Witam:)
Czytam was od dłuższego czasu i przeraża mnie jakie to wszystko jest podobne:(ja też po 6 latach zakończyłam związek.Ludzie zazwyczaj rozstają się ,jak to się ładnie nazywa przez "niezgodnosc charakterów"a my bylismy identyczni-tylko cele chyba troszku inne:/
Po czterech latach wszystko zaczeło się psuć.Próbowaliśmy ,to naprawić,zmienić podejście ale teraz z perspektywy czasu widzę,że tak właściwie to ja próbowałam:( ale nie żałuje-mimo że 2 lata się starałam-ale nie mam sobie nic do zarzucenia.Czasem coś się wypala i nie jesteśmy wstanie rozpalić tego na nowo.Nie jest mi z tym łatwo ale wiem ,że nie wróciłabym do Niego.
Teraz żyje na nowo.Poznałam kogoś jednak chyba nic z tego nie będzie:/On nie chce się z nikim wiązać na stałe.Ja też nie szukam małżonka ale jak ktoś na wstępie mi mówi takie coś:(