Czy zdarzyła Wam się sytuacja, że kolega do tej pory raczej dalszy znajomy (studiujemy i jesteśmy w jednej grupie) nagle zaczyna szukać bliskiego kontaktu, smsy, telefony, wspólne sprawy, długie rozmowy pełne podtekstów... No cóż ewidentne zainteresowanie faceta dziewczyną. Wyjeżdżamy na praktyki. Pierwsze dni potwierdzają to co było wcześniej aż nagle coś się zmienia... Ot tak. Małe nieporozumienie, choć to dość typowe kiedy pracuje się w trudnych warunkach, czasu mało itp., raz jest miło, innym razem jakieś krzywe słowo, ale ogólnie rozmawiamy ze sobą, współpracujemy i obiektywnie nic się nie zmieniło. Kończą się praktyki, wracamy do swoich miast, są wakacje - kontakt zanika... Wracamy na uczelnie: na początku zwykłe cześć, ewentualnie wymiana zdań o "pogodzie", potem unikanie, a po moim pytaniu co się dzieje (stwierdził, że musi zdystansować się do ludzi, co jest nie prawdą bo widzę co się dzieje i tylko w stosunku do mnie się zmienił) zaczyna mnie unikać na całego, nawet udając, że mnie nie zauważa...
Rozpisałam się strasznie, ale potwornie się z tym czuję... Może ktoś z Was miał podobne doświadczenia? Nie mam pojęcia, jak powinnam się zachować, czy powinnam próbować do niego dotrzeć (tylko jak), czy czekać aż to się zmieni? Czy to się w ogóle zmieni i skąd taka nagła zmiana!? Bardzo mnie to męczy. To była jednak osoba, która bardzo mi imponowała, uwielbiałam z nim pracować, prowadziliśmy takie niebanalne rozmowy, kiedy byłam sama i zmagałam się z trudnościami z nim było mi dużo łatwiej...
Geodetka dołączył do społeczności