Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

humpty

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Hej hej, ja też was witam po dłuższej przerwie. U mnie sytuacja bez zmian, tzn. całe szczęście nie pojawiają mi się już paskudztwa ropne, ale mam twarz całą w grudkach, szczególnie policzki w okolicach włosów i to mnie baaardzo wkurza, w związku z tym, chodzę z policzkami w ciapki. Reszta w normie, chociaż nie powiedziałabym, że nie wyciskam:/ Muszę chyba znów wprowadzić patent ze zgaszonym światłem przy lustrze... Co do nawilżania olejami, słyszałam, że olejek Haushka robi dobrze, ja używałam podpatrzonej na youtube mieszanki oleju rycynowego z oliwką z oliwek i mnie wysypało. Poza tym, uczucie oleju na twarzy jest średnio fajne. Humektan jest boski jako nawilżacz, ale dla mnie zbyt wodnisty (zawsze połowa ucieka mi sama z tubki), za to ostatnio kupiłam krem Aqua coś tam Lirene, niby jest do cery normalnej i suchej, ale ma bardzo lekką konsystencję i nie ma jakichś strasznie zapychających składników (wg składu), ale dopiero używam go 3 dzień, więc nic nie mogę powiedzieć. Na razie w każdym razie nie zapychał. Aha, upraszam się o kolejnego kopa w 4litery, cobym przestała dłubać. Aha, przyznaję się jeszcze do rozdziabanego dekoltu i szyi, co mnie szczególnie niepokoi w perspektywie gorsetu na sylwestra:/
  2. Patent ze źle oświetlonym lustrem działa :) Jeszcze efektów dużych nie widać, bo dopiero mija pierwszy dzień, ale nie wycisnęłam dzisiaj nic nowego, reszta się goi, mam nadzieję, że z każdym dniem będzie lepiej. W końcu juz w środę czeka mnie wyjazd i chcę mieć tam twarz przynajmniej akceptowalną, tak, żebym nie musiała spać w tapecie...
  3. Quleczko, właśnie tak zrobiłam, dam sobie parę dni, żeby zobaczyć, czy to działa. Na razie padł tylko paskudny biały zaskórnik, z cyklu takich, które pękają pod ręcznikiem, został zasmarowany peroxygelem, mam nadzieję, że nie będzie się babrał. Reszta powoli się leczy, na razie nie macam:P
  4. Właśnie chyba u mnie ten patent z lustrem podziała, w sumie, jeśli się zabieram za twarz, to tylko w wielkim, idealnie oświetlonym lustrze w łazience... Idę powykręcać żarówki!
  5. n-s, dokładnie jakbym czytała o sobie. Pisząc perfekcjonizm to właśnie miałam na myśli, nie tylko chęć posiadania ładnej cery, ale chęć wybicia się i bycia najlepszym we wszystkich dziedzinach życia (w nauce, pracy, związkach). Właśnie nigdy nie biegnę do lustra, kiedy jest mi smutno czy źle (czasem, jak jestem poddenerwowana, ale nie zawsze). Zazwyczaj po prostu wchodzę do łazienki, gdzie jest dobre światło, widzę zaskórniki i nic poza tym, nawet nie zwracam uwagi na resztę twarzy, stan czy kształt oczu czy ust, tylko na te 2 czy 3 wypukłości i dopóki się ich nie pozbędę, cała moja uwaga się na nich koncentruje... Muszę sobie przetłumaczyć, że też mam prawo do tego "błędu", do tej niedoskonałości, jak każdy inny. Poza tym, paradoksalnie, moja twarz wygląda o niebo lepiej z paroma zaskórnikami niż z armią strupków, pozostałościach po wyciskaniu, tyle tylko, że to, co rozumowo przyjmuję, nie akceptuje moja psychika... A oprócz tego, oczywiście muszę wyluzować, przestać przyglądać się, koncentrować niepotrzebnie...
  6. Ennka, podziałało na mnie to "kobieto wyluzuj", myślę, że zacznę tak do siebie mówić :) Od dwóch dni udaje mi się utrzymać względną abstynencję, względną, bo wyciskam 1-2 zaskórniki dziennie, ale już nie rzucam się bez opamiętania i nie zostawiam masakry. Chociaż i tak po ostatniej masakrze ślady jeszcze są... Ale jestem dobrej myśli. Aha,walczę jeszcze z manią jeżdżenia paluchami po twarzy w czasie robienia czegoś innego (oglądania telewizji, pisania na komputerze, itd), pomaga mi w tym pluszak wypełniony grochem, jak mam chętkę na wymacanie, łapię pluszaka i macam groch ;) Zdiagnozowałam też u siebie problem, który mnie prowadzi do wyciskania - za wszelką cenę chcę mieć "idealną" cerę, bez najmniejszego zaskórniczka, strupka, itd. W związku z tym oczywiście nie tylko wyciskam, co i zdrapuję namiętnie strupki, przez co oczywiście goją się dłużej i zostają "ładniejsze" ślady:/ Czyli jednym słowem perfekcjonizm. Teraz, jak już wiem "dlaczego", to może mi będzie łatwiej jakoś to przezwyciężyć. Nie wiem, jakoś mam słabą wolę, trochę mnie to frustruje, np. mówię sobie, że czegoś prawie w ogóle nie widać, nawet bez makijażu, po czym 2 h później muszę to wycisnąć... Zazdroszczę Ci tej ładnej buzi n-s, moja nadal przypomina pole bitwy... Oj, dziewczyny, dziewczyny, tak was czytam już od dawna i się dziwię, jakie wy mądre i silne, użyczcie mi trochę tej siły:(
  7. Hej laseczki, No cóż, wczoraj znów zrobiłam mini masakrę na czole - zostały mi po tym 2 pamiątki, ale ogólnie jest nieźle, wszystko ładnie się goi, myślę, że do 12.11 będę miała twarz znośną, może nie idealną, ale jakoś tam będzie można się pokazać... Za to oczywiście nie mogłam wytrzymać i przerzuciłam się na dekolt, wygląda teraz fatalnie, cały w czerwonych kropkach... Posmarowałam zinerytem, piekło jak diabli, bo to na spirytusie, ale może będę miała nauczkę i przestanę go tykać... Trzymajcie za mnie kciuki, please, już tylko 10 dni mi zostało na doprowadzenie się do porządku...
  8. Ja też mam doła. Codziennie sobie obiecuję, że nic nie dotknę i codziennie całe g.... A już mi tylko dwa tygodnie zostały. Jestem na siebie wściekła i na swoją skórę też. Jak się rozprawić z tym ............????
  9. No i koniec końców poległam... Zrobiłam wczoraj małą masakrę na twarzy, na szczęście nic nie rozbabrałam kompletnie, więc poza małymi czerwonymi kropeczkami nic więcej nie ma... Mam nadzieję, że znikną jakoś w miarę szybko... No cóż, możecie mnie wychłostać :/
  10. Dzień dobry, dzień dobry U mnie postępy przestały być tak szalone, ale kolor z dnia na dzień się polepsza, złażą przebarwienia. Chociaż ostatnio powyciskałam trochę brodę, niby niedużo, ale parę delikwentów poczerwieniało, a obok zrobiła się ładna i zgrabna gula:/ No, ale najważniejsze, że reszta twarzy wygląda coraz lepiej, z gulą będę walczyć... Na razie smaruję ją peroxy i Clindacne, mam nadzieję, że za kilka dni zejdzie... Ostatnio złamała mi się trochę silna wola (stąd te prace przy brodzie), ale muszę sobie wytłumaczyć, że dam radę. Aha, macie też coś takiego, że jak skóra zaczyna wyglądać normalniej, czyli gładko i bez czerwonych plamek, to zapala wam się czerwona lampka? Ja tak zauważyłam u siebie, bo dla mnie gładka skóra to właśnie jest stan "nienormalny" (walczę z trądzikiem już jakieś 13 lat, no może tak z 10 takiego prawdziwego). Chyba muszę sobie to jakoś w środku przetłumaczyć, że właśnie te czerwone kropki to był stan "chory", a gładka cera (choćby był jej tylko kawałek), to jest stan "normalny"...
  11. O, dzięki zając za ten obrazowy opis, dokładnie to samo mi się z nimi dzieje... Obiecuję więcej nie ruszać... A co do wcześniejszego pytania o zaskórniki, zauważyłam, że takie większe (nie czarne kropki) wyłażą ładnie i bez śladu po kilku dniach, jak są już trochę podsuszone... Na razie męczę się z ostatnim paskudztwem na policzku, reszta już coraz lepiej, strupki schodzą, blizny bladną, kolorek coraz bardziej jednolity. PS. przepraszam, że tak tu dużo piszę, ale mi to autentycznie pomaga ;)
  12. Słuchajcie dziewczyny, dziś mija moj 3 dzień względnej abstynencji (względnej, bo nie żebym nie wyciskała w ogóle, ale staram się poważnie ograniczać...) i już są niesamowite efekty, cała twarz ma bardziej jednolity koloryt, w sumie tylko na lewym policzku zostało mi parę niegojących się niespodzianek, które traktuję peroxygelem... Myślę, że jestem na dobrej drodze. Wspierajcie mnie proszę!! Powiem wam, że pal licho zaskórniki, jestem w stanie z nimi wytrzymać, najgorsze są te bolące gule, które ciągną się tygodniami i nie dadzą się w żaden sposób usunąc...
  13. Ja się dziś zaopatrzyłam w Peroxygel, woda utleniona w żelu, podobno działa antybakteryjnie i wysusza pryszcze i zaskórniki, na razie nałożyłam pierwszy raz, fajnie, robi się taka błonka, pod którą działa nadtlenek wodoru. Generalnie wg opisu ma działanie takie same jak woda utleniona, tyle, że dłuższe, ze względu na inną konsystencję. Poużywam trochę i zdam wam relację. Co do niedotykania twarzy, u mnie jest umiarkowanie, coś tam od czasu do czasu wycisnę, ale masakr nie ma, w kalendarzu zaznaczam sobie, ile cudów mam jeszcze na twarzy i ile ruszyłam, zobaczymy, jakie postępy mi się uda zrobić np. po tygodniu. Mam jeszcze kilka tygodni do 12 listopada, mam nadzieję, że jednak uda mi się zmobilizować i pokazać się ukochanemu z ładną buzią...
  14. moja koleżanka używała kremu la roche dla cery suchej i była zachwycona :)
×