Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

iNathalie

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez iNathalie

  1. Witajcie :) Zrobił nam się trochę zastoj, ale trudno :D U mnie całkiem nieźle. Teraz nastąpił lekki dołek, ale biorę nowe leki (dzisiaj kończę) więc to moze spowodowane wymieraniem i toksynami. Staram się sporo pić, żeby wypłukiwać organizm. Gorąco polecam moje najnowsze odkrycie - sos do makaronu NAPOLI firmy Zwergenwiese (dostępny w sklepach ze zdrową żywnością), smakuje identycznie jak sosy bolońskie :) Smaczna i dobra rzecz, z makaronem razowym smakuje identycznie jak spaghetti. Jutro zamiast makaronu dorzucę sobie do sosu przesmażone mięsko z kurczaka ;) Pomyślałam, że skoro odkrywam pewne rzeczy na nowo, to mogłabym dorzucić tutaj przepis na krokiety wg. diety p/grzyb, które mi baardzo smakowały. Potrzebujemy dwóch rodzajów mąki - mąki owsianej i kukurydzianej. Farsz jest typowo postny - do przyrządzenia go potrzebujemy jedynie kapusty i cebuli. Najpierw warto sobie przygotować farsz. Na maśle (ilość zależna od upodobań smakowych ;) ) posmażamy skrojoną w kostkę cebulę. Potem szatkujemy kapustę i przez chwilę gotujemy ją we wrzącej wodzie. Następnie wyciągamy na durszlak, odciskamy i wrzucamy do cebuli na patelnię. Podsmażamy, mieszamy, dowolnie doprawiamy do smaku. Naleśniki do środka przyrządzamy wg. klasycznego przepisu na naleśniki, tylko zamiast mleka używamy wody. Ja nie czuję większej różnicy. Zamiast mąki pszennej stosujemy owsianą. Potem zawijamy z farszem i obtaczamy w rozbitym jajku i mące kukurydzianej (wg. mnie taka panierka jest o wiele smaczniejsza niż klasyczna z bułki tartej - nie jest aż tak 'ciężka' i tłusta) i smażymy na oleju. Mąki można oczywiście dowolnie mieszać. Ja już parę razy robiłam naleśniki, ze dwa razy z mąki kukurydzianej (bardzo dobre, ale zaraz na świeżo po zdjęciu z patelni - najlepsze, jak omlety) i raz z mąki owsianej (smakują podobnie do płatków owsianych). Znalazłam dzisiaj przepis na placki gryczane z jabłkami, może wkrótce zrobię to przekażę jak wyszły :) Za to wczoraj mnie zastanowiło - czy wolno mi np. zjeść co jakiś czas taki deser z owoców Gerbera czy Bobovity? Zastanawiam się, czy oni to czymś dosładzają, czy ma to tyle cukru co w samych owocach? Czy znacznie lepiej po prostu sobie przesmażyć dajmy na to jabłka z truskawką...
  2. amor - ja np. ziemniaki odstawiłam w ogóle. Od trzech tygodni w ogóle nie jadłam ani razu. Dlatego odstawiłabym ziemniaki, chrupki kukurydziane już niekoniecznie.Mnie za to dzisiaj obłożyło język (a taki był ładny, już różowy do połowy) - chyba po tej wczorajszej kukurydzy. Niby zeszło tego raptem pół kolby do całej sałatki ale jednak chyba nie powinnam była. Innego sposobu na sprawdzenie co nam szkodzi nie ma oprócz po prostu jedzenia konkretnych produktów i potem analizowania swojego samopoczucia. Jeżeli bierzesz leki to mogą to być też skutki uboczne - rozkładające się toksyny...ja np. po lekach typu Zentel, Vermox to mogłabym chyba odlecieć ;) W przypadku grzybicy ciężko jest cokolwiek komuś doradzić...można tylko mówić o tym, co pomaga MNIE, ale nie musi być dobre dla CIEBIE...niestety.
  3. Cześć i czołem! Dzisiaj zaczęłam brać Macmirror. Już za niecałe dwa tygodnie startuję z Nystatyną. Trochę się boję efektów ubocznych, ale może jakoś dam radę. Pocieszam się, że to już 23 dni za mną, to dla mnie rekord - nigdy nie miałam aż na tyle siły woli, aby przez ponad trzy tygodnie powstrzymywać się od słodyczy, białego pieczywa, w ogóle JAKIEGOKOLWIEK słodkiego. Szkoda tylko, że ta silna wola przyszła w tak przykrych okolicznościach i to teraz, kiedy ważę niecałe 52 kilo, a nie kiedy ważyłam 70. Tylko teraz czytam wypowiedź gofil i znów się martwię, że sobie tego grzybiora uodpornię i bedę z nim już do końca życia toczyć walkę z wiatrakami...
  4. amor, każdy z nas ma dni lepsze i gorsze...jak mam doła to myślę sobie, że każde zycie byłoby lepsze od takiego...Bo do czego to cholera podobne żeby całe moje życie się opierało o to, jak akurat dzisiaj zechce mi grzyb poszaleć... Ja mam nadzieję, że im dalej idę w ten 'nowy styl życia' tym lepiej będzie i tym bliżej jestem mojego celu...Wczoraj minęło równo 21 dni od rozpoczęcia leczenia i równolegle diety. Wiem, że to dopiero początek. Ile razy w ciągu tych dwudziestu jeden dni zadalam sobie pytanie - DLACZEGO JA? I dlaczego to niszczy mi życie w tak młodym wieku? Dlaczego nie mogę normalnie funkcjonować? przestałam liczyć bo już pierwszego dnia pogubiłam się w rachunkach. Teraz nie jest czasami lepiej kiedy wszyscy dookoła jedzą to, co im się podoba, a ja jadę w kółko tylko na tych tekturach i waflach ryżowych...Przez dietę diametralnie zmienia się mój pogląd na życie - żołądek mi je zniszczył, uniemożliwia podróżowanie, normalne funkcjonowanie. Chcę dojść do normalnego życia, wiem jak wiele leży też w psychice która i u mnie siada (trochę sobie z tym nie radzę...zresztą obsesyjnie zamartwiam się np. przed podróżą "co się stanie jak dostanę biegunki?" a np. będę jechać autobusem. I wiadomo, błędne koło się zamyka) ale wiem, że w moim przypadku ważna jest poprawa bez regresu i jedna podróż bez ekscesów która mi uświadomi że mogę podróżować normalnie. Chyba najważniejsze to wierzyć w to, że to wszystko się uda i dam radę.
  5. An Dy, dziękuję za info o tych orzeszkach, kochana jesteś :* W internecie grzebię, prawie zawsze jak coś mam zjeść niepewnego - tyle że po prostu te pistacje wzięłam z doskoku bo stwierdziłam że orzech jak każdy inny to co mi zaszkodzi... Teraz mam pytanie - bo dostałam masę orzechów włoskich (świeżych) do łupania właśnie, z wiadomego źródła, 100% natural. Takowe wolno mi jeść? I pytanie - chcę jutro sobie zrobić tuńczyk. Tuńczyk będzie w sosie własnym, do tego troszkę pokrojonej w kostkę czerwonej cebulki i - kukurydza GOTOWANA w kolbie. W sensie że kupuję kolbę i ją obgotowuję w soli. Słodka, dlatego pytam - wolno? Dzięki z góry. Pozdrawiam, iN.
  6. Że plusy nie od pistacji, to wiem :) Wyniki bowiem są z piątku, dopiero dziś zostały odebrane. Tylko właśnie zmartwiłam się że trzy tygodnie mojego trudu mogły pójść na marne ze zwykłej niewiedzy... Układ immunologiczny nie wiem czy wzmacniam, jak wspomniałam 3xdziennie piję roztwór Basica (w szklance ciepłej wody rozpuszczam łyżeczkę 20 minut przed posiłkiem), 2xdziennie biorę Monilia Albicans, 1xPhosphorus. No i stale probiotyk, różnie - Dicoflor, Linex, SanProbi IBS. Orzechy jadłam cały czas, dlatego też zmartwiłam się że skoro tych pistacji nie wolno to moze przez cały czas popełniałam jakieś karygodne błędy. Kupiłam też dzisiaj NERKOWCE - to też raczej się powstrzymać?
  7. Czyli te moje trzy tygodnie poszły dzisiaj z pistacjami na marne? Kupiłam takie pistacje w łupinkach do łupania, Felixa bodaj...
  8. Cholercia... Kupiłam sobie dzisiaj pistacje, bo myślałam że to orzechy jak każde inne to tak jak jadłam laskowe czy migdały jest mi wolno...a tu wrzuciłam na google hasło pistacje candida i okazuje się, że pistacje są stanowczo niewskazane... Ale jadłam do tej pory laskowe i widzę że też raczej nie są polecane, nie rozumiem. Co złego w orzechach? Jest tu ktoś kto jadał orzechy lub wie, dlaczego szkodzą przy Candidzie? Zjadłam trochę tych pistacji i teraz się boję że całe trzy tygodnie moich wyrzeczeń poszło na marne... Chciałabym tym samym wiedzieć które orzechy mi wolno: - laskowe - migdały - pistacje - nerkowca (jadłam wszystkie oprócz nerkowca do tej pory, odpukać czuję się nieźle, nie zauważyłam żeby po orzechach coś więcej mi było) An Dy, tuńczyk w oleju czy sosie własnym? Dzięki za odpowiedź :)) + odebrałam dzisiaj wyniki wyszła Candida albicans(++) może mi ktoś określić co oznacza liczba plusów??
  9. Dieta jest moim zdaniem potrzebna...i to mocno restrykcyjna. Mówienie o tym, że grzyb się na nią uodporni i jeszcze będzie rósł w siłę - wydaje mi się, że taka sytuacja mogłaby mieć miejsce, gdybyśmy przez caly czas jedli to samo. Przecież nawet będąc na tej diecie (kiedy wymienianie czego nam nie wolno staje się nudne po dwudziestu minutach) jakiś tam wybór tych produktów mamy i jemy rotacyjnie. Wydaje mi się, że sytuacja sprzyjająca uodpornieniu candidy to taka, gdy jemy nonstop to samo - przykładowo na okrągło przez tydzień chleb na zakwasie na śniadania obiady i kolacje. A tak to urozmaicenie jest i tam trafiają przeróżne składniki pokarmowe. Przecież np. An Dy nie jadła w ogóle mięsa więc teoretycznie dla laika jej jadłospis był wyjątkowo monotonny. A jednak nie biofilm się u niej wytworzył, a nastąpiła poprawa :) An Dy - kupiłam wczoraj, korzystając z okazji spaceru w okolicach sklepu z żywnością organiczną, pastę sezamową (Tahini właśnie :D chyba greckie bo cała etykieta po grecku). Pytałam czy nie ma cukru, w sklepie (gdzie ekspedienci są nie powiem, ale byłam w szoku jak bardzo zorientowani) powiedziano mi że nie. Zresztą w domu po otwarciu spróbowałam i pasta jest wręcz gorzkawa, nie ma szans na jakiś cukier. Za to na waflu ryżowym smakuje bardzo dobrze, skutecznie zapycha...i ma jedną wadę - bardzo szybko z niego ucieka :D Mam za to pytanie w temacie tuńczyka w sosie własnym - czy mogę sobie taki luksus zafundować? Bo nie jestem pewna i dlatego nie jem, a chętnie bym tuńczyka zjadła... No i jeszcze będąc przy temacie rybnym, to ryba (konkretnie mintaj) przejdzie? I jeśli tak to w jakiej postaci? Pozdrawiam, :)
  10. An Dy, ale co masz na myśli mówiąc śmieciowe jedzenie? Wydawało mi się, że od trzech tygodni jem dobrze i zdrowo i zgodnie z zaleceniami... Odstawiłam WSZELKIE wyroby z pszennej mąki, owoce jem raz w tygodni przyduszone, cukrów także nie spożywam, żadnych słodyczy, cukierków, batoników, ciast, jak coś w sklepie ma w składzie cukier albo mąkę pszenną to odstawiam. W głównej mierze bazuję na chlebie na zakwasie, warzywach, pieczonym mięsie, pastach z ciecierzycy... Jeżeli jem cokolwiek źle (duszona marchew? nie zjadłam nawet pełnej łyżki...) to wynika to z mojej początkowej niewiedzy, wiadomo że im dłużej będę na diecie tym więcej i lepiej będę wiedzieć na temat tego co mi wolno, a co nie. Wystrzegam się tego co jasno powiedziane, ale są błędy które popełnię, bo pewnych rzeczy w ogóle nie wiem...ale zastanowiło mnie co masz na myśli mówiąc do mnie o śmieciowym jedzeniu... Nie mam przecież zamiaru po dwóch tygodniach bycia na diecie uznać siebie za wyleczoną i rzucić się na pszenne pieczywo czy bezy...
  11. Anajka, przeraziłaś mnie nie na żarty tymi zębami...nie dość że wizyt w gabinecie nie cierpię to jeszcze teraz widzę najprędzej skończę jako osiemnastolatka ze sztuczną szczęką...Proszę też innych o zdanie - czy wam też pojawiły się kłopoty ze szkliwem? Kurczę, nie dość że nonstop jestem stałym klientem to jeszcze takie buty... Za przepis na szynkę dziękuję, będę próbować, bo po trzech tygodniach zwykłe pieczone mięso zaczyna mi bokiem wychodzić (jem je niemal nonstop). NIE POLECAM FALAFELA WEGETARIAŃSKIEGO. Dzisiaj to jadłam (a stanęło w końcu na makaronie razowym z sosem z soku pomidorowego) i jest po prostu okrropne. Tzn. wiadomo co kto lubi i różni ludzie mają różne smaki ale dla mnie to była potworna ziarnista, czosnkowa i przy tym okrutnie gorzka masa uformowana w pulpety. Dla mnie obrzydlistwo nie obiad. Jutro kotlety sojowe w panierce z sezamu :) Dobijają mnie te wszystkie efekty uboczne, o których tak dużo tu piszecie...nie chcę stracić zębów ani włosów... @An Dy, i czy np. po jedzeniu pszenicznej mąki odczuwasz jakieś dolegliwości, czy raczej 'przechodzi ci to gładko'? Ja zaobserwowałam jeszcze wcześniej, że jak pojadłam 'śmieciowego' jedzenia wiadomo w weekend to różnie się zdarzało, wpadła pizza, wpadły chipsy czy słodycze to kolejnego dnia rano chciało mnie roznieść (że teraz tak jest na 'żywności zdrowej' pomijam). Dlatego ja to chyba nigdy jednak nie wrócę do normalnego żywienia bo będę się zawsze bała że jakieś efekty uboczne wystąpią...
  12. @Marttina, wiesz ja to nawet się boję, czy to bardziej nie jest w moim przypadku psyche niż soma...Po prostu im bardziej się nakręcam tym bardziej sama u siebie potęguję te objawy. Wyjazdy są katastrofą, wakacje wiecznym myśleniem o kłopotach z żołądkiem, to nie jest odpoczywanie tylko ciągły stres jaki będzie nadchodzący dzień... Jestem młoda i dlatego tym bardziej codziennie minimum kilka razy zadaję sobie nawet mimowolnie pytanie DLACZEGO JA...najczęściej kiedy wchodzę do sklepu i nawet na półce ze zdrową żywnością wolno mi dwie rzeczy na krzyż zjeść...pasztet sojowy i słonecznik na który patrzeć nie mogę...Boli mnie to, że muszę się zmagać z problemami które nie powinny mnie dotyczyć, które nie są na mój wiek, które mnie przerastają....że zamiast troszyć się rano o to jak wyglądam chcę po prostu jak najszybciej przeżyć ten dzień i każdy kolejny bo po prostu mi nie zależy żeby cieszyć się każdym dniem...czym mam się niby cieszyć? Zastanawiam się czy kiedykolwiek wrócę do normalnego życia, do normalnego żywienia, czy kiedykolwiek pozbędę się tego patrzenia na mnie jak na świra wszędzie gdzie pójdę i gdzie odmawiam choćby kawałka pizzy...
  13. @Marttina - Moje nastawienie zależy w głownej mierze od tego, jak się danego dnia czuję. Bo kiedy wstaję i od rana na dzien dobry budzę się, bo wszystko mi się w środku wywraca, to mam ochotę nawet nie wstawać z łóżka. Od razu mi się odechciewa żyć...to, że przeżywam to aż tak emocjonalnie jest prawdopodobnie związane z faktem, że mam już dość uzależniania całego mojego życia - wyjazdów, rozjazdów, wyjść ze znajomymi czy byle wycieczek od mojego grzyba. W dodatku odkryłam, że popsuły mi się dwa zęby (w MAJU też wyleczyłam dwa!) w tym jeden już zaplombowany teraz nadpsuł się z boku :( Ja to chyba wiecznie będę tylko kursowała między toaletą a stomatologiem...
  14. Gabsonik - jak wczoraj wyłączyłam komputer to sobie uświadomiłam, że przecież biorę ciągle mikroelementy i wyrównuję gospodarkę kwasowo-zasadową organizmu. Trzy razy dziennie po jednej łyżeczce piję preparat Basica. Co do leków - nie mnie negować decyzję o takiej a nie innej dawce preparatu. Póki leczę się u tego lekarza, będę postępować zgodnie z jego wytycznymi. Dzisiaj - po trzech dniach względnego spokoju - znów na nowo rozkręciło się przelewanie, rano tak głośne że było po prostu słyszalne O_O Zamiast być coraz lepiej jakoś nie bardzo to idzie w dobrą stronę... Co prawda inni twierdzą że widzą różnicę, ale ja sama wiem jak się czuję...teraz nie są to co prawda dolegliwości codzienne (z czego się bardzo cieszę) ale jak już trzeci dzień było dobrze to miałam nadzieję że i dziś będzie lepiej... Efekt jest taki, że nie mam apetytu, nie jem prawie nic...
  15. Prób wątrobowych nie robiłam, ale co do niedoborow to raczej nic mi w tą stronę nie dolega - paznokcie się nie łamią, co najwyżej włosy wyłażą ale przy takich ilościach jakie ja ich mam, to na razie nie jest mi to straszne. Kości mam mocne, nie łamałam się od bodajże trzech lat. Tylko zęby słabe - ale to od zawsze. Co pół roku jestem u dentysty i zawsze minimum jeden ząb do leczenia...zawsze się zastanawiam ile ich jeszcze zostało ;) Lekarz nic nie mówił na temat tego typu badań, zobaczymy :) Spytam następnym razem. Dawki leków też mam od lekarza - wolę sobie tam przy tym nie grzebać, zobaczę potem po wynikach. Jest też wysoce prawdopdobne że moje nieciekawe samopoczucie w tej chwili jest spowodowane pasożytami, całość będę mogła pewnie podsumować jak przejdę cały cykl leczenia chemicznego.
  16. Nie jest to temat specjalnie przyjemny...sporo rzeczy mi się wtedy zwaliło na głowę, z pewnymi nie dawałam sobie rady, natłok psychicznych kłopotów, do tego ciągłe ekscesy ze strony żołądka, frustracja, brak odpowiedniej osoby której mogłabym wiele powiedzieć...wszystko zaczęłam wyładowywać na ciele, nie miało znaczenia jak - czy uderzając się, czy też sięgając po ostre przedmioty...jaki był finał, nietrudno sobie wyobrazić. Teraz czasami kiedy czuję ze po prostu jestem słaba i znowu mam ochotę 'coś-sobie-zrobić' (nie jestem bananowym dzieckiem emo) wystarczy że popatrzę na swoje nogi. Ręce bledną. Mam nadzieję, że wytrzymam jeszcze dłużej i jakimś cudem to wszystko poznika... Na diecie na razie nie tyję ani nie chudnę (choć spodnie robią się luźnawe). Podejrzewam że większych spadków nie będzie, bo jem sporo tłuszczy (orzechy, soja, sezam) pod różną postacią. Ale może niech wypowiedzą się ci bardziej zaawansowani stażem.
  17. Gabsoniku, dzięki za szybką odpowiedź. No nic, przeleczę Nystatyną te 22 jak wyliczyłam dni (ale przy takiej dawce te 22 dni to malo? Mi się wydaje że 8 drażetek dziennie to sporo, jeszcze na mnie /nie mam nawet 18 lat ;) ) i sprawdzimy efekty. Po leczeniu mam odczekać dwa tygodnie i wtedy pobrać materiał do badania. Wczoraj oddałam w kierunku drożdżaków, wynik za ile będzie, wszyscy dobrze wiemy. chris - u mnie z powodu tego wszystkiego w zeszłym roku zimą nasilił się problem autoagresji, w tym roku nic tylko bym płakała bez sensu ciągle mi się wyć chce aż mi wstyd czasami że aż tak bezsilna jestem wobec czegoś, o czym niektórzy ludzie nawet nie wiedzą że te jelita tam sobie są i funkcjonują...
  18. Gabsoniku - ja mam przepisaną Nystatynę w wymiarze 4x2 przez 21 dni. To bardzo duża dawka, i baardzo mocna dla organizmu? Przez kurowanie grzyba i reszty dziadostwa już mi się cera psuje, strach się bać co będzie potem... An Dy, dzięki za rady, wkrótce będę na pewno testować :D Co do wyprysków - na razie właśnie do tej pory nie miałam ich specjalnie wiele, wiek nastoletni (chociaż w sumie przecież nie do końca bo młode dziewczę jestem) przeżyłam bez problemów na twarzy, i teraz od grzyba zaczyna się dziać nieciekawa sytuacja... Natomiast na, i tu tez przepraszam, zadku, też pojawiło się ostatnio kilka, i to w takim miejscu, że na moim wychudzonym tyłku to akurat w takim miejscu że bolą przy dłuższym siedzeniu :/ Pytanie jeszcze mam co do powrotu do normalnej diety - planujesz kiedyś powracać do wyrobów z mąki pszennej? Bo mnie to nic nie przeraża tak bardzo jak fakt, że już do końca życia będę wiecznie uważana wszędzie za dziwaczkę która nic nie je... Poza tym, dzisiejszego dnia zważywszy się, pękło mi okrągłe 20kg które straciłam od stycznia zeszłego roku... damon3mxj, Paraprotexem leczyłam rok temu lamblie. Fakt, lamblie wytępiło. Na siedem miesięcy. chris, mam niestety to samo...od czasu kiedy zaczęły się te wszystkie dolegliwości najchętniej nie przyjmowałabym gości, w ogóle nie wychodziła, a jeśli mam wyjść to nie mogę być gdzieś 'na konkretną godzinę' albo być uzależniona od środków transportu jak autobus, bus, pociąg, samolot, bo zaraz mam skurcze i 'co to będzie jak mnie złapie i nie bede mogła dotrzeć na miejsce'...to jest żałosne bo każda podróż to dla mnie do tej pory był nifuroksazyd i bez tego nie było mowy o wyjściu z domu co dopiero podróży...chcę się z tego wyrwać bo mam dosyć bycia niewolnicą własnego żołądka...
  19. Badania zawsze warto zrobić. Pękające kąciki ust warto wzmocnić witaminą B. Co do drżenia rąk - dzisiaj nie miałam za bardzo czasu żeby regularnie jeść (śniadanie zjadłam po siódmej, drugi posiłek dopiero koło 13...) i przed dwunastą, po wyjściu z parteru na trzecie piętro dłonie drżały mi tak, że musiałam wyjątkowo mocno dociskać długopis żeby mi nie "latał" po kartce O_O. Ale wiem, że to objawy głodu, spadku cukru, bo do tego dołaczył kłopot z koncentracją, chwilowe osłabienia. Przestało jak coś zjadłam, mam nauczkę żeby następnym razem jeść regularnie ;) An Dy, poszłam do sklepu po olej sezamowy, ale w tym najbliżej mnie takowego nie było (był za to sojowy, kukurydziany, z orzecha włoskiego, oraz dwie półki oliwy z oliwek :) ), jutro przejdę się do większego bo dziś czasu brak i w najbliższym czasie taką pastę sobie przygotuję. A co do szynki - jednak chyba wierzę w tą moją szynkę i w to, że jest bez konserwantów - już dzisiaj nieciekawie wygląda, a jutro na pewno będzie niezjadliwa. Kupiona wczoraj. (Nie to, co szyneczka ze sklepu - dobra i po tygodniu :) )
  20. Aha, a czy oprócz tych krost zaobserwowałaś inne efekty uboczne?
  21. An Dy, no to ekstra... :/ Zobaczymy faktycznie, ale mam nadzieję że wszystko będzie dobrze...w sumie teraz mi wychodzi tyle 'syfków' że prawdopodobnie ich nie zaobserwuję. Aha. Czy duszona marchew jest dozwolona? Bo właśnie trochę zjadłam i przypomniałam sobie, że gdzieś czytałam, ze nie powinno się jej jeść. No i przestałam...
  22. An Dy - z pastą słonecznikową miałam do czynienia - konkretnie pastę słonecznikową z czosnkiem, czyli raczej nie na słodko, ale na słono :) Słonecznik (pestki, tak samo i pasta) nie bardzo mi jednak smakują - mają dziwny kwaskowy smak, a potem pozostaje mi w ustach dziwna gorycz. Poszukam i sezamowej :) Pasztety sojowe też przerabiałam, kupiłam na pierwszy ogień pomidorowy i nawet zjadliwy był na chlebku, natomiast solo - dziwna, zapychająca sojowa papa. Pasty są bardzo dobre, sycące. Z tego co wiem dostępne są na cieciorce, soczewicy i soi. Ja osobiście jadłam te z soczewicą. Pasty są od firmy PRIMAVIKA, są dostępne w wielu wariantach smakowych. Jak smakuje reszta, powiem za parę dni. Dzisiaj też w sklepie z żywnością organiczną dostałam szynkę (prawdziwą - słoną jak diabli, bo bez konserwantów, to samo z kabanosem. Nie do wiary, że człowiekowi to najpierw w ogóle nie smakuje, bo tak jest przyzwyczajony do jedzenia chemicznie upakowanych potraw...). Cena też typowo organiczna - szynka za 34 zl/kg, kabanosy - 54/kg :D Także pasty polecam z ręką na sercu, pasta pomidorowa z cieciorką smakuje jak paprykarz. Reszta tych produktów nazywa się chyba "Pasztet warzywny" nie jestem pewna, nie chce mi sie wstać do lodówki :D Kupiłam też 'falafel wege' czyli coś jakby pulpeciki z cieciorki. @voland - mnie na przykład wykluczono od razu z diety nabiał zawierający mleko krowie, ze szczególnym wskazaniem na żółte sery. Wolno mi mleko kozie (ale na to się chyba nigdy nie porwę) i mleko sojowe, którego używam do naleśników. Herbatę pijam zieloną (niewskazaną bo wychładza organizm, ale nie wiem czy ma zły wpływ na candidę) i Rooibos (podlejszego gatunku, bo biedronkowy, ale smaczny). Czarnej nie wolno, z tego co czytałam. (tak OFT czy twój nick ma związek z 'Mistrzem i Małgorzatą'? :) ) Za czym mi się tęskni w tej chwili - podkreślam TĘSKNI, bo w sumie wystarczy mi że trochę sobie powącham i jeść mi się nie chce - ale ojj masło orzechowe...;) Albo ukochany placek z masą krówkową i krakersami, ojjj. Ale fakt, nie wiem jaki wpływ na psychikę ma to wszystko, ale odrzuca mnie od zjedzenia choćby gryza pszennej bułki jak sobie pomyślę, że to wszystko znowu może wrócić...
  23. An Dy, jak to dobrze że istnieją jeszcze osoby takie jak ty - które pamiętają to, jak było i które chcą nam ciągle pomóc...Cieszę się, że do nas zaglądasz, podtrzymujesz na duchu, jak trzeba dajesz kopa w zadek i przede wszystkim, dzielisz się swoją wiedzą. Ja jestem dopiero na początku dłuugiej drogi (dziś zaczęłam trzeci tydzień diety, więc jeszcze duuużo czasu mam do wyleczenia, tym bardziej że grzybów chemicznie jeszcze nie tępię), na razie gnębię pasożyty (mimo że w badaniu nie wyszły pasożyty, a antygen lamblii), mam przepisane trzy różne preparaty i jako czwartą Nystatynę. Też się trzymam na razie diety, próbowałam eksperymentów z owocami ale na razie odstawiam. Zresztą teraz taki sezon nadchodzi że świeżych nie ma, toteż nie kuszą. A nawet jak tam były gruszki, winogrona czy cokolwiek innego to zwykle nie jadałam owoców. Teraz mnie do nich ciągnie bo wiadomo, słodsze toto niż wszystko w mojej diecie...Ja jem i mięso, i warzywa, i ryż nieoczyszczony, makarony razowe Lubelli (kaszy jeszcze nie jadłam, bo nie wiem jaką mogę - znaczy się wolno mi jeść kasze GRYCZANĄ, nie jeczmienną, tak?), odstawiłam cukry, wszystko co z mlekiem krowim (nie licząc niewielkich ilości masła, ale ile tak naprawdę jest teraz masła w maśle?), pszenne pieczywo, wszystko co z drożdżami, owoce, unikam fruktozy i cukru w każdej postaci. Nie łączę węgli z białkiem. A po prostu przerażające jest to, że idzie się do sklepu i we wszystkim albo wprost cukier albo fruktoza albo bog wie co ale zawsze CUKIER...mam wrażenie że cukier atakuje nas po prostu zewsząd, tak samo jak i mąka pszenna... An Dy, a pastę sezamową można kupić w sklepach ze zdrową żywnością? Ja polecam gorąco pasty z cieciorką - mam przetestowaną tą z pomidorami (smakuje identycznie jak nasz rodzimy paprykarz), na test czeka pasta warzywna, meksykańska, z pieprzem ziołowym.
  24. Dobry wszystkim :) Ja tak samo byłam często leczona antybiotykami, stąd na pewno grzyb...teraz jak patrzę wstecz to zdarzało się, że chorowałam przez cztery miesiące raz w miesiącu i zawsze miałam antybiotyk... Mój organizm teraz jest mocno skołowany, bo tutaj biorę leki chemiczne i homeopatyczne, a jeszcze przecież pojawiła się gorączka, katar, kaszel, zanikł mi apetyt (w głównej mierze odżywiam się chlebem z odrobiną masła, chrupkami kukurydzianymi, na obiad np. rosół z razowym makaronem i po godzinie-dwóch kilka plastrów mięsa pieczonego). Dzisiaj zgodnie z rozpiską wzięłam Zentel, zobaczymy czy będą jakieś efekty niepożądane czy obejdzie się bez. Wolałabym bez, ale to tylko trzy dni i znów tydzień przerwy :) Aha, i jeszcze mam jedno pytanie - czy ktoś z was ma taki objaw, że niby nie chce mi się do toalety, a jednak cały czas coś mi tam burczy w brzuchu, przelewa się, jakby przesuwa, wierci....Wredne uczucie, zaraz mam wrażenie że będę musiała biec do toalety :(
  25. Kropeczko, moim zdaniem to objawy, że organizm się oczyszcza - tak przynajmniej większość osób opisuje swoje objawy po rozpoczęciu leczenia. U mnie nie poszło w ani lepszą ani gorszą stronę, tak jakby nic, kompletnie nic się nie działo. Raz jest lepiej, raz jest gorzej, ale na pewno nie widzę poprawy diametralnej... A dzisiaj przed chwilą skutecznie zepsułam całe dwa tygodnie moich frustracji i męczarni - od czwartku choruję i od wczoraj mam taki potworny kaszel (włącznie z odpluwaniem jakiejś żółtej wydzieliny) że mało płuc nie wypluwam...i w związku z tym napiłam się Drosetuxu - bo w końcu to homeopatyk Boirona, i dopiero potem przyszło mi do głowy, że ten syrop jest przecież potwornie słodki. Na łyżeczkę ma 4,2g sacharozy... Już widzę jak grzybiory się cieszą...
×