Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

mmak

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez mmak

  1. jeśli będzie Cie nachodził na uczelni wezwij ochrone i zgloś w dziekanacie, poproś ojca niech mu wygarnie przy okazji, jeśłi naprwde nic nie podziała zgłos na prokuraturę... a jak Ci powie że chce odebrac sobie życie zapytaj jak możesz mu w tym pomóc!
  2. Boże!-zamyśłam sie ... skąd ja to znam... to co teraz wyrabia twój facet to juz obsesja... to nie jest objaw miłości, a juz na pewno nie tej zdrowej, to choroba... jesli teraz ulegniesz, przegrasz, to co teraz sie dzieje to tylko namiastka tego co moze miec miejsce w przyszłości, wytrwaj dziewczyno, za młoda jestes na takie doświadczenia, tym bardziej, ze one nie sa Ci do niczego potrzebne, rozpadniesz sie psychicznie i nic poza tym... życze Ci powodzenia, broń się...
  3. zamyślam się- mój też obiecywał, przed słubem uderzył mnie pierwszy raz, potem wystawał pod oknami, nachodził po nocach, prosił, obiecywał, zapewniał o miłości, był zawsze jak cień , nie mogłam się opędzić, uwierzyłam, uległam.. - uzależniłąm się! 12 lat minęło zanim umiałam się uwolnić... a i to nie było łatwe... rozumiem, że teraz nie mo.zesz uwierzyć że może się nie udać... ale nie chciej na siłę się o tym przekonywać, lepiej uczyć się na cudzych błędach... wiesz powiem trochę niewłaściwie- ale skoro już teraz zastanawiasz się nad trwaniem w tym związku, to jesteś tak trochę jedną z wielu... "chorą" kobietą, zdrowa (emocjonalnie, świadoma siebie i pewna włąsnej rzeczywiśtości) nie właziłaby w to... zastanów się... przepraszam za taką bezpośredniość... chyba że tak jak wspomniałąm wcześniej, jesteś cholernie silną psychicznie osobą i znasz swoją wartośc, możliwości, że ma 100% pewno.ści, że nie będziesz przez to cierpieć i wchodzisz w to z pełną odpowiedzialnościa... pomyśl....
  4. zamyślam się - ja bym sie w to nie pakowała, to nie rada tylko mój punkt widzenia wynikający z moich doświadczeń, czy jestes na tyle silna żeby sie z tym borykać? nie staraj sie udowodnic sobie, że TY sobie poradzisz, bo jesteś mądra czy świadoma i doskonale wiesz na czym to wszystko polega... a juz na pewno nie próbuj udowodnic tego światu... sama znasz swoje możliwości, a tu mozna poczytac o doświaczeniach innych... to zalezy od twojej psychiki i twojego poczucia własnej wartości, może stac cie na to zeby tkwic w trudnym związku, nie wiem... mnie brakło sił... iza6 - pytałas czy zdecydowałam sie na rozstanie - tak! jestem przed druga sprawa rozwodową, termin mam na 22 marca... nie myśl sobie, ze mam lekko, wciąz sms-y i złośliwośc, teraz trwa walka dziećmi... tz mój m sie posługuje nimi do udowodnienia mi jaka jestem fatalna matka, do tego pijaczką i zarozumiałą egoistką, odgrywa role wspaniałego ojca itp itd pozdrawiam dziewczyny i dziekuje za miłe słowa
  5. Witajcie wszystkie !! Długo nie zaglądałam.... bezczelnie powiem : nie miałam potrzeby !!! Z czystej ciekawości i sentymentu zajrzałam, bo przecież stąd wyrosłam w siłę... ... jestem daleka od komentarzy, osoby które troche mnie pamietaja i znają, wiedzą, ze nie udzielam zbyt wielu rad... widac nie to jest mi pisane, ale umiem słuchać, wyciągam wnioski, ucze się, kiedy mnie boli – żale się i bezwstydnie proszę o zajęcie się mną - mam na mysli tylko i wyłącznie ten topik.. kiedys wiele napisałm o sobie, poprosiłam o komentarz, otrzymałam masę rad, opinii, krytyki, wsparcia, pewnie i ocen, porównań... wszystkiego wysłuchałam, jedno bolała, inne wkurzało, inne dodało otuchy, jeszcze inne postawiło na nogi... różnie, różnie to było.... ale chyba nie zdarzyło mi się żeby z kimś polemizować (tz ani mnie z kimś ani komus ze mną) czy te uwagi mnie uraziły, czy obraziły, czy „kazały” się kłocić... pewnie, że wylałam swoje ubolewanie jeśli cos mnie naprawde dotknęlo, ale nic więcej z tego nie wyniknęło.... miałam szczęście być tu w czasie, kiedy jeszcze wszyscy się szanowali – przynajmniej tak to wyglądało... albo miałam szczęście, że nikt się do mnie tak naprawde nie doczepił? .... w każdym razie do czego zmierzam, bo rozpisałam się .... ... weszłam na topik po pomoc i ja otrzymałam, wchłonęłam to co było mi potrzebne... i jaki efekt? JESTEM SZCZĘŚLIWĄ KOBIETĄ.... chciałam się po prostu pochwalić sobą przed Wami... udało mi się , wiecie? Jestem wolnym emocjonalnie człowiekiem, bogatym w siłę, samoświadomość, poczucie własnej wartości (choć nie lubię swojego ciała ) , ale wciąż zdobywam wiedzę, czytam, słucham , obserwuję, wciąż się uczę, wciąż doskonalę... bo wiadomo nigdy nie można powiedzieć, że ja już nie muszę nad soba pracować, bo wszystko wiem.... kiedys nie rozumiałam pojęcia”świadomość siebie”.... pamiętacie jak usilnie was pytalam co to za „dziwo” ? teraz po prostu to czuję, przeszłam przez tyle rozterek.... teraz wydaje mi się to niepojete... jest mi dobrze ze sobą, duzo czytam, chodze do kina, do opery, słucham ulubionej muzyki, spędzam czas po swojemu... czuję życie !!! chciałam się tym z Wami podzielić... nie miejcie mi za złe... wciąż nie mam jeszcze rozwodu, to jednak daleka droga... bardzo bolesna, ale nie ma już na mnie dołującego wpływu.... mój m wciąż mieszka ze mną pod jednym dachem... i daję radę... możnaby się zastanowić czy rozwód jest w ogóle potrzebny??!! (to żart oczywiście!) kocham swoje dzieci i czuje się przez nie kochana, daje mi to wiele satysfakcji, bo jak pamietacie bardzo mnie bolała sytuacja mojego najstarszego syna... jestem zdana sama na siebie, nie uzależniam swojego szczęścia od nikogo, nawet od dzieci.... pewnie że zawsze jest miło kiedy dzieciom dobrze się powodzi, kiedy sa wspaniałe i takie jak to sobie wymarzyliśmy.... ale jeśli tak nie jest czy to powód żeby czuć się nieszczęsliwym? Nie o to tu przeciez chodzi.... to kolejna lekcja żeby zrozumieć że każdy ma swoje własne JA... nie mówię oczywiście o chorobie, czy skrajnie patoligicznych przypadkach, mówię o realiach szarego życia w którym tkwimy – ja tkwię... jestem szczęśliwa że mam moje dzieci i staram się teraz żeby patrzyły na zdrową i radosną mamę, silną i pewną swoich działań, dzielną i dającą im poczucie bezpieczeństwa... czy mają umniejszone poczucie własnej wartości? Pewnie tak... cos rzuca mi się w oczy.... wiem, ze to takie a nie inne życie w rodzinie na to wpłynęlo, więc czas najwyższy to zmienić... trzymajcie kciuki dziewczyny!! Powoli krok po kroku odnajduję siebie w tym całym zamieszaniu... i tak jak któras powiedziała .... FAJNIE TAK JEST.... sznurki zostały przecięte... wszystkim Wam zyczę tego co ja teraz czuję... pozdrawiam i całusy zasyłam ps. „11 minut” – polecam !!!!! i Paulo Coelho w innych powieściach... jest świetny!!, super tez jest „Dom nad rozlewiskiem” ....
  6. witaj Rento :) przykro mi, że przechodzisz przez trudne chwile, ale ciesze, że jestes zadowolona z siebie, męża i waszego związku... pisze do Ciebie, bo może nawet nie wiesz, że troche zapadłaś w mojej pamięci poprzez jeden post, którego zapewne nie pamietasz :) , który tez nie do konca był "miły" :) ale tez czegoś mnie nauczył, a poniewaz obecnie czuję sie szczęśliwa, pozdrawiam Cię ciepło, naprawdę szczerze :)i życzę powodzenia w dalszym życiu i walce o nie... podobne słowa kieruję do Consekwencji :) --- pisze ponieważ prawdopodobnie rzadziej będę zaglądać i chciałąbym wszystkim którzy w swoim czasie do mnie pisali z sałego serca podziękowac Ewa Blondynka Cholipa Niebo Ulla Conskwencja Renta Anna Agaaa POA Optym Iza AWEB 4 Umowy Jesienna Róża Oneil .... ..... ..... pozdrawiam i dziekuję równiez wszystkim pozostałym których nie wymieniłam :)
  7. witam wszystkie :) i życze wszystkiego w Nowym Roku... !!! ****Rzecz w tym, że Ty jesteś dla niego idealna... a dlaczego? Bo kobieta niezalezna, samodzielna go byc może przeraża... Ale jeśli może nad Tobą górować... własnie w taki sposób w jaki opisujesz jego zalety... to on w Tobie szanuje to, co może Tobie dac od siebie. Szanuje w Tobie to co sam jest w stanie Ci dać. A braknie szacunku dla Ciebie jako Aliny. Taki sposób kochania Ciebie przez niego pachnie narcyzmem. Stąd być może akty zazdrości do przeszłości... bo go nie było w Twoim zyciu. To nie jest zdrowe zachowanie.**** i znowu czegos nowgo sie dowiedziałam... dziękuje Ewo za taka opinię... mój m tez wiele z takich rzeczy chce na siłe robic sam ... żeby mi udowodnic że ja sobie sama nie poradzę... a akty zazdrości za przeszłość tez występują.... i o dziecko z poprzedniego związku... nigdy w ten sposób do tego nie podchodziłam.. ale to wiele tłumaczy... dziękuję :) znów jestem " o coś " mądrzejsza ;) u mnie dziewczyny całkiem dobrze... :) tz jestem po pierwszej sprawie rozwodowej i trwam dzielnie przy swoim, choć kłody pod nogi m rzuca mi bez końca... ale im więcej tych kłód tym więcej siły we mnie :) jakby paradoksalnie im gorzej tym lepiej dla mnie, gniew - ten zdrowy mam na myśłi, dodaje mi sił i mocy... juz nie płacze, nie mam dylematów... praca nad sobą i wiedza, której nabyłam przyniosła rezultaty predzej niz mogłam sie tego spodziewać... z całą pewnościa wiele jeszcze przede mna, ale to juz nie będa cofki typu "czy dobrze postąpiłam" jak to bywało wcześniej... czekaja mnie przejścia z m bo ten staje sie coraz bardziej podły i złośliwy... ale nic mnie juz nie zaskoczy... nie ma juz we mnie słabości... a determinacja pozwoli na stawienie czoła wredocie!!! consekwencjo.. rento... co u Was dziewczyny? pozdrawiam :) a co do wpisów tajemniczej .. do.... :):):) mało dojrzałości w tobie... wciąz bijesz sie z myślami... przemawia przez ciebie jakaś ... złość.. nienawiść... myśle że gorycz... wygląda na jakies osobiste porachunki... ale nie masz jeszcze siły zeby odważnie przyznać sie kim jesteś i o co tak naprawde Ci chodzi... daleka jeszcze droga do Twojego wyzdrowienia... smutne to... ale zrozumie Cie każdy kto przez to przeszedł... nie dokuczaj jednak ludziom... mnie osobiście EWA bardzo dużo pomogła.... jej sugestie , opinie i tłumaczenia wiele mi wyjasniły.. wzmocniły.. uświadomiły... wytłumaczyły.... nie jestem ograniczona osobą, ale z wielu rzeczy natury psychologicznej nie zdawałam sobie sprawy... nigdy sie nad w taki sposób nie zastanawiałm... a sa osoby, takie jak Ewa czy NC Blondynka albo Cholipa, które cos na ten temat wiedzą... a nawet nie coś a bardzo wiele i zdanai takich osób warto wysłuchać... jak widac na moim przykładzie ... "mądry cżłowiek z mądrych rad umie korzystać " ;) tak wiec niech każdy czyta i wybiera to co do niego pasuje, to co go wzmacnia i co mu jest potrzebne, a to co mu nie odpowiada niech pomija i nie zwraca na to uwagi.... nie krzywdząc innych... pozdrawiam gorąco... i życze powodzenia... dbajmy o swoje wnętrza nie zaśmiecając sobie ich tym czym nie warto...
  8. witajcie Kochane ja krótko co u mnie... emocje troche opadły po tej pierwszej sprawie, tz ja wciąz tam w głowie cos wałkuje, ale M zdecydownie zmienił taktykę, poczuł sie PEWNIE, adwokat nastawił go pozytywnie, jest przekonany o swojej racji i nie widzi zagrożenia, tz tak to teraz wygląda... nawet kiedy cos sie dzieje, panuje nad emocjami ale najważniejsze nie nachodzi mnie już lamentami i płaczem, bo to dla mnie było nie do zniesienia.. :( trzyma fason i ew. przytacza "rzeczowe" argumenty... troche zaczyna to po prostu przypominać rozwód .... w poniedziałek po pracy mamy mediacje, ja sama i potem on sam, nastepnie umawiamy sie na spotkanie w trójkę.... na razie doszliśmy do jako takiego porozumienia w sprawie naszej działalności... powiem Wam jeszcze cos ciekawego.... giedy mnie" gonił" ja uciekałam, broniłam sie ile sił... teraz kiedy stonował... ja ... czuje sie dziwnie... brak emocji... adrenaliny... odczuwam jakby lęk... co raz to doświadczam nowych uczuć.... pozdrawiam, pa :) 4U - nareszcie... co tam u Ciebie? wszystko ok? czekasz chyba na kolejna sprawe..? odezwij sie , pa
  9. witajcie Kochane :) Optym ależ mnie dowartościowałaś... :) dziękuję, to pomaga, ale czy zgadzam się z Twoja opinią o mnie... ? hmmmm.... no to poszalejmy!! wykaże się odrobiną zdrowego egoizmu i powiem... : tak moja Droga Optym.. czuje się mądra, piękna ;) :P i silna !!! :D ... Ewo - mam nadzieję, że nie wycofujesz sie z forum... tak jakos zabrzmiałaś... ja Ciebie tu potrzebuję, dużo , bardzo dużo wynosze z Twoich postów... Licjo - złóż doniesienie na prokuraturze, policja działa na zlecenie prokuratury, takie przestepstwa ściga sie z urzędu, nie musisz poprzedzac tego wizyta na plicji, choć odnotowane interwencje na pewno sa ważne, ale pollicja nie wyda Tobie żadnych dokumentów ani kopii, czy potwierdzeń, to wydaja tylko na żądanie sądu lub prokuratyry, ew. innych organów ścigania, tak więc weź zykłą kartke i napisz po prostu że składasz doniesienie o dokananiu przestępstwa, opisz krótko na czym to polega, i złóż w prokuraturze, lub wyślij pimem poleconym, adres na pewno znajdziesz w necie. W necie znajdziesz tez na pewno (lub zadwoń na najbliższy posterune) dane Waszego dzielnicowego, skontaktuj sie z nim, popros o załozenie niebieskiej karty, spytaj go lub tez poszperaj w necie (chwała Ci Boże go mamy :) ) ośrodek, lub sztab pomocy kryzysowej, jest w każdym mieście, tam można pójść zawsze, jest tam darmowy dostęp do psychologa, prawnika i uzyskasz inf. dot. schroniska dla kobiet, powinni tez mieć swojego lekarza ( bezpłatnie) wykonującego obdukcje, zacznij działać, wszedzie powinnas uzyskać pomoc, instrukcje i wsparcie, nic niestety nie podzieje sie samo, a nawet jesli jeszcze dużo czasu upłynie az staniesz samodzielnie , twardo na włąsnych nogach, to teraz juz zaczniesz pracowac na własna , lepsza przyszłość, zrób najpierw to co jest potrzebne jako pomoc doraźna, następnie pomyślisz o synu, o Waszych wspólnych relacjach, nie zapominaj w jakim domu on sie wychował, czego mógł sie tam nauczyć, czego dośwaidczył i co widział, musi zobaczyc że to nie tak do końca, że kobieta jest słaba a facet może wszystko, ale musi sie o tym przekonać, TY musisz MU to pokazać, zadbaj o siebie, odzyskaj szacunek swój własny na początek, czytaj, mów o tym, zamieniaj słowa w działanie, powolutku zobaczysz efekty :) jestesmy z Tobą :) pozdrawiam Kochane :)
  10. dziekuje dziewczyny za wsparcie, wiem, że Wy tez wiecie ile to znaczy :) choć wewnatrz mnie wciąż drzemie pewna doza niepewnosci i strachu - działam, robie to dla siebie, ale wiecie czego jeszcze doświadczam? nigdy dotąd jeszcze tego nie czułam... :( czuje pustkę, mam poczucie straty... tak wiem, to jeden z etapów, dotąd mi jednak nie znany... teraz dopiero kiedy stanęłam twarzą w twarz z prawdą o moim związku, tym , że cos sie kończy... bo teraz doiero to do mnie tak naprawde dociera, poczułam smutek że cos tracę... gdybym nie czytała otym, nie wiedziała tego co wiem na chwile obecną, mogłabym sie poddać, to okropne uczucie, ale to nie mój słaby punkt... mój leżał gdzie indziej... nie pamietam juz jak, ale udało mi sie go chyba pokonać... dzieki kobietki :) dzięki za wszystko, dzieki za to że jesteście, ide do przodu ale jeszcze wciąz pod wiatr, mam nadzieję, wierze, że mi sie uda... pa
  11. witajcie moje Drogie :) tak jak powiedziałam tak zrobiłam, nastepnego dnia rano kiedy przyszłam do pracy poprosiłam o zablokowanie mojego służbowego tel. zrobiłam to nie ze złosliwości tylko dla konsekwencji swoich słów, mąż od razu zareagował że jak mogłam mu to zrobić, teraz zrzuca na mnie wine, że to przez mój postepek firma ma kłopoty bo nikt nie może sie do niego dodzwonić i nie ma żadnych zamówwień, przypomniałam mu, ze to nie moja wina tylko jego, ze on zabrał mi telefon i kiedy nie chciał oddac zapowiedziałam że zablokuję telefon (mój) z którego on korzysta. teraz ma pretensje... byłam równiez na policji, zgłosiłam naruszenie mojej prywatnej korespondencji przez męża, jutro mam iść na zeznania, źle sie z tym czuję, ale postanowiłam doprowadzic to do końca, to jedyny sposób żeby udowodnic w sądzie, że mąż dopuszcza sie takich rzeczy a czemu wcześniej zaprzeczył. Zablokowałam również konto internetowe i zlikwidowałam jego upoważnienia do konta firmowego, rachunek jest na moje nazwisko a m rzobił tam tam duzy debet, którego nie spłaca od 2 lat, co jakies pieniądze tam wpływają - dokonuje wszystkich opłat za te pieniądze, a w sądzie powiedział że TO ON robi wszystkie opłaty, owszem, ale za pieniądze z debetu, który jest na moje nazwisko, na dobra sprawę to ja będe musiała w końcu ten debet spłacić, więc zablokowałam żeby juz żadne pieniądze z tamtąd nie wypływały, mam nadzieje że sąd zrozumie o co michodziło, bo m uważa że zagarnęłam jego pieniądze - klienci płacący przelewmi wpłacaja tam należności, to gówniane pieniądze, ale nie mam zamiaru spłacać jego długów, debet jest na 20 tyś, dopóki nie będzie na zero nie odpuszcze, ale wiem, że nigdy nie będzie tam tyle pieniędzy bo m pewnie zacznie pobierac gotówkę od klientów... ach nieważne, zabezpieczyłam sie tylko żeby nie było większego długu, nie ufam jemu juz ani za grosz, to tez jego możliwośc szantażu mnie, że sobie w zyciu nie poradze itp. wciąz czekam na info. od Mediatora, źle mi z tym wszystkim, ale musze w końcu zadbać o swoje interesy, zbyt długo ufałam komus kto teraz wykorzystuje pewne fakty przeciwko mnie... pozdrawiam kochane :) pa :)
  12. maja, dzieki, cos juz wiem :) ja staram sie o eksmisję, ale rowód pisałam bez orzekania o winie, chodzi o to, że on sie nie zgodził
  13. dziekuje Ci Niebo :) wiem, ze masz rację ... ale jakie ja moge mieć jeszcze dowody? jedna obdukcja sprzed roku, zeznania świadków ale nienaocznych, jeden świadek bezpośrednio po zdarzeniu, no i syn, ale on tez nie widział konkretnych aktów przemocy fizycznej, tylko w sumie raz, było tego troche ale to było wszystko przed rokiem, przed tamtym pozwem który wycofałąm, teraz ostatnio to juz takie sprawy psychiczne, kontrola, groxba itp, rozumiesz? syn raz wezwał w tym czasie policje kiedy ja byłam w pracy, ale to dotyczyło ich obu, ja wzywałam policje w sierpniu chyba kkiedy to chciał sie wieszac a potem przeciez i tak sie wszystkiego wyparł.... ale moge cie o cos poprosić? moze orientujesz sie jak to jest z tymi wycofanym zeznaniami na policji i prokuraturze? czy gdybym teraz to odnowiła i dołączyła te nowe zeznania o kradzieży różnych rzeczy , czytanie mojej korespondencji - telefon, i inne złośliwe rzeczy które stosował m przez ten ostani rok, czy to ma sens? czy nie warto sie w to bawic?
  14. Corobić :) jestem w trakcie rozwodu, po lamentach, prośbach, groźbach, groźbach samobójstwa i wieli, wielu innych aktorskich przedstawieniach - wzbudzających moja litośc- teraz mam takie zagrania... jestesmy juz po pierwszej sprawie, ale niestety mieszkamy w jednym domu, ja na górze on na dole i skutecznie stara sie uprzykrzyc mi zycie....
  15. witajcie dziewczyny widzę, że zamiast leczącej konwersacji rozpleniła sie tu raniąca polemika na nic dobrego nie wnoszacy tu temat... czy ktos pamieta jeszcze o co poszło? nie znacie tego z domu? ja znam i proszę która mądrzejsza niech juz przestanie.... u mnie wczoraj AKCJA :(, zostawiłam telefon na komodzie i m mi wziął... zabrał nawet nie wiedziałam kiedy.. podczas gdy znowu urządzał mi "pogadankę" , kiedy nie mogłam dłużej go słuchać wstałąm nerwowo z fotela udając sie po tenże telefon z myśla że niby gdzies zadzwonię, m w takich sytuacjach zawszesię wycofuje, tym razem tez uciekł, ale ja telefonu nie znalazłam w miejscu gdzie zostawiłam.. pomyślałam że pewnie go gdzies przełożyłam, zaczęłam przeszukiwać wszystkie katy powątpiewając w swoją pamięc... oczywiste było ze ktos go musiał zabrać... to nie pierwszy raz i nie pierwsza rzecz ginąca w moim domu, niedawno zginęła mi karta płatnicza, wcześniej akt notarialny domu, no jeszcze wczesniej inne rzeczy mojego syna o czym pisałam kiedyś, byłam pewna że to mąż, poszłam do niego prosząc żeby mi oddał mój telefo, a on jak gdyby nigdy nic zrobił ze mnie idiotke, oczywiście ze stoickim spokojem zaprzeczył, zadrwił wyśmiał i tyle.. kiedy zginęła mi karta pomyślałm że ją po prostu zgubiłam, ale teraz jestem pewna, że to on.. karte zablokowałam i tyle, ale telefon był mi potrezbny, więc zadzwoniłam do "siebie" z domowefo, ale nic, żadnego dzwonka, poszłam do niego jeszcze raz - nie wiem po co, zagroziłam że jeśli nie odnajdzie sie telefon, jutro zablokuje telefon z którego on korzysta - telefon jest mój słuzbowy z pracy, dałam mu go bo ma spory-darmowy abonament... a on duzo dzwonił w związku z działalnościa jaką prowadzi, ale nie oddał i nie przyznał sie że go ma.. kiedy wrócił mój syn powiedziałam mu że m ukradł mi tel. chłopak troche pobladł, miałam tam sms-y od niego, jeden wazny (obciążający m) sms od bratowej w którym pisała co widziała i słyszała itp. Syn poszedł do m i spytał czy to prawda że zabrał mi ten telefon... i on sie przyznał.. !!! nie mógł wytrzymac żeby sie nie pochwalic i nie wypomniec czego sie z tego telefonu dowiedział, przeczytał wszytsko, poza tm interesujące go sms-y wysłał do siebie, żeby miec dowód, nic tam nie było wg mnie co mogłoby mnie obciązyć, zarzucił mi namawianie bratową do krzywoprzysięstwa-jego zdaniem, pisałyśmy tylko co ona widziała i co słyszała, w sumie odmówiła mi zeznań przed sądem - ze strachu że jej mąż i rodzina (to bratowa mojego m nie moja) ją zlinczuje, ale miałam sms w którym napisała czego była świadkiem, jakby potwierdziła że coś widziała, ale tego nie powie... niestety ten sms został przez m wykasowany... :( znów poczułam sie obnarzona ze swojej jakże juz skromnej i ograniczonej prywatności, kiedy wczesniej przeczesał mi laptopa i wszedł na forum poczułam sie "naga" i znów tak sie poczułam, wszystko nosze w torebce przy sobie, wciąz myśle czy czegos gdzieś nie zostawiłam, wciąz musze byc czujna, mam tego dość , przez większośc małżeństwa musze sie pilnowac jakbym miala cos na sumieniu, on potrafi wykorzystać potem wszystko, szantażuje mnie rzeczami których sie rzekomo dowiedział, czujje sie znowu bezradna, i te jego słowa brzmiące jak wyrocznia, straszy mnie kara sprwiedliwości sił wyższych bo stwierdzil że w sądzie sprawiedliwości nie ma... że zaden adwokat mi nie pomoże bo każdy sie wypnie na mnie i na mój pozew itakie tam... znów nie spałam cała noc, z synem sie pokłocil, juz nie sa przyjaciółmi... kiedy to sie skończy? telefon w końcu mi oddal, powiedzial że go sobie pożyczył żeby skopiowac... powiedzcie mi taka rzecz, czy mozna z tym pójśc na policje? kiedys juz tz w ubiegłym roku złozyłam doniesienie na prokurature o znęcanie sie fizyczne i psychiczne, ale potem oczywiście odmówiłam zeznań, czy mozna to teraz odnowić? warto w ogóle? to takie chyba desperackie posunięcie, co? dziewczyny mówie wam oszaleję....
  16. Ewo witaj :) miło mi znów Cie "słyszeć" :), no widzisz tak mnie tchnęło wtedy z tym listem... mam nadzieję, że to do czegos sąd przekona, tz do uwierzenia ze ten cały problem to nietylko mój kaprys... Nero, tez miałam takie wątpliwości, wciąż chciałam sie dowiedzieć kim jestem ja a kim jest on, powiem ci teraz tak... ofiarami w pewnym sensie bylismy oboje, ofiarami swoich chorób, uzależnień, przeżyc dzieciństwa, katami pewnie nawzajem dla siebie również, w jego pojęciu ja dla niego jestem katem, bo w jego mniemamiu ranię go, ja myśle o nim podobnie, jedna różniaca między nami jest taka, że ja nie sosuje przemocy a on tak, a to już nie miesci sie w żadnych granicach, ja jednak te granice pozwoliłam sobie naruszyć, tak więć trzeba przyznać sie przed samym sobą, że nie jesteśmy bez winy, choćby w tym że pzwoliłyśmy sobie na takie traktowanie, musimy sie leczyć, żeby te granice w przyszłości nie zostały naruszone i tu nie chodzi tylko o przemoc fizyczną, ja czytałam ostatnio "toksyczne namiętności" i toksyczną miłość" zdiagnozowałam nas jako jego nalogowca miłości, ogarnietego obsesją i stosującego przemoc, siebie jako osobe unikająca bliskości, choć na pewno często po prostu zamienialiśmy sie rolami przez te całe 12 lat, od lat co najmniej 3 jestem typową osoba unikająca bliskości a m nałogowcem kochania, tak więc róznie to bywa, wniosek jest jeden, tkwimy w toksycznym związku! :(
  17. dziekuję Agaa za radę, w tym liście jest dużo moich żali i próśb i propozycji, mąż nigdy nie wziął tego poważnie, mam kopie tego listu, dołączę go, chciałam tylko usłyszeć opinie czy sie nie wygłupie w taki sposób, co do sms-ów - nie robia juz na mnie wrażenia, widze tylko ze m wcale niczego nie rozumie, nie myśli racjonalnie, wpadl po prostu w panike, ale i obsesję, porusza sie po omacku...
  18. dzięki Agaaa, własnie pomyślałam żeby tak dokładnie zrobić :), mam jeszcze jeden pomysl, ale nie wiem czy nie głupi... napisałam kiedys list do męża, to było ok 2,5 roku temu, jest tam data i opisane fakty które miąły wtedy miejsce, moje odczucia itp, w sumie dośc dramatyczny to list :( czy żeby udowodnić, że moje odczucia i smutek który czułam miały miejsce juz wtedy i że mówiłam o tym mężowi i prosiłam go zmiane postepowania, można taki list dołąćzyć? mam świadków na to że ten list pisałam wtedy i że on go otrzymał?
  19. znów te cholerne sms-y... a myślałam, że to juz koniec... :( o naiwna.... :( .... " cześć kochana, tak sobie myślę o tym psychicznym znęcaniu sie o tym manipulowaniu przeze mnie to zastanawiam sie jak ty teraz możesz nie widzieć tego że ktos kto cie namawia do rozwodu tez toba manipuluje a ty nie widzisz tej sytuacji w domu? jak te dzieci łącznie z Xem cierpią? czy to nie znęcanie psychiczne? zacznijmy rozmawiać jak ludzie bo skrzywdzimy nasze dzieci i siebie."....
  20. pisząc "zdarzenia" miałam na myśli przemoc fizyczną, kiedy mnie szarpał i dusił... zawsze uważałam, że nie było tego za wiele, a wręcz za mało żeby zacząc cos z tym robić, a w ostatnim roku do takich sytuacji juz nie doszlo... m tego sie tak uczepił, za sama zaczynam wierzyć, że to co było kiedys nagle stalo sie nieważne... rozumiecie? reszte tak trudno udowodnić albo nawet wykazać.... :( ale zobaczymy, na razie mam przed soba medjacje, psychologowi moge powiedziec chyba wszystko? a czy moge przy przedstawianiu dowodów - bo tak powiedziała sędzina, że 7 dni po medjiacjach mam dostarczyć wszelkie materiały dowodowe, czy moge jeszcze cos napisać? cos w rodzaju uzupełnienia pozwu z poparciem tego dowodami? mam na myśli np opisanie konkretnych zdarzeń i dopisac np świadków tego zdarzenia? nie wiem czy w sądzie będzie taka możliwość żeby opowiedziec wszystko, wiadomo jak to jest, przepychanki słowne adwokatów, mało czasu, stres... czy któras ma jekieś doświadczenia? kilka z Was jest juz po rozwodzie, prawda?
  21. witajcie dziewczyny :) pozdrawiam Wszystkie Cholipa dziekuje za informacje, to zawsze pomoaga jesli ktos reaguje na nasze posty i w dodatku chce i może pomóc :) , poczytałam tez w necie na ten temat, jestem juz zupełnie spokojna co do mediacji, na początku nie bardzo wiedziałam o co w tym chodzi, ale teraz juz wiem, czekam na kontakt pani mediator. Mąż od wyjścia z sądu stał sie bardzo pewny siebie, nie rozmawia juz ze mną, nie pisze, nie nachodzi - to duża ulga dla moich nerwów, ale nie ukrywam, ze teraz naszły mnie obawy innego typu... czy dam rade w tym sądzie cokolwiek udowodnić... jak wykazać że pewne zdarzenia miały miejsce jesli nie ma sie jednoznacznych dowodów , nie chce kłamac i posługiwac sie metodami męża, mam świadków owszem, ale tylko takich którzy wysłuchali mnie lub widzieli juz po zdarzeniu... syn tak naprawde był świadkiem tylko jednego wydarzenia w którym mąż użył siły przeciwko mnie, jednak to była poważna szarpanina z udziałem całej naszej trójki, kilka zdarzeń miało miejsce kiedy dzieci były jeszcze małe, on sam tego nie pamieta, dwa ostanie miały miejsce w ubiegłym roku, ale syn nie widział tego, jeden raz byl po prostu u siebie na dole w pokoju - część awantury odbyła sie tam u niego ale bez mojego udziału, a potem m wrócił do góry i awanturował sie ze mna, to widziały juz tylko maluchy, sym słysząc to przybiegł ale nie widział jak m mnie potraktował, ach cała z tego historia, ja to wiem i dokładnie pamietam, ale co to daje? kolejna awantura miała miejsce kiedy syna nie było w domu wcale... poza tym m teraz jest tak słodki dla mojego syna, ze ten czuje sie wrecz niezręcznie w całej sytuacji, rozmawiam z nim, tłumacze tylko, że moga być przyjaciólmi, że wiem ile to znaczy teraz dla niego, ale żeby był czujny, bo ten człowiek nie robi tego bezinteresownie, i żeby syn mógł oddzielic te okresy w zyciu, ma mówic prawde co do tego co było i prawde co do tego co jest teraz, nie chce na niego wpływać, to nie w moim stylu, ale boje sie, m nie skrupułow, jest nieobliczlny, wykorzystuje wszystkie możliwe sposoby żeby udowodnic swoja niewinność, wczoraj nawet był w Kościele!! a nigdy nie chodził, zawsze twierdził że jest ateistą, każdy wieczór spędza na piciu piwa, wcześniej tez codziennie pił po pracy raz więcej raz mniej, ale codziennie, a w piśmie napisał że nigdy nie pije chyba, że ze mną!!!! jestem załaman... tyle rzeczy wypisał, że czuje się jak idiotka, powiedziano mi w sądzie (jego adwokat), ze ten cały proces to mój kaprys!! :( jedyna korzyść z tego całego pisma to, to że nie czuje juz litości tylko wściekłośc, ale to chyba nie wystarczy, co? i nie o to chodzi, ale jednak czuje sie lepiej w tym stanie niz w poprzednim... jednak jestem spokojniejsza, po prostu to inaczej na mnie działa, to nie mój czułu punkt.... :) czułym punktem było poczucie winy , odpowiedzialności i niepewnośc... to sie skończyło, teraz musze racjonalnie do tego podejść i przygotowac sie do przedstawienia faktów i swoich racji... czytam dziewczyny, czytam... jestem coraz bardziej świadoma siebie i swojego związku, wiem to ja i psycholog, co na to sąd ?... no zobaczymy, ale ja juz wiem, że tak jak do tej pory nigdy juz nie będzie, powolutku staje sie inna kobietą, żebym tylko potrafiła swoja wiedzę o sobie wdrożyć w zycie i pozytywnie ja wykorzystac dla siebie, oczywiście nie uważam że już jestem zdrowa i pozjadałam wszystkie rozumy, licze sie z tym że niejedna cofka przede mna i niejeden błąd czy pomyłka, zła reakcja itp, ale wiem, że jest sie w stanie życ i postepować wg innych zasad niz dotychczas... widze swoje dotychczasowe błedy w reagowaniu i postepowaniu, a to jest dla mnie ważne, teraz czas na nauke jak robic to dobrze - dobrze dla mnie... ciesze się, że was poznałam, pewnie nie raz poprosze Was jeszcze o wsparcie... całuje wszystkie razem i każda z osobna, pozdrawiam :)
  22. ale oprócz tego, że zaczął wojnę (z resztą pewnie każdy by tak postąpił) to dalej chodzi i pisze błagając o pogodzenie sie, nawet przed wejściem na salę jeszcze na mnie napierał, potem po wyjściu biegł za mną proponując podwiezienie do domu....pojechałam oczywiscie tramwajem. On bazuje na tym, że po ostatnim wycofaniu pozwu rok temu on mnie nie uderzył, wszystko co było przedtem to sie nie liczy, napisał, ze mu wybaczyłam (wredny albo naiwny) i po co do tego wracać, jedynym powodem dla którego to wtedy zrobiłam było właśnie poczucie winy, lęk, dzieci i to wszystko co nas blokuje, a nie żadna wielka miłość... no i jeszcze bronił sie tym, że nasze pożycie małżeńskie nie jest całkowicie zaprzestane, tz że nie ma ustanie pozycia małżeńskiego, głownie ekonomicznego, i że fizyczne było jeszcze całkiem niedawno... musze sie po prostu uzbroic w cierpliwość, jednak wczesniejsza separacja duzo by pomogła, ale trudno, jakos przeczekam, mam nadzieje, że teraz juz żadne wątpliwości mnie nie dopadną, jedynie czego sie obawiam to gniew z powodu bezradności żeby pewne rzeczy udowodnić, no na pewno troche zapiecze jeśli dowiem sie że jeste współwinna rozpadowi związku, jakos chyba lżej przyjąć decyzje o rozwodzie bez orzekania o winie, ale teraz juz nie ma takiej opcji, jestem przygotowana na taki wyrok....
  23. cześć Kochane!! dziekuje za wsparcie i wszystkie wklejki i porady, wydrukowałam sobie ;)... musze sobie to dobrze przyswoić i poprzeć faktami ze swojego doświadczenia.... jak poszło ? w sumie dzisiaj powiem że wspaniale!!!!! jestem taka wkurwiona, że az szczęśliwa!!!! :D nie wiem czy ktos mnie rozumie... ? :) dotąd kierowałam sie współczuciem i litością, było mi go żal.... bidulka... a teraz szczerze go nienawidze i dobrze sie z tym czuję!!!! po prostu m wyparł sie wszystkiego!! zaprzeczył oczywistym faktom, nakłamał na inne tematy, mojego syna zrobił swoim przymierzeńcem!!!!!!!!! i dosłownie wyśmiał i zadrwił z mojego pozwu.... tz zrobił to wszystko w piśmie-odpowiedzi na pozew, bo wczoraj jeszcze nie było przesłuchania, sąd musi sie zapoznać jego pismem, ja musze przedstawic materiały dowodowe, a tak poza tym to zaproponowano nam MEDIATORA... najpierw nie chciałam sie zgodzić bo stwierdziłam kategorycznie, że ja z nim życ i godzic sie nie będę, ale sędzina wyraźnie sugerowała, że to może nam przynieńść korzyść, że nie chodzi o to żebym ja po raz kolejny wycofała pozew, ale może pomoże nam to np dojśc do porozumienia w innych kwestiach spornych typu widzenia czy alimenty... poza tym część zeznań odbędzie sie jakby wobec psychologa, pomyślałm i zgodziłam sie , chodzi przeciez o problem psychologiczny jakim jest molestowanie psychiczne, które bardzo trudno udowodnić, zwłaszcza w obliczu sądu i adwokata który chcial mnie pożreć i wyśmial mówiąc że to mój KAPRYS, myśle że sppokojna rozmowa z mediatorem da mi możliwość wytłumaczyc wszystko w szegółach. Mamy na to 30 dni, ale w każdej chwili możemy zrezygnować, potem w ciągu 7 dni musze dostarczyc materiały dowodowe, czyli nazwiska świadków i inne jeśli mam. Przygotuje sie bardzo szczegółowo, chciałam delikatnie go potraktowac ale skoro on zaczął od ciężkiej artylerii to ja też! Ja tam ide po rozwód, nie po udowadnianie winy, tak więc niech kłamie ile chce, jeśłi dostaniemy rozwód za obopólna winą to dla mnie to i tak wygrana!!!! pozdrawiam i jeszcze raz dzięki za wsparcie, czuje sie dobrze
×