Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

roksana_31

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Ewo w raju - pozdrawiam ciepło i gratuluję siły i samozaparcia,będę sobie czytać twoje słowa w chwilach zbierania siły do WIELKIEJ DECYZJI: "Bo choć nie byłam gotowa... choć miałam momenty słabości... bo choc się poddawałam i gdzieś w głębi duszy prosiłam dzieci o przebaczenie, bo były momenty gdy myslalam, że popełniłam błąd, że trzeba było się poświęcić, udawać, robic dobra minę do złej gdy... ze może nie było by dobrze czy lepiej... ale dzieci żyły by w iluzji ojca doskonałego... (nie napisze pełnej rodziny, bo tu juz bym przegięła ) Ale cóz daje iluzja... DZIECIOM!!! nieszczescie brak pewności siebie zaburzone postrzeganie własnej wartości..."
  2. jesienna różo - czytalam twoj post do mmak o tym, jak wychowałaś dzieci bez ojca, takie przykłady dużo mi dają do myślenia Moja mama mówi, że po wojnie tyle wdów było i też wychowały dzieci na porządnych ludzi...ona wprost namawia mnie żebym go zostawila mój ojciec bardzo mnie wspiera, ale czeka cierpliwie, toleruje mojego m, dopóki ja go toleruje, pomaga mi teraz w ciązy bardzo,dużo zajmuje się wnuczkiem. Mój synek go zresztą uwielbia.. przykre są tyko jego pytania... a ty dziadku znasz mojego tatę? a tato zaprowadzisz mnie kiedyś do dziadka bo ja bym chciał.... Stosunki miedzy moim m a moimi rodzicami są beznadziejne, wiem ze jest w tym sporo mojej winy. Oni zawsze byli nadopiekunczy, zbyt czesto wpływali na moje życiowe decyzje.. zwłaszcza matka, wiec jak moj m mnie zawodził zwracałam sie do nich...a oni teraz zbyt wiele wiedzą zeby udawac ze jest wszystko w porządku...mój m mi to oczywiscie wypomina to moje uzależnienie niby...a jednoczesnie nie robi nic zeby mi pokazac zebym jednak postawiła na zycie z nim.. wrecz korzysta z ich fnansowej pomocy caly czas mowiąc wprost ze sie o to nie prosil, ze chce miec taki standard zycia a on nie jest mi w stanie tego zapewnic wiec lecę do tatusia...oj to wszystko bardzo skomplikowane...nie do odkręcenia juz. Dzis usłyszałam, ze gdyby nie miał mnie mieszkałby sobie tam gdzie mieszkał jak sie poznalismy.. wciaz zreszta mi to mówi...jakbym go siła do ołtarza ciągnela... a to on oświadczył mi sie po pół roku znajomości...zanimi zdążylam poznać jego twarz bez maski:((((
  3. Ulla35, podpisuję sie w pełni pod twoimi słowami: "Bo mój - mówił, że kocha, a zachowywał się tak, jakby nienawidził. W słowa już nie wierzę. Muszę zobaczyć, dotknąć. Przy swoim mężczyźnie chcę czuć się piękna , spokojna i bezpieczna, a konflikty rozwiązywać w cywilizowany sposób. Nie będę już nigdy wyrobnicą, nigdy nie docenioną. Nikt mi nie będzie podcinał skrzydeł, tylko po to, żeby podciąć. Powiedziałam sobie - dość tego. I to jest moja piewsza samej ze sobą umowa" Dzis akurat mamy rocznice ślubu.. - czwartą, mialam udac ze nie pamietam, bo on na pewno nie pamieta, ale wyslalam mu sms czy wie co dzis za dzien, nie odpisal, to mu napisalam wiem ze nie ma co swietowac ale ja bym chciala pójść na nowego almodovara - nie odpisal... I co zas wygral...w dupie to ma. A myslalam ze moze sie domysli przywiezie swoja matke zeby zostala z dzieckiem...gdzie tam. Ale wiecie co zrobię? - pójde dzis sobie sama do kina, albo z koleżanka.. O tak wlasnie zrobie:)
  4. Cztery umowy Bardzo jestem Ci wdzięczna za mądre słowa, ja to czuje ze nasz zwiazek sie skończy od dłuższego czasu, ale nie mam siły jeszcze by zadecydowac. Obwiniam go zresztą czemu to on nie potrafił podjąć tej decyzji rok dwa lata temu? - on przyznaje ze jestesmy z innej bajki on nie jest w stanie spełnic moich wymagan i nie powinnismy byc razem, prowokuje mnie tylko zebym w koncu go wyrzucila, ale sam odejsc nie chce bo nie chce pewnie winy wziąć na siebie, co by powiedzieli rodzice znajomi. Ale jest coraz bardziej perfidny i złosłiwy na codzien, przede wszystkim w takich drobnostach, jest totalnym niechlujem, rozsypie cukier nie wytrze, odpakuje herbate z torebki nie wyrzuci, kapie dziecko ale nie myje go mydlem, nie da jeść dziecku, nie odstawi talerza kubka po sobie, zakupy robi typu piwo i śledzie dla siebie, nie placi pieniedzy na zycie i zostawia mnie ze wszystkimi problemami, fachowcami awariami samą. Ponadto podważa mój autorytet wobec synka. Synek jest w wieku kiedy łatwo uczy sie ze sie ściaga buty w przedpkoju, myje zeby, układa zabawki - mąż nie wymaga odniego niczego, wrecz jest zniecierpliwiony kiedy uspać synka a on układa swoje zabawki przed spaniem. Albo taka sytuacja, rano przed przedszkolem synek zjadl śniadanie potem mu dalam syropek i niestety zwymiotował -wiec mąż zaczał rzucac kurw... i h... ze ja zawsze przesadzam i po co mu daje syrop. Naprawde zaczynam doceniac czas kiedy go nie ma, kiedy jestem sama z synkiem i mamy wszystko poukładane, mąż wprowadza chaos i niepokój w nasze życie Cztery umowy - czytam troche archiwalny watek, staram się wyciągac ze starszych historii jak najwięcej dla siebie. Gratuluję Ci ze umiałaś się wyzwolić z chorego układu. Złamane skrzydła - nie mogę się doczekać aż osiągnę taki stan psychiczny jak Ty, tak bym chciala olewac meża i osiągnąć wewnętrzny spokój
  5. Cztery umowy, gratuluję siły i samozaparcia, tak właśnie to działa "Emocjonalne rozchwianie - no cóż, byłam chora, normalny i zdrowy człowiek potrzebuje wtedy czyjegoś ciepła i troski, a co dopiero człowiek uzależniony psychicznie od kogoś" ale dałaś radę ja niestety nie, jako psychicznie uzależniona od miłosci wydzieram dla siebie jakieś strzępki uwagi - tłumaczę to ciążą, ale to tylko pretekst - oj dużo pracy przede mną....
  6. właśnie przyjechal zapukal i zaraz zadzwonil a mamy ochydny dzwonek musialam wstac otwieram i mowie "mozesz nie dzwonic dziecko spi" a on pogardliwie "moge" i wylrzywił twarz nie wytrzymałam popchnelam go i zamknelam za nim drzwi na klucz - oczywiscie sie nie odzywa
  7. niebo błękitne - dziękuję za wsparcie Tobie też życzę dużo siły, spotkałam dziś kolegę ze studiów z żoną i córeczką - tacy szczęśliwi - dlaczego my nie możemy znaleźć szczęścia?czy nie zasługujemy po piątkowym wieczorze o którym pisałam w sobotę rano się zmył na budowe zostawil mnie znowu mial wrocic na wieczor nie ma go do teraz, nie odzywa sie nie odbiera telefonów, naprawdę chyba usiłuje mnie sprowokować żebym go wyrzuciła... A ja dzis kupilam trochę rzeczy dla dzidzi i malą wyprawkę do szpitala juz - cały czas dojrzewam do bycia samotną mamą dwójki dzieci i czuję że już jestem bardzo blisko... dziewczyny trzymajcie się ciepło i nie dajcie się
  8. Ulla przeczytałam to co napisałas poniżej - jakby było do mnie pisane, zacytuję więc i przeczytam jeszcze raz.... Niebo widzisz, jak to pokręcone z tą samotnością jest? Bo nawet jak jesteś z nim, to tak naprawdę i tak jesteś sama. Sama ze swoimi marzeniami o rodzinie, potrzebami, smutkami. Nie dzielisz ich z nim, bo nie możesz. Nie zrozumie, nie chce zrozumieć. Mój m. był przy mnie i wykazywał zrozumienie i zainteresowanie tylko wtedy, kiedy działo się coś fajnego, śmiesznego... robiłam więc z siebie "małpę", zeby go zaciekawić, porozmawiać. Kiedyś mogłam opowiedzieć mu o wszystkich rzeczach, złych, które we mnie siedzą- potem się to zmieniło. Nie chciał słuchać. Tak więc można być samemu będąc z związku. To chyba najstraszniejsze oblicze samotności- kiedy najbliższej Ci osobie nie mozesz opowiedzieć o najważniejszych dla Ciebie sprawach. Nie znam recepty na wyjscie z takiej sytuacji. Ja odeszłam, konsekwentnie nie wdawałam się w zbędne dyskusje, ale cierpienie pozostało. Ale wiesz- to takie cierpienie mniejszego kalibru. Bo nie ma już bodźca, które je napędza. Pozostaje tylko uporać się ze smutkiem , żalem za tym, co minęło. To, myslę, mimo wszystko o wiele łatwiejsze, niż tkwienie w ciagle rosnacym poczuciu bezsiły i rozpaczy, nakrecanym osobą chorego m. On nie spełni Twoich marzeń. Masz przyjaciół, syna...zawsze będą przy Tobie. Ja też. I to nie jest jakaś pusta deklaracja. I wiele, wiele innych osób. Naucz się tylko dbać o siebie, o swoje potrzeby. Zdrowie. Wołaj o pomoc, kiedy jej potrzebujesz. Zawsze ktoś przybiegnie, zobaczysz. Nigdy nie będziesz sama. Powiedz, dlaczego z nim jesteś, dlaczego chcesz z nim być? Jest dla Ciebie dobry, czy BYWA dobry? Liczy się z Twoim zdaniem? Czy w swoich planach na przyszłosć uwzględnia Twoje potrzeby? Czy wierzysz w to, że Cię kocha? Nie musisz odpowiadać tutaj, odpowiedz sama sobie, szczerze. Ja swojego byłego zapytałam kiedyś, czy naprawdę dobrze się czuje z tym, że "kochana" przez niego osoba jest nieszcześliwa. Powiedział, że nie, ale nie zamierza nic z tym zrobić. Wielu naszych m. tak właśnie myśli. I co z tego, że to podłe,ze nie potrafimy tego zrozumieć....tu nie ma nic do rozumienia. Trzeba uciekać. Wypłakać się, i konsekwentnie zacząć dbać o siebie. O siebie. konsekwencja i patrzenie w przyszłość, zamiast w przeszłość - taki mam bizesplan na teraz I terapia. Ściskam Cię , niebo, październik z winem brzmi cudownie "albo odnajdę drogę, albo ją sobie utoruję"
  9. jestem znowu....pare dni mnie było...pare dni było dobrze...znowu przez niego ryczę...boże jak ja go nienawidze....co ja mam zrobic... mój mały dzis skonczył 3 lata, na 8 listopada mam termin porodu..a mój mąż prezentuje perfidię i wredotę w całej okazałości...zero empatii i ludzkiego traktowania, zero szacunku prymitywizm pełen pare dni temu sie przeprowadzilismy, nic mi nie pomógl ja ciezarna wszystko sama organizowalam i pilnowałam, a nie musze si e oszczedzac bo jestem zagrozona wczesniejszymm porodem od miesiaca wszystko za moje pieniadze zarobione ciezko przeze mnie, nic sie nie dolozyl nic nie kupil do mieszkania nawet na zycie wplaca grosze, wszystko pakuje w inwestycje ktorej podporzadkowal wszystko bo liczy ze na tym zarobi, ciagle go nie ma bo jest tam a okazuje zero wdziecznosci za to ze znowu wszedl na gotowe (po slubie wprowadzil sie do mojego urzadzonego mieszkania)duzo znowu mi pomógl ojciec bo na meza nie moglam liczyc nie zdazyłabym przed porodem, mowi mi wprost ze sra na to, wypomina ze za jego plecami z ojcem urzadzilam mieszkanie...mam niezrobiona kuchnie a byl wsciekly dzis na mnie ze nie zaprosilam jego rodziny, a sam nawet czekoladek do przedszkola dziecku nie kupil,chcial mi zwalic na glowe rodzinke ktora nic mi nie pomogla przy przeprowadzce, mialam skakac kolo nich, podczas gdy moich rodzicow nie moglam zaprosic bo on nie utrzynuje z nimi kontaku na każdym kroku im ubliża, choc tyle im zawdziecza nie tylko ze ma gdzie mieszkac ale chocby pomocy przy dziecku, zajmowali sie synkiem jak chodzilam do pracy, jak wyjezdzal na cale weekendy na budowe a ja musialam lezec tez mi pomagali - powiedzcie jak ja mam zyc z takim czlowiekiem???a jak odejsc nosząc w brzuchu jego córke?????wszystko mi mowi ze powinnam miec troche honoru i odejść od tego psychopaty czemu mu teraz nie potrafie tego powiedziec ze skoro sra na nowe mieszkanie niech sie wynosi - tylko rycze za zamknietymi drzwiami i piszę do was??? a on slyszy i nie przyjdzie????
  10. Droga Piglet, Dla mnie tez jedynym powodem dla ktorego tkwię z moim m jest synek oraz córka w moim brzuchu. Pisałam już że to drugie dziecko jest przypadkiem i kompletną nieodpowiedzialnością z mojej strony, ale staram się dostrzegać dobre strony - zawsze chciałam mieć córkę, a własnie kolejna moja kolezanka poroniła więc powinnam się cieszyc. Wiem tez ze gdybym wczesniej - mójsynek ma juz 3 lata - była bardziej twarda i odeszla od meza byłoby mniej nieszczescia, a a teraz jestem juz prawie na 100% pewna ze nasze małżenstwo nie ma przyszłosci, widzi to tez niestety moj mąż i teraz na razie czekam tak po prostu az urodze - jestem w 8 miesiącu bo chyba nie dalabym rady teraz sama. Z drugiej strony wciąż się żremy, ciąża niestety nie wpływa pozytywnie na mojego m - wręcz przeciwnie. Z moim mezem znalismy sie tylko rok przed ślubem i 3 miesiące po slubie zaszlam juz w ciąze. Tamta ciąza juz tez byla fatalna i juz wtedy zdałam sobie sprawe co to za czlowiek, jak patrze wstecz to widze ze miedzy nami nigdy nie bylo wlasiciwie prawdziwej więzi - trochę namiętności i chemi przez rok spotykania sie w weekendy któe spedzalismy na wyjazdach i jakis owczy ped z tym slubem. Wczesniej bylam zareczona z chlopakiem z ktorym bylam 5 lat i z perspektywy wiem ze źle zrobilam rozstając sie i pakując sie w szybki nowy związek, ślub i dzieci. Ale cóż takie życie - teraz mam juz naprawde niewielką nadzieje ze cos sie zmieni po urodzeniu córeczki. Przeraza mnie fakt wychowywania samotnie dwójki, przeraza mnie ze mpje dzieci mają nie miec ojca. Wiem ze to jest powód trwania wielu nieszczesliwych małżenst, powód zdrad szukania miłosci na zewnątrz - niewiem jak z tego wybrnąć bo ja nie chce zdradzac szukac flirtów w pracy chce miec kochającego dobrego meza, który jest jednoczesnie ojcem moich dzieci - ale widac ze jest chyba za duzo co kobieta moze miec
×