wandela2
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez wandela2
-
tak - ma na imię Kuba
-
(a jeśli dodam cichutko, że litera K jest pierwszą literą tylko od zdrobnienia jego imienia, to czy zgadniecie, jak on ma na imię?? no..? )
-
pierwsza litera imienia - to "K" - więc będę teraz o nim pisać K.
-
de.molka - rację masz, nie da się ukryć - przynajmniej zobacze, jak wygląda, ale będzie to ostatni widok w moim zyciu :) ;)
-
na podanie jego imienia nie jestem jeszcze chyba gotowa
-
nazwy firmy nie znam - wiem, że jest tam glównym projektantem i zajmuje się przygotowywaniem projektów, które oparte są na automatyce - czyli np. linii produkcyjnych w fabrykach. firma ma zlecenia w całej polsce i za granicą. wynajmuje mieszkanie na ochocie na jakimś wypasionym osiedlu (ma mieszkanie w białymstoku nadal swoje)
-
boże - on na pewno to przeczyta i przyjedzie i mnie zabije i zje :)
-
sorry - nie PG, tylko PW - Politechnika Warszawska Wcześniej wykładał na politechnice w Białymstoku
-
inne zainteresowania.. hmmm - psychologia może trochę, ale raczej psychologia biznesu, bo tego się uczył też. a psychologia klasyczna - to chyba tak jak każdy :) kryminały to nie. lubi gotować, czasem ma problemy z żołądkiem. lubi piwo lech ;) muzykę zespołu Dżem, ale tylko z czasów Ryśka. nie ogląda sportu w telewizji
-
oczywiście był w powaznych związkach z kobietami potem, ale że niby jest sam obecnie itd
-
wykładał długo na politechnice w innym mieście (nie znalazłam go jednak na stronie tej uczelni, gdyż on nie podał mi swojego nazwiska - wypytywałam go o to, ale się wykręcał i gadał jakieś tam bzdety - być może podał mi nawet fałszywe imię), ale kilka lat temu wrócił do warszawy (bo to w wawie sie wychował i skończył studia na PG) i rozpoczął pracę w firmie na bardzo dobrym stanowisku i bardzo dobrą pensją. ma dwie siostry, jego rodzice nie żyją. jest rozwiedziony od dawna, nie ma dzieci.
-
mogę napisać o nim coś więcej, jesli chcecie - pytajcie.
-
przepraszam za literówki
-
Dzień dobry :) To naturalne, że temat się trochę wyczerpał, bo ja już nie odczuwam takiej silnej potrzeby pisania tu, jak na początku. Z oczywistych względów - załozyłam ten topi, by poradzić sobie z sytuacją, która mnie przerastała. I udało się. nigdy nie zapomnę waszych wpisów i tego, co mi dało pisanie tu. Jednak zauważcie bardzo ważną rzecz!!!!! To nie koniec tematu. pomoijając juz, że także inni mogą tu się wypisać (wypłakać) opisując swoje historie, to chodzi też o ot, że ja nadal nie wiem, kim jest ten "mój" - to raz. A dwa - to dla mnie w tej chwili wazne jest, jak ta znajomość na mnie wpłynęła. 1. Nie wiem, kim jest i może przyszedł czas, by napisać o nim więcej szczegółów wam - nie wiem, jak sądzicie? dla mnie tto też będzie jakaś tam terapią. 2. jak to wpłynęło na mnie? w pewnym sensie wpłynelo na mnie pozytywnie, jakoś tam podniosło moją samoocenę, on dał mi wspracie w trudnych chwilach - co by nie mówić. Oczywiście zły wpływ to taki, że się zawiodłam, rozczarowałam Poza tym - jak tu piszecie dziewczyny - czy ja przez trzy lata nie zauważyłabym, że coś z nim jest nie tak, że jest nie w porządku, że to oszust. nie zauważyłam. Uważałam go za wspaniałego, mądrego, ciekawego, kochanego czlowieka. Inavczej bym z nim nie gadała przecież i tak się do niego nie przywiązała. to nie o oto chodziło, że ja byłam sama i nikt mnie nie lubił i nikt nie chciał ze mną gadać i że gadałabym z byle kim, kto by chcial. ale o ot, że rozmawiałam własnie z NIM, bo był taki zajebisty :) mówi się tridno! podawać tu szczegoły czy nie??? bo już nie wiem - ale zauważcie, że mimo iż wiele tu historii podobnych pisali ludzie, ale nikt, ale to nikt nie miał tak jak ja - przez trzy lata - bez słyszenia glosu, bez zobaczenia nawet zdjęcia, bez nazwiska!!!!
-
mieliście kiedyś grypę żołądkową??? boże - ja mam już któryś raz. boże
-
brak_czarnego_nicka - to przykre, co cię spotkało. chyba jednak ci faceci, którzy tak długo rozmawiają, to podobny typ ludzi. trudno mi ich jednoznacznie określić, w każdym razie widac, że potrafią uzależnić od siebie kobietę, ale nic jej nie obiecują, więc nie mają wobec niej zobowiązań, ani poczucia winy potem. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie jets mi żal tej mojej znajomności, tak niedawno się przecież skończyła i jeszcze nie potrafię myśleć o niej z sentymentem tak jak ty - bez czarnego nicka. pewnie za jakiś czas będę pamiętać to, co było w niej dobrego, pozytywnego. bo raczej jej nigdy nie zapomnę. i powiem wam, że dziś przejrzałam kilka naszych rozmów w rchiwum gg (bo archiwum nie usunęłam). dziwne uczucie. pomyślałam, że może jak poczytam tak trochę z dystansu - bo czytałam rozmowy sprzed roku i dwóch - to może zrozmiem. ale nie zrozumiałam. nadal nie wiem, dlaczego i kim on jest (był). tyle jest możliwości wytłumaczenia tego. czy kiedyś to pojmę? Te moje zastanawiania są tylko tak na marginesie, bo moja nowa znajomość pochłania mnie całkowicie, choć mój mężczyzna nadal jest za granicą, mamy codzienny kontakt. bardzo za nim tęsknię. bardzo bardzo. Wierzę, że nam się ułoży. a ten z netu? zaliczam go w poczet kilku innych dupków, przez których w życiu płakałam.
-
dziś czytałam w necie artykuł na temat, który bardzo interesuje mojego netowego znajomego i czesto tym rozmawialismy, bo to jego pasja itd. I miałam taki odruch, by mu wkleić link i napisać coś o tym. po prostu tak bezwiednie. i gdy sobie przypomniałam, że już nie rozmawiam z nim, że już go nie ma... poczułam nagłą przykrość i pustkę. To straszne, jak można się przywiązać do kogoś, kogo się nie zna. och... Leandra - jak u ciebie? proszę napisz, czy naprawdę ten twój palant się nie odzywał? jak sobie radzisz z tym, czy często myslisz o tym? bo przecież wiem, że nie mozna tak nagle zapomnieć tak długiej znajomości.
-
a pytał ktoś o ciebie, i owszem, lavita :) powiedziałam, że wyjechałaś. dobrze, że już jesteś
-
tak dla porządku: pisze się "błahy", a nie "błachy" :) Dziewczyny - no co mam napisać? No dajcie spokój! Gdy jakiś czas temu ktoś wymslił, że ja udaję jakąś inną osobe i załozyłam inny topik (coś tam, już nie pamiętam), to wkurzyłam się i owszem. Ale pomyślałam, że przecież nie będę nic tłumaczyć wszystkim, bo i po co? wiecie przecież, że nie tylko dobrzy ludzie są na tym świecie i nie wszyscy dobrze nam życzą - prawda??? jaki jest cel dyskusji z kimś, kto nie da się przekoanać i tak? żaden - tylko ignorowanie. Aniu, Leandro - po co dajecie się wkręcać w dyskusje, które do niczego nie prowadzą, a mają za zadanie sprowokować, wyprowdzić z równowagi? wiem, o co im chodzi - było miło, słodko, gadałymy sobie, przytakiwałyśmy - to jest nudne, więc ktoś, kto to czyta, chciał dodać trochę pieprzu, emocji, dreszczyku - jak w książce czy filmie i ja to rozumiem! i ja nawet za to dziękuję jako autorka! Ale w tym celu, moje drogie, wykorzystał wasze emocje. oj panny - rada ode mnie, czyli starszej koleżanki - bądźcie w życiu podmiotem (sprawcą), a nie przedmiotem (materiałem, z którym ktoś coś robi) mogłabym pisać jeszcze dużo w tym klimacie, ale teraz chcę wyrazić swoje emocje - przykro mi, że zapomnieliście o mnie, o omoich sprawach :) :) żartuję oczywiście - pozdrawiam. PS. czy czas może jeszcze wolniej płynąć????? wydaje mi się, że ciągle jest miesiac do jego przyjazdu. Aniu!!! jak ty radzisz sobie z upływem czasu, czekajac na spotkanie z twym ukochanym. bo i ja stanę przed tym problemem, przynajmniej przez jakiś czas. mój mężyczna jeszcze kilka razy będzie musiał wyjechać na pona miesiąc z kraju! brrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
-
nikt nikogo nie wygania! nie wiem, o co chodzi z anią i innymi topikami, ale śednio mnie to obchodzi. nie wyganiam nikogo, tylko zastanawiam się, dlaczego ania tak się wycofuje bez sensu - powinna być ponad to albo, jak tu ktoś mądrze napisał, zastanowić się nad tym, dlaczego tak piszą. aniu - szczerze sama przed sobą. towarzystwo wzajemnje adoracji - nie ja to stworzyłam, tak jakoś wyszło. zresztą na początku mojego tu pisania padło od wielu osób dużo gorzkich słów i o to chodzi. czy mi było miło, jak mnie olał, gdy się odezwałam? oczywiście, że poczułam się okropnie. to, co o tym napisałyście, skłoniło mnie do zastanowienia się, dlaczego się do niego odezwałam... czy takie zachowania mam też wobec facetów w rzeczywistości? muszę o tym dobrze pomyśleć - może tu tkwi istota problemu - że nie mam poczucia własnej wartości, że narzucam się - w sensie, jeśli ktoś się wycofuję. pomślę o tym - dzięki
-
aniu! dlaczego znów się wycofujesz! już kiedyś ktoś napisał coś nie tak i ty chciałaś zniknąć. teraz piszesz, że żegansz się z kafe. no jak uważasz, ale może faktycznie zrób sobie przerwę, ale wróć. nie przejmuj się, rób to, na co masz ochotę ja też potrafię marudzić, przerasta mnie trochę ta sytuacja, nowa znajomość, ja nawet nie pamięam, kiedy ostatnio byłam szczęśliwa! poprzedni mężczyzna, ten zza morza, też obiecywał złote góry, mówił, że kocha, snuł plany, wielbił. i co? rozmyślił się, może byłam dla niego tylko pocieszeniem po nieudanym związku? wiem, że teraz on nie ma nikogo na stałe, może nadal kocha tę swoją kochaną, która go zostawiła? a może jest po prostu dupkiem (moi przyjaciele obstawiają tę ostatnią wersję). Ten jest inny, uwielbiam go, zakochuję się w nim i to własnie mnie przeraża - jak jego słodkie słówka okażą się też nic nie znaczącym słodko-pierdzącym ględzeniem? jak się rozmyśli, jak okaże się palantem? on oczywiście mówi, że to on obawia się, że go zostawię - "taka kobieta, jak ty..." itd. Wiem, wiem - musi minąć czas, muszę się przkonać, powoli itd. ale ja czuję, że ta nasza znajomośc jest wyjątkowa. boże - ale mam doła. nie chcę mu marudzić, bo on tam zapindala ciężko za granicą. dobra nieważne
-
co tu się wyprawia do jasnej....!
-
no i to chodzi! zawsze tak mówiłam, myślałam i postępowałam - byłam sobą, choć wiele osób radziło mi, żebym trochę udawała, grała, by np. "zdobyć faceta". ale ja tak nie chce i nie potrafię. być sobą to takie wyświechtane powiedzenie, ale na dłuższą metę jedynei słuszne, jeśli chcemy być szczęsliwi. a że trafiałam na nieodpowiednich facetów, którzy wystraszyli się mnie? że jestem sobą? że nie udaję głupszej niż jestem (choć czasem uwielbiam udawać głupiutką blondynkę - uwielbima, ale tylko wtedy kiedy chcę i wówczas też jestem sobą). A jak komuś się nie podoba, to niech spada. nie interesują mnie związki oparte na udawaniu. nie chcę mieć faceta tylko dlatego, żeby się nazywało, że goa mam. nie obchodzi mnie, co inni myślą. zawsze ufaj sobie, choć popełniasz błędy - ja popełniłam ich mnóstwo. aniu - pisz tu wszystko, co chcesz! marudź i w ogóle. no przecież po to jest ten topic. leandra - zgadzam się z tobą absolutnie, trzymaj się. co z tym kolesiem z pracy twojej mamy??? ja tęsknię za moim mężczyzną, choć często dopada mnie taki strach, że tylko jestem dla niego zabawką. jak zaufać jak????? to jest mój problem, nie daję sobie rady z tym. tak mi trudno i żle oj czuję, że będę tu wam marudzić i to jak
-
Galea - zerwałam z nim kontakt niedawno - nie odzywa się do mnie, ani ja do niego. ponzałam nowego mężczyznę, też przez net, ale szybko się spotkalismy i nasza znajomość się pieknie rozwija - bardzo się cieszę :) kaja - to gratulacje!!! pisz czasem do nas - co u ciebie itd. czyli jednak czasem się udaje
-
a tak w ogóle to trzeba być sobą, nie stosować żadnej strategii wobec partnera (chyba że ktoś jest z natury zołzą :) ) Bo na dłuższą metę udawanie kogoś innego jest bez sensu i szczęscia nie daje. jeśli ktoś nie chce mnie takiej, jaką jestem, to trudno. ja też chce kogoś, kto będzie sobą i będę z nim dlatego, że jest taki, a nie inny. może jestem naiwna, ale tak właśnie myślę. bo inaczej nie wyobrażam sobie życia.