someone1238
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez someone1238
-
nic się nie zmieniło...nic nie wyleczone, tylko o czym tutaj gadać? zabrnęłam o wiele dalej niż bym sobie tego życzyła, ale opisywanie tego nie ma już najmniejszego sensu...jak widzę swoje wcześniejsze wpisy to robi mi się niedobrze... smutna...nie wiem co się stało, mogę się jedynie domyślać, cokolwiek cię tak smuci, pamiętaj - jabłuszko ma rację - czas leczy rany, wszystko będzie dobrze... trzymajcie się dziewczyny
-
cześć wszystkim:) porządki...brrrr...na razie tylko o nich myślę, bo u mnie to bez sensu zaczynać już teraz, cokolwiek zrobię, to moje trzy "tornada" długo porządkowi nie pozwolą zostać, dlatego ja ukatuję się na dwa dni przed świętami, żeby chociaż na chwilę mieć efekt:) ale może pobawimy się w jakieś pieczenie ciasteczek, hmmm...pomyślę:) mój mąż ma teraz dwa tygodnie wolnego, pan nr2 wyjechał, u mnie cisza... i fajnie jest, tak normalnie ...i dopadłam w "second handzie" zajeb..tą skórzaną kutkę, huuuurrrrraaaaa!!!!!:)))) siemka drogie Panie!
-
dzięki, chyba masz rację...:) a jabłuszko ma reaktywację...z tego co pamiętam, to już baaardzo długo się nie kontaktowaliście? biednaś Ty.... fajnie asiorku, że masz spokój, bardzo się cieszę, bo to błogi stan...ja też jestem nawet spokojna, a przez kolejny miesiąc mam zamiar nadrobić "zaległości" z domownikami aaaaa...i dostałam cudooooowny prezent urodzinowy od męża:)nawet nie śmiałam o czymś takim marzyć...i to też daje mi do myślenia, że tak naprawdę to mam dosłownie WSZYSTKO!
-
pan nr 2 wyjechał, nie będzie go ponad miesiąc, luz, czuję spokój, bo od dawna o tym wiedziałam, że nie będziemy się wtedy kontaktować...nawet z pemedytacją czekałam na to jak na kolejną szansę, żeby go sobie odpuścić, i teraz nie wiem, co robić...bo jeśli tym razem z pomocą losu mi się uda, to jak to zrobić - zamilknąć bez wyjaśnień czy napisać kolejny mail "kończący"?
-
...turbodymomen zawstydził someone1238, miał pięciu internetowych facetów...hahahaha tak mi się skojarzyło z teksańską masakrą, :) pozdrawiam ciepło wszystkie Panie
-
"chcę być kopciuszkiem" - musical METRO to był naprawdę piekny bal i ja w sukience jak we mgle tyle dziewcząt innych znał a wybrał wlaśnie mnie i potem tylko na mnie patrzył to był naprawde piękny bal(wybrał z innych tylko mnie) i ja w sukience jak we mgle(chcę jak z bajki zycie mieć) romantycznie wierzę w to, że ja(że ty wybierzesz mnie) zdobedę wreszcie to co chcę kiedy w oczy wieje wiatr bo szczęście krótko trwa niepotrzebnie płyną łzy(gdy smutno bajka kończy się) gdy jest źle to dobry znak(gdy jest źle) bo może znów lepiej być kto jest kopciuszkiem ty, czy ja(wybierz, wybierz raz mnie) co będzie gdy sie skończy bal wiesz, że tu jestem w szarym tłumie znajdziesz mnie ciągle czekam na twój znak(zgubiona w tłumie) wśród tłumu odnajdź mnie nim minie jeszcze jeden dzień znów na złudzenia tracę czas dziś wygram wszystko albo nic ostatnią szanse dał mi los ja dobrze wiem, że są tysiące takich jak ja kiedy w oczy wieje wiatr, a ja znowu znów zwykły zrobie błąd i na swe złudzenia strace czas lecz chce dalej iśc pod prąd(dalej iść pod prąd) i wciąż szukać trudnych tras może czas już otrzeć łzy(otrzeć łzy) nie będzie źle musi lepiej być(przecież teraz tę szansę mam) może właśnie ja może właśnie wygram dzinś osiągę wreszcie cel będę robić to co chcę(i będę robić to co chcę) nim marzenia sprawdzą się właśnie mnie proszę wybierz raz mnie znajdź mnie jeszcze dziś...... wiem...żałosna jestem, ale co zrobić jak ta piosenka za mną "chodzi"...:(
-
czuję się, jakby mnie ktoś z krzyża zdjął:(...wczoraj przegadałam z nim pewnie jakieś 6 godzin albo więcej, i wszystko wróciło oczywiście ze zdwojona siła, niestety uczucie bezsilności i wyrzuty sumienia też...ja nie wiem czy ja to przetrwam powiedział mi wczoraj, że jedyny sposób, żeby przerwać to "błędne koło", to spotkanie, i to jak najszybciej, bo i jego ta emocjonalna huśtawka wykańcza...może ma rację? a może marzy mu się tylko pikantny "numerek"? jeśli już nie zwariowałam, to chyba niebawem to nastąpi....i jeszcze ten wiatr...dzisiaj wieje u mnie jak na kasprowym...nie znoszę tego:(
-
no i miałaś rację jabłuszko, odezwał się wczoraj...:(z pytaniem, czy moze zadzwonić, nie zgodziłam się, ale ten sms od niego cały czas mam przed oczami...będzie dzisiaj ciężko:(mąż będzie cały dzień w pracy...
-
pan x jest stanu wolnego, zawsze był, przynajmniej tak mówi...jest nastawiony na pracę, może dlatego, napewno dlatego moje dzieci mają 9, 7 i 2 lata, a z pracą to jest tak, że teraz urlop wych i niby mogę wrocić do starej pracy, ale tam nie chcę, muszę zmienić, no więc szukam... najgorsze jest to, że ten czlowiek dodawał mi wiary w siebie, dlatego tak mnie od siebie uzaleznił, a teraz boje się, że jak go nie będzie to znowu "zflaczeję". to tak czysto egoistycznie, zostawiając na chwilę uczucia...
-
oby się nie odezwał, MUSZĘ przejrzec na oczy!!! tak się nie da żyć!jestem zmęczona złudzeniami...teraz spadam, zajrzę jutro, dobrej nocki dobre duszyczki, trzymam kciuki
-
oj, nie jestem superwoman, daleko mi od takiej, poprostu próbuję sobie sama dodać siły.... już mi go brakuje, zastanawiam się tylko jak to się mogło stać, jak mogłam na to pozwolić, wciąż analizuję, przypominam sobie, co też mi strzeliło do głowy? czuję, że zwariuję...dzieci maja oczy czerwone od oglądania telewizji, podczas gdy ja wiszę przed ekranem komputera, a co 15 min wychodzę na fajkę...patologia? a jeśli nie patologia to co? miłość? czy to do cholery ma być miłość?!!!!!aaaaa i jeszcze telefon...chociaz obiecał, że nie zadzwoni bez zgody, na kazdy dżwięk dzwonka poprostu dostaję jakichś wstrząsów, masakra....
-
mam nadzieję, że się nie odezwie...boje sie, ze się odezwie...marzę o tym, zeby sie odezwał...rozumiesz cos z tego?
-
to bez znaczenia, czy on byłby zakłamanym gnojkiem, czy tez naprawdę zakochanym księciem z bajki, prawda jest taka, że nie ma dla niego miejsca w moim życiu. w sumie to pochlebia mi jednak fakt, że tak zakręciłam inteligentnego znanego chirurga, bo zuuupelnie w siebie nie wierzyłam. Mąż, choć prawie złoty, zapomniał trochę, że nie jestem tylko mamą i reproduktorem , ale przede wszystkim kobietą! Mam nadzieję, że ta pewnosc siebie którą mi dał jakoś zaowocuje, to będzie taki prezent od niego...jestem dumna, że to ja postanowiłam to zakończyć, może właśnie to dodaje mi siły...mam nadzieję, że facet sie nie odezwie, bo jak tylko to zrobi, to moja duma prysnie...no nie dziewczyny, i kogo ja oszukuję?
-
fajnie to nazwałaś i bardzo trafnie - bajka - ja nawet tak samo mu o nas mówiłam, bo wiecie ja od początku z wszystkiego zdawalam sobie sprawę, jak juz powiedziałam, teoretycznie byłam "obryta", nawet czytałam blogi biednych zakochanych w arabie, a potem mu to opowiadała, że pewnie z nami będzie tak samo, ale nie było.....było wspaniale, intensywnie, pięknie, bajecznie....no wiecie same...nie wiem jak długo dam radę, ciągle sprawdzam czy jest dostępny na skype, ale na moje szczęście nie zalogował się, uszanował moja decyzje i milczy a ja? sama nie wiem, czy go przez to jeszcze bardziej nie kocham...daremna jestem...wiem, że o tej porze jest w domu, ciekawa jestem co robi, przecież jest samotny, silny charakter
-
tak sobie dzisiaj poczytałam ten topic i od razu mi lepiej, "poskładana do kupy" jest zaj....sta, aż się uśmiałam. cóż, wiem, że to pewnie nie takie proste, żeby się uwolnić od amanta, ale dam rade! muszę dac radę! właśnie siedzę zawinięta w koc, piję winko, przed chwilą dzwonił mój zapracowany mąż z pytaniem jak mija dzień? co ja głupia?! dzięki smutna, że chociaż ty odpisujesz, potrzebowałam tego i napewno będę tutaj zaglądać, żeby naładować baterie,
-
jestem w szoku, na Twoim przykładzie smutna, że "odgrzebywanie się" z tego może tak długo trwać, czy ja dam radę?! jestem zakochana, a jednocześnie czuję się tak strasznie winna wobec męża, dzieci, właściwie całego świata mój mąż nie zasłuzył sobie na to, napewno czegoś nam brakowało, coś zgubilismy wychowując dzieciaczki, ale kiedys już to przerabialiśmy i wyszliśmy z tego, proza życia - to zupełnie normalne - pewnie wiesz co mam na myśli. Tym razem szukałam pomocy, akceptacji, zabicia nudy w złym miejscu...i teraz przyszło mi za to zapłacić. Ten facet z internetu świetnie równowazy moją psychę, potrzebuję go, czy da się pozostać z nim w relacjach przyjacielskich, czy zupełnie o nim zapomnieć? co mam robić? zostawić to nagle, czy spróbować oziębić stosunki powoli, może będzie mniej bolało?
-
witam! bardzo się cieszę, że Was znalazłam, bo problem jak najbardziej mnie dotyczy ja- 32 letnia kobieta, szczęśliwa żona od 10 lat, szczęśliwa matka trójki dzieci, zaplatałam się, zakochałam się do szaleństwa w mężczyżnie poznanym w necie, co teraz? właśnie dwa dni temu napisałam mu(po raz trzeci już chyba), że musimy to skończyć, ale czy wytrwam?pomóżcie!!!!