vincent.v
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 Neutral-
Cześć! No to ja przedostatni dzień - tzn. dwudziesty na DC. Fajna ta dietka, najgorszy moment w tej chwili jest przyjście do domu po pracy, wtedy jestem głodny i też mam ochotę na coś - nie wiadomo co. Przez te 3 tygodnie oszukałem minimalnie 2 plasterkami serka i orzeszkami pistacjowymi - sztuk 10. Jak na razie na wadze jakieś 8,5kg mniej. Nadal martwię się tym co jeść po DC. Jakoś dziwnie będzie bez "smakowego cementu" ;). Pozdrawiam! Twardym trza być, nie miętkim!
-
Heja! Andziaa, ale się uśmiałem z owłosionej klaty hahaha! Ja jestem na moim 16 dniu, od rozpoczęcia DC -8kg, ja jadę 4 DC/dzień, dwa razy nie wytrzymałem i oszukałem, raz zżarłem 2 plasterki żółtego serka i raz z 15 orzeszków pistacjowych i potem miałem wyrzuty sumienia. Ale sru, teraz już nie kombinuję. Jeśli chodzi o zupki DC, to jestem na etapie wypicia byle której na zasadzie wypicia "sety" na raz, oprócz waniliowego który jest całkiem całkiem... no i żurek jeszcze jest znośny. Najlepsze jest jednak to że jem batonika DC o 10.00 i jestem po nim najedzony aż do 14.00 :) co dobrze rokuje po wyjściu z DC, kiedy mam zamiar odstawić pieczywo, ziemniaki, makaron i inne wypychacze. Ale samopoczucie jest super, ważyć to się nadal nie ważę, zważę się po diecie DC - 4 lutego rano. Trzymajcie się, nie bądźcie takimi mięczakami jak ja - ten piep***y serek i orzeszki...grrrrrrrrrrrrr...... ;)
-
Cześć! No to ja jestem już na trzynastym dniu, przestałem się ważyć żeby się nie denerwować, trzeciego lutego, jak zakończę dietę może się zważę. Ogólnie mi proszki wchodzą, zainwestowałem już w wagę elektroniczną, po diecie koniec z pieczywem, ziemniakami i niestety........z makaronem, no, makaron powiedzmy raz na 2 tyg, wyliczony na wadze i tyle. Jak na razie efekty takie, lepiej pasują mi ciuchy, mam duuuużo większe chęci do działania, jak wcześniej miałem coś zrobić typu uporządkowanie mojego "kącika" to wolałem się nawpie****lać jak świnia i legnąć na kanapie, BLE! A teraz? hehe, wszystko posprzątane, jako dodatkowa motywacja - powywalałem z szaf wszystkie stare ciuchy - uzbierałem całą olbrzymią walizkę - wydałem potrzebującym. (nie wspomnę już że z mojej 4 letniej córeczki pokoju zwanego "Sajgonem" zrobiłem przynajmniej jednostkę wojskową przed inspekcją :D). Cóż, zostało mi jeszcze 8 dni, martwię się tym co będę jadł po diecie. A DC pewnie jeszcze powtórzę za jakieś 2 miesiące. A wcale nie jest taka straszna, kiedyś pamiętam dietę - jaja, grapefruity, szpinak i tak przez 2 tyg - porażka w porównaniu do DC. P.S. Co fajne jest też że kasę jaką się na to wydaje motywuje do stosowania się do reguł, wcześniej miałem "ciągi" 2-3 szklanek whisky często gęsto. Teraz w ogóle mnie nie ciągnie, co lepsze, nawet mam jakby wstręta do alkoholu co też uważam za pozytywny efekt. JeszczeNiewinan: Optymizm wrócił!!! :D, Ty jak tam?? Pewnie na tym etapie już spoko?? Trzymajcie się!!
-
Anoo, mam nadzieję że ruszy bo jestem głodny i ZŁY! :D
-
Cześć! A mi mija już 10 dzień na DC, łatwo nie jest, zjechałem jak na razie ok 5kg i jak na razie waga stoi, co mnie zaczyna wkurzać bo nie oszukałem ani razu - 4xDC/dzień i koniec. :( Zostało mi jeszcze tylko 11 dni :). Pozdrawiam!
-
Cześć! Jestem na swoim 6 dniu i chyba dopiero mi przeszły "schizy" lodówkowego ćpuna. Były ciężkie chwile, wydaje mi się że trzeba przetrwać ten pierwszy tydzień, teraz mam nadzieję że już pójdzie "z górki". JeszczeNiewinan: Ano, zgadza się, nie jest to Chateaubriand z sosem bearneńskim, ale wiesz, coś za coś, dla mnie to DC - zupa grzybowa bez laktozy kojarzy się z cementem bllleeeee, jest masakra, ale wypijam to kiedy mam mało czasu, np. przed wyjściem do pracy, łykam duszkiem ciepłe, popijam wodą i heya - do 11:00 trzyma :D. Twarda bądź i tyle, dasz radę, jak przeżyjesz 6 dni to i 21 dasz radę tylko sobie do głowy wbij że tylko to i koniec. iwa75: Z tym zdjęciem to już na początku stwierdziłem że dobry pomysł, obojętnie czy fajnym czy nie, jak mnie dopada głód za rzucam okiem na fotkę zrobioną podczas świąt po obżarstwie... bllleeeeeee :P Marti_ni: Ja miałem biegać ale śnieg śnieg, teraz po pracy śmigam na basen na 40 minut pływania (2xtyg), ale bez szaleństw, podobno na tej diecie nie jest wskazany duży wysiłek fizyczny (przynajmniej na początku), do tego wybieram się na marsz, ok 9km jak mam czas w weekend. JeszczeNiewinan: Charakter trzeba ćwiczyć i nie marudź że nie wiesz czy wytrzymasz, masz wytrzymać i koniec. Pokaż flakom że to ty rządzisz a nie one swoim pieprzonym burczeniem :D.
-
Ja jestem na 3 dniu i jest luzik, wszędzie pisało że to najgorszy dzień, a u mnie jak na razie najlepszy, najgorszy był chyba pierwszy. Myślałem że będzie gorzej. Dziś zaliczyłem DC Zupkę orientalną, dobra! Ostra! Coś czuję że gorszy będzie weekend jak się siedzi w domu. Pójdę na dłuugi spacer. :P
-
JeszczeNiewinana: Łatwo nie będzie, jak lubisz pojeść to wydaje mi się że DC to chyba troszkę jak detox dla narkomanów :). Moja żona bardzo dobrze gotuje, ja mam fioła na punkcie włoskiego jedzenia, spaghetti z frutti di mare to dla mnie jak narkotyk :P Najgorzej było wczoraj wieczorem, jak zamknąłem oczy to przed sobą miałem talerz spaghetti. Kiedyś nawet mówiłem żonie żeby mi nie gotowała, no ale mamy dwójkę dzieci, więc siłą rzeczy, przychodziłem po pracy głodny, zawsze coś tam zostało, a żona na to że jak nie chcę to nie mam jeść, ale tak się nie dało, mi się wydawało że to było jak podłożenie narkomanowi strzykawkę i powiedzenie mu - jak nie chcesz, to nie ćpaj :D Teraz jak jestem głodny to sobie przypominam obżarstwa na różnych świętach, imieninach - jak się źle czułem jak się że tak powiem obżarłem jak świnia i jest natychmiast lepiej, a po trzech tygodniach na DC, postaram się zjeść to co bardzo lubię raz w miesiącu - jak zacznę znów biegać to góra 2 razy, wtedy bardziej docenię to co smaczne, oczywiście w mniejszych ilościach. Jak na moje, nieraz trzeba po prostu dostać kopa w du*ę żeby sobie pomóc.
-
Heja! No to drugi dzień, nadal tragedii nie ma, ale mam kilka wskazówek, wymyślać sobie zajęcie, zauważyłem że jak wracam z pracy to jest kicha, wczoraj jak rodzina przyjechała i zaczęli sobie coś gotować to musiałem mieć nerwy ze stali żeby wytrzymać, a jak mam zajęcie to luz, nie ma czasu myśleć że się jest głodnym. Jak na razie wszystko mi smakuje, ale chyba jak się jest głodnym to wszystko smakuje, przynajmniej ja tak mam.
-
No to jestem po pierwszym dniu, myślałem że będzie 100 razy gorzej, ogólnie jeść mi się dość mocno zachciało 15 min przed - że tak powiem obiadem :) teraz właśnie kończę baton DC o smaku toffi - jest rewelacyjny, gorąco polecam do kawy - oczywiście bez mleka i cukru :) (Batona męczę już chyba z 20 minut :D)
-
Ja stosuję 4 "proszki" dziennie, pani konsultantka powiedziała że 3 na faceta to za mało, szczególnie przy moim wzroście. A co do wytrzymałości to powiem Wam jak ja sobie to wykombinowałem, po prostu nastawiłem się psychicznie że nic poza DC do jedzenia nie istnieje i koniec (gdybym mógł coś poza dietą zjeść innego, to mógł bym nawet podświadomie kombinować). Po obejrzenie filmu "Stalingrad" - jak panowie żołnierze walczą o suchara w błocie to DC w porównaniu z sucharem z błotem to wykwintne danie :). Poza tym, to moim zdaniem, nagroda za ścisłe trzymanie się zasad poskutkuje nagrodą o milion razy lepszego samopoczucia a nie gdzie "bebzol" dusi przy wiązaniu butów, kręgosłup też dostaje "w kość" i takie tam tortury. Ja wracam do mojej starej dobrej wagi 88kg koniec kropa. Dodam jeszcze że mam dwójkę dzieci i też muszę im zrobić coś do jedzonka co oczywiście kusi, ale wtedy - "TWARDYM TRZA BYĆ, NIE MIENTKIM!" :D.
-
Cześć wszystkim! Tak przypadkowo tu wlazłem, stwierdziłem że dołączę tu do Was, dziś zacząłem DC i mam zamiar ją stosować przez następne 3 tygodnie, szczerze mówiąc dość sceptycznie podchodzę do tej diety, ale stwierdziłem że jak nie spróbuję to się nie dowiem. Zawsze zresztą uważałem że sport - pływanie, bieganie, ewentualnie rower to jedyna słuszna droga do sukcesu ale teraz w tych warunkach atmosferycznych niestety wolę nie ryzykować, bieganie musiałem odstawić a pojadę na diecie. Ogólnie u mnie wygląda to tak: 35 lat, 189cm wzrostu, waga 107kg. Według obliczeń BMI jestem że tak powiem "na granicy", więc zrzut tzw. ścierwa do 88kg musi się udać w ciągu (mam nadzieje) 3 miesięcy. Dziś pierwszy dzionek, o 6:30 zjadłem..... hmmm nie wiem co to było, ale smakowało jak kaszka z jabłkiem i cynamonem, spodziewałem się że będzie ble, ale było całkiem dobre. Jak na razie głodny nie jestem, następna "tytka" o 10:30. Mam nadzieję że dam radę, ogólnie mam charakter taki że jak się na coś uprę to jak osioł na przejeździe kolejowym, nie poddam się chociaż miał bym się na czworaka człapać. Życzę wszystkim sukcesu, osobiście będę tu zdawał relacje przez następny miesiąc.