Jeśli pozwolicie, odpowiem na pytanie z tematu:
Sądziłam, że nie będzie mi łatwo zajść w ciążę, nastawiałam się nawet na in vitro w przyszłości. W zeszłym roku przeczytałam, tu, na forum, o castagnusie. Przyjmowałam tak, jak zalecano w ulotce, bez nastawienia na efekty (czyt. dziecko), przynajmniej - jak zapewniał producent leku - dzięki castag. bóle @ są łagodniejsze, więc co to szkodzi, tym bardzej, że to lek ziołowy, a nie jakaś chemia.
Wiadomo, że na działanie ziół trzeba nieco poczekać. Nie pamiętam tylko, kiedy zakupiłam ów specyfik i zaczęłam go przyjmować, coś jakoś latem zeszłego roku, 1 opakowanie. Wraz z castag. zażywalam folik. Potem pażdziernikowa wizyta u gin. a ten, że: "ma pani piękny pęcherzyk na ciążę". Puściłam mimo uszu jego słowa, do głowy nie brałam, że zajdę w ciążę "bez środków wspomagających".
Miesiąc później: "Jest pani w ciąży. Gratuluję."
Za prawie 3 mies mój synek przyjdzie na świat, czyli w sierpniu br.:) Nie wiem, jak i czy przeżyję poród, ale to temat na inną dyskusję. :)
Podsumowując, nie powiem na 100%, czy to ten lek, czy nastawienie, a może po prostu organizm sam zdecydował, kiedy... A może wszystko na raz. Tak, czy siak, ja "zaliczyłam" castagnus i myślę, że w moim przypadku zadziałał.:)
Pozdrawiam i 3 mam kciuki za tzw. staraczki.