Wschodziło właśnie pierwsze wiosenne słońce, gdy na leśnej polanie w Zagłówkach zaczął unosić się dym palonych gałązek klonu,uprzednio specjalnie uszuszonych, by móc wykorzystać je na podpałkę w kominku,znajdującym się przed maciupkim drewnianym domkiem w samym środku lasu. Zamglone i nieco jeszcze ospałe spojrzenie Bożeny otoczyło budzący się do życia świat roślin i zwierząt. Pies Jeremy korzystał z ostatnich chwil wypoczynku, leżąc na ganku i obserwując bystrymi, brązowymi oczami stopy swojej właścicielki. Nagle zerwał się na cztery łapy i pobiegł w stronę huku,który dobiegł ich z odleglejszego zakątku lasu. Bożena zrobiła kupę.