Witam
Od dluzszego czasu sledze ten watek na forum i postanowilam w koncu sie przylaczyc
Niedlugo swieta i co ...dla mnie i mojej rodziny nie beda tak radosne jak co roku.
Moj tesc(wspanialy czlowiek) walczy z niedrobnokomorkowym rakiem pluc od 3 lat .Nie nadawal sie na operacje .Zakonczyl leczenie chemia i radioterapie w pazdzierniku2008 (nie wypadl mu ani jeden wlos a nawet przytyl)Od miesiaca zle sie czuje ,nie ma sil wstac z lozka ,wazyl 78 kg a teraz zaledwie 45 ,nie przyjmuje posilkow jedynie przez sonde ,zwraca,ma dusznosci.Tesciowa dala go na oddzial paliatywny bo sama w domu nie dawala rady.Ja z mezem mieszkamy za granica bylismy miesisac temu gdy trafil do szpitala teraz stan jego sie pogorszyl.Tak sie boje co bedzie dalej .Przyjezdzamy 10 grudnia wczesniej nie mozemy .Oby nie bylo za pozno
To jest taka zaraza z ktorej zadko kto wyleczy sie .Chemia i radioterapia to tylko przedluzanie zycia ale walke z tym zadko kto wygrywa
Pozdrawiam i zycze duzo WIARY!!!CUDA SIE ZDARZAJA