wolna w niewoli
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez wolna w niewoli
-
Ech Asteri... jakbym czytala o sobie... tak bardzo chcialam wierzyc, ze wszystko bedzie tak, jak byc powinno, jesli tylko bede kochala, bede cierpliwa, nie bede naciskac, nie bede poganiac, przemilcze pewne rzeczy, bede usmiechnieta, zawsze zadbana ble ble ble... etc. etc. w koncu to stalo sie niewygodne. to prawda, zycie z miloscia, chocby nawet taka "chora", nieodwzajemniona do konca, sprawiajaca nam bol i tak jest pelniejsze. Kurcze, Asteri, jak Ty to trafnie podsumowujesz:D ja zauwazam, ze czesto sie gubie w swoich emocjach i przez to trace z oczu istote sprawy. Ale fajnie, ze mamy ten topik! :D
-
Asteri! swieta racja, calkowicie sie z Toba zgadzam co do tego "nie na miejscu" oraz tego zeby znalezc kogos kto po prostu do nas pasuje:) szkoda, ze kiedy sie tkwi w samym srodku czegos, tak trudno dostrzec oczywista prawde, ktora widza wszyscy dookola, ze to jednak nie jest TEN facet:D tak wlasnie sie balam, ze bedzie niesmaczne... zwlaszcza ze dziala;) Super Asteri, ze juz lepiej sie czujesz i ze w perspektywie imprezka:D waniliowa - dla mnie to jakis popapraniec (przepraszam, ale takie wrazenie sprawia po tym, co jak dotad o nim wiem) palant, tak jak napisalas. szkoda, ze musisz go widywac... waniliowa, a tak szczerze, to myslalas o rzuceniu pracy, przepisaniu sie do innej szkoly tanca, zostawieniu prowadzenia knajpki komus innemu? chocby przelotnie? widze ze naprawde cierpisz i w takich warunkach kompletnie mnie to nie dziwi:( tylko strasznie mi przykro.. masz pelne prawo miec do niego zal.. powiem Ci waniliowa, ze podziwiam Cie ze nie plujesz mu w gebe... ja mniejszych przewin chyba bym nie wybaczyla... waniliowa, tracisz przez niego nerwy, zdrowie... i potrafisz kochac... a dawno sie rozstaliscie? (jeszcze nie przeczytalam calego tematu, wiec nie wiem o was "wszystkiego";))
-
Aga, nie szukaj winy w sobie, jednym z moich "zarzutow" tez bylo to, ze spedzamy za malo czasu razem i mysle, ze byl on uzasadniony:) nie obwiniaj sie - gdy kochasz, to oczywiste ze chcesz spedzac z ukochanym wiecej czasu. ja nie marudzilam, ani nie jeczalam, kontakt srednio raz na tydzien trudno uznac za szczegolne natrectwo, a i tak sie rozstalismy :D nie ma recepty, oczywiscie jesli uwazasz, ze za duzo marudzilas, to mozesz nad tym pracowac, ale nie sadze, zebys mogla miec sobie cos do zarzucenia przynajmniej w tej kwestii. uczucia albo sa albo ich nie ma i to nie zalezy od tego, co robimy, gdyby Ci powiedzial, ze czuje sie zmeczony marudzeniem, ale mimo wszystko kocha, sytuacja bylaby inna.. jak myslisz? "wartościowy facet, na którym można polegać. Pomocny, lojalny..." ech, no wlasnie... gwoli sprawiedliwosci, na mojego eks tez zawsze mozna bylo liczyc. i tak sobie mysle, ze w sumie, to lepszy z niego material na przyjaciela, niz na partnera.
-
Aga, ja o to samo mam zal. to, ze mnie nie kocha - to wlasnie ta ekstremalnie wazna rzecz, ktorej mi nie powiedzial. zreszta, nawet gdyby wmawial ze kocha, tak jak to bylo u Ciebie, Aga... to ja nie czulam sie kochana tak do konca. mowil mi ze jestem dla niego wazna, bliska jego idealu, ze o mnie mysli, czasem dawal kwiaty... nie byl wobec mnie opryskliwy, nie zdradzal ani nie gapil na inne kobiety, kumple nie byli wazniejsi... i chcialam wierzyc, ze to milosc, chociaz on wcale nie pragnal spedzac ze mna kazdej chwili, chociaz nie dawal mi odczuc, ze jestem dla niego najwazniejsza. tkwilam w tym, sadzilam, ze to powsciagliwosc, ktora on sie zawsze zaslanial, wielkie slowa i gesty mialy nie byc w jego stylu. pozniej sie okazalo, ze on po prostu byl zdania takiego, jak jakas kobieta tu pisala na poczatku tematu, ze prawdziwa milosc zdarza sie tylko raz w zyciu. on juz swoja przezyl, jak sie domyslacie, nie do mnie:D nie moge mu wybaczyc, ze mimo tego ze mna byl, to byla jakas komedia dla niego, tragedia dla mnie. nie wiem, co on sobie myslal - ze mnie pokocha? ze bedzie w stanie dac mi szczescie, nie kochajac? o ile w ogole to byla prawda, a nie jakas bajeczka, ktora chcial mi sprzedac, zeby sie wybielic. w ogole cala ta sprawa wywoluje we mnie teraz jakies dziwne uczucie zazenowania:D te jego tlumaczenia.. bleh:D
-
Ech, Aga... nie wiem, co by bylo gdyby moj byly tak do mnie pisal i wydzwanial jak Twoj do Ciebie... nie wiem, czy bym sie nie zlamala... dlatego powiedzialam mu kategorycznie, ze nie chce z nim kontaktu, ze zmienie adres mailowy, zablokowalam go na gg. powiedzialam, ze jak bede gotowa, sama sie do niego odezwe. i wiecie co, on to tym razem (poprzednio bywalo roznie) respektuje, ale dziewczyny, mowie wam, choc mam co chcialam, jestem z tego powodu raczej zdolowana, bo dla mnie to jeszcze jeden dowod na to, ze jemu wcale az tak bardzo nie zalezy na kontakcie ze mna. ale gdy sie odzywal poprzednio (Aga!) ja zawsze sie ludzilam, ze moze on jednak cos zrozumial, ze moze teraz juz bedzie inaczej, ze moze... i tracilam tylko wiecej, i wiecej czasu. nie wiem, czy teraz potrafilabym sie juz w koncu nie ludzic - teraz, gdy wiem, ze mnie nie kocha, i szczerze - naprawde boje sie to sprawdzac. boje sie ze znow sie zaangazuje, a tak prawde mowiac, to mam juz tej przydlugiej historii, pelnej mojej niepewnosci i bolu i jego polowicznego zaangazowania, po dziurki w nosie:D i chce sie z tego wyrwac, uwolnic, wyzwolic wreszcie, zakochac sie znow, byc szczesliwa... :)
-
waniliowa mandarynka, kiedy tak roztrzasalam i roztrzasalam, moja mama powiedziala w koncu, zebym sobie o tym pomyslala... za kazdym razem, kiedy tak rozpamietuje, specjalnie rozdrapuje rane na nowo. i caly proces gojenia szlag trafil..:D i wiem, ze kiedy naprawde bede gotowa juz go pozegnac, skorzystam z tej rady. nie ma sensu rozpaczac ponad miare, naprawde. waniliowa mandarynka, spotkalas go przypadkiem? moj byly na szczescie mieszka w innym miescie, co prawda nieodleglym, ale zawsze prawdopodobienstwo spotkania jest mniejsze;)
-
jeszcze nie... uwazam, ze nie jestes slaba, jestes bardzo silna, skoro sie z tego wyplatalas i mozesz byc z siebie naprawde dumna. dobrze zrobilas. i wiesz co? najgorsze za Toba, teraz moze byc juz tylko lepiej.
-
hej dziewczyny juz jestem spowrotem. musialam skoczyc do sklepu po nowe baterie do klawiatury, bo chyba na skutek intensywnej produkcji postow w tym temacie wydaly ostatnie tchnienie:D przy okazji kupilam spodniczke... troche krotkawa... ale ten zakup poprawil mi humor. chce znow (i moge) przyciagac meskie spojrzenia. Aga, juz odpowiadam, tak, to ja zerwalam kontakt, tak, bylo mi cholernie trudno... decyzje o rozstaniu podjelismy wspolnie, choc z mojej inicjatywy. Aga, ale co do przyjazni, jak Cie czytam, to jakbym czytala o sobie. on tez chce czy moze raczej chcial "przyjazni", ale po tym, jak mnie zawiodl w zwiazku, jak mi nie mowil o rzeczach ktore byly ekstremalnie wazne i o tych mniej waznych, jak nie liczac sie z tym, co ja moge czuc, myslal glownie o sobie i swoim dobrym samopoczuciu... nie moge mu juz zaufac. stwierdzilam, ze nie chce TAKIEGO przyjaciela. chociaz Aga, jest naprawde ciezko, ale wiem, ze dopoki mu nie wybacze, o ile kiedykolwiek wybacze... to i tak nie bedzie prawdziwa przyjazn, dopoki tli sie we mnie jakas resztka uczuc do niego, milosci, nienawisci, zalu, tesknoty, pozadania - to i tak nie bedzie prawdziwa przyjazn. musze zapomniec, a to jest latwiejsze, kiedy sie nie rozdrapuje - tak jak piszesz. nie wiem, co jest w Twojej sytuacji lepsze - czy on Cie w jakis sposob zawiodl? czy stwierdzil, ze uczucie sie wypalilo? dobry jest taki czas na zalobe. ja tez sie ciesze, ze jeszcze caly miesiac wylacznie na dojscie z tym do ladu. musi sie udac:D
-
scalii! nie przepraszaj, wywalilas to z siebie, zeby poczuc sie lepiej, po to tu wszystkie jestesmy, slowa pisane pod wplywem emocji sa zawsze tak bardzo przejmujace, prawdziwe i piekne, wiec sie nie obawiaj, pisz co tylko chcesz. ja dlatego nie chce wiedziec co sie dzieje u mojego bylego, jak on sie czuje.. to egoistyczne ale tak mi jest latwiej.. zreszta, co ja pisze, on to na pewno znosi lepiej niz ja, bo to ja kochalam, a on... po prostu sobie milo spedzal czas. scalii, on sie dobrze bawi i Ty tez bedziesz, po prostu jestes bardziej wrazliwa i potrzebujesz wiecej czasu, zeby dojsc do siebie. zreszta mysle, ze calkiem mozliwe, ze on troszke udaje ze sie bawi tak swietnie. naprawde mowisz,ze tak calkiem to po nim splynelo?
-
Asteri, jak juz kupisz, podziel sie wrazeniami smakowymi:) a ja znow czytalam, ze z kolei na obnizony nastroj, lagodna depresje, dobry jest dziurawiec - ale to wy pewnie tez wiecie. z tym ze w smaku taki jakis gorzki, cierpki.. ueee.. ze z dwojga zlego wole juz chyba tę depresje, bo tak rzadko go pije:D
-
scalii! kochanie! prosze Cie, nawet tak nie pisz... sprobuj umowic sie z kolezanka, wyjsc gdzies, jak sie uczeszesz i umalujesz od razu poczujesz sie mniej beznadziejna... i nie czytaj jego opisow, prosze, w ten sposob tylko dokladasz sobie cierpienia! najlepiej wywal jego numer (na razie), a gdy bedzie lepiej mozesz go przeciez dodac z powrotem. rozumiem Twoj bol, uwierz mi, jeszcze kilka dni temu czulam taka rozpacz, ze bylam gotowa pisac to co Ty, mimo ze podejrzewam, ze moge byc od Ciebie duzo starsza... a dzis, znow czuje sie troche lepiej i znow wierze, ze czeka mnie jeszcze w zyciu duzo dobrych rzeczy. i Ciebie takze! uwierz mi, bol mija, trzeba tylko dac sobie czas. trzymaj sie kochana nie wiem, czy umiem wstawic kwiatka, jak bedzie Ci bardzo zle, to pisz, przytulimy, pomozemy
-
Aga, to bardzo podobnie do mnie, tez 1,5 msca, tez bylo juz calkiem dobrze (po kilku dniach placzu) a teraz znowu... moze to dlatego, ze dobralam sie do pamiatek po nim i postanowilam pousuwac wszystko... wywalilam moze polowe, ryczac jak opetana i na wiecej na razie nie mam chyba sily. Ale za to dzis juz nie placze:D Aga na wakacjach pewnie o nim nie myslalas, nowe otoczenie, ludzie, zajecia = odmiana, a teraz jak wrocilas do "swojego zycia", wspomnienia zaatakowaly ze zdwojona sila. stefaniaharper, mozesz napisac wiecej o tym stereotypowym zwiazku z taka toksyczna, uzalezniajaca osoba, cierpiaca z powodu trudnego dziecinstwa? co Ci powiedzial psycholog, ze teraz myslisz jasniej? o ile oczywiscie mozesz. jestem..bylam chyba w podobnej sytuacji.. tygrysica-kocica, wspolczuje :( wlasnie dlatego zerwalam kontakt. Ty nie mozesz, tak boli jeszcze bardziej:( trzymaj sie kochana, badz dzielna, nie daj mu tej satysfakcji!