Chciałabym przytoczyć sytuacje z mojego życia... Jestem z moim chłopakiem od prawie 3 lat. Od lipca tego roku jesteśmy narzeczeństwem... Czasem układa nam się wspaniale, jesteśmy zakochani w sobie jak pierwszego dnia, a czasami jest odwrotnie o 180 stopni. Jestem osobą uczącą się, więc rzadko kiedy mam swoje pieniądze... Ostatnio doładowałam sobie specjalnie telefon (bardzo rzadko to robię) i chciałam zrobić niespodziankę mojemu narzeczonemu i zadzwonić do niego. Z uśmiechem i dobrym humorem do niego zadzwoniłam, on rozmawiał przez chwilę ze mną, a nagle zaczął po mnie krzyczeć, że mam mu dać spokój, że mam nie dzwonić. Było to dla mnie ogromnym ciosem i zaskoczeniem. Ze łzami w oczach zakończyłam rozmowę... Poźniej mnie przepraszał za to... Dzisiaj sytuacja się powtórzyła.. Cała zestresowana przed egzaminem zadzwoniłam do niego, żebym jakoś czuła jego wsparcie, a on na to, że nie chce mu się gadać, że on już kończy, że to znowu ja coś zrobiłam. W ogóle nie mogę zrozumieć jego zachowania. O co w tym wszystkim chodzi?