Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Basiunia82

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Wszystko napisane przez Basiunia82

  1. Mi obecnie leci 34tc :) to już niedługo do końca :)
  2. Trzymam za was kciuki dziewczyny. Moja ciąża jest na tyle zaawansowana, że już coraz ciężej mi się chodzi i wykonuje jakiekolwiek czynności :)
  3. Pierwszy raz było mówione u mnie o iui w kwietniu, w maju robiłam pierwsze podejście (była tylko stymulacja) ale miałam marne pęcherzyki i samego zabiegu nie było. Później się okazało że mam torbiele i w czerwcu nic nie robiliśmy i w końcu w lipcu było kolejne podejście i okazało się udane :D Także udało nam się za pierwszym razem.
  4. Witam. Aniu mdłości to jeden z uroków ciąży. Ale jak tak patrze z perspektywy czasu, to IItr był o tyle "nieciekawy", bo super się czułam i męczyło mnie że nie mam objawów ciąży :D teraz natomiast ciężko mi się oddycha, a ostatniej nocy nie mogłam zasnąć tak ciężko mi się oddychało. Mnie iui w lipcu 2009 wyniosła 1500zł (leki, zabieg i dojazdy do kliniki - 330km w obie str.)
  5. Aniu jeszcze raz gratuluję, to fantastyczna wiadomość :D Dbaj o was!!
  6. Do pragnącej dziecko. Mieliśmy tyle szczęścia, że udało nam się za pierwszym razem :D Mój M tak się postarał i było podane 50mln plemników :D Jak została mi klinika polecona to ze względu na dr Polaka. Nami zajmował się dr Siejkowski ( wg mnie konkretny lekarz, nie owija w bawełnę). Dr Polak też jest konkretny: gdy w kwietniu wszedł do nas na wizytę i zobaczył wyniki, konkretnie i rzeczowo powiedział, że w naszym przypadku nie ma co próbować IUI więcej niż 3 razy, a potem in vitro. Zabolało mnie to bardzo, poczułam się jakbym obuchem w łeb dostała - dla mnie zabrzmiało to jak wyrok śmierci. Miałam wrażenie, że zsuwam się z krzesła, czułam, że zaraz się rozbecze. Ale w głębi wiedziałam, że lepiej usłyszeć okrutną prawdę niż łudzić się bez sensu. Naprawdę NIGDY nie zapomnę tego uczucia. Jeżeli chodzi o tego trzeciego lekarza to miałam z nim styczność TYLKO podczas samego zabiegu: to co o nim moge powiedzieć to na pewno jest taktowny i umie się zachować (przeprowadzał mi IUI).
  7. do pragnącej dziecko. miałam iui 16 lipca poprzedniego roku. W moim przypadku było tak że przyjechaliśmy1,5 przed zabiegiem. Mogłam mężowi pomóc, przy oddaniu nasienia. Ale postanowiliśmy, że jest zaradny i sam da radę. Z tego co m mówił były tam pisemka, pani poinstruowała gdzie co i jak. W ogóle mówił że nie był skrępowany. Sam zabieg wyglądał podobnie jak badanie ginekologiczne. W moim przypadku było to troszkę bolesne, ponieważ coś z budową muszę mieć nie tak (doktor bardzo się starał aby nasienie wylądowało tam gdzie powinno).
  8. Na początku ciąży, bolały mnie torbiele, nie wiem dokładnie kiedy to się skończyło. Później i do teraz pobolewa mnie w tym samym miejscu jak wypije za mało płynów - tak mi powiedział lekarz prowadzący. Kazał mi pić 2,5l :D - niby przy moim wzroście i wadze trzeba tyle (mam 166cm i teraz ważę 71kg).
  9. iza nie przejmuj się torbielami, ja po stymulacji i udanym IUI miałam torbiele na lewym jajniku (większy miał prawie 5 cm, mniejszy niecałe 5cm). Zabieg miałam 16 lipca, w październiku na wizycie nie było po nich śladu.
  10. Miło mi, że ktoś o mnie pamięta. U mnie wszystko w porządku. Obecnie jestem w 28tc. Przeżywam wahania nastrojów związane z hormonami (ale to normalne). W 19tc obudziłam męża o 5 rano z płaczem, że nie czuję ruchów dziecka (a wiadomo, że do ok.23tc jest na to czas). Po Sylwestrze rozpłakałam się bo mój m zrobił głupią minę do zdjęcia (bardzo mi na tym zdjęciu zależało, bo mieliśmy być na nim my i nasz zwierzaczek). To dwie sytuacje, które ja zapamiętałam, m na pewno by więcej potrafił powiedzieć. Dzidzia prawdopodobnie będzie dziewczynką. Od ok. świąt dość mocno daje o sobie znać - kręci się, aż widać to jak się na brzuch patrzy. Powoli zaczynam mieć problemy z ubraniem skarpetek :) Zapisaliśmy się od Nowego Roku do szkoły rodzenia, byliśmy na porodówce - nie wygląda tak strasznie jak sobie to wyobrażaliśmy. Jedno co mnie przeraziło, to fakt, że w Polsce nie dają zzo do porodu - jestem straszny tchórz i przeraża mnie pobieranie krwi. Ale pocieszam się, że przeżyłam zastrzyki podskórne podawane przez męża po krótkim instruktarzu pielęgniarki z kliniki, więc i to przeżyję. Poród i zastrzyk to trochę inny kaliber ale to nic. Czymś muszę się pocieszać. Życzę wam dziewczyny pomyślności w waszych staraniach, bo każda z was walczy o to upragnione MAŁE szczęście, które będzie nas budzić w środku nocy :)
  11. ania172 nie poddawaj się, chyba każdy myśli że "wszystkim dookoła się uda tylko nie mi". dobrze wiem, że komuś z boku łatwiej mówić by się nie poddawać i myśleć pozytywnie (sama pamiętam jak mi tak mówiono).
  12. iza9000 zauważyłam, że ludzie tak jak ty, bagatelizują to jak parze nie udaje się tak jak w moim przypadku 2,5roku. Teraz myślę, że to szybko zleciało, ale jak co m-c przychodziła @ miałam ochotę nie wstawać z łóżka. Nie potrafiłam zrozumieć dlaczego na mnie to akurat trafiło (na osobę, która tak bardzo kocha dzieci). W swojej wypowiedzi chciałam powiedzieć, TYLKO tyle, że nie zawsze nastawienie jest ważne - mi się udało mimo, że nie dowierzałam, że się uda. Myślałam sobie, że skoro przez poprzednie 30 cykli się nie udało to dlaczego właśnie tym razem - na szczęście rzeczywistość była dla mnie łaskawsza. Wiem, że są pary, które walczą o wiele dłużej, ale nie uważam że ja mało przeszłam. ania172 najbardziej to mąż o nas dba :)) dziękuję i życzę dużo sił a przede wszystkim powodzenia
  13. Jeżeli chodzi o pozytywne nastawienie, to u mnie było na odwrót. Liczyłam bardzo, że uda nam się 1-sza iui, ale jednak byłam nastawiona, że we wrześniu znowu zaczniemy walkę o nasze szczęście. Czasem myślę, że to wynik kilku lat niepowodzeń i czekanie co przyniesie kolejny m-c.
  14. witam dziewczyny. trafiłam na ten wątek zupełnie przez przypadek, ale aby was pokrzepić w walce o upragnione maleństwo postanowiłam napisać. do polmedu trafiłam w styczniu tego roku. na początku trafiłam do dr ewy (nie pamiętam nazwiska). podobało mi się o tyle, że z m-ca na m-c były jakieś postępy. w kwietniu na wizytę wszedł dr polak oglądając nasze wyniki powiedział prosto z mostu, że w naszym przypadku możemy próbować 3 razy IUI, a jeżeli nie pomoże to in-vitro. do tej pory pamiętam to uczucie - jakbym jakimś obuchem dostała, dla mnie to było prawie jak wyrok. z wizyty wyszłam załamana. w maju tego roku robiliśmy pierwsze przymiarki do iui, ale ze względu na złą stymulacje nie odbyła się. tuż przed @ miałam wizytę u siebie na miejscu (do wrocka mam 160km w jedną str., jestem z południa lubuskiego) i okazało się że mam torbiele na lewym jajniku. z tego względu nie było podejścia w czerwcu. pierwszy i udany zabieg odbył się w lipcu. obecnie jestem w 18tc a moje szczęście jest po prostu nie do opisania. zapomniałam dopisać, że od maja wizyty mieliśmy właśnie u dr siejkowskiego. moim zdaniem jest to rzeczowy lekarz, jak ma coś do powiedzenia to nie nawija makaronu na uszy - dla niektórych to może być wada, ale mi się w nim to podoba. przynajmniej człowiek wie co jest grane. na pewno bardzo bolesne jest usłyszeć, coś co nie jest po naszej myśli. Do kliniki trafiłam, z polecenia lekarza z z.góry, który po zobaczeniu że niby ja i mąż jesteśmy zdrowi, ale mimo starań trwających prawie 2 lata nic nie wychodzi. wcześniej chodziłam przez rok do lekarza w swojej miejscowości. W skrócie napisałam niżej historię starań moją i męża: 01.2007 Rozpoczęcie starań 28.11.2008 HSG-lewy jajowód niedrożny 01.2009 Rozpoczęcie leczenia w klinice we Wrocławiu 04.2009 Pierwsze przygotowania do IUI 16.07.2009 IUI 01.08.2009 Dwie upragnione krechy TP 14.04.2010 Prezent na 3 rocznicę ślubu
×