Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

piglet28

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez piglet28

  1. silniejsza:) ja tez mam podobne obawy,ze moge sie zachowywac tak jak Ty (moze z ta roznica,ze nie zaproponuje pierwsza powrotu..) ale boje sie,ze on moze jakos probowac wrocic; obiecywac ,okazywac uczucia i moje chora potrzeba bycia kochana, potrzebna komus wezmna gora...i moze nie tyle,ze wroce ale zaczna sie znowu moje cierpienia, psychiczne tortury, ktore sama sobie bede serwowac.. on wie,ze odchodze; obwinia mnie za to,ze nasz zwiazek sie rozpadl, w doslownie we wszystkim, ma dlugi mowi,ze to dzieki mnie,ze wolalam/bralam od niego pieniadze na zycie i nie pozwalalam dlugow oddawac..(a podkreslam,ze przez nas caly zwiazek duzo czasu nie pracowal, albo jak pracowal to nie starall sie za b zeby wiecej zarobic.) ze go tylko wykorzystac chcialam..nie wierze w to,ze on nie pamieta mojej milosci i jej oznakow..bardziej wierze,ze to jest jego mechanizm obronny,jak zwykle nie zarzuci sobie niczego-tego,ze nie pracowal..ze jego business nie wypalil jak zakladal i narobil dlugow, ale zarzuci mi wykorzystywanie i polozenie go w taka sytuacje,,, a ja czuje sie winna,mimo iz bardzo z tym walcze.. jest mi go szkoda,ze ma dlugi, i wiem,ze powodem nie jest milosc ale bardziej kwestia wpojonego przez niego poczucia winy, poczucia,ze jestem nie za dobra, a on biedny i skrzywdzony...i mojego wielkiego problemu,ze nie umiem skoncentrowac sie na sobie, pozbyc zalu i obowiazku wspolodpowiedzialnosci za jego bledy, chore myslenie (jego slowa)mnie nachodza; skoro on tyle czasu mnie utrzymywal to powinnam teraz mu te pieniadze oddac! (gdybym miala wiem, ze bym dala..wiem,ze w ten sposob pozbylabym sie wtedy tego okropnego poczucia winy..wtedy udowodnilabym jemu ,(co najgorsze sobie tez) ze go nie chcialam wykorzystac, ze nie bylam egositka... odchodze z dziekciem on wie,ze ja tez potrzebuje pieniedzy na wynajecie domu a mi mowi,ze jeszcze powinam mu pieniadze oddac - jak to boli! popadam ze skrajnosci w skrajnosc w swoim mysleniu i samopoczuciu, i mam tego juz naprawde dosyc! kiedy sie pozbede tych chorych-wspoluzaleznionych mysli,uczuc..? zlamane skrzydla:) trzymaj trzymaj za mnie kciuki,zeby ta moja swiadomosc i wiedza zaczela sie odzwierciedlac w moim zyciu:) bo inaczej zariuje!
  2. zlamane skrzydla:) tak slyszlam o tej ksiazce, jak i wielu innych, ktore wiem,ze warto jest przeczytac..ale.. swiadomosc uwazam,ze mam duza, a to z tego wzgledu,ze ja "od zawsze" interesowlam sie psychologia i wierzylam/wierze w istotnosc tej dziedziny w zyciu, jak duzo zalezy (o ile nie wszytsko ) od naszej higieny psychicznej... studiowalam resocjalizacje 2 lata, wczensiejj 2 lata spedzilam na terapiach grupowych (w wieku nastoletnim), moj krag znajomych to tez w wiekszosci zawsze byli ludzie,ktorzy podchodzili do zycia psychologicznie i czasami mam wrazenie,ze juz mam dosc; analizowania, czytania, rozmawiania...jakos tak coraz czesciej czuje ,ze moja swiadomosc problemow w zwiazku i samej ze soba ,ich przyczyn,konsewkencji juz nie moze byc wieksza, ale mam problem z zastosowaniem tej wiedzy w sposob pozytywny i skuteczny dla siebie... to bylo zawsze moim najwiekszym problemem a toksyczny zwiazek jeszcze go poglebil.. mimo tego mam nadzieje, ze dal mi dobra lekcje i motywacje do zmiany siebie (praca nad samoakceptacja, walka z pesymizmem, kompleksami itd) =jakosci swojego zycia... milego weekendu:)
  3. Aagaa, zdaje sobie sprawe, ze ja pozwalam" na ta jego agresje, tak bylo ponad 3 lata odkad jestesmy razem, on miewal te swoje ataki zlosci, szalu, ja poplakalam, pokrzyczalam, obrazilam sie..na poczatku jescze mnie przepraszal od dluzszego czasu juz nie, te przeprosiny nie byly nic warte bo i tak pojawialy sie nastepne podobne chore sytuacje... dlatego,ze zdaje sobie z tego sprawe i z wielu innych rzeczy,miedzy innymi tej ,ze on sie nie zmieni..odchodze. zlamane skrzydla znam dokladnie to uczucie, awantura i szukanie swojej winy, mimo,ze wiesz ze niczego nie zrobilas.. tez to znam, klotnie albo publiczne upokarzajce mnie zachowania, jak jakis foch, albo zostawienie mnie z zakupami ja to wiaze,tylko z tym ,ze tak dlugo bylam obwiniania, on mial pretensje, albo byl tez taki okres ,ze zachowywal sie ja ofiara - bo nikt go nie kocha, nic mu sie w zyciu nie udalje.. on zrodzil we mnie oromne poczucie odpowiedzilanosci za jego czyny, uczucia, problemy.. i odchodzac najbardziej przeraza mnie ten zal - zal jego.. ja wiem jak on mocno jest skrzywiony, wiem,ze jego marzeniem byla nasza pelna rodzina, ze bedzie cierpial..ze w jakis sposob zawali mu sie swiat, i jest mi go b szkoda, ale ja juz nie mam sily..zeby akceptowac sposob w jaki zyje, jego chorych zachowan, i moich lez braku szczescia.. ja nie bede tesknic, bo tak naprawde nie mam za czym- nie bylo miedzy nami wielu szczesliwych chwil..nawet jak jakies byly, to zawsze tez zostaly niszczone przez jego albo zazdorsc albo pretensje, albo kolejna x rzecz, ktora go zdenerwowala.. przyczyny mogly byc b rozne - najgorsze, ze tak naprwade nigdy nie byly adekwatne to tego w jaki sposob sie pozniej zachowywal..i zawsz e podczas pozniejszych rozmow na ten temat , z czasem zauwazylam ,ze wszyscy sa winni ale nie on..- a najczesciej winna bylam ja ja i moja mama, bo za duzo jej mowilam bo za duzo z na czasu spedzalam... jestesmy winne teraz rozpadowi naszego zwiazku , ja chce go pograzyc bo wpuscilam jego dluznikow do domu..ja jestem winna, ze on ma takie dlugi! najgorsze jest to,ze ja czuje sie winna, czasami wrecz tak jak mi to powtarzal wiele razy, ze go wykorzystalam.. i to jest najokropniejsze dla mnie do pokonania-wyzbycie sie poczucia winy, odpowiedzialnosci, zalu, i spojrzenie na siebie,a ja mimo jego wielu niespraiwedliwch krzywd z jego strony i tak tlumacze i nie mam serca powiedziec o nim,ze byl/jest zlym czlowiekem ale chorym i biednym.. i wiem,ze ja tez...:( papa
  4. Renta, Siodemko dziekuje za przywitanie:) jakos od razu lepiej sie zabrac za napisanie nastepnego posta, przede wszystkim pisze tu dla siebie ale jest to tez jakas grupa, noi i brak reakcji na moje posty nadzwyczajniej spowodowal, ze glupio sie poczulam, (tj jakbym cos powiedzilala i nikt by mi nie odpowiedzial) tym b , ze na posty nowych dziewczyny ,ktore dolaczyly ze mna na tej samej stronie zareagowano... oczywiscie nie mam tu do nikogo pretensji, traktuje to zupelnie jako poprostu zbieg okolicznosci:) a ciesze sie,ze mialam uwage sie upomniec o swoje:) pozdrawiam
  5. dzisiaj powtorka z rozrywki, jego atak szalu wyzwiska, manipulacje odgrazanie sie , nienawisc.. czasami jak patrze na niego to nie wierze ,ze mozna byc takim potworem i tez miec drugie normalne oblicze; cieplo, wrazliowsc , (ktore tez znam)ale wystepujace niestety niestety tylko wtedy gdy nie ma problemow w zyciu,gdy ja sie "nie czepiam", nie wymagam za duzo, nie pozwalam sobie na pewne rzeczy.. te okropne slowa, jego wybuchy zlosci bola tak bardzo! ale z drugiej strony ulatwiaja podjecie decyzji o odejsciu.. to jest moj 3 post, otworzenie sie chocby takie jak tutaj anonimowe - nie jest latwe.. moze to moja nadwrazliwosc - ale troche mi przykro,ze nikt mnie jakos nie przywital tutaj jesczze :)
  6. kolejna awantura, kolejne mocne slowa i tak juz od wielu mcy.. dzis zjawili sie u nas w domu jego koledzy ktorym wisi sporo pieniedzy od dluzszego czasu, przy nich nazwal mnie wykorzystywaczka i gnebicielka..nie chcial mi dac kluczykow od naszego auta (balam sie,ze moze im da to auto w ramach dlugu..)przy nich powiedzial, ze to nie jest moje auto,ze mam isc do swojej mamuski i powiedziec zeby mi kupila.. powiedzial przy nich,ze to przeze mnie nie mogl oddac im pieniedzy, bo ja je od niego wyciagalam... o tym,ze nie chce mu sie od 7 mcy pracowac nie wspomnial.. stojac i proszac go kilka razy o kluczyki i slyszac ja mowi przy nich o mnie -nie wierzylam w to co slyszalam..lzy same zaczely naplywac do oczu- nie czulam wstydu,ze placze ale bol - spowodowany jego slowami, okrutnoscia, upokorzeniem przed tymi ludzmi, i tym, ze on tak wlasnie o mnie mysli - ze go wykorzystalam.. mimo, iz wiem,ze tak nie jest, te jego kilkuletnie wprowadzanie mnie w poczucie winy, nie pozwala byc ponad jego oskrzajace slowa.. tak mi ciezko, jak sie pozbierac? od czgeo zaczac? za 2 tygodne sie wyprowadzam, on tez juz to akceptuje i nie zatrzymuje mnie jak wczesniej, o tyle bedzie mi lzej.. od czego mam zaczac swoje nowe zycie za dwa tygodnie - najchetniej zaczelabym od terapii ale z tego co sie orientuje tu gdzie mieszkam nie jest to takie tanie.. pozdraiwam
  7. a teraz juz go nie ma, przepraszam za te posty, ale cwicze i sprawdzam jak to wszytsko funkcjonuje...
  8. czy mozecie powiedziec jak pozbyc sie adresu email przy pseudonimie? bo tam wyzej mi wyskoczyl...
×