Poszłam na niechciane studia, bo w liceum za mało się wg siebie uczyłam i ambitne ale nielubiane studia to miało być samoukaranie i jednocześnie możliwość zasłużenia na brakujące pochwały od rodziców, i mam problem z ich skończeniem. Od czasu porzucenia przez chłopaka, nie dopuszczam innych mężczyzn do siebie,a teraz to już nawet całkowicie nie dbam o siebie, żeby tylko żaden się nie próbował zbliżyć i podrywać. Po oszukaniu przez niby przyjaciółkę odizolowałam się od znajomych,żeby nie narażać się na ewentualny fałsz z ich strony. Zachorowałam na nerwicę,a potem na depresję. I tak się zastanawiam, czy ta moja choroba, czy to jest moja wina, bo chyba tak? Bo gdybym była silniejsza to mogłabym zacząć żyć inaczej?