Mam juz 60 lat i wydawaloby sie ,ze czas zmadrzec ale coz....Po 23 latach wdowienstwa odchowaniu dzieci (pelnoletnie ale w domu najczesciej na komputerach studenci) samotnosci kucharzenia sprzatania ,praca na pelny etat zachcialo mi sie miec dla siebie tego jedynego...co by mi zrobil herbatke jak wroce z pracy i slowo zamienil.PIeknie bylo przed slubem a potem.. okazalo sie ze na domu sa dlugi i ze chce abym ja je splacala ,on 10 lat starszy (malarz pokojowy) powiedzial ze mazone to nie bedzie pracowal.Kiedy odmowilam placic dlugi sprzedal dom i wprowadzil sie do mnie.Odmowil dokladania do zycia wplacil pieniadze ze sprzedazy domu na konto wysoko% i zapowiedzial ze jak oszczedzi to kupi SOBIE ladny dom.W sklepie kupowal sobie zywnosc albo jadl namiescie,woda elek,gaz przeciez nic nie kosztuja.Wkurzylam sie i powiedzialam albo maz albo lokator to wyprowadz sie.Spal 2 tygodnie pod oknem (abym czula sie winna)ale nie przyszedl porozmawiac,ja usilowalam ale chcial tylko takie warunki.Kupil dom i ciagle przyjezdza do mnie kiedy chce odpowiada mu to taniej ,teraz pracuje i ma tez emeryture.Chce byc maz na dochodne jest bardzo zazdrosny imputuje mi ze go zdradzam w pracy, przeglada moje rzeczy , podsluchuje moje rozmowy i robi awantury .Sam odpowiada na oferty matrymonialne z gazet poniewaz jest impotentem to ogranicza sie do rozmow i spacerkow,kolacyjek. Wszedzie wystepuje jako kawaler.Mam dosyc tego , ale moja mama ciagle prosi mnie abym poczekala bo on sie zmieni ma 71 lat, a ja mam dosyc!!!