Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

malaruda88

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. malaruda88

    on Turek, ja Polaka

    Cześć, czytam ten temat od dosyć długiego czasu... Właściwie od początku maja, kiedy to poznałam mojego Turka. Chcialam wyczytać tutaj wszystko, rozwiać wszystkie obawy i wątpliwości.. Wiem, że każdy związek jest inny, i każdy człowiek jest inny.. Przeczytalam tu wiele ciepłych słów od szczęśliwych polek, jak i złych słów, od tych sceptycznie nastawionych... Ja z moim turkiem jesteśmy już razem prawie 4 miesiace.. wiem, że to bardzo mało.. Poznaliśmy się na studiach w Polsce, on przyjechał na erasmusa.. i dziwne, bo w akademiku był od lutego, widywalam go wiele razy, ale dopiero pewnego wieczoru początkiem maja coś zaiskrzyło, zaczelismy rozmawiać.. i stało się, wielkie bum w moim sercu, motylki w brzuchu, a znałam wiele turków z erasmusa, każdy z nich był taki sam.. dyskoteka i codziennie inna dziewczyna. Mój Hasan był inny, od znajomych dowiedzialam się, że jak już był w klubie to siedział pod ścianą i nie podrywał żadnych dziewczyn, z żadną też nie był związany.. Taki sobie grzeczny chłopczyk, pochodzący z małej wioski, który przyjechał studiować do Polski. jego znajomi chodzili na imprezy, a on siedzial i uczył się ze mną do egzaminów, żeby pozaliczać wszystkie na 5...No i tak nam jakoś to wyszło... Spędzilismy ze sobą 2 miesiące 24h na dobę...Po kilku dniach wyznał mi już wielką milość.. oczywiście przymykalam na to oko. Bylam w szoku jak po tygodniu zadzwonił do rodziny powiedzieć że zakochał się w Polce, o dziwo byli nastawieni bardzo sympatycznie, opdrazu przybiegli na skypa zeby mnie zobaczyć.. uśmiechali się i zapraszali do siebie w odwiedziny. No i tak nam jakoś lecialo.. Moi znajomi baaardzo go polubili. Mówili, że takiego chlopaka ze świeczką szukać itd id, oczywiście oprócz moich rodziców.. ale to juz osobna sprawa.. Pozniej w lipcu on wrócil do siebie, ja wyjechałam do Anglii do pracy, było wiele łez, płaczu, obietnic, że się zobaczymy, ze on skonczy w tym roku studia, że pomyslimy co dalej, ze sie nie rozstaniemy, że to przeznaczenie itd... No i wyjechałam, od tej pory przez 2 miesiace codzienne telefony, rozmowy przez internet, smsy, własciwie nic sie nie zmienilo.. Bylo troche kłótni, raz z górki raz pod górke, ale tak jest w kazdym zwiazku..Oczywiscie zaraz po przylocie do Anglii kupiłam bilet do niego, i lecę tam w sobotę, do istambułu... potem mamy jechać gdzies nad morze, potem do jego rodziny.. Obawiam sie troche bo on pochodzi z bardzo małej biednej wioski, ma liczną rodzinę, w której ciagle brakuje pieniędzy.. Sam z bratem utrzymują teraz rodziców i rodzeństwo...I przez to są małe kłótnie między nami, bo on nie przyzna się do tego, że nie ma pieniędzy na mój przyjazd, a ja nie powiem mu, że mam kasy na tyle, że starczy na nas obydwóch... Niestety trafilam w jego zły okres w zyciu, ciągle jakieś problemy z rodziną.. nie wiem co to moze oznaczać, ale ciągle staram się byc przy nim... Ostatnio troszke zaczelismy sie oddalać od siebie, ale wiem, że to przez te obawy, przez ten mój przyjazd, nikt z nas nie wie co się wydarzy, nie widzielismy sie ponad 2 miesiące, choć nadal bardzo się kochamy.. Wszyscy jego znajomi zapewniają mnie, że jestem dla niego jedyną na świecie, on zaś mówi, że jestem inna niż turczynki, że nie lecę na kase, tylko kocham go takiego jakim jest... Wiem, że to erasmusowy chlopczyk, dużo takich zwiazków widzialam, ale zazwyczaj zaraz po wyjezdzie sie rozpadały. Nasz się nadal trzyma...Kocham go bardzo, bardzo, bardzo. To śmieszne, ale ciągle czuje gdzieś w środku, że to może byc ten jedyny. Jedni powiedzą mi, że jestem głupia, że pakuję się w inną religię, obyczaje itd.. ale ja juz mu powiedzialam, że katoliczką będę do konca zycia, i nie zmienię swojej religi, zaakceptował to i nie dązy do tego, żeby było inaczej.. Czy jestem szczęśliwa? Tak.. przy nim zawsze.. Nasz związek jest bardzo burzliwy, obydwoje jestesmy porywczy, czasem na siebie krzykniemy, trzasniemy drzwiami, ale obydwoje powoli się wszystkiego uczymy.. Co będzie dalej? Po turcji? ani on ani ja nie mamy pieniędzy na kolejny bilet.. i choc są plany na przyszłe wakacje nie wiem czy będę w stanie czekać tak długo.. Czy ktos jest w podobnej sytuacji? Można nie widzieć kogoś pol roku i nadal go kochać? Po czasie wszystko ucieka.. i choc bardzo chcemy to zatrzymać to czasem się nie da... Chciałabym, żeby byl ciągle przy mnie, wrócic na czas studiów, razem wszystko przezywac.. Powoli ucze sie tego, że przez jakis czas go obok mnie nie będzie.. Uczę się żyć sama.. ale zawsze napisze smsa, że jest dla mnie wszystkim, i że bardzo go kocham... Czasem sobie popłaczę, czasem pousmiecham... Teraz czekam na ten wyjazd, i wiem, że mogę spać w namiocie w lesie, ale jeśli tylko on będzie obok to będę szczęśliwa...Czemu tak jest? Czemu wybieramy coś, co jest od nas tak daleko? Czemu kochamy tak mocno? Czemu nie Polak?
×