to ja się wpisuję:)
on podobno się zakochał... ale podobno to wiele rzeczy się działo i na "podobno" swojego życia opierać nie będę... swoją nadzieję niemalże uśpiłam gdyby nie jego słowa...
No nie... nie tyle słowa - bo w słowach jak najbardziej było trzymanie się na dystans, raczej gesty, raczej zachowanie i spojrzenie... ale jeśli sam nie wie czego chce, jeśli walczy sam ze sobą nie dając nikomu szansy - to jego problem. Nie chciał pomocy... to nie.
Wydaje mi się, że chociaż przez chwilę coś czuł. Widziałam jego bezradność. Wybrał to, co łatwiejsze dla niego... No cóż.
W życiu spotka nas wiele łez, będziemy mieć wiele powodów do zmartwień. Facet? A czy ktokolwiek jest wart tego byśmy zapomniały o sobie, własnym spokoju i własnym szczęściu?
Bierzemy się w garść, podnosimy głowy i z uśmiechem patrzmy na jutrzejszy dzień, bo to czy spotka nas coś dobrego zależy głównie od naszego nastawienia:)