamy?! Kobiety! My mamy własny rozum, własne życie, własne marzenia! Do czego oni są nam potrzebni? W tej chwili (bo wiem, że potrzebni) ale do czego - w tej chwili? Co nam dają? Strach. Niepewność. Nie czujecie się, jakbyście opadały w dół? Czekaniem i zadręczaniem się? Przecież to nas blokuje. Nie pozwala się ruszyć. He told me he loved me While he laughed in my face He just led me astray He took my virtue I feel so cold inside Sorrow has frozen my mind My heart is covered With thoughts entangled How could it ever have felt so real? Is there a place more lonely than I feel within? Could I have seen? Could I have known? I just took it as the truth Everyone with a friendly face Seems to hide some secret inside Always there to remind me It keeps me from believing That someone might be there Who frees me and never ever leaves me CAGED, WT Jeśli będziemy stać w miejscu, czekać - odbierzemy sobie szansę na coś lepszego. Wiem, że teraz to tylko słowa. Wiem, że tysiąc razy łatwiej powiedzieć niż zrobić - bo w końcu i ja naiwnie czekam. Zdanie, że brakuje mu mojego śmiechu na dwa długie dni odebrały rozum. I co z tego, że przyjaciele powiedzą - on Cię nie szanuje. Nie będzie szanował - jeśli będziemy desperatkami, jeśli będziemy błagać o powrót, o zwykłą rozmowę. A bez szacunku nie stworzymy niczego. Zna mnie tak dobrze, że ze zwykłej rozmowy na gg potrafi wywnioskować, że z tego czy innego powodu źle się czuję. I co wtedy? Powtarzanie sobie, że to ten jeden... A może nie? A może tylko urojenie? Może to sobie tylko wmawiamy? Może tak długo powtarzałyśmy sobie, że bez nich nie możemy żyć, że w końcu w to uwierzyłyśmy? Może to wcale nie jest prawda? Choć raz postawmy na siebie. Chodź raz pokażmy sobie, że potrafimy funkcjonować, żyć, bawić się - bez nich. Przecież teraz i tak żyjemy bez nich. A te krótkie chwile, które nam dają nie wnoszą do naszego świata nic dobrego. Nic, co by nam pomogło. Same się zatruwamy. Po co to nam? Jestem naiwna, wierzę, że się ułoży - ale nie kosztem mojego zdrowia psychicznego, nie kosztem mojego szczęścia, nauki, pracy. Wmówiono nam, że miłość to poświęcenie. Ale halo, jak się tylko jedna strona poświęca... To duży błąd. I otwórzmy tą **** klatkę. Wyjdźmy z niej, bo świat poza nią wcale nie jest taki straszny.
-
wiesz co... kto wierzy, że wszystko będzie jak dawniej ten wierzy z tego co zauważyłam - duża część z tych, które się tu wypowiadały, przestaje w to wierzyć i na nowo uczy się żyć w każdym bądź razie ja postawiłam sobie wielki znak zapytania i czekam na to co przyniesie jutro - i wcale nie musi to być on. a co do tekstu - prześpij się z jego przyjacielem - dla mnie? dno.
-
sympatyczniej jest przy pełni ;) jeśli chodzi o podświadomość... to jest ciekawa kwestia, może i wyczuwamy, że tracimy coś i bronimy się przed tym... może nie... nie mam pojęcia pozostaję przy tym, że za bardzo dałam się poznać
-
analizując jak zmieniała się nasza znajomość, kiedy były lepsze dni - zawsze w tym samym okresie :p z resztą - on sam się z tego naśmiewał ;) ale mnie raczej zastanawia to w jaki sposób wyczuwają, że tracimy już nadzieję. skąd wiedzą, że czas sobie o nas przypomnieć... chyba za bardzo dałyśmy się poznać
-
w jego przypadku? nie uwierzysz, ale - fazy księżyca
-
"A ja nadal czekam na jego odpowiedź... i chyba się nie doczekam. Napisałam mu zwykłą wiadomość , z małym żarcikiem, bez żadnych zwierzeń ani ciśnień... i cisza. To milczenie jest dość wymowne. Ja naprawdę nie rozumiem facetów... raz wydaje mi się że jest wszystko między nami okej na stopie koleżeńskiej (przynajmniej taka była nasza ostatnia rozmowa), a raz znowu się nie odzywa, znowu mnie olewa itd." no... ja po czymś takim napisałam do niego tekst: "na początku naszej znajomości zapytałeś czy łaskawie bym Ci odpowiedziała... w tej chwili mogłabym powiedzieć to samo bo piszę do powietrza stwierdziłeś, że chciałbyś zachować znajomość no tak... ale jednostronnie to nie działa jeśli jedna strona się wysila i pisze by jakoś kontakt utrzymać a z drugiej odpowiada cisza... to się męczące staje chciałam mieć kumpla... ale skoro nie - to nie, łaski mi nie robisz" dobra - byłam wściekła - ale podziałało... i przywołałam go do porządku :p i sądziłam, że to będzie koniec znajomości - tymczasem zaczął się odzywać... i cóż. Teraz jest tak, że gdy rośnie we mnie nadzieja, że może jakoś się dogadamy - on milczy. Gdy mam już dość, gdy wydaje mi się, że to koniec - on nagle staje się cudownym kolegą. Ja myślę, że my ich nigdy nie zrozumiemy. Trafiłyśmy po prostu na dziwnych ludzi i tyle.