notanonymous
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez notanonymous
-
A że tak zapytam - bikini z futrem udziergane? ;) Jakby ktoś chciał obejrzeć, to dodałem nowe zdjęcia z Wrocławia: http://dreamer.y0.pl/ Jeśli nie otworzy się na początku okno z dwoma galeriami do wyboru (Oława, Wrocław) to krzyczeć mi tutaj ;)
-
I prawidłowo :P
-
"Not - Chodź tu do mnie" " w sumie ja tez Cie moge przytulic ,ale nie wiem czy to dobre rozwiazanie.. jak Cie zaczniemy tu przytulac,to pewnie nici juz wogole beda z nauki.." A kij tam z nauką, kto by tam nauki żałował. Do przytulania ;) " ja tam osobiscila mobilizacji proponowalabym klapsa dla lepszej mobilizacji ..." O, to Ty taka sroga dominująca? ;)
-
Jejku, jak mi się nie chce... pisać oczywiście... i oczywiście wcale nie "literatury" tylko bzdury-konfitury. A właściwie to już tylko poprawiać (na szczęście). Niech mnie ktoś przytuli (wybrednie - tylko kobieta :P) jak śpiewał Osioł, kumpel Shreka "jestem taki sam, jak palec albo cooo..." ;)
-
Buendysom esencjom kafeteryjnyh wypowiedziale czasem holernie trudno siem takie wytfory czyta oczętyma swojemi. :P
-
Może to jakieś szeleszczące forum. Dla szczęśliwych dzięki szyszkom szynszyli szarych.
-
O przepraszam "Menszczysznom być menszczysznom..."
-
Hy hy hy! Dostałem maila z ogłoszeniem o "Forum Dla Męszczyzn!" :P Dlaczego nie dla "męszczyszn"? Albo "menszczyszn". "Menszczyznom być menszczyznom..." hy hy :P
-
"Notku -a w czym Ci tak daleko do idealu? czyzby chodzilo o zdjecia? czy jakis inne dziedziny artystyczne uskuteczniasz? pochwal sie.." Zdjęcia raczej traktuję jako zabawę. Ot pstryknę, popróbuję jakiegoś efektu. "Wyjdziesz to wyjdziesz, a jak nie wyjdziesz to też niewielki kram" ;) (Przy okazji, wkrótce dodam kilka z Wrocławia, bo mam już gotowe). Nie wiem czy jestem jedynym na świecie przedstawicielem tej osobliwej dziedziny, ale jestem "pisarzem który nie pisze" :P To znaczy nie napisałem nic od ponad roku (nie licząc scenariusza zwiastuna na konkurs) - a nie skończyłem czegoś ho ho ho, albo dłużej. Będzie ze cztery lata. A pomysłów mam co raz więcej. No jedynie czasem coś skrobnę sobie w moim "życiowym zapisowniku". Może wreszcie ruszę d... No ale na pewno nie teraz.
-
Taka samotna ja - oczywiście, że pocieszymy. Po to tu jesteśmy. A sesja to rzeczywiście cholerstwo. Ja co prawda to już mam z głowy, ale właśnie robię ostatnie poprawki magisterki. A po nich kolejne ostatnie poprawki i jeszcze ostatnie poprawki. .. A jeszcze pytania trzeba wkuwać. Ech... Panno - oczywiście, że wnosisz. I bez dyskusji mi tu na ten temat.
-
A ja się ostatnio pocieszam, że nawet Michał Anioł (nie mylić z gospodarzem domu przy ul. Alternatywy 4 :P) był wiecznie niezadowolony z efektów swojej pracy. Ponoć np. raz miał gotową ścianę fresków i kazał je skuć, bo mu się nie spodobały. To może jest jeszcze nadzieja dla mnie :P
-
Kiedyś czytałem w książce o "przepływie" (nazwiska autora nie napiszę, ale wkleję bo jest tak trudne, że udaje się tylko mając je przed oczami - Csikszentmihalyi Mihaly) - o chirurgu, który operując miał takie wyczucie czasu, że w sali pozbawionej zegara potrafił podać aktualną godzinę z dokładnością chyba do kilkunastu sekund. I oczywiście w tym czasie skupiał się całkowicie na operacji a nie na liczeniu czasu. Choć tu oczywiście samo zjawisko przepływu jest na temat, a nie liczenie czasu. Zresztą ponoć chirurgia to dziedzina dająca duże szanse na doznanie przepływu - bo wymaga dużej wiedzy, kompetencji, zadanie - operacja jest bardzo odpowiedzialnym wyzwaniem, od którego zależy czyjeś życie. (Podobnie z czasem ma chyba inny pasjonat - R. Kubica, takie odniosłem wrażenie z opowieści o nim. Potrafi stwierdzić na ile dane okrążenie było gorsze, a przecież różnice w czasach w F1 wynoszą i po kilka tysięcznych sekundy).
-
Ja też mam problem, ooo jaki problem. :P Ostatnio oglądałem wspominaną "Philadelphię" i tam jest taki fragment, że na sali sądowej pytają umierającego na AIDS głównego bohatera: "- Czy jest pan dobrym prawnikiem? - Jestem świetnym prawnikiem. - Na jakiej podstawie pan tak uważa? - Kocham prawo. Znam prawo. I staram się wciąż pogłębiać moją wiedzę. - A co takiego ceni pan w prawie? - Wiele rzeczy. - Co najbardziej? - To, że od czasu do czasu, ale nie tak często, pozwala ono uczestniczyć w akcie wymierzania sprawiedliwości. " A ja właśnie wciąż nie mogę o żadnej dziedzinie powiedzieć - że jestem świetnym kimś tam, bo kocham to, znam się na tym i ciągle się w tym doskonalę. Ale przecież wszystko przede mną. A ten fragment super mi się podobał, daje do myślenia :)
-
Damo - a teraz ochłonąć łatwo. Wystarczy na chwilę na mróz. ;) U mnie minus 12 :P
-
" w dodatku dziewczyny nigdy mnie nie lubiły, nie mam matury ani samochodu, ani pięknego domu." No tak, Ty to masz rzeczywiście wielkie problemy. Ooo, jakie wielkie. Matury nie masz - owszem, przydatna rzecz - więc zrób, są przecież licea dla dorosłych, gdzie można to zrobić Nie masz samochodu - ja też nie mam, co to samochód - wyznacznik czego, statusu "fura, skóra i komóra"? A jeśli Ci potrzebny żeby dojeżdżać gdzieś, to zauważ, że samochody w naszym kraju nigdy nie były tak tanie jak obecnie. Kiedyś ludzie normalnie pracujący musieli odkładać po naście lat (nie mówiąc już o oczekiwaniu na możliwość zakupu) - teraz i za 2 tys. kupisz. Nie masz pięknego domu? No wybacz, ale w wieku 20 lat to mało kto się dorobił domu, co dopiero pięknego itd. - bo nie liczę "gwiazdek" kina, muzyki (w tym wieku chyba trudno być gwiazdą bez względu na wszystko) czy sportowców z jakiegoś tam szczytu. No problemy masz rzeczywiście ho ho. Przecież całe życie przed Tobą. Normalnie aż zacznę wymieniać swoje "problemy" :P
-
Dama in black ;)
-
No dobra, zamiast klapsów pogłaszczemy. Niepotrzebnie Ci głupio. Skoro Cię to przerażało, dobrze, że śmiało pisałaś. A co do szczęścia. Skoro tak wyszło. Może mocno naciągane, ale co tam - dostałaś nowe życie, to dziś jest pierwszy dzień reszty Twojego życia. Nie zapomnij o tym. Wyssany - uuuuu uuuuu be happy :)
-
Hurra! Super! Ja wiedziałem, że tak będzie! Ja wiedziałem! Yhy yhy yhy. A teraz Panno dostaniesz ostrego klapsa za sianie defetyzmu, już prawie pisanie testamentu i tak dalej. Szykuj no tu pupcię :P I pora zabrać się za to szczęście.
-
Ej, dziewczyny! Ale piszecie, jakby to już było przesądzone, choroba i w ogóle. A przecież nic nie wiadomo. Dajcie na wstrzymanie. Choć wiem jak to jest, ja też mam wybujałą wyobraźnię, jeśli chodzi o to czego się obawiam.
-
Bo bycie nieszczęśliwym to stan umysłu/duszy. Jako samospełniająca przepowiednia przyciąga nieszczęście. Po prostu nie lubimy nie mieć racji. Do tego stopnia, że będąc przekonanym "jestem skazany na nieszczęście" wolimy podświadomie działać tak, żeby to potwierdzić, niż żeby się mylić.
-
Panno - żadnego nam tu przepraszania. Dobrze, że o tym piszesz, skoro tego potrzebujesz. A my tu jesteśmy z Tobą, trzymamy kciuki. I wiemy, że będzie dobrze. "poprostu nie wiem,jak sie okaze ,ze jestem chora i nie dane mi bedzie doswiadczyc w zyciu szczescia..." Panno - póki co, olej to zmartwienie. Równie prawdopodobne jest, że jutro wpadnę pod samochód, spadnie na mnie sopel z dachy itd. - nie ma co tego tak rozważać.
-
Ja myślę, że równie trudno. Zresztą może istotą jest brak możliwości udowodnienia.
-
Musi albo nie musi. Może istnieć cokolwiek innego, co nie śniło się naszym filozofom, naukowcom, duchownym i wszystkim innym.
-
Jest też coś, co pozostaje niewątpliwie i chyba nikt tego nie podważa. To ogromna masa atomów tworząca nasze ciało,a później ruszająca "w obieg".
-
Ale nie jest to pewnie kwestią możliwą do udowodnienia, bo wątpię by dało się wypreparować te "21 gram" i pokazać - proszę, oto dusza. Zresztą nawet jeśli coś jest, nie zmienia to faktu, że nie wiemy jakie jest i jak działa. Tak jak przez wiele lat mózg. Spotkałem się gdzieś z koncepcją, że wszystko jest na takim powiedzmy centralnym "serwerze" - a nasz mózg jest tylko odbiornikiem "wkładającym" otrzymany przekaz w nasze ciało. Ot taka zdalna dusza czy coś :P