Hej, ja też mam niedoczynność tarczycy, wykrytą w wieku 15 lat (teraz mam 20), nie mam Hashimoto, ale za to choruję dodatkowo na policystyczne jajniki, i mam ogromne problemy hormonalne (kortyzol). Na razie szukam nowego lekarza ginekologa-endokrynologa, ale z tym cieżko.
Rok temu moja waga osiągnęła apogeum - 82kilo. ;/ Zaczełam wtedy z przepisu mojego lekarza g.-endo. brać meridię: schudłam 2 kilo w miesiąc, ale nie było warto, czułam się po niej fatalnie. Rzuciłam to.
Od zimy zaczęłam się zdrowo odżywiać, a w wiosnę odstawiłam słodycze. Teraz jestem na diecie 1000-1500 kcal (2miesiące), 5 posiłków dziennie do godziny 18-19. A od miesiąca intensywnie ćwiczę. Dzisiaj na wadze i to po śniadaniu ważyłam 69,5 kilo. :)
Nie wierzę i nigdy nie wierzyłam w tabletki na odchudzanie (hormonalne owszem, ale nie jakieś głupie meridie etc.). Teraz odżywiam się zdrowo, ćwiczę, piję zieloną herbatę, biorę omega3i6 w kapsułkach, magnez, rutinoskorbin. Dbam o swoją skórę, bo mam straszne rozstępy na nogach. I się nie poddaję. Czasem skuszę się na pizzę mojej roboty, ale słodycze w ogóle już mnie nie kręcą, wolę zjeść owoc, czy migdały. Niebo w buzi.
Recepta na zdrowie, dla każdego jest inna, ale moje zmagania z wagą, nauczyły mnie jednego, że nic nie ma za darmo. Odkąd ćwiczę (godzina dziennie, 5-6 razy w tyg.) czuję się znacznie lepiej. Nie sypiam ( w ogóle, ale to przez ten kortyzol ;P), ale i tak mam sporo energii, w porównaniu sprzed roku, kiedy zdawałam maturę, nigdy tak źle się nie czułam (kłopoty rodzinne i własne). Ale przeżyłam i to mnie wzmocniło. Mam też nowe zainteresowania, które podnoszą mnie na duchu. A TSH na stałym poziomie = 4. Nie jest źle.