wandela2
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez wandela2
-
Rozważałam wersję, że boi się mnie, w sensie, że nie spełni moich oczekiwań, itd. Myślę, że to bardzo prawdopodobna wersja.
-
Wolę myśleć, że po prostu zaczął rozmowę, bo ekscytowało anonimowe rozmawianie przez net, może chciał mieć z kim gadać, ale z jakichś powodów nie chciał się ujawiać. Wciągnęło go, może potem miał myśli o tym, że fajnie byłoby się poznać, ale jednak się nie zdecydował na to, bo nie chciał, żeby czar prysł i te sprawy. A może tylko tak gadał, że niby chce spotkać się kiedyś tam, żebym nie zerwała nim kontaktu.
-
Kurcze. Jak to dawno było. Ten mój temat. Czasem o tym myślę. Przyznam, że to był ważny okres w moim życiu. Skończyło się banalnie. Gdy naciskałam na spotkanie i zapowiedziałam, że jak nie, to kończymy znajomość, on przestał się odzywać. Proste i logiczne. Teraz to rozumiem, bo niby jak miał postąpić, skoro od początku nie planował się spotkać. Dlaczego? Nigdy się nie dowiem. Jeszcze raz bardzo wam wszystkim dziękuję za wsparcie. Od 6 lat jestem w szczęśliwym związku, prowadzę zupełnie inne życie. Zaczęłam czytać teraz mój wątek, ale jakoś nie mogę, jakby o innej osobie. Może napiszę o tym książkę. Odtworzę z głowy rozmowy z nim oraz z wami na forum. :) Trzymajcie się. Odezwę się jeszcze.
-
myślę dokładnie tak jak laVita, choć wcześniej nie chciałam tego napisać, bo sądziłam, że może cię to urazi, albo że będę niesprawiedliwa, że może się mylę, może ludzie nie są tacy źli, w sensie naiwna jestem :) (taka właśnie jest różnica między mną a laVitą - tzn. jedna z różnic :) :) W każdym razie wydaje się, że po prostu jesteś ofiarą manipulacji - ona chce żebyś tak ją widział: zagubiona, niedowartościowana... ma wartościowego kochającego męża, ale... "no przecież kochanie, chyba rozumiesz, ja taka biedniutka, musiałam poszukać sobie kogoś, kto mnie dowartościuje w internecie - ale i tak ty jesteś najwspanialszy, bo mnie uwolniłeś od tego romansu, czuję się winna, wybaczasz mi prawda?... " a ty: "ależ kochanie, nie obwiniaj się, wybacz, że cię nie dowartościowałem, już nie płacz, jesteś wspaniała, zaopiekuję się tobą, nie musisz pracować - po takich przejściach rzuć pracę, zabiorę cię na wakacje do ciepłego kraju.." czad po prostu. :) takie gadki były mniej więcej, no nie? nie ma sprawiedliwości na tym świecie, naprawdę, takie babki owijają sobie facetów wokół palca, robią z nimi co chcą. a te porządne. echhhh :) na pewno się wkurzysz na to, co piszemy, ja też bym się wkurzyła. ale wiesz, że trochę racji mamy, prawda?
-
La Vita ma rację. Może właśnie tak jest u twojej żony, że nie docenia tego, co ma. W sensie, że nudno jej z poukładanym życiem, że lubi wyższą temperaturę w związku, że szuka "wrażeń" - taki typ psychologiczny. ale czy rozmawialiście o tym potem? że może czegoś jej brakowało w waszym związku? (taką zwykle podają kobiety przyczynę) a może jest po prostu zwykłą wyrachowaną zołzą, bez uczuć wyższych, która uważa, że należy umieć "postępować z facetami" czyt. manipulować nimi robiąc słodkie miny i ciebie owinęła wokół palca, bo jej tak pasowało. a romans internetowy był po prostu kolejnym sposobem na to by mogła udowodnić sobie swoją kobiecą siłę. i że ona ma cię gdzieś.
-
kupiłam czerwony dywan, choć planowałam kupić szary :) Ale wygląda naprawdę ładnie. Jeśli chodzi o warszawę to tak - nadal aktualny jest ten adres, nadal tam pracuję, tylko ostatnio tak ustawiliśmy pracę, że nie bywam tam już tak często, jak do tej pory, co bardzo mi odpowiada. Ale jeśli wybierasz się do wawy, to daj znać, może akurat będę. pozdrowienia.
-
Haye34 - a ja wcale nie uważam, że to niemęskie, że się czeka na kobietę, że myśli się, że warto .Haye34 - jesteś zupełnie normalny, chociaż ja nie mam prawa cię oceniać, ale skoro tu podważa się twoją męskość, to muszę zaprotestować :) nie lubię dyskryminacji i nie podoba mi się, gdy ktoś uważa, że ma prawo pouczać kogoś i to w takiej sferze - to upokarzające. Takie nadmierne różnicowanie potrzeb, psychiki mężczyzn i kobiet zawsze mnie denerwowało, bo moim zdaniem nie jest to zgodne z rzeczywistością. Ludzie są tak różni, niezależnie od płci. Choć, naturalnie, można zauważyć pewne prawidłowości w postępowaniu ludzi w określonych sytuacjach, analogie - to jest jasne. Ale że facet z normalnymi potrzebami nie wytrzyma, a kobieta z normalnymi potrzebami wytrzyma - nie mogę zgodzić się z takim myśleniem. To
-
no niemożliwe - to dla mnie bardzo ważne, że moja historia, którą tu opisałam, pomogła ci poradzić sobie w tak nieprzyjemnej dla ciebie sytuacji. rozumiem to, bo dla mnie pisanie tu - kilka lat temu - było wielkim wsparciem, prawdziwą terapią. Tak, to była terapia. Brzmi to dość górnolotnie - terapia, wsparcie itd. jednak tak właśnie jest. Jednak uważam, że nie należy demonizować szkodliwości kontaktów internetowych, to znaczy tego, że są one jakoś specjalnie bardziej szkodliwe niż toksyczne kontakty w normalnym świecie. Naturalnie niesie to ze sobą inne zagrożenia (np. większe ryzyko oszustwa), jednak na tym etapie chyba już się oswoiliśmy z tą formą kontaktów i traktujemy je jako jeden z rodzajów kontaktów. Kiedyś, gdy radio było nowym wynalazkiem, uważano, że fale radiowe są szkodliwe, przestrzegano przed nimi, bano się ich. I że "kiedyś to były czasy" (nie jestem pewna, czy tak dokładnie było, ale rozumiecie o co mi chodzi :) ). Zauważam, także u siebie i u no niemożliwe, potrzebę tłumaczenia się z takich kontaktów, poczucie winy, że to coś wstydliwego. Sądzę teraz, że nie jest to konieczne. Bo poczucie winy można mieć tylko wobec siebie - że się cierpi przez własną naiwność czy coś. A że ktoś mówi: "jak można przez tyle lat!". Widocznie można i nie ma tematu. A jak ktoś przez ileś tam lat chodzi do koleżanki na ploty? albo ogląda ten sam program? albo pali papierosy? Więc - moja droga - no niemożliwe - nie przejmuj się. Zdarza się, że ludzie są w normalnych związkach i no. facet nagle odchodzi do innej. To się zdarza. A to, że ty akurat miałaś taką sytuację? Jedynie można ci współczuć, a nie krytykować. Ja też mówiła - ale ja byłam głupia, tak się zaangażować, tak wierzyć naiwnie... Ale ja byłam nieszczęśliwa - dobrze, że chlać nie zaczęłam albo ćpać :) Generalnie chodzi mi o to, że związki internetowe są tylko jednym z rodzajów znajomości, bywają dobre albo złe. W każdym razie - ten twój koleś jest faktycznie walnięty.
-
moja droga, nie przepraszaj. to wcale nie jest za długi wpis. uwielbiam czytać długie wpisy. przeczytałam - odpiszę potem, na spokojnie. trzymaj się i pisz tu.
-
Ja nie wiem - faceci są naprawdę dziwni - nawet biorąc poprawkę na to, że takie długotrwałe znajomości przez net są lekko dziwne - i ze strony kobiet i mężczyzn. ja rozumiem, że ten mój chciał jedynie utrzymywać znajomość przez net - znudzony w małżeństwie czy co tam i że utrzymywał mnie w przekonaniu, że się spotkamy, bo dobrze mu się ze mną gadało, dowartościowywał się moim zainteresowaniem, moim uwielbieniem, a wiedział, że jak powie od razu, że spotkać się ne planuje, to ja zerwę kontakt. rozumiem to - jakoś przynajmniej to rozumiem. ale ten koleś od - no niemożliwe - to szok, sam zaproponował spotkanie przecież! a nie musiał. dalej by pewnie gadali i byłby miał wielbicielkę. co za palant. ja tego nie kumam. no niemozliwe - a może to nie ty napisałaś, może to jakiś podszyw. odezwij się, proszę
-
te pamiętam takie uczucie - gdy spotykałam się z innym mężczyzną, jakby tego z netu zdradzała :) to była taka urocza (tak to czułam wtedy) gra zazdrości. pisałam mu ogólnie, że spotykam się z kimś - w sensie że ten ktoś mnie podrywa, zaprasza na randki, a on okazywał zazdrość :) oczywiście spotykałam się potem z innym mężczyzną, w tym czasie 3 lat z dwoma w sumie - pod koniec naszej znajomości internetowej i wtedy tak często nie pisałam z tym z netu, zresztą on też ze dwa razy zrobił dłuższe przerwy - kilka tygodni, kiedy to tylko sporadycznie coś napisał. co do kobiet - to faktycznie takie jesteśmy chyba. z wyjątkiem tych, które są wrednymi zołzami, bo takie też znam - ale i faceci są różni, wiadomo :) w ogóle jak słyszę o poradnikach typu "mężczyźni kochają zołzy" to mną rzuca, przeczytałam tylko tytuły rozdziałów tej zajebistej ksiązki - poleciła mi ją koleżanka - i miałam dość, takie niby rady - że manipulować nim jak się da, żeby zatrzymać przy sobie faceta. no ludzie - to jak ja mam kombinować, grać i udawać, żeby facet ode mnie nie uciekł - kusić go jakoś, zatrzymywać, osaczać, sznatażować, coś tam, uzależniać od siebe - to po ch... mi taki facet, ktry nie chcę ze mną być, gdy jestem sobą - i w ogóle jak można żyć ciągle knując i takie tam. - piszę tak ogólnie, bo gadałam o tym ostatnio z koleżanką (ale nie tą od książki o zołzach) no niemozliwe - widzę, że u ciebie natężenie znajomości sięga zenitu. może faktycznie będzie dobrze??? pisz konieczne - czyli w czerwcu macie się spotkać, czy coś się zmieniło?
-
oczywiście mówię tylko o sobie, a nie o tobie - to niemożliwe. bo to zabrzmiało jakbym jakoś chciała ostudzić twoją radość. absolutnie nie! ciesz się dziewczyno, będzie dobrze, widać, że jesteś rozsądna i niegłupia. i pisz!
-
no niemożliwe - zadra zostaje, to fakt. gdyby spłynęło to po mnie jak stało się z wieloma innymi sprawami w moim życiu, to pewnie bym tu nie pisała i nie przeżywała. ale dobrze mówisz - nawet jak ci się nie uda, to za jakiś czas pójdziesz dalej. ale nie ma co dywagować - nie masz wyjścia - spotkanie się będzie super, a jeśli nie? przecież teraz już nie ma odwrotu, nie wycofasz się. a ten ktoś z realu, o którym wspominałaś, to jakaś zaawansowana znajomość? a tak w ogóle to zdałam sobie sprawę, że takie przypadki jak mój, nauka już dawno opisała i nadała im nazwę - naiwna desperatka :) taaaaaa
-
no niemozliwe - chyba rzeczywiście wygląda na to, że wszystko się uda. aż ci zazdoroszczę :) pamiętam, że marzyłam o czymś takim i tyle razy sobie wyobrażałam nasze pierwsze spotkanie. ech.. ale cóż. teraz mogę już o tym spokojnie mówić, tak z dystansu. chyba faktycznie wszystko jest w życiu "po coś". może tamto było po to, bym umiała docenić to, co teraz mam? bo jestem naprawdę szczęśliwa i co najważniejsze - uwierzyłam, że mogę być szczęśliwa. jestem spokojna, spokojnie patrzę w przyszłość - takie tam banały :) :) mój mężczyzna jest kochany, mądry. dobrze mi z nim. tobie życzę, by wszystko się udało - koniecznie informuj nas!!! (ale tego z realu na wszelki wypadek nie odtrącaj całkowicie)
-
Rzeczywiście, przyznanie się do takich rozmów komuś bliskiemu wydaje się trudne - bo pewnie i tak by nie zrozumiał. Ale pewnie i ty uważasz, że taki kontakt jest nieco dziwny, dlatego jakoś wstydzisz się o tym mówić komuś. Ja uważam, że wcale nie jest to jakaś wstydliwa sprawa - oczywiście ja pewnie nie jestem kompetentną osobą w tej kwestii :) bo gadałam z kimś przez 3 lata i się niemal w nim zakochałam, choć na oczy go nie widziała i na uszy nie słyszałam. Byłam zdołowana i dałam się wciągnąć i uzależnić. U ciebie jest chyba inaczej, masz większy dystans do tej znajomości, a przynajmniej tak ją przedstawiasz tu. twoja znajomość to taki interaktywny internetowy pamiętnik :) nie jest więc niebezpieczny w sensie psychicznym, w każdym razie nie bardziej niebezpieczny niż zwykłe uzależnienie od internetu. Ale teraz - moja droga - sytuacja się zmienia. kiedy postanowiliście się spotkać, weszliście na ścieżkę, z której nie ma powrotu - zresztą sama o tym wiesz. bo tak czy inaczej nie będzie już tak jak dawniej. jeśli się nie spotkacie, to już w ogóle. a jeśli się spotkacie... naprawdę życzę ci, by było wszystko ok. napisz mi, proszę co u ciebie
-
ciekawe, naprawdę ciekawe powiem ci. w pierwszej chwili, dy przeczytałam twój wpis, poczułam zazdrość, wyobrażasz sobie? No, może nie zazdrość w pełnym tego słowa znaczeniu, ale takie ukłucie. no bo jak to - mnie się nie udało, kontakt się urwał, poczułam się tak bardzo oszukana, a ona tutaj, proszę, spotka się po 10 latach, bo on sam spotkanie proponuje. Ale po chwilę myślę - kurcze, a dlaczego on teraz nagle proponuje spotkanie? powiedz mi - czy było coś ostatnio, co mogło to spowodować? że np. przestraszył się, że chcesz zaprzestać kontaktów, albo że masz faceta na poważnie bardziej i że wasze rozmowy umrą śmiercią naturalną? I tym mówieniem o spotkaniu chce cię trochę zatrzymać, bo się przyzwyczaił? (a potem coś mu wypadnie i do spotkania nie dojdzie niby). albo może wyczuł, że ty od niego oczekujesz takiej propozycji i liczy na to, że ty się wycofasz w ostatniej chwili, stchórzysz? nie wiem - ale jakoś tak nie potrafię sobie takiego spotkania wyobrazić. coś tu jest nie tak. hmmmm
-
majkaa678 - jeśli nadal z nim rozmawiasz, to też napisz, że masz chłopaka, a co ci szkodzi. zobaczymy, jak zareaguje. napisz, że jest wspaniały, świata poza tobą nie widzi i te sprawy. wymyśl mu imię i wszystko, żeby było wiarygodnie.
-
welllaaaas - właśnie że nie uzależnienie. mam już trochę lat i uwierz mi, ja również zostawiałam facetów :) nie tylko oni mnie. ale teraz czuję, że jestem na tyle stabilna i silna, że już NIE MUSZĘ z kimś być, ale chcę. I nawet wyobrażam sobie, że mogłabym być sama - to znaczy nie chcę, ale takie poczucie, że mogłabym i znosiłabym to, daje mi siłę i spokój. Poza tym mój mężczyzna obecny jest... no po prostu jest odpowiedzialny i szaleje za mną :) Więc to jest ta różnica. a co to jest uzależnienie, to wiem doskonale, niestety. No niemożliwe. konstruktywne rady? śmiem twierdzić, że do waszego spotkania nigdy nie dojdzie - więc rad żadnych nie potrzebujesz co do spotkania. ale jeśli pojawił się temat spotkania w waszych rozmowach, to teraz pojawi się temat wykręcana od spotkania - i albo uznacie, że ta wasza znajomość jest tylko przyjaźnią internetową (taki pamiętnikiem osobistym - to wcale nie jest chore welllaaaas) albo wasza znajomość się skończy, bo ty już nakręciłaś się na związek z tym człowiekiem. i on będzie się wykręcał od spotkania, a ty będziesz naciskać i się skończy. pomyśl - dlaczego do tej pory się nie spotkaliście? tylko szczerze sama przed sobą. czytałaś trochę mój temat, więc musisz zdawać sobie sprawę, jak się odbywa, jakie etapy przechodzi i jak się kończy taka znajomość. not bene - ile trwa ta twoja znajomość? Ale naprawdę nie wiesz nawet jak wygląda, nie widziałaś zdjęcia, nie słyszałaś głosu, tak jak ja.
-
zgadzam się z przedmówcą w zupełności - głos rozsądku (czyżby mężczyzna?). racja jak najbardziej, tylko my tu nie mówimy, że mamy rację - tylko trwamy w czymś (trwałyśmy) wiedząc, że to nie jest dla nas dobre - i to jest problem. w teorii to wiadomo, ale w praktyce gorzej., dlatego o ym piszemy gadamy w kółko :)
-
zagubiona140 - pisz tu kiedy chcesz, ile chcesz dziewczyno. rozumiem cię doskonale. mini trochę czasu i zupełnie inaczej na to spojrzysz. ja zabrnęłam trochę daleko w to i długo nie mogłam zapomnieć, nie mogłam jakoś z tego wyjść. do tek pory zastanawiam się, jak to możliwe, że mogłam tak bardzo się zaangażować, zupełnie stracić poczucie rzeczywistości. chyba wyłączyły mi się wszystkie bezpieczniki. sądzę, że przechodziłam lekkie życiowe (nerwowe?) i dlatego byłam bardzo podatna na takie sytuacje - że ktoś prawi mi komplementy, e dla kogoś jestem wyjątkowa i takie tam. ale wiem też należy zawsze szukać dobrych stron takich sytuacji - może tu tą dobrą stroną było to, że dzięki tej znajomości odbiłam się od dna. u ciebie zagubiona140 - może to jest ten moment, może ta znajomość z netu pozwoliła ci pokonać jakiś osobisty kryzys, sprawiła, że bardziej zaangażujesz się w z związek z mężem i wyjdzie to wam tylko na dobre. ale musi minąć trochę czasu - będzie ok, zobaczysz. pisz, proszę cię, tu - bo chciałabym poznać że tak powiem - fazy, twojego wychodzenia z tej netowej znajomości i zobaczyć, że jesteś szczęśliwa. - czego ci bardzo życzę
-
no proszę, co tu się wyprawia. ludzie, panie, narodzie :) jaki przyjemny koleś na zdjęciu. na spokojnie poprzeczytuję wszystko, co napisaliście i odpiszę.
-
strona o podanym adresie nie istnieje - napisało
-
tak.tak.tak. "Kurcze, niesamowite jak czlowiek potrafi sie sam oszukiwac, ale zawsze ma pretensje i sie zle czuje, jesli inni to robia wobec niego. Czlowiek to skomplikowana kreatura." te dwie sprawy nie mają związku ze sobą właściwie, bo zobacz: człowiek sam siebie oszukuje nie dlatego, że chce to robić, tylko dlatego, że np. jest mu źle, jest słaby itp itd - oszukuje samego siebie nieświadomie i jest to jedynie objaw jakichś jego problemów. Natomiast gdy inni cię oszukują, działają z premedytacją, czyli chcą ci zaszkodzić - i ty zdajesz sobie sprawę z tego - to niby dlaczego masz na to pozwalać? nie godzisz się na to. A z tego, że się sama oszukujesz, nie zdajesz sobie sprawy. dla mnie to oczywiste. i nie można tego porównywać.
-
co ja dziś bredzę - w sensie ultimatum: abo się spotykamy albo turlaj dropsa czyli spadaj.
-
wiem, że łatwo mi mówić i w ogóle itd. ale naprawdę - zakończ to po prostu. albo postaw mu ultimatum albo turlaj dropsa