Witam
W sumie to nie wiem po co to wszystko pisze, może po prostu chcę to wyrzucić z siebie, a może przy okazji nawiążę kontakt z kimś kto jest w podobnej sytuacji.
Mam 28 lat dwójkę wspaniałych dzieci (7i9) lat. Niestety mój mąż ojciec dzieci okazał się skończonym kretynem, który po piwku chciał nam tłumaczyć jakie role powinniśmy spełniać w jego domu (oczywiście ręcznie). Długo tego nie wytrzymałam, bo i po co i pomimo sprzeciwu rodziców, którzy zapewnienie dzieciom pełnej rodziny uważają za świętość, odeszłam od niego. Już prawie od 4 lat jestem rozwódką. No i życie samemu wcale nie jest lekkie, ale co tam wzięłam się w garść, skończyłam studia, mam satysfakcjonującą pracę no i oczywiście samotne wieczory:(
W moim życiu pojawił się ktoś już 3 lata temu, na początku była to tylko luźna znajomość, przerodziła się w przyjaźń, a teraz kochamy się. Ale zawsze jest jakieś ale..... On jest młodszy o 7 lat, czyli teraz ma 21, ale to nie cały problem, bo w sumie to ja już nawet przywykłam do tej myśli, że jest młodszy. Skończył szkołę, pracuje i w gruncie rzeczy to on w tym związku jest poważniejszy. No ale nasi rodzice powiedzieli już rok temu gdy się o tym dowiedzieli, że nigdy tego nie zaakceptują i że nie chcą nas znać jeśli zdecydujemy się być razem:( Mimo wszystko to nasi rodzice i ich kochamy.... Postanowiłam, że przez jakiś czas będziemy udawać, że ze sobą nie jesteśmy przynajmniej przed nimi....No ale to już jest coraz trudniejsze, no i on chce abym w końcu się zdecydowała chce abyśmy zamieszkali razem, zapewnia że wszystko się ułoży....
A ja i tak się boję.... A jeśli się nie uda??? Mam zostawić wszystko, a jeśli nie wyjdzie to co zrobię???? Jak powiedzieć dorastającym dzieciom z dnia na dzień że już nie będziemy mieszkać z dziadkami tylko z kolegą ich mamy (którego znają i lubią zresztą)
Co zrobić?