katarzyna11
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez katarzyna11
-
to moje wychodzenie to nie jest wzbudzanie zazdrosci po prostu czasem sobie wyjde zeby odreagowac i spotkac sie ze znajomymi a co do rad prawnika jak juz mowilam nie tylko jeden prawnik mi to doradzil a co do tego ze zabierze mi dziecko - nie ma na to najmniejszych szans ja o tym wiem i on tez o tym wiem ma dwa takie powazne grzeszki ze swojej przeszlosci ktore przekreslaja go w sadzie gdyby chcial powalczyc o to zeby odebrac mi dziecko i nawet nie bedzie zaczynal i taka jest prawda ze moze miec chore domysly co ja robie jak wychodze ale dowodow na to ze to jest cos zlego nie zdobedzie bo nic zlego nie robie a po za tym piszecie tutaj tak jakby mnie w ogole w domu nie bylo a tutaj chodzi o to ze raz w tygodniu wyjde gdzies sama bez dziecka a co do tego ze moj maz chodzil sam do knajp miedzy nami zawsze tak bylo jak chcielismy wyjsc gdzies sami to szlismy nie byly to syuacje notoryczne zdarzalo sie raz w miesiacu czasem czesciej jesli mielismy zjazdy w szkolach moim zdaniem malzenstwo nie oznacza tego ze trzeba siedziec w domu zapatrzonym tylko w zone/meza i robic wszystko razem jesli ma sie ochote wyjsc mozna wychodzic a po urodzeniu dziecka nie bylo okazji za bardzo zebysmy wychodzili razem - ktos musial zostawac z dzieckiem poczatkowo bylo tak ze maz wyszedl pozniej ja ale pozniej to juz on tylko wychodzil... nigdy nie chcialam go zamknac w domu a jego zycie ograniczyc tylko do mnie i dziecka nigdy tez nie chcialam zeby on w ten sposob mnie ograniczal
-
no wlasnie nie bardzo ma sie gdzie wyprowadzic musialby wynajac mieszkanie - do rodzicow nie moze pojsc a to widocznie mu nie w smak ale naprawde staram sie jak najmniej czasu spedzac w domu gdy on jest chodze z dzieckiem na spacery a wieczorami jak mala spi to siedzimy w oddzielnych pokojach na razie nie przeszkadza mi jego obecnosc poniewaz probujemy nie wchodzic sobie w droge raz juz mu zaproponowalam zeby sie wyniosl to powiedzial mi ze poczul sie wyrzucany z wlasnego domu nie chce sie wynosic - trudno ja wytrzymam mnie mozna zrozumiec ja go kocham i chcialam ratowac nasze malzenstwo ale on skoro twierdzi ze nie kocha i nie chce zemna byc to powinien nie moc wytrzymywac w moim towarzystwie i sam sie wyniesc odzyskalam lozko w sypialni bez zadnej awantury jest moje koniec i kropka kupilam sobie po za tym taka fajna parasolke przyczepiana do raczki wozka wiec juz spokojnie moge chodzic na spacery nawet jak pada - nie zmokne a dziecku wozek zakrywam folia hihihihi coarz czesciej staram sie tez wykorzystywac to ze jest w domu i zostawiam go z mala czasem ide do kolezanki czasem pojde do knajpki ze znajomymi posiedziec a czasem po prostu ide pospacerowac dookola osiedla i bardzo dobrze sie z tym czuje a maz przynajmniej nabiera coraz wiekszej wprawy w zajmowaniu sie mala i widze ze go to cieszy nie powiem ze jest mi dobrze i ze odpowiada mi ta cala chora sytuacja ale poki co tak musi byc i sie do tego przystosowalam jesli nic sie nie zmieni miedzy nami do konca roku i maz nie zlozy pozwu o rozwod pojde znow do prawnika i mu powiem ze mam dosc ze maz nie zrobil zadnego kroku i ze skladam pozew o rozwod sama mam jeszcze troszke swoich zaskorniakow wiec na oplate pozu i wizyte u adwokata mi wystarczy jesli zloze wniosek o rozwod z orzekaniem o winie bede musiala wziasc prawnika szkoda troche kasy ale dowiedzialam sie ze jesli uzyskam rozwod z winy meza to on bedzie musial mi zwrocic koszty poniesione na prawnika wiec spokojnie pozycze sobie od kogos z tego co sie orientuje bedzie to kwota ok 2 tys zl za caly rozwod w momencie kiedy zdecyduje sie juz na ten krok bede musial pozdobywac jaies dowody i zaczynam sie zastanawiac jak to zrobic... bedzie paru swiadkow chetnych do zeznawania ktorzy widzieli razem mojego meza z tamata lafirynda ale bede musiala chyba miec cos jeszcze oprocz tych zeznan ale tak naprawde to mam nadzieje ze nie dojdzie do tego, ze nie bede musiala sama skladac pozwu o rozwod no a jak juz dojdzie do rozwodu to mam nadzieje ze moj maz dotrzyma slowa i nie zostawi mnie i corci na lodzie
-
po za tym teraz musze sie zajac zdrowiem mojego dziecka sa pewne watpliwosci co do tego czy ma zdrowe serduszko umowilam ja do kardiologa dzieciecego ale pomimo ze bedzie to wizyta prywatna i tak musze czekac do 27 listopada szkoda ze tak dlugo... ale ponoc to jeden z bardzo dobrych specjalistow i warto poczekac na wizyte wlasnie u niego zobaczymy co bedzie najbardziej teraz to zaprzata mi glowe
-
ja tez zastanawiam sie nad tym pozwem o rozwod pobuszowalam na roznych forach internetowych na temat rozwodu nawet poradzilam sie takiego prawnika ktory wysyla porady prawne na maila (duzo taniej niz isc do prawnika) i wszedzie znajduje odpowiedz ze mam czekac na jego krok ze jesli on tak uparcie dazy do rozwodu to mam czekac na jego wniosek adwokat powiedzial mi ze jesli maz rowniez poradzi sie prawnika i zechce byc w porzadku (w co watpie) to moze zlozyc wniosek o rozwod uwzgledniajac w nim wylacznie swoja wine przebiega to troszke inaczej niz gdybym ja zlozyla pozew o rozwod z orzekaniem o jego winie po pierwsze krocej a po drugie nie ma powolywania swiadkow i prania tych wszystkich brudow po prostu on mowi uczciwie ze to on jest winny i dlaczego ja przytakuje i dostajemy rozwod konsekwencje prawne takie same jak w przypadku pozwu o rozwod zlozonego przeze mnie z orzekaniem o winie meza tylko odchodzi koszt prawnikow oraz czas i nasze nerwy nie wiem jak on sie zachowa dlatego czekam w sumie jeszcze nie wiem na co czekam wiadomo ze najbardziej bym chciala zeby przyszedl i powiedzial ze jeszcze tli sie uczucie zebysmy sprobowali od nowa i ratowali nasze malzenstwo ale jesli przez tak dlugi czas nie zrobil tego to ja powoli przestaje sie juz ludzic kocham go bardzo czuje sie zraniona skrzywdzona i czuje potworny bol boje sie co bedzie dalej boje sie ze jednak nie unikniemy wojny w sadzie i sie znienawidzimy boje sie ze to odbije sie na dziecku boje sie ze go w koncu znienawidze i zaczne sie mscic moglabym mu dokopac ograniczajac mu kontakty z dzieckiem - jego by to zabolalo ale najbardziej ucierpialaby corka a ja mialabym chwilowy triumf i dlatego tak bardzo nie chce z nim wojny mimo wszystko zobaczymy co bedzie dalej
-
no nie piszmy tutaj o schizofrenii moj maz raczej nie jest chory psychicznie a po za tym ciagle to samo ... boli jak cholera nie wiem sama ile jeszcze to wszystko potrwa myslalam ze w miare uplywu czasu bedzie mniej bolalo a tu nic sie nie zmienia tylko moze troche mniej placze moze wyplakalam juz wszystkie lzy boli jak cholera mnie to wszystko ale trzeba to przezyc by pozniej moc normalnie funkcjonowac
-
pytalam sie prawnika czy nie lepiej byloby zebym to ja zlozyla pozew ale powiedzial mi ze sprawa jest bardzo swieza my mieszkamy razem i lepiej dla mnie jak poczekam na jego ruch on na bank zlozy pozew bez orzekania o winie ja mam napisac odpowiedz na ten pozew i czekac na pierwsza rozprawe ewentualnie pokomletowac jakies dokumenty potrzebowalabym dowodow - to fakt moze uda mi sie je zdobyc jeszcze co do tego zebym walczyla i nie pozwalala zeby ktos mi meza odebral - ja juz nie chce o niego walczyc skoro z jego strony nie ma zadnej inicjatywy jesli bedzie cos chcial ode mnie to sam zacznie rozmawiac/zachowywac sie inaczej dzis byli jego rodzice u malej i pytali sie jak tam miedzy nami sie uklada zapytala sie mnie tesciowa czy ta "nasza" konfrontacja cos pomogla powiedzialam ze chwilke bylo lepiej ale pozniej zaczelo sie walic i bylo z dnia na dzien coraz gorzej ze wiem ze mimo iz obiecywal przy rodzicach zadnych spotkan z nia to te spotkania i tak byly chciala dowiedzic sie cos wiecej to jej powiedzialam ze pare tyg temu zakomunikowal ze rozwod jest nieodwolalny i ze lada dzien zlozy wniosek do sadu czego nie zrobil do tej pory na koniec dodalam ze nie bede znimi rozmawiala bez obecnosci mojego meza bo nie che zadnych niedomowien tesciowa sie zalamala i powiedziala ze nic mu nie powie ale zakomunikuje mu ze przyjedzie do nas porozmawiac dodalam ze ta rozmowa nic nie da ale ona sie uparla poniewaz jej syn mowil ze wszystko ok i ze powoli sie dogadujemy a ona ma dosc jego klamstw to tyle a co do jej faceta chcialabym jak cholera zdobyc jego nr lub chociaz jakiekowiek namiary od znajomych ktorych wczesniej wypytywalam nie dostane nr ale mysle ze moze jak powierce dziure w brzuchu to ktos mi da jego namiary zalezy mi na tym jak cholera a co do tego ze maz mi daje kase - to jest prawda i nie mam w sadzie zamiaru klamac ze nie lozyl na rodzine. Bo tak nie jest niczego nam nie brakuje a on nie roztrwania pieniedzy na prawo i lewo po za tym ja nie pracuje obecnie wiec dziwne by bylo gdybym nie korzystala z jego pieniedzy w sumie jak na razie z naszych on raczej nie moze mi zabronic wydawania pieniedzy czy p[owiedziec mi ze np odcina mnie od konta i na razie tego nie zrobi chociaz ludzie sie zmieniaja. ale jak wywinie mi taki numer to najpierw bedzie telefon do tesciow i zobaczymy jak sie sprawy potocza
-
czekam na pozew meza zobaczymy co w nim napisze ja napisze na niego odpowiedz pomimo ze nie bede osoba skladajaca pozew o rozwod dostane rozwod z orzekaniem o winie nie chce spotykac sie z ta laska wiem jak sie nazywa gdzie mieszka itp itd ale uwazam ze to nic nie da co z tego ze jej powiem jak sie sprawy maja - ona to doskonale wie ze jest dziecko rodzina itp a jezeli jej odpowiada facet ktory za nic ma wszelkie wartosci to niech sobie go pozniej wezmie i zyje w niepewnosci czy jakas inna nie pojawi sie znow w jego zyciu po za tym jak juz pisalam nie ona ma rodzine i dziecko tylko moj maz i on jest glownie winny tej sytuacji bo jesli ona by go pogonila z racji tego ze ma rodzine to na bank trafila by sie jakas inna ktora by go nie pogoniwczoraj spytalam sie go dlaczego nie zamilkl na temat naszego rozwodu po tym jak zakomunikowal mi ze jest on nieodwolalny nie potrafil jasno odpowiedziec i chyba macie racje z tym ze nie wie co ma robic a ze mnie robi sobie tzw kolo ratunkowe lepiej miec jakas ewentualnosc w razie gdyby mu sie odwidzialo tylko ze ja juz nie chce byc ewentualnoscia i powiedzialam mu ze ma mi powiedziec w koncu jak sobie wyobraza nasze rozstanie na co moge liczyc i jak ma zamiar pozalatwiac nasze sprawy... po za tym polecialo nieco przykrych slow w jego strone oburzyl sie najbardziej na to gdy powiedzialam mu ze jest egoista myslacym tylko o sobie i za nic majacym uczucia innych powiedzial ze tak wcale nie jest nie wiem w co on tym razem ma zamiar ze mna grac kazalam mu dzis pojechac do rodzicow i powiedziec jak sprawy miedzy nami wygladaja zeby nue byli zdziwieni jesli im nie powiedzial dzisiaj nic to dowiedza sie ode mnie dlaczego mam udawac ze wszystko jest ok zeby maz nie slyszal wyrzutow ze strony rodzicow - bo mu to zepsuje samopoczucie??? powiedzial jeszcze wczoraj ze sytuacja miedzy nami go dobija ze nic mu sie nie chce ze caly czas mysli... biedny on a ja pewnie chodze usmiechnieta i zadowolona z sytuacji i dla mnie wszystko jest ok nasluchalam sie troche tego ja, ja, ja wczoraj i swoja droga mam dosc juz wszystkiego pierwszy raz ogarnela mnie tak duza zlosc na niego powoli zaczynam rozumiec o co tak naprawde mu chodzi i chociaz to duzo bardziej boli od zludzen ale jest prawdziwe