Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

zdzichu4

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. zdzichu4

    Erytrofobia...

    heloł. Mam 22 lata i powiem że życie z tym to nie jest życie tylko wegetacja. Bo jak inaczej nazwać upływający czas a wokół nic się nie dzieje bo nie może się dziać skoro unikam ludzi i sytuacji spolecznych. Przez ten szit 2 razy rzuciłem studia. I za każdym razem czułem wielką ulgę. Na 90% wiedziałem że nie pójde wiecej na pieprz?ną uczelnie. Jednak postanowiłem że pójde po raz 3 ale ostatni no i zaliczyłem pierwszy rok a teraz jestem na drugim. Przed pójściem na studia chodziłem do pracy w której nie miałem zbytniego kontaktu z ludźmi i jakoś prawie rok wytrzymałem. Często było tak że kolesie siedzieli w szatni i gadali o dziewczynach i swoich podbojach, ja szatnie umiejętnie opuszczałem :) żenada. Teraz na studiach jest beznadziejnie. Unikam towarzystwa, jak gadam to tylko z kolesiami (z kolesiówami nie gadam bo to powoduje buraka w sekunde) a jak temat schodzi na jakiś mniej mi odpowiadający to się zmywam :] Ćwiczenia to jest masakra. Siedzę i myślę żeby tylko mnie o nic nie pytali, a jak padnie pytanie to się zalewam pięknym buraczychem. Jednak 3 raz studiów nie rzucę, chce to skończyć w pi.du i mieć to z głowy. Swoją drogą jak wczesniej rzucałem studia to z akazdym razem była wielka otoczka i rodzinna nagonka na mnie, że co ja odp..lam. Teraz trochę pomagam sobie myślą że za 2 lata nie będę już obcował z ludźmi z którymi teraz jestem w grupie i nikt o jakiś moich burakach nie bedzie pamietał. Wszystko zaczęło się jakoś w gimnazjum. Do tego momentu byłem wygadany zawsze się udzielałem, miałem kolegów i co jest nie do pomyślenia teraz - koleżanki. Pewnego dnia zwaliłem buraka, i to bez przyczyny. Siedziałem czerwony i se myśle k..wa o co chodzi. Potem zdarzało się coraz czesciej ale mi to w sumie nie przeszkadzało. Nawet na głupie uwagi czemu jestem czerwony odpowiadałem: bo nie zielony czy coś w tym stylu i zamykali jadaczki. Poszedłem do liceum to na początku nie było źle, ale coraz częściej zdarzały się buraki i coraz częściej unikałem wszystkiego. Raz jeden gościu wybuchł śmiechem z tekstem (przy dziewczynach) JAKI BURAK!. Myślałem że to będzie ostatni dzień jego albo mojego życia. Potem uświadomiłem sobie że jest to pieprzona dolegliwość która utrudnia mi funkcjonowanie. Teraz na studiach ludzie raczej nie wiedzą że mam tą schizę bo gadam wesoło, brechtamy się ale jak czuję że nie wytrzymam wśród nich minuty dłużej to spadam np do kibla. Ogólnie nie mam znajomych, z nikim się nie spotykam. Dodam że nie mam najwyższej samooceny dlatego wziąłem się za siebie zrzcuciłem juz ponad 10 kilo bo poprzednia waga nie była prawidłowa ooj nie. W dodatku nie wyglądam na 22 tylko mnieji to też mnie denerwuje Ostatnio mój ojciec powiedział mi, że ze mną jest coś nie tak, że całe dnie siedzę przy kompie a to nie jest normalne że zamaist przebywać z kolegami, dziewczynami, ja siedzę całe dnie w domu. Pomyślałem to żeś amerykę odkrył :). Rok temu chciałem iść do psychologa ale pomysł upadł. Teraz wiem że już nie pojde bo ktoś kto po prostu ma papierek uczelni i zwie się psychologiem i tak nic nie pomoże. Dobrze że chociaż nie muszę jeździć autobusami tylko mam samochód. Jak jeździłem autobusami to to była kolejna katorga. Czasem jak ktoś się na mnie spojrzał to się zalewałem czerwienią. Ogólnie przy takim zalewie człowiek zdaje sobie sprawe po co mu to, że nie jest gorszy, że to bez sensu, że to psychika, że to żenujące i niepotrzebne, ale nie ma na to rady. Jeszcze ta pieprzona cera naczynkowa. Gdybym miał porządny zarost to bym zapuścił brode na cały ryj, do tego jakieś okularki i się maskował. Ale oczywiście jak to w życiu bywa ja nie posiadam porządnego zarostu :) Tak więc sprawa wygląda tak że jedyne moje zajęcie to studiowanie które jest dla mnie katorgą. Gdy widzę jak inni swobodnie rozmawiają, brechają się z dziewczynami, uświadamiam sobie że krucho ze mną i widoków na przyszłość nie mam. Jedyne pocieszenie że.. Zresztą w tej sytuacji nie ma żadnego pocieszenia. Przez moją głowę czasem, jak przez mgłe przebiegały myśli samobójcze ale ta opcja nie wchodzi w grę bo to by było straszne skur..ństwo z mojej strony dla mojej rodziny. Poza tym mam ciągle nadzieję że kiedyś ta cała erytrofobia mnie opuści. Kupiłem kiedyś jakąś zrytą książkę o nieśmiałości, nawet nieźle napisana, ale nie doczytałem jej do końca, nie realizowałem ćwiczen w niej zadawanych. ale weź idź w świat z burakiem pod pachą i ćwicz kontakty interpersonalne yhy jasne. Długi czas już nie chodzę do kościoła i chyba czas to zmienic. Może pomoże. DObra koniec tych smętów nara buraki! Z burakami nie gadam ! :)
×