miałam podobna sytuacje... tyle wylałam łez że teraz juz wszystko przezyje. rozstan mielismy powaznych 4... chciał kolezenstwa to miał, lecz ja tak nie potrafiłam dla mnie to był cios wiekszy niz rozstanie, co z tego ze sie widzicie, jak obok ciebie siedzi ktos kogo kochasz a nawet nie mozesz go przytulic szczerze,pocałowac.. nawet spojrzec mu w oczy.. bo gdy patrzysz na niego to od razu łzy po policzku płyna... stwierdziłam ze to bez sensu takie kolezenstwo... przestałam sie odzywac do Niego... chciałam zapomniec, bo powtarzal ze juz nigdy ale to nigdy nie bedziemy razem... a tu niespodzianka po pewnym czasie odzywa sie do mnie na maila i pisze co u mnie słychac ze ciezko mu jest bezemnie ze teskni... odpisalam.. HEJ A U MNIE WSZYTSKO OKEY...nic na temat związku nic ze tesknie dosłownie olałam...chciałam zeby tak myslał. nie pisał w prost ze chce wrócic do mnie, okrecał wszytko tak abym to ja napomkneła cos o powrocie... byłam twarda i dalej nic... nie odpisywałam, az wreszcie napisał "czy twoje serce chce mnie jeszcze? czy jest w nim miejsce dla mnie" wtedy odpisałam TAK... :) czas leczy rany... i warto pocierpieć ja dla miłości juz wiele zrobiłam wiec najlepsza rada.. Przestan sie odzywać do niego , zobaczy ze ukladasz zycie na nowo, to moze go cos ruszy... i wróci... faceci tacy sa ze potrzebuja czasu...