Zuziaa1987
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Zuziaa1987
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10
-
Hej:) Ja dziś mam dobry humorek, bo w końcu wyrwę się na zakupy:) Mam ogromne braki w kosmetykach i ciuchach. Miałam zabrać Lenkę ale teściowa mi odradziła w takie upały i zaproponowała, że chętnie z nią posiedzi. I w sumie ma kobieta rację. Na dworze gorąco a w sklepach klimatyzacja to się mogłaby przeziębić. A i ja będę mieć lżej. Szybciej wszystko załatwię. BUJACZEK-LEŻACZEK- my mamy z Fisher Price. I u nas się sprawdza rewelacyjnie. Musiałam tylko zabawki na pałąku poumieszczać niżej, żeby Kluseczka mogła ich podotykać. I dotyka!:) A raczej wali w nie niezgrabnie swoimi łapkami i ma z tego powodu radochę. Niewiele jej do szczęścia potrzeba:) Ostatnio nawet urządziła sobie w nim drzemkę. BUTELKI- staram się wyparzać do każdego karmienia, bo boję się tych pleśniawek i innych takich. A w nocy jak mi się nie chce, to zalewam tylko wrzątkiem z czajnika. No i ja będę wymieniać na razie smoczki. Raz na m-c. Niezapominajka- tak, ja mam Enfamil i bardzo sobie chwalę. Kurde, naprawdę wasze dzieci tak lubią spać na brzuchu? Moja Malutka poleży 2 minutki a potem drze się jak oparzona. Chyba dlatego, że ciężko jej oddychać w tej pozycji i się męczy. Dlatego, żeby w ogóle cokolwiek poleżała na brzuchu, kładę ją często sobie na klacie lub brzuszek do brzuszka i tak to jeszcze znośnie dla niej. A no i moje pytanie- spotkała się któraś z Was może z wystającym pępkiem u niemowlęcia? Moja Lenka taki ma odkąd jej odpadł kikut. Nic ją nie boli, nie wypłakuje go też sobie, bo płacze tylko, kiedy jest głodna, lub kiedy jej nie wygodnie w pełnej pieluszce. Oglądała go położna i Pani doktor i że niby jest ok. I żeby kłaść na brzuchu to wejdzie do środka. Ale u nas leżenie na brzuchu odpada. Słyszałam, że można plastrem zaklejać, ale nie wiem, czy to bezpieczne, jaki plaster, czy zwykły, czy jakiś specjalny? Wypowiedzcie się, bo ten pępek brzydko wygląda taki wystający jak kulka. KATAR- u nas też niestety się przypałętał. Odciągam gruszką ale ona jest do dupy. Kupię aspirator, choć mój Ł. jest sceptycznie nastawiony, bo "używanie go wygląda, jakby się dziecku przez rurkę gile wciągało do swojej buzi". I sól fizjologiczną zapodam. Z tą maścią majerankową to nie wiem, bo rzeczywiście niby od roku. Ale jak moja będzie mieć katar nie do zniesienia to wtedy użyję. Szuubi- ta piana to tylko mleczko:) Pije trampki- jak moja się męczy z kupalem, to zapodaję jej intensywny masaż ( rowerek nóżkami, delikatny masaż kolisty brzuszka -zgodnie z kierunkiem ruchu wskazówek zegara, przyciąganie nóg do brzuszka i odwodzenie), herbatka koperkowa też się u nas sprawdza. Pozdro laski:)
-
Cześć dziewuchy:) Ale się rozpisałyście- ledwo nadążam czytać. U nas ok. Przyzwyczaiłam się, że dokarmiam moją Kluseczkę butlą, bo jak dzidziuś najedzony to szczęśliwy:) Ale baaaardzo lubię ją też karmić cyckiem i na razie z tego sposobu nie zrezygnuję. A Lence też nie przeszkadza taka przeplatanka, bo nie płacze, jest grzeczna i wesoła. Podaję Enfamil Premium z kwasami Omega3 i Omega 6. Malutka nie ma kolek, wzdęć i innych takich. Chwalę sobie. I nie mam zamiaru oceniać ani mam karmiących piersią ani tych karmiących butlą (może dlatego, że ja tak pół na pół:) Najważniejsze, żeby W OGÓLE karmić, co nie? :) ). I już tak nie przeżywam, że nie starcza mi tego mleka, trudno. Gryfnofrela- początki z bara-bara po porodzie są trudne, mnie też kuło, ale już jest fajnie:) Nawet lepiej niż przed ciążą, serio- albo mi się wydaję, bo celibat miałam długi- dobre 3 miechy. To się po takim czasie człowiek cieszy, że hej. Podstawa jednak to jakiś dobry żel nawilżający, bo inaczej to trochę hardkor. Tą linię na brzuchu też mam, choć odkryłam ją dopiero po porodzie. Piszecie, że miałyście fazy czuwania z dziećmi w nocy- moja Klusia też ostatnio dała czadu- przez trzy noce z rzędu o 1.00 pobudka, papu, uśmiech od ucha do ucha i "Mamo pobaw się ze mną". A ja oczy na zapałki.I tak do 4 rano. Ale dziś się zbuntowałam i nie było już mamusinych rączek tylko po karmionku, odbiciu i przytulanku udałyśmy się grzecznie każda do swojego łóżeczka- oczywiście ta mniejsza kobietka trochę pomarudziła, ale zasnęła z nudów. A ja chyba szybciej niż Ona. I jest pięknie. Wi- ja tam wszamałam ostatnio lody i nic się nie działo. Podczytałam Was z tą mąką ziemniaczaną na odparzenia i dziś swoją Malutką wysmarowałam (przy okazji siebie, pół łóżka, ręcznik, pościel) tą kartoflanką pod pachami i w pachwinkach, bo zaczyna mi się odparzać. Kurde, co jest z tym katarem? Nas też dopadł. Mam tylko taką małą mizerną gruszkę do nosa i tym jej wyciągam te "babska". Ale słabo to idzie i czasem zdarza się, że ma po tym czerwony nosek podrażniony. Powielam pytanie kojoneczki- ma któraś aspirator do nosa i używa? Opłaca się go kupić? Co do ubieania na spacerki- ja ubieram na krótki rękawek, czapeczka cienka, lekki kocyk na brzuszek albo tylko na nóżki. Mam wizytę u Ortopedy 23. 06 to chyba wezmę butlę w torbę bo jakoś nie dam rady w kolejce do lekarza karmić Małej tak przy wszystkich. Echhh...trzeba się mężem zająć:) Pozdrówki:)
-
:) Cześć dziewczyny, co tam u Was? U mnie ok, jak na razie staram się już nie dołować ( psychika jest ważna, jak pisze Nika) tym, że mam spadki pokarmu i muszę Malutką dokarmiać sztucznie, ale jestem dobrej myśli- zamówiłam sobie laktator ( jakoś nie miałam głowy żeby kupić go wcześniej), jak przyjdzie to rozbujamy tę laktację, że hoho! :) Co do seksu...próbowaliśmy dwa razy- 4 i 5 tyg po porodzie- i jak na razie masakra. Boli mnie tam w środku, jeszcze jestem tam spuchnięta i ma co się obkurczać, poza tym lekarz jakoś tak dziwnie mi zszył nacięcie- jakby przedobrzył i zszył za dużo, czuję taką sporą fałdkę, zgrubienie, boli, ciągnie, chociaż już się ranka zagoiła ładnie. Załamię się jak będzie mi to sprawiać kłopoty w przyszłości. Poczekam do końca połogu i spróbujemy ponownie. agnes- Lenkę kąpiemy ok 20. O 21 już śpi, budzi się na karmienie ok. 00.30. Super, ze masz dużo pokarmu. U mnie niestety sprawdza się mit, że jeżeli daję z butelki, to Malutka nie bardzo chce cyca- w moim wypadku z butelki podje ładnie a potem na następne karmienie wypluwa sutek i płacze, muszę z nią zawsze chwilę powalczyć i wtedy już zje ładnie. Dlatego butlę podaję w ostateczności. Przystawiam ją za to częściej do piersi, już jest trochę lepiej, w miarę dobrze przybiera. Popróbuję z laktatorem, może mleko nadpłynie:) Miłego dnia majówki:)
-
No hej lasencje:) Agnes- od jakiejs małej kawki chyba nic się nie stanie- ja piłam i było ok. Wszystko z umiarem oczywiście. dressmaker- pomidory można jeść, ale niektóre dzieci mają na nie uczulenie, także obserwuj. Moja Lenka dostała mega wysypki na buzi i klatce piersiowej po pomidorkach koktajlowych (tych malutkich), a po pomidorach malinowych nic jej nie było. Aha i ostatnio zjadłam troszkę twarogu z cukrem- też ją wysypało, więc odstawiłam nabiał na jakiś czas. gryfnofrela- współczuję, mojej koleżanki synek też płakał non-stop, choć najedzony, przebrany, miał czasem napady kolki i w dzień też go chyba bolał brzuszek, załamywała się dziewczyna, bo nic nie mogła w domu zrobić, 24h na nogach dzień w dzień. Dobrze, ze ta cała kolka nie trwa wiecznie. Kiedy mały skończył 3 m-ce przeszło jak ręką odjął. Życzę Ci, żeby u was tak długo to nie trwało. Lecę jeść śniadanie. Pa
-
No heeeej:) Moja Niunia właśnie zasnęła, więc coś naskrobię:) U nas jak na razie nie jest źle, Lenka przesypia po 3-4h w nocy i w przerwach woła cyca. W dzień co 2-3 h i fazy aktywności też ma mniej więcej ustalone- od 8-10 rano, 14- 16, 20-22. I jest baaardzo kochana. Justysia- wspomniałaś o chudym pokarmie- czytałam, ze niby nie ma małowartościowego pokarmu, ale jakoś się nad tym zastanawiam, bo moja Lenka ostatnio je więcej- zje z jednej piersi, potem z drugiej i dalej płacze, że jest głodna. Dziś byłam zmuszona jej podać butelkę (70 ml) po karmieniu, bo nie dało rady inaczej, kiedy piersi puste. Piję litry wody, herbatki laktatyjnej a mleka mam tylko na styk a i to nie zawsze. A ja tu czytam, ze niektóre z Was jeszcze odciągają pokarm na później. Ja nie mam z czego. A szczerze mówiąc, mam jakieś wyrzuty sumienia, że ją dokarmiłam sztucznie, a nie swoim mlekiem:( Wiem, ze to głupie, ale jakoś tak się zawiodłam na sobie, bo zależy mi, żeby córcię karmić piersią. kojoneczka- współczuję zapalenia. izi66-ja nie będę szczepić p/ pneumokokom i rotawirusom, nad tymi 5 w 1 i 6w1 się zastanawiamy ale chyba z nich zrezygnujemy. baaja- u nas jest tak, że za każdym razem jak zmieniam pieluszkę to jest nr2- raz dużo, raz mało, ale zawsze coś jest. Nieraz wychodzi tak co 2 godziny, ale przeważnie co 3 zmieniam, żeby nie odparzyć i często wietrzę jej pupkę. Gratulacje dla kolejnych Mamusiek:) Pa:)
-
Gratulacje dziewczyny! Coraz więcej majówkowych dzieci już z nami:) Wczoraj miałam załamanie. Miałam chyba jakiś kryzys laktacyjny, bo miałam wieczorkiem bardzo malutko mleka pomimo litrów wypitych płynów. Maleńka objadła 2 cycki i nadal była głodna, płakała non-stop od 22- 24 godz. a ja nie miałam mleka w piersiach, żeby ją dostawić. Popłakałam się z tego wszystkiego. Zostawiłam Lenkę z Ł. i poszłam do łazienki się wypłakać i uspokoić, bo aż się trzęsłam z tej cholernej bezsilności. Ale wzięłam się w garść, wróciłam do córci, poprzytulałam ją, dałam się przytulić do cycusia, uspokoić i jakoś zasnęła. Nad ranem już przybrał mi pokarm i od tej pory jest lepiej, ale i tak nie zliczę ile płynów wypiłam, nawet teraz zapodaję kawę inkę z mlekiem. Ale i tak bardzo żałuję, że nie kupiłam na wszelki wypadek mleka modyfikowanego. Na takie kryzysy to chyba najlepsze wyjście, szczególnie w moim przypadku, kiedy mleka w piersiach mam na styk dla córci i nie ma czego odciągać na później. Ale jutro kupię, nie dam rady kolejny raz patrzeć, jak moje ukochane dziecko zanosi się z głodu a ja nie mogę nic zrobić. A teraz z innej beczki: dziewczyny karmiące: co wy w ogóle jecie np. na śniadanie, obiad, kolację? Bo ja już nie wiem, jakie posiłki mam sobie przyrządzać, żeby Lence nie zaszkodzić. Pozdrówki:)
-
Cześć dziewczyny:) Mam chwilę i leżę z laptopem na brzuchu i się relaksuję, bo coś nie wyspana jestem, zaraz, o ile Lenka się nie obudzi, prześpię trochę. Ogólnie to w nocy nie jest źle, Malutka budzi się różnie, co 2h, co 3h, często co 4h. Ale i tak mam bardzo lekki sen, praktycznie całe noce nasłuchuję i sprawdzam, czy córcia oddycha i czy wszystko ok. Nie mam pojęcia, czy ten strach o nią mi kiedyś minie. Kikut od pępuszka odpadł Lence po 1,5 tyg. Dokładnie pryskałam go Octeniseptem i spirytusem. Ale też pępowinka nie była mocno gruba, dlatego szybko odpadła. Ale nic nie krwawiło, tylko widać było, ze pod kikutkiem jest taka jakby czerwona ranka. Co do wypróżniania po porodzie....to szczerze mówiąc w szpitalu skłamałam, ze "stolec był":) żeby mnie wypuścili do domu. A tak naprawdę to pomimo tego, że dostałam czopek glicerynowy, nie mogłam załatwić sprawy. Chyba blokada psychiczna. W domku wspomogłam się siemieniem lnianym i poszło gładko. Nie było tragedii. A co do blizny, to jestem 3 tyg. po porodzie i czuję taką zgrubiałą bliznę po nacięciu, ale jest jeszcze świeża, dopiero po kilku m-cach pewnie będzie mniejsza. Szew położna zostawiła mi jeden, z uwagi na bolesną obecność HEMO-WŁODKÓW:) Mam nadzieję, ze nie będą mi musieli go wycinać. My też już spacerujemy po dworku. Przeważnie po ok 3h, zależy od pogody. pije trampki- mi tam położna z góry powiedziała, że długo mi na pewno zejdzie. I tak było (21 h na porodówce). Moja córcia też ma wzdęcia. Na razie podaje czasem ten Infacol, ale z miernym skutkiem. Najlepiej jest, jak ją pomasujemy, wyćwiczymy, pomachamy nóżkami, kładziemy na brzuszku; chwilę potem się odpowietrzy i jest spokój na jakiś czas. broneczka- tyłeczek Lenki ok. ale dopiero w domku doszedł do siebie, bo w szpitalu malutka dostała mocnych krosteczek i zaczerwienień, może dlatego, że położne niedokładnie ją wycierały chusteczkami, poza tym zmieniłam krem do pupy- wcześniej był ten szpitalny, nie wolno było innego, a w domu używam kremu Alantan i jest super, pupka gładka, wygojona. My nadal zmagamy się z potówkami- choć staram się ubierać ją nie za ciepło- kaftanik lub body+ śpiochy a na noc pajacyk. Może to jeszcze za ciepło? Mieszkanko wietrzymy codzienne, więc nie wiem, co robię źle. Jutro może jeszcze położna do mnie wpadnie, to jej zapytam o co kaman. A no i moja Lenka też skrzeczy, kwili, piszczy, mruczy przez sen, a w dzień jak chce mnie zawołać, to krzyknie raz głośno i czeka i patrzy tymi swoimi oczkami, czy mama idzie. No i oczywiście gratulacje dla kolejnych mamuś:) To ja się kładę w końcu. pa:)
-
Broneczka---jakbyś była tak miła i podesłała mi na maila te ćwiczenia, byłabym bardzo wdzięczna:)
-
HEj dziewczyny:) Mam chwilkę, to się odezwę:) Agnes3d- ja nie musiałam nic załatwiać w sprawie położnej. Zapytano mnie w szpitalu przed porodem, do jakiej przychodni należę, sami potem zawiadamiają, że urodziłam i nie trzeba położnej wybierać, sama daje znać. U mnie była na razie tylko raz ale zpaowiedziała się też w przyszłym tygodniu i dobrze, bo pani bardzo miła, dużo się od niej dowiedziałam o pielęgnacji malutkiej, swojej własnej, pokazała, jak pielęgnować pępuszek, żeby kikut szybciej odpadł, doradziła w sprawie potówek itp. zdjęła mi szwy. Mam do niej jeszcze kilka pytań więc dobrze, że wpadnie do nas jeszcze. Ale to w warmińsko- mazurskim- jak jest w innych regionach Polski to nie mam pojęcia. Poza tym dziś miałam u siebie wizytę patronażową lekarza dziecięcego, nie myślałam, że przyjedzie do mnie do domu. Fajnie, bo nie muszę się już sama fatygować do przychodni z Malutką. Pani doktor zbadała Lenkę i jest wszystko w porządalu:) Co do witaminek---mi położna kazała dawać ( mam i D i K w kapsułkach) aż się skończą opakowania a potem to zdecyduje pediatra na wizycie. Broneczka- a brzuszki będziesz ćwiczyć? bo ja to na razie się boję o moje wnętrzności i poczekam chyba do końca połogu, jak już to jakieś przysiady... Infacol też mam ale na razie nie podaję bo niby jest od 1 miesiąca życia, chociaż jak się jakaś kolka przydarzy to zapodam. Bo ty mu dajesz na wzdęcia, a po czym poznajesz, że malutki ma wzdęcia? Bo moja czasem się napina i płacze ale bardzo rzadko i nie wiem o co chodzi, może to to? Czy może podajesz zapobiegawczo przed jedzeniem? To na tyle:) Lecę uzupełnić płyny przed karmieniem:) Pozdrówki:)
-
HEj dziewczyny:) Mam chwilkę, to się odezwę:) Agnes3d- ja nie musiałam nic załatwiać w sprawie położnej. Zapytano mnie w szpitalu przed porodem, do jakiej przychodni należę, sami potem zawiadamiają, że urodziłam i nie trzeba położnej wybierać, sama daje znać. U mnie była na razie tylko raz ale zpaowiedziała się też w przyszłym tygodniu i dobrze, bo pani bardzo miła, dużo się od niej dowiedziałam o pielęgnacji malutkiej, swojej własnej, pokazała, jak pielęgnować pępuszek, żeby kikut szybciej odpadł, doradziła w sprawie potówek itp. zdjęła mi szwy. Mam do niej jeszcze kilka pytań więc dobrze, że wpadnie do nas jeszcze. Ale to w warmińsko- mazurskim- jak jest w innych regionach Polski to nie mam pojęcia. Poza tym dziś miałam u siebie wizytę patronażową lekarza dziecięcego, nie myślałam, że przyjedzie do mnie do domu. Fajnie, bo nie muszę się już sama fatygować do przychodni z Malutką. Pani doktor zbadała Lenkę i jest wszystko w porządalu:) Co do witaminek---mi położna kazała dawać ( mam i D i K w kapsułkach) aż się skończą opakowania a potem to zdecyduje pediatra na wizycie. Broneczka- a brzuszki będziesz ćwiczyć? bo ja to na razie się boję o moje wnętrzności i poczekam chyba do końca połogu, jak już to jakieś przysiady... Infacol też mam ale na razie nie podaję bo niby jest od 1 miesiąca życia, chociaż jak się jakaś kolka przydarzy to zapodam. Bo ty mu dajesz na wzdęcia, a po czym poznajesz, że malutki ma wzdęcia? Bo moja czasem się napina i płacze ale bardzo rzadko i nie wiem o co chodzi, może to to? Czy może podajesz zapobiegawczo przed jedzeniem? To na tyle:) Lecę uzupełnić płyny przed karmieniem:) Pozdrówki:)
-
do tej pomarańczowej od zielonych wód...moja siostra miała zielone wody, lekarze krzyczeli, że dziecko się dusi, panika się na porodówce zrobiła i migiem brali ją na cesarkę. Ale każdy przypadek jest inny i rzeczywiście, nie jesteśmy lekarzami i lepiej się pofatygować na dyżur do szpitala. To tyle:) seta- ja plamię tak, jak 2 dnia okresu, w nocy troszkę bardziej, ale końca nie widać. Już mam dość tych podpasek. Pozdrówki:)
-
fraugulke---JEŻELI TO ZIELONE WODY PŁODOWE CI SIĘ ZACZYNAJĄ SĄCZYĆ TO ZNACZY, ŻE DZIECKO SIĘ DUSI, JEŻELI MASZ NR DO SWOJEGO LEKARZA TO ZADZWOŃ DO NIEGO, A JEŻELI NIE TO JEDŹ NA DYŻUR DO SZPITALA, NIE MA ŻARTÓW!!! Gratulacje dla kolejnych mamusiek:)
-
Cześć, ja tylko na chwilkę, bo moja Malutka już się wierci w łóżeczku i pewnie zaraz się obudzi głodna. Broneczka- hihi, też mam straszną ochotę na małe "co nieco" :) Zaczepiam mojego Ł. ile wlezie i się stresuję, bo przecież muszę odczekać ten cały połóg. Raczej nie będę starała się wcześniej wracać do "mizianek", bo konkretnie popękałam tam w środku, sporo było zszywania, łyżeczkowanie, dlatego też grzecznie poczekam te 6 tygodni, potem grzecznie na wizytę do pana doktora, zobaczyć jak się sprawy mają, poprosić o receptę na tabletki anty i wtedy i już nic mnie nie powstrzyma:) Pozdrówki dziewczynki, pa:)
-
Hej lasencje:) Gratulacje dla kolejnych mamusiek. Jestem dziś normalnie dumna ze swojej kruszynki, została z babcią na ponad 3 godzinki i była grzeczniutka, większość czasu spała, jak się obudziła to posłusznie wypiła odciągnięte mleczko. Zero płaczu. Zmuszeni byliśmy ją zostawić, żeby pozałatwiać urzędowo-becikowe sprawy na mieście. Strasznie się za nią stęskniliśmy, od razu po powrocie całowanka i przytulaski odchodziły. W nagrodę za to, że była dzielna, mogła przetestować prezent od pradziadków- leżaczek-bujaczek z zabawkami- HEHE większa frajda dla mnie i Ł. niż dla niej:) Ja też miałam małe kłopoty z laktacją, ale nadgoniłam herbatkami z Hipp-a i jest ok. Wczoraj tylko przegięłam pałkę, bo zjadłam naleśnika z gotowanym mięsem drobiowym, niby można, ale była w nim cebula i Maleńka miała wzdęcia i spała dosłownie parę godzin w nocy, a ja razem z nią albo i jeszcze mniej. Oczy mam jak 5 złotych, spuchnięte i czerwone.Teraz sobie pluję w brodę i jadę na soczkach, wodzie, kanapkach z dżemem i bananach, bo boję się powtórki z rozrywki. Na razie ani razu się nie napięła jak na kolkę, czyli jest dobrze, tylko mama głodna:) Broneczka- mamy podobnie, bo moja cera też się poprawiła, nawet wstrętnych porów nie widać. Też mieliśmy kilka akcji z zaksztuszeniem u Lenki, czasem je bardzo łapczywie i to przez to. Ja na szczęście nacięcia już nie czuję- szwy zdjęte, pryskałam Octeniseptem i ładnie się zagoiło- nie licząc tego, że bardzo "na odwal" zszył mnie lekarz i zostanie mi w tym miejscu taka gruba fałdka skóry. A o Włodkach to już nie wspomnę- niby znikają, ale bolą jak cholera, nigdy w życiu nie miałam a teraz to chyba z 5 mam na raz! Co do zmiany pieluch- czasem przed karmieniem, czasem po, zależy, czy mocno głodna. Często jest tak, że zje cyca, przyśnie, przy przebieraniu się obudzi i znowu na chwilkę dostanie cycka na sen i wtedy śpi już ok 3 h. CZKAWKA- moja Lena ma czkawki, czasem daję jej cyca na popicie ale przeważnie czekamyaż przejdzie samo. POTÓWKI- niestety doświadczamy potówek- moja wina-przegrzałam Małą, teraz zakładam jej często ubranka na krótki rękawek, wietrzę pupkę ( np do karmienia zostawiam Lenkę w samej koszuleczce, z gołą czystą pupką, i karmię zawiniętą w rożek- pod pupę kładę podkład taki na łóżko)i tak ok 20 min. się wietrzy. Położna poleciła mi przemywać je pupkę i te wszystkie krostki Kalikiem (takie fioletowe tabletki do rozpuszczenia w wodzie), można dodać też kilka kropelek tego roztworu do kąpieli. Osobiście bardzo polecam do przemywania tym swojego krocza, jest lepsze niż Tantum Rosa. Dobra, lecę do moich Skarbów:) pa:)
-
Hej, ja tylko na chwilkę sprawdzić co tam u Was:) Poczytałam sobie i patrzę, że na razie na forum faza oczekiwania:) Broneczka- nie wiem, czy o to ci chodzi, ale ja po porodzie naturalnym przez kilka pierwszych dni to jakbym zgubiła gdzieś zwieracz;) i miałam trochę niewładny pośladek w okolicach nacięcia, teraz jakby lepiej ale jeszcze nie do końca. Pozdrówki:)
-
Kurde ja też mam hemoroida ( ale nie wiem, czy to Włodek:). W sumie to jest ich kilka. Smaruję maścią Posterisan ale dopiero od wczoraj także różnicy zbytniej nie widzę. A już było tak pięknie, nacięcie w miarę wygojone, a tu taka niespodzianka... agnes- mi dopiero dzis po południu skończyło się opakowanie Pampersów Newborn, które zaczęłam w szpitalu (43 szt), czyli ok. 5-7 szt dziennie. Nie wiedziałam, ze tak szybko dojdę do siebie z wagą po ciąży. Wczoraj się zważyłam, okazało się, że zgubiłam już 10 kg. Ale jakoś tak chudo wyglądam i na twarzy się zapadłam, chyba Maleńka tak mnie wysysa. Nie mogę się doczekać, aż wyjdę z nią na dwórek- położna zaleciła od połowy przyszłego tyg zacząć werandowanie a potem już śmialutko na spacerki:) Nabiorę w końcu jakichś zdrowych kolorków, bo jak na razie jestem strasznie blada. A no i żeby nie było, że mnie ominęły rozstępy- mam dwa-trzy w miejscu gdzie miałam kolczyk w pępku, dopiero po porodzie zauważyłam. Gratulacje dla kolejnych mamusiek:)
-
No heeej, mam chwilkę, żeby coś napisać co tam u nas słychać- była u mnie położna, zdjęła mi szwy (według niej lekarz nie przyłożył się do szycia- będę mieć zgrubiałą bliznę aż do pośladka:( Lenka ma sztywne mięśnie i wygina się przez to nienaturalnie leżąc na brzuszku- muszę z nią ćwiczyć, masować, pieluszkować bioderka. A poza tym jest bardzo kochana. I zapatrzona w maminy cycek:) A Ł. zapatrzony w córcię jak w obrazek:) wi82- a może twój maluch jest głodny przed kąpielą i dlatego płacze? Ja robię tak, że daję przed kąpankiem się najeść i wtedy do wody. A potem jeszcze chwilkę cycka aż zaśnie i jest ok. Cycki w porządku- ale też na początku jak mała bardzo głodna to się mocno dossie i boli ale tylko chwilke. Lecę do Lenki, papapa:)
-
No dobra, dobra, dosyć tego ukrywania...:) Nie zawiodę Was:) Urodziłam 1 maja (w Święto Pracy:) śliczną córunię (52 cm, 3200g, 10 pkt). Dziś wróciłyśmy do domku i odpoczywamy. Na razie Maleńka tylko je i śpi, także mogę się zregenerować po porodzie. No więc, jakoś tak mnie 30. 04 przeczucie wzięło, że "się zacznie", i na poważnie sobie to wzięłam do serca. Pokazałam wszystkie potrzebne rzeczy mojemu Ł. co gdzie leży, żeby nie musiał szukać, dopakowałam torby do szpitala. No i na Pierwszej Miłości poczułam, jakby w brzuchu pękł mi balon, wody mi odeszły. Za jakieś pół godzinki (ok 19.00) byliśmy w szpitalu. Do 1 w nocy nie miałam, żadnych większych bóli, tylko takie miernoty,jak na okres. O 1 dostałam kroplówkę z Oxytocyny no i wtedy to były skurcze. Od razu takie bardzo silne, krzyżowe, co 3 minuty, potem co dwie i co minutę, ale rozwarcie praktycznie zerowe. Ok. 8 rano dostałam jakiś zastrzyk na rozwarcie, plus większą dawkę oxytocyny, ale dalej nic, ok. 11.00 położna się na de mną zlitowała i dała zastrzyk podobny działaniem do Głupiego Jasia. boleć bolało tak samo, ale chociaż trochę się rozluźniłam. Dopiero po badaniu o godz. 14. 00 okazało się, że mam rozwarcie na 8 cm, i że dalej nie pójdzie, bo szyjka mocno twarda i nie puści główki. Pani położna zapodała masażyk i potem już jakoś poszło. Ogólnie parte bóle miałam już od rana, więc nie pozostało mi nic innego, jak trochę popróbować samej powypierać dzidziusia. No i o 15.30 przyszła na świat Nasza Córcia. Nie obyło się bez nacięcia ale, po nim już poszło szybciutko, także trudno. Jakoś dałam radę, mój L. mówi, że byłam dzielna, bo nie darłam się podczas bóli, hehe- tylko troszkę krzyczałam przy parciu coś jakby "ała", ale ja tego nie bardzo pamiętam, bo już prawie nie miałam sił na rodzenie. Wiecie co, jakoś tak nie nastawiałam się na tak długo poród (22 godz. od odejścia wód), ale dałam radę, żyję, dochodzę do siebie, cieszymy się z Lenki. Da się przeżyć wszystko. Powodzenia dla pozostałych przyszłych Mamusiek:)
-
No dobra, dobra, dosyć tego ukrywania...:) Nie zawiodę Was:) Urodziłam 1 maja (w Święto Pracy:) śliczną córunię (52 cm, 3200g, 10 pkt). Dziś wróciłyśmy do domku i odpoczywamy. Na razie Maleńka tylko je i śpi, także mogę się zregenerować po porodzie. No więc, jakoś tak mnie 30. 04 przeczucie wzięło, że "się zacznie", i na poważnie sobie to wzięłam do serca. Pokazałam wszystkie potrzebne rzeczy mojemu Ł. co gdzie leży, żeby nie musiał szukać, dopakowałam torby do szpitala. No i na Pierwszej Miłości poczułam, jakby w brzuchu pękł mi balon, wody mi odeszły. Za jakieś pół godzinki (ok 19.00) byliśmy w szpitalu. Do 1 w nocy nie miałam, żadnych większych bóli, tylko takie miernoty,jak na okres. O 1 dostałam kroplówkę z Oxytocyny no i wtedy to były skurcze. Od razu takie bardzo silne, krzyżowe, co 3 minuty, potem co dwie i co minutę, ale rozwarcie praktycznie zerowe. Ok. 8 rano dostałam jakiś zastrzyk na rozwarcie, plus większą dawkę oxytocyny, ale dalej nic, ok. 11.00 położna się na de mną zlitowała i dała zastrzyk podobny działaniem do Głupiego Jasia. boleć bolało tak samo, ale chociaż trochę się rozluźniłam. Dopiero po badaniu o godz. 14. 00 okazało się, że mam rozwarcie na 8 cm, i że dalej nie pójdzie, bo szyjka mocno twarda i nie puści główki. Pani położna zapodała masażyk i potem już jakoś poszło. Ogólnie parte bóle miałam już od rana, więc nie pozostało mi nic innego, jak trochę popróbować samej powypierać dzidziusia. No i o 15.30 przyszła na świat Nasza Córcia. Nie obyło się bez nacięcia ale, po nim już poszło szybciutko, także trudno. Jakoś dałam radę, mój L. mówi, że byłam dzielna, bo nie darłam się podczas bóli, hehe- tylko troszkę krzyczałam przy parciu coś jakby "ała", ale ja tego nie bardzo pamiętam, bo już prawie nie miałam sił na rodzenie. Wiecie co, jakoś tak nie nastawiałam się na tak długo poród (22 godz. od odejścia wód), ale dałam radę, żyję, dochodzę do siebie, cieszymy się z Lenki. Da się przeżyć wszystko. Powodzenia dla pozostałych przyszłych Mamusiek:)
-
No dobra, dobra, dosyć tego ukrywania...:) Nie zawiodę Was:) Urodziłam 1 maja (w Święto Pracy:) śliczną córunię (52 cm, 3200g, 10 pkt). Dziś wróciłyśmy do domku i odpoczywamy. Na razie Maleńka tylko je i śpi, także mogę się zregenerować po porodzie. No więc, jakoś tak mnie 30. 04 przeczucie wzięło, że "się zacznie", i na poważnie sobie to wzięłam do serca. Pokazałam wszystkie potrzebne rzeczy mojemu Ł. co gdzie leży, żeby nie musiał szukać, dopakowałam torby do szpitala. No i na Pierwszej Miłości poczułam, jakby w brzuchu pękł mi balon, wody mi odeszły. Za jakieś pół godzinki (ok 19.00) byliśmy w szpitalu. Do 1 w nocy nie miałam, żadnych większych bóli, tylko takie miernoty,jak na okres. O 1 dostałam kroplówkę z Oxytocyny no i wtedy to były skurcze. Od razu takie bardzo silne, krzyżowe, co 3 minuty, potem co dwie i co minutę, ale rozwarcie praktycznie zerowe. Ok. 8 rano dostałam jakiś zastrzyk na rozwarcie, plus większą dawkę oxytocyny, ale dalej nic, ok. 11.00 położna się na de mną zlitowała i dała zastrzyk podobny działaniem do Głupiego Jasia. boleć bolało tak samo, ale chociaż trochę się rozluźniłam. Dopiero po badaniu o godz. 14. 00 okazało się, że mam rozwarcie na 8 cm, i że dalej nie pójdzie, bo szyjka mocno twarda i nie puści główki. Pani położna zapodała masażyk i potem już jakoś poszło. Ogólnie parte bóle miałam już od rana, więc nie pozostało mi nic innego, jak trochę popróbować samej powypierać dzidziusia. No i o 15.30 przyszła na świat Nasza Córcia. Nie obyło się bez nacięcia ale, po nim już poszło szybciutko, także trudno. Jakoś dałam radę, mój L. mówi, że byłam dzielna, bo nie darłam się podczas bóli, hehe- tylko troszkę krzyczałam przy parciu coś jakby "ała", ale ja tego nie bardzo pamiętam, bo już prawie nie miałam sił na rodzenie. Wiecie co, jakoś tak nie nastawiałam się na tak długo poród (22 godz. od odejścia wód), ale dałam radę, żyję, dochodzę do siebie, cieszymy się z Lenki. Da się przeżyć wszystko. Powodzenia dla pozostałych przyszłych Mamusiek:)
-
Martuska- gratulacje:) aganiok- super, że się jakoś długo nie męczyłaś. Dodka- może coś jest w tej dziedziczności. Np. w rodzinie mojego Ł. on i dwaj jego bracia poprzychodzili na świat w czwartki, choć różnice wieku między nimi są znaczne:) A no i oczywiście znów nie mogę spać. Już od trzeciej myślę, co mam dziś do zrobienia (poprać naszą pościel, kołdrę, poduszki, narzutę, resztę ciuszków, odebrać wynik na paciorkowca, zrobić morfologię i mocz, kupić parę drobiazgów dla Córci itp. Teściowa się wczoraj przeraziła, kiedy sobie uświadomiła, że zostało mi tak niewiele czasu do porodu:) To jej pierwsze wnuczątko:) W ogóle to bardzo bolą mnie plecy na dole, już nie wiem, jak mam leżeć, ale jakiejś regularności w tym nie ma, po prostu mnie napieprza zdrowo. gryfnofrela- mam tak samo- z jednej strony fajnie by było tulić już Dzidzię ale, dygam się, żeby coś wywoływać, poza tym, że mnie lekarz nastraszył, że mam się oszczędzać, żeby do końca tyg jeszcze nie urodzić, bo na to się zapowiada. Dzięki za odpowiedzi. No to jak coś się będzie dziać, to zadzwonię do szpitala od razu, bo szkoda mi kasy tyle wyłożyć za tą "przyjemność" ściągania do porodu swojego lekarza. W sumie on pracuje w moim szpitalu, może trafię na jego dyżur? A jak nie to nic się nie stanie, wszystko mi wtedy będzie jedno:) izi66- witamy na pokładzie:) A może akurat będziecie mieli super prezent na rocznicę:) Mój Ł. stara się być opanowany ale im bliżej porodu, tym większą panikę widzę w jego oczach. Czasem, jak mnie przygnie ból w pachwinie to blady patrzy na mnie podejrzliwie, i czeka- w sumie to nie wiem, czy na to całe jego "rozwarcie" czy na odejście wód, hihi. No i po ostatniej wizycie mojej u gina, kiedy dowiedział się, że mogę już w każdej chwili urodzić, to poleciał do swoich rodziców im o tym powiedzieć:) Teściowa opowiadała mi wczoraj, że jak rodziła jego siostrzyczkę 10 lat temu, to jak się zaczęło i dostała skurczy, to był gorzej spanikowany niż teść, nie wiedział co robić a w końcu zapytał, czy jej kawy przypadkiem nie zrobić:) Mam nadzieję, ze mi nie wyjedzie z kawą podczas bóli partych:) Pozdrówki dla wszystkich majówek ( i kwietniówek, hehe). Łukasz http://suwaczki.maluchy.pl/ci-37578.png http://babystrology.com/tickers/baby-ticker-glass.swf?parent=Zuzia&year=2010&month=5&day=16&babycount=1
-
Hihi, no właśnie też sobie weszłam w grafikę w Google i znalazłam tą stronkę o kotach:) Ale może czop to czop i pewnie w tym względzie nie różnimy się wiele od zwierząt:)
-
O matko, to Twój mąż to chyba jakiś komandos czy coś, że go takie rzeczy nie ruszają. Respect. Mój to by zemdlał na samą myśl. W sumie to ja też nie za bardzo chciałabym to wszystko widzieć tak "od podszewki" Dobrze, że z mojego punktu widzenia niewiele uda mi się pooglądać, dobre i to, bo przecież nie da rady, żeby mnie przy narodzinach naszej córci nie było.
-
Oczywiście nie mogę spać już od 4. Cudownie. I na dodatek mam straszną ochotę na jakąś sałatkę, najlepiej z sałatą lodową, pomidorami, ogóreczkami i sosem winegret...ale żadnego z tych składników nie mam i rano mój skarbuś będzie zmuszony zaliczyć sklep:) gonia77 ja też tak szczerze to mam już dosyć tego grzebania na każdej wizycie... No jak na razie to z tym wypytywaniem czy już urodziłam, to nie tak źle jest. Mama zadzwoni z Londynu i drżącym głosem zapyta: no i co tam u Was?...i cisza w słuchawce...odpowiadam, że jeszcze nie urodziłam, mama mówi już normalnie- "aha", no i gadamy o czymś innym:) No i jeszcze siostra cioteczna melduje się u mnie średnio co dwa dni bez zapowiedzi i sprawdza czy przypadkiem nie pojechałam do szpitala...no i w sumie tylko to jest denerwujące, nie licząc tego, że za każdym razem, choć jej mówię, że nie mam ochoty-wysłuchuję opowieści z krypty o porodach jej i jej znajomych...oczywiście te całe nacinania, masaże szyjki itp to obowiązkowo się przewijają...masakra Obawiam się, że nie odgonię się od niej także w szpitalu, choć wyraźnie zaznaczam, że sobie nie życzę pochodów majowych przez moją salę. Ale jak do słupa a słup jak d..pa... A tak poza tym to mój Ł. mnie ostatnio rozczulił, bo ogólnie to on taki twardziel a wieczorem przytulił mnie z zaskoczenia, pocałował w czółko i zapytał "Zuzia, boisz się? Bo to w sumie już...i właściwie to już niedługo będę tatą..." No wiecie, niby nic szczególnego nie powiedział ale jakoś tak fajnie, że myśli o takich rzeczach. Hehe, skoro mowa o rocznicach, to Nam 25 maja mija 5 lat jak jesteśmy razem, ale nie mam zamiaru aż tyle przechodzić po terminie (16. 05) hihi. Broneczka:) Ty to coś często te naleśniczki robisz:) Bo ja przez ciebie też- bo co o nich wspomnisz, to mi ślinka cieknie i już wiem, co mam na obiadek:) kojoneczka-hehe, ja też parę razy musiałam twojego posta przeczytać, bo cały czas wydawało mi się,tak jak wiwas, że ty Spiryt lejesz do tej szklanki a nie Sprite:) A może po prostu głodnemu chleb na myśli:) Dodka- ja ostatnio dałam sobie spokój z jazdą samej samochodem, odkąd się ze mnie znajomi śmiali, że siedzę tak nisko i daleko od kierownicy, że mnie w sumie nie widać i wygląda jakby samochód sam jechał( bo muszę sobie tak ustawiać siedzenie, żeby nie trzeć brzuszkiem o kierownicę, wzrok mam na wysokości wycieraczek a jestem dość niska jak na naszą furę:) paulus3d- że tak zapytam, twój mąż nagrał CAŁY poród? tzn WSZYSTKO? I jak dzidziuś wychodzi i w ogóle? broneczka- a to nie jest tak, ze trzeba mieć na porodówce zmyty lakier? Bo ja sobie ogólnie zawsze robię żele na stópkach, ale już m-c temu zdjęłam, bo mnie jedna położna nastraszyła, że trzeba będzie się koniecznie tego pozbyć na czas porodu i teraz mam tylko bezbarwny lakier na nich. dressmaker- jak tam dzisiaj się czujesz? jeszcze 2 w1? a już myślałam, ze te sensacje pokarmowo-jelitowe to początek porodu... agnes- umówmy się, ze ja trzymam kciuki za pracę dla Twojego, a ty trzymasz za pracę dla Mojego:) maniocha- takie schizy, że nie będę mieć pokarmu to ja też mam, szczególnie, że nic mi na razie nie leci...A co do dywanu...jakiś nieduży u mnie jest, bo nie lubię tak całkiem po gołych panelach boso jeździć, no i jeszcze bialutka skóra pod łóżeczkiem. Broń Boże żadnych wielkich gobelinów u mnie w domu nie uświadczy. A poza tym to tak sprawdzam, czy się któraś przypadkiem nie rozpakowała....:) Pozdrówki:)
-
Też dodałam swoje zdjęcie na nasze konto na nk, a co...:P) Takie trochę -po-kąpielowe-nieumalowane-rozespane- ale co tam, hehe. I tak praktycznie cały kadr zajmuje mój brzuch:) Paulina- rodzisz? czy jeszcze się trzymasz? Gryfnofrela- ja te bóle i mocne kłucia mam już ze dwa tygodnie non stop-lekarz mówi, ze skurcze, ale ktg nie zlecił, ze niby nie potrzeba, tylko rozkurczowe leki dał i nakazał że mam się postarać żeby jeszcze do końca tego tyg nie urodziła. niezaominajka, gryfnofrela- O moich nastrojach to raczej już nic nie mówię. Szkoda mi tylko tego mojego Ł. bo się chłopak nasłucha. Takie mną nerwy szarpią, ze aż się trzęsę i płakać mi się chce. Chyba to już niedługo, bo czuję że niebawem wybuchnę jak balon... A doktora House'a też zaliczyłam wczoraj, a co...:) agnes- dzięki za przypomnienie- skoczę dziś po wafle ryżowe, bo na porodówce to padnę jak mucha. wiwas-masakra, ze tak rzadko zlecają "u was" usg, jeszcze gorzej niż w UK nusiek-ja w ogóle nie miałam ktg i na razie niby to nie potrzebne selkunia- pogoda ma się na dniach poprawić, więc...:) monikadyr-kurde jakie skurcze....no położna też ciekawa, ale zobacz, skoro tak cię przemaglowała, że nieomal urodziłaś przy zwykłym ktg, to jak przyjdzie co do czego to poród pójdzie z nią w 5 minut:) dodka- Zuzie takie są, że lubią spać:) P.S.malutko przytyłaś. Broneczka- a ty gdzie? Czyżby 5*S pomogło? dressmaker- no jak mąż wraca (to tak a propos 5*S), to pewnie przybędzie nam o kolejną rozpakowaną mamusię:) kojoneczka- moja Mała ma bardzo podobne tętno- powolna to ona na pewno nie będzie:) asiek- 18 kg to wcale jeszcze nie jest jakoś tragicznie dużo mielonna- mamy podobne podejście do studentów- nie i kropka. no a z tymi danymi do konta- to chodzi o to, ze musimy bardziej uważać na nowe osoby na forum, które tylko tu wskakują na sekundę, dadzą jeden post i mają na celu tylko namieszać. Oluusia- gratulacje:) Buziaki dla dzidzi:) seventy- no chyba masz rację Olcia poszła chyba jednak dla dobra dzIdziulki do szpitala.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 10