Porodówkę miałam bardzo ładną, wyglądała jak pokój w domu, była kanapa na której spał mój mąż:) dwa fotele, telewizor, stoliczek i nawet choinka( bo rodziłam w Wigilię:)) Mój poród trwał 20 godzin, z czego 17 spacerowałam, chodziłam kilka razy pod prysznic, skakałam na piłce, miałam bóle, ale nie tak częste jak być powinny, więc położyłam się, dostałam kroplówkę aby przyspieszyć bóle. Bardzo dobrze sobie radziłam z bólami, położna mnie chwaliła, ale na koniec nie powiem...też chciałam znieczulenie, już wywaliłam z porodówki męża i położną prawie też, bo powiedziała, że jeśli wezmę znieczulenie to wszystko się przedłuży, a tak to zaraz urodzę. I faktycznie, trwało to jeszcze jakiej pół godziny, choć dla mnie to była cała wieczność.. ale opłacało się! W momencie, gdy kładą dziecko na brzuch, wszystkie bóle mijają i zostają zapomniane:) na szczęście nie popękałam i nie trzebabyło mnie szyć..na po wszystkim przeprosiłam położną za swoje wcześniejsze zachowanie, ale one chyba są do tego przyzyczajone:D