brestova

to może jednak szkoda? :D

Wiem, że bym nie narzekała jakbym miała nosidło, ale nie chcę Cię obciążać robotą. Nie masz kiedy włosów zafarbować a co dopiero mnie szyć. No.

Marchew pewnie że możesz !! A nawet musisz :-) Liczy się za każdy miesiąc kalendarzowy, wychodzi około 92 zł na miesąc (nie pamietam dokładnie)

Zapach kobiety - rany, jak ja uwielbiam ten film!!!

Heloł heloł ;) I ja podbijam dyskietkę obecności :) Pogoda dziś na wskroś ...no muszę to napisać... chujowa! A ja jak na złość dziś mam jak najwięcej załatwiania. I muszę z młodym. Za oknem ciągle mam mega mgłę i 0 stopni. szał. Kawa jeszcze została może ? Lubię jak zapodajcie jutubiacze :D zielona - mdłości? :D

Ja swojemu dziecku też nie mam zamiaru kupować jakiegoś niewiadomo jak wielkiego czy drogiego prezentu aby się "pokazać" wśród prezentów innych ;) Ale prezent kupić mu chcę niech już nasiąka magią świąt :)

a najlepsze jaja są u rodziny męza mojej siostry. Tam teściowa sra kasą i kupuje zawsze "metki". Ja zawsze siostrzenicy kupuję coś z głową, właśnie edukacyjne, żeby coś sama, żeby pomyśleć można itp. I pamiętam jedne jej urodziny, gdzie ta jej babcia kupiła jej jakieś grające o wiele za głośno gówno za prawie 200 zł, a ja ja kupiłam jej zestaw do malowania na szkle + układanki z patyczków i klejem (coś na zasadzie domek z zapałek). Za wszystko zapłaciłam chyba 50 zł - na pewno nie więcej. A ona oczywiście wybrała mój prezent i oderwać się nie dała. Jej babcia była tak wściekła, że myslalam, że mnie zamorduje wzrokiem. A jeszcze przy odpakowywaniu ta jej babcia pozwoliła sobie na komentarz że na to moje, to ona zdecydowanie za mała, poza tym to takie za dorosłe dla niej a jej prezent jest taki na teraz. HAHAHA :D

Zielona - skąd ja to znam. Moja mama w ogóle się nie zastanawiała, czy coś posłuzy na dłużej czy rozleci się za dwa dni. Kupowała żeby mieć z głowy. Ale od może dwóch lat, trochę przeze mnie, bo zawsze kupowałyśmy razem zaczeła zmieniać poglądy. Bo brała coś do ręki, że fajne, a ja jej mówię, że nie bo zobacz, to zaraz się złamie, to lata, to za słabo trzyma, a tu kółka za słabe. I zaczęła patrzeć. I teraz już tak robi, ze kupując coś wnuczkom namysla się dwa razy dłuzej a potem pyta mnie czy to może być i teraz właściwie już zawsze wybiera coś fajnego :) Więc może wspólne zakupy byłyby dla Twojej mamy rozwiązaniem ? O ile ona z tych dających sobie coś zaproponować..

A wiecie, że mam też problem z prezentem dla Brestusia ?

Zielona - zgadza się ;) Tak też zakupię. Myslę, że właśnie jakąś grę i do tego coś plastycznego w zależności od cen. No i jeszcze musze mieć pomysł na prezent świąteczny bo to w kupie przecież zaraz będzie. Uffff, zaczął się dla mnie nagorszy okres urodzinowo świąteczny i potrwa aż do połowy lutego ...

alo - dokładnie. Poza tym bezsensu kupować coś na siłę. Trzeba z serca i chęci :) U nas już chyba 4 rok funkcjoinują prezenty tylko dla dzieci ;) Dzieciom można wybrać zawsze coś fajnego i niedrogiego sprawiając mega frajdę. Teraz takie bajery na allegro że hej. Z małżem też sobie robimy nieduże prezenty, trza o siebie dbać :-) My o świętach, tymczasem przed nami mikołaj. Na mikołaja zawsze kupuję jakieś drobnostki niedrogie, ale coś wymyślić trzeba. Mam 4 dzieciaków plus mój Brestuś :) A sąsiadka do mnie wyskoczyła z tekstem, że przecież młodemu nie muszę nic kupować bo on jeszcze nie rozumie. Noż kurwa !

Moje dziecko już śpi 2 godziny. Jestem w szczerym szoku. Nie pamiętam kiedy ostatnio tyle spał. Zwłaszcza, że ostatnio jadł o 7 rano. A on MUSI jeść min co 3 godziny ! Chodzę i sprawdzam czy aby oddycha :D Głupia jestem i już :)

Mysza, z tymi prezentami to róznie bywa :) U nas umówiliśmy się, że dorośli dorosłym nie dają, jedynie dzieciom i to funkcjonuje zarówno po stornie mojej rodziny jak i małża. Co do rodzinności. U mnie tak nie było zawsze, zaczęło się normować od kilku lat. Ale wymagało to wiele cierpliwosci, zgrywania i rozmów od każdego właściwie. A i tak kwasy się zdarzają. Za to u małża rodzinność była zawsze i tak jest do tej pory. Trochę mu zawsze tego zazdrościłam. Obojętnie czy święta, czy urodziny czy jakieś święto, cała rodzina się zlatuje, spiewa, gra, śmieje się. Mało tego, wytrzymują ze sobą nawet na wakacjach. Choć wiadomo, czasem ktoś się na kogoś wkurzy, ale ta rodzinność od nich bije. U mnie nie zawsze tak było, i czasem ciężko mi było się przyzwyczaić do tej rodzinność u małża. Nie ukrywam, że na początku było wiele sytuacji gdzie ciężko nam się było dogadać. Ja nie widziałam problemu do spędzenia jakiegoś święta samej, małż chciałby ze wszystkimi. Teraz mamy to już "utarte" ;)

o prezentach urodzinowych nawet mi nie mów, ja dla dzieci zawsze mam problem. najgorszy jest wiek około 10 lat, bo to już za dużo na zabawki, a za mało na doroślejsze pierdy. Jesli coś dziecko lubi to jeszcze spoko, ale jak nie ma zainteresowań, upodobań to jest cholernie cieżko. Swoją drogą alonuszka, dużo tych dzieciaków w rodzinie masz;)

o mysza ! Dzięki, za przypomnienie, wiedziałam, że zabaawki w biedronce są jakieś, ale nie pamiętałam od kiedy ;) alo - masz rację, coś twórczego będzie w porządku, tym bardziej, że ona ambitna i twórcza nawet jest :)

Cholera, wessało mi posta :( A więc jeszcze raz ale w skrócie: Źle się wyraziłam, święta nie całe, a tylko wigilia u mnie. Też wolę mieć u siebie spokój, ale u nas jest taka sprawa, że moja rodzina jeszcze nigdy nie spędziła wigilii w komplecie. To będzie pierwszy raz. Chcemy, by to był prezent od nas dzieci dla rodziców, dlatego nie chcemy też ich za wiele angażować. Poza tym moja mama ma cholerne problemy ze stawami, i jakby było u nich, to ona by nie odpuściła i coś robiła mimo bólu. A tego nie chcemy. Niech odpoczywa i choć raz w życiu NIC nie robi. I z wyliczeń i kalkulacji wychodzi, że najpraktyczniej bedzie u mnie zrobić tę wigilię. Dam radę, robiłam już imprezy u siebie na 22 osoby i daliśmy z małżem radę. Teraz będzie nas 13, więc też sobie poradzimy. Tym bardziej, że będzie pomoc sióstr, każda coś zrobi, więc myślę, że źle nie będzie. Ale nie ukrywam, że się jakoś tym stresuję. Chciałabym żeby te święta były najpiękniejsze, by moi rodzice zzapamiętali je jeszcze na długie lata.

Mysza - no to współczuje Ci w takim razie i mam nadzieję, że nie będzie gorzej. Ale wiesz, myślę sobie, że skoro to ocieplenie od wewnątrz Wam pomogło, to może kiedyś jak będziecie mieli możliwość to i dół ocieplicie od wewnatrz? Oby to cholerstwo Wam się nie rozłaziło.

Prezenty la la: Co można kupić na urodziny 5- latce ? Wiem, że ciężko powiedzieć jak dziecka się nie zna, ale może jednak jakieś pomysły Wam do głowy przyjdą ?:) A swoją drogą, pamiętacie jak pisałam o mojej siostrzenicy, co problemy z matematyką miała? Poszła siostra z nią do poradni, kilka spotkań było, babka super, opracowała na nią sposób i już jej idzie dużo lepiej. Na dzień dzisiejszy potrafi już ładnie liczyć w głowie do 50. Do setki ma jeszcze problemy, ale ciągle nad tym pracują, ale się cieszę !! A najlepsze, ta babka jak zobaczyła jej zeszyt to powiedziała, że przy takiej nauczycielce nie dziwi się, że ciężko dzieciom coś zrozumieć. Okazało się, że ona nie jedna od tej babki z problemami liczeniowymi. I to nie chodzi tylko o ten rok, ale o całość.

Alo - to nie ulega żadnej wątpliwości. W cudze nie ma sensu. Mysza - a Wy nie macie w umowie najmu, że takie rzeczy właściciel robi ? Choćby tylko to ocieplenie domu.. ?

Wiem, że do świąt jeszcze w cholerę czasu, ale muszę się wyżalić. Święta w tym roku muszę zrobić ja u siebie i przyjedzie cała moja rodzina. Masakra. Rozwiązanie takie zostało uznane za stosowne, ze względu na młodego, którego ostatecznie mogę położyć spać a reszta towarzystwa może siedzieć a ja z nimi. Cholera. Oczywiście nie będę robiła wsyztskiego sama, bo potrawy się podzieli, ale jakoś stresa mam. I tyle sprzątania. Siet. Ktoś chce sernika?

No i są firmy zajmujące się osuszaniem domów, tylko to jest taka kasa, że rzygać się chce :(

Mysza - czyli ocieplenie domu u Was by pomogło, na to wychodzi. Fasola - skąd ja to znam, te dylematy mroźnoporankowe czy iść rozpalać czy nie :D

Alonuszka - toż napisałam, że w ostateczności się nie znam ;)

Co do grzybów to faktycznie - są kurewsko niezdrowe i warto z nimi walczyć mimo wszystko. U nas był, ale już nie ma. A czym zwalczyliśmy ? 1) Pochłaniacz wilgoci chodził chyba dwa tygodnie i pożarł mnóstwo wody (prądu też) ale na koniec już wody nie było. 2) Wyczyszczenie tego świństwa najpierw na sucho (na mokro się tylko rozciera i wciera w inne miejsca). 3) Potraktowanie specyfikami do grzybów. 4) Codzienne wietrzenie do usrania. Jak się gotuje otwarte okno, nie dopuszczać żeby para się osadzała. Wiem, że to niezawesze możliwe, ale wietrzyć przede wsyztskim. I tu ciekawostka: najbardziej przy grzybie nie pomogły nam wcale preparaty do grzybów czy pleśni tylko płyn do tłuszczu z biedronku ze spryskiwaczem. Kiedyś w bezradności popsikałam tym (wcześniej wyszorowała cifem:D) i od tamtej pory nie było prawie wcale, a to co było potraktowałam jeszcze raz i spokój. Teraz tak dwa razy w miesiącu uciekam z młodym do dziadków a stary psika i wietrzy, coby się nie odnowiło przypadkiem. mysza - u Was to by się chyba drenaż przydał, nie? Noi jeszcze kwestia szczelnych okien. Teraz te nowe sa takie hermetyczne, że masakra, zero przepstowosci. Nie wszytskie mają "wywietrzniki". W naszych nie było, więc musieliśmy wyciąc kawałki uszczelek, zeby jakiś przewiew lekki był. :)

Helou :) Kawy mi trzeba, więc chętnie skorzystam ;) Zgadzam się z Marchwią, lep[iej chyba elastyczna na początek niż kółkowa, ale ja się ostatecznie nie znam :) Zimno na dworze, nie ma już takiego luksusu przy ubieraniu i wychodzeniu na dwór. Boże, jaka to jest dla młodego tragedia ubierać się w czapki, ciepłe gacie albo nie daj Boże kombinezon!!