Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Skelleftea

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    hej kobietki!!!!!! kocham cierpię- dasz rade! tyle już wytrzymałaś to i poniedziałek wytrzymasz i sobie świetnie poradzisz...a dlaczego? bo super z ciebie babka, Ty to wiesz i to najważniejsze...a kiedy on zrozumie ze tak jest Ty pokażesz mu "znak hawajski";) Majka____26--> Maja dużo racji w tym co piszesz...łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Ja do swojego tez wróciłam 2 raz...i tez się starał o mnie bardzo długo...i nie tak jak u ciebie 2mc tylko cale 2 lata!!!!i co? I ponad 2 lata były idealne...a potem pojawiła się kolejna- przemyśl czy dobrze zrobiłaś;)Ja tez byłam pewna siebie...ale jesli facet ma zaciągi do zdrad i zostawiania już w związku to co będzie po ślubie..szkoda gadać. Związek właśnie jest pełen magii, poznajecie sie wciąż, odkrywacie- na tym etapie nie powinno byc zdrad, skoro sie pojawiają to znaczy, ze partnerzy Was nie szanują i szkoda tracić przy nich czas. Aguś- czy ty czujesz, ze mogłabyś do niego wrócić??? Nie złamiesz się?
  2. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Oh jakoś nie mogę znaleźć chwilki by Wam tu pieszczotliwe potowarzyszyć i zjawiam sie jak nikogo nie ma;( Wolna w niewoli- czy ja bym wróciła? Hmm wiesz co, odpowiem tak: Mam nadzieje, że nie! Odeszłam z klasa i fason trzeba trzymać do końca. Mam nadzieje, ze skoro nie złamałam sie wtedy to tym bardziej nie powinnam teraz. Wracać po raz juz 2....wróciłam raz...dałam szanse naprawy...zrobił 2 raz to samo...co tu mówić:( Serce boli strasznie... Pierwszy raz wybaczyłam, bo znaliśmy sie krótko...ale teraz juz byliśmy ze sobą ponad 2 lata i nie potrafię wybaczyć, ze tak szybko i łatwo przekreślił to wszystko co udało nam sie zbudować...szkoda gadać;(
  3. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Eh nikt tu nie zostanie sam...bo bede zawsze ja.. Tak czytam i czytam i właściwie juz nie wiem co Wam mam dziewczyny napisać bo dosłownie czuje to co Wy i wypowiedz każdej z was moge w 100% przypisać sobie. Chciałabym go mieć przy sobie, przytulić ale jest za duzo ale zarówno w moim jak i waszym przypadku? Mam pytanie. Czy jesli by sie postarali i chcieli wrócić potrafiłybyście sie zaprzeć wbrew swoim uczuciom i powiedzieć nie? Moj sie do mnie nie odzywa, ale nie wiem co by bylo gdyby sie odezwał i chciał wrócić:(
  4. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Hej dziewczyny! Wiem jakie to wszystko trudne.. Mi się wydaje, ze ja dużo już osiągnęłam. Odeszłam z klasą, milczę od tamtego czasu....i? no właśnie zawsze jest to i...;( Kocham go nadal, i wiem, ze już nie jest z tą która weszła w nasz związek z buciorami. Zawsze miałam przeczucie, że to ten jedyny...a tu cos takiego. I dobrze wiem, ze nie mogę wrócić, bo: 1. Nie szanowałabym siebie 2. Moja rodzina i przyjaciele nie dopuścili by do tego 3. Bałabym sie, kolejnego wyskoku. Mimo to nie mogę przestać kochać i tęsknić. wiem ,ze i tak z nim nie będę ale tęsknie. Boli chyba to, ze nawet nie starał sie odezwać ,zawalczyć po prostu nic:( Smutne ...
  5. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Witaj cierpienie... Nie wiem co mam Tobie akurat dzis napisac, bo dobrze wiem co czujesz ....radze wyryczec sie porzadnie...dac upust emocjom i przeczekac pierwsze dni...
  6. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Dokonałam pewnych zmian tzn...nr tel nie musiałam zmieniać bo on i tak milczy;)Ale usunęłam swoje konto na nk i zmieniłam nr gg...i nie chodzi o to by on do mnie czasem nie napisal, bo jakby mu bardzo zależało to by dzwonił, ale o to bym to ja szybciej sie pozbierała. A jak widziałam te wszystkie komentarze od nowej laski na nk i te jego opisy na gg jaki to on nie jest szczęśliwy to daj spokój. zrobiłam to dla siebie i to bylo bardzo dobre posunięcie.Wykasowałam wszystkie numery- nie wchodze, nie widze i jest o niebo lepiej. A co do kontaktu to poprosiłam go by uszanował to i dal mi spokój- myślę ze i tak nie mial z tym problemu bo byl zajęty nowa zdobyczą:P
  7. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Agus to nie jest łatwe. Myślisz ze nie miałam ochoty sama jechać do niego spojrzeć mu w oczy? płakać na jego oczach by widział jak wielka krzywdę mi wyrządził? Strzelić mu w twarz i wykrzyczeć ten cały swój zal i bol? Tak!!!! Ale zacielam sie w sobie tak bardzo mnie zraniło to co zrobił. Milczenie jest złotem i wiem ze to ze teraz milcze go bardziej boli niz fakt ze bym sie odzywała. Bo tak to oni wiedza co sie dzieje z Toba i jakie sa twoje uczucia a jak sie nie odzywasz nie wiedza nic i o to chodzi. Popatrz sama, jak on milczy Ty nie możesz tego wytrzymać, gwarantuje, ze on tez tak to by odbierał. Tez jesteś silna, tylko o tym nie wiesz- nie warto, daj sobie spokój i zamiast tracisz czas na niego...rozejrzyj sie za jakimiś przyjemnościami;)
  8. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    A i jeszcze jedno...życzeń mi nie złożył, nie spotkałam go do tej pory...i dobrze! Gdy ja przezywałam katusze on bawił się świetnie w jej towarzystwie. Boże jak się ciesze, ze im nie wyszło. Teraz może być już z kimkolwiek nie robi już to na mnie wrażenia. Czy kocham? Oczywiście- kochałam szczerym uczuciem i nie potrafię z dnia na dzień przestać, ale mam nadzieje, ze kiedyś poznam kogoś do kogo poczuje coś takiego co przyćmi tą już zakazana miłość..
  9. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Agusiu! Powiem Ci tak...jak dowiedziałam sie o tej drugiej dałam mu 2 tygodnie do namysłu...ale on nie potrafił ani odejść ode mnie ani zrezygnować z tamtej. Ja z kolei za bardzo kochałam go i szanowałam i siebie i to uczucie które nas łączyło a także nasz związek by pozwolić tak się traktować. Odeszłam wiec sama( co nie było łatwą decyzją, bo mialam przekonanie, że jest on miłością mojego życia), on nawet mi w oczy nie potrafił spojrzeć i zrobiliśmy to przez tel komórkowy- ludzie mający 26 lat/ Nie mam od tamtej pory juz z nim kontaktu i tak mi lepiej. Ja tez czasami jestem ciekawa, ale po co mi to...nie wrócę już do niego... Zrozumiałam w końcu, że to on był miłościa mojego życia ale nie ja jego, bo gdyby tak było nie dążyłby do zdrady a jednak tak robił...
  10. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Dzięki kochane! Ja jeszcze 3 mc temu krzyczałam w poduszkę, że chyba z tego nie wyjde tak czułam się zle...dzis tez czuje sie fatalnie, ale już nie krzyczę;) Moze to niewiele, ale zawsze to krok naprzód. Przykro sie dowiedzieć, że dla kogos kto był dla Ciebie całym światem jesteś nikim:( Wierzę, że jest gdzieś tam facet, który wręcz nie może sie już doczekać kiedy na mnie trafi;) W końcu żaden promień słońca nie ginie, tylko zieleń, którą on budzi do życia potrzebuje czasu by wzrosnąć. I tak jest chyba ze mna;)
  11. Skelleftea

    Jak sobie radzicie po rozstaniu?

    Witam wszystkich! Jestem tutaj nowa, ale również przechodzę przez to co większość z Was. Postanowiłam podzielić się z Wami tym przez co ja przechodzę..mam nadzieję, że kogoś to zainteresuje. To były najcudowniejsze 3 lata mojego życia, czułam, ze trafiłam na mężczyznę z którym chce spędzić życie.Byliśmy w trakcie kupowania mieszkania już dla nas, za rok mieliśmy ślubować gdy z dnia na dzień zaczyna się coś psuć. On zaczyna być dla mnie zimny, obojętny jak nigdy przez te 3 lata. ?Okazało się, że przyjęli do pracy nową dziewczynę i coś miedzy nimi zaiskrzyło:( Boże jak mnie to bolało..umawiali się za moimi plecami kolo tygodnia...i pewnie byłoby tak nadal gdybym się przypadkiem nie zorientowała:( Dla mnie to już była zdrada, ...on nie chciał przestać się z nią spotykać, nie potrafił wybrać co tez mnie bolało...bo jak można mieć problem w wyborem pomiędzy kobieta która rzekomo się kocha i jest 3 lata a nową znajomą?? Nie zasłużyłam na to( to było kilka mc temu). Odeszłam ale z klasa, bez płaczu, awantur, krzyku. Podziękowałam mu za 3 piękne lata, i życzyłam mu by nigdy nie żałował tej decyzji. Sama płakałam dzień w dzień przez pierwsze 2 miesiące, ale po cichutku- nikt o tym nie wiedział bo i po co.. A dziś pół roku później- nadal mnie to boli i nie potrafię związać się z kimkolwiek, nawet nie mam ochoty randkować. Z tego co wiem tamta nowa go zlała i on jest sam. .Na czyiś łzach szczęścia sie nie zbuduje. Modle się jednak o dzień, w którym będę już gotowa na miłość i by pojawił się jak najszybciej. Jestem zadowolona, że udało mi się wyjść z tego z klasą. wolałam by mnie zapamiętał właśnie taką a nie rozhisteryzowaną. Kontaktu nie utrzymuje żadnego. Mam nadzieje, że uzyskam tu jakieś słowa wsparcia. Ściskam wszystkie zranione duszyczki:*
×