*Aguś*
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez *Aguś*
-
Tylko problem polega na tym że: po pierwsze: gro moich znajomych ma albo rodziny, albo umawiają się w parach, a po drugie: zbliżają się walentynki ;(
-
Jasne, bo potem będziesz cierpiała tak jak ja. I będzie cię ranić każdy jego sms, jak mnie. Napisał mi przed chwilą smsa i na koniec dodał-buziak. I po chooj?! Faceci to debile.
-
mnie już się nie uda nigdy, zbyt wiele razy to przerabialiśmy... Ja muszę po prostu zapomnieć, wyrwać go z serca, tak będzie lepiej :( Ale cieszę się ze jesteś szczęśliwa. Tylko moim zdaniem powinnaś z nim porozmawiać. Mój już po rozstaniu umówił się ze mną, też całował, mało tego,mówił że chce dobrze dla nas... A teraz siedzę i cierpię, bo dla niego widać dobrze znaczyło osobno...
-
taka jednaaa, obyśmy cię tu już nie spotkały ;) Oby to zejście z nim przyniosło ci szczęście.
-
wazkaaa, to rzeczywiście sk**wiel Trzymaj sie, jesteśmy z tobą
-
I ja miałam sen z byłym.... Aż obudziłam się z bólem głowy. Cała moja siła poszła w diabły...
-
Dziś się z takim nowo poznanym spotkałam. Poznałam go w internecie. Powiedzmy że nie było to spotkanie na siłę, ale jak już się z nim umówiłam, miałam potworne wyrzuty sumienia. Wprawdzie okazało się że gość jest zupełnie nie w moim typie, ale czułam się podle... jakbym tamtego zdradzała. Wróciłam do domu i uderzyłam w płacz z tęsknoty. A potem ten sms od byłego...
-
Wiecie co? chciałabym iść do hipnotyzera zeby odzwyczaić się od niego tak jak odzwyczaja się ludzi od papierosów. Dwa tygodnie milczenia, spokoju i wszystko runęło...
-
Odezwał się dziś do mnie, niby po numer telefonu ale był taki w dupę uprzejmy że nie wiem... I po co mi to? Po co mi te serdeczne podziękowania i pozdrowienia? Tylko się rozryczałam i ryczę dalej.... K****A!!!!!!!!!!!!!!!
-
Ja byłam jak zombie bo on miał już inną a przynajmniej raz w tygodniu dzwonił do mnie, opowiadała że mu mnie brakuje i mieszał mi w głowie. Fakt zostawił ją, ale co przeżyłam to przeżyłam. Nie chcę tak nigdy przez nikogo cierpieć.
-
Rozmawiałam o swoich dołach ze swoim lekarzem ogólnym. Walcz z psychiką, bo inaczej będziesz musiała zazywać jakieś antydepresanty. A po co ci to? Jesteśmy młode i damy sobie radę. Teraz jest zima, i bez rozstań dookoła jest smutno, ale ja patrzę z nadzieją na to że niedługo będzie wiosna, słońce i pomoże chociaż trochę.
-
U mnie był czas że brałam po 6 tabletek uspokajających (ziołowych) bo tylko po nich szybko zasypiałam i nie myślałam, a poza tym gdy się bardzo denerwuję, nerwy mnie telepią jakbym miała gorączkę. Pij melisę albo nerwosol, może pomoże ci chociaż trochę. Ja też tak się telepałam w pracy. Teraz mi przeszło. Czasem jak mi się przypomni to w brzuchu mnie ściska... daj sobie czas. To może potrwać, u mnie trwa ponad miesiąc, w zeszłym roku nie byliśmy razem 3 miesiące i to był dla mnie koszmar. Byłam jak zombie. A teraz obiecałam sobie ża taka nie będę i chociaż wszystko mi się z nim kojarzy, nawet zasrany długopis czy wspólnie oglądana reklama, kieruję myśli na inne tory. Próbuj, a nawet jak się nie uda, próbuj dalej. Tylko to zostaje żeby nie zwariować.
-
Pewnie że jest ciężko, najgorzej jak się śni w nocy, bo od tego nie uciekniesz, ale powtarzaj sobie, że będzie lepiej. Ja dzieki temu zakręciłam kranik z łzami.
-
taka jednaaaaa, daj sobie czas na odbudowę psychiczną, wiem co mówię, ja się ze swoim schodziłam już 3 razy i co? W końcu zamieszkaliśmy razem i po pół roku koniec. Nie ma na co czekać, trzeba iść do przodu. Powtarzaj to sobie i nie patrz na to co on robi. Usłyszałam kiedyś takie powiedzonko "Nie oglądaj się za siebie bo ci z przodu ktoś przyj*bie" Brutalne ale prawdziwe. Ja już nie patrzę, albo przynajmniej sobie tak wmawiam. Znowu chcesz cierpieć? Nie warto. Nie po to każdy z nas się urodził by być męczennikiem.
-
Niebanalna, masz świetną stopkę :)
-
A wiecie dziewczyny jakiej myśli ja sie uchwyciłam? "Aequam memento rebus in arduis seravre mentem" Pamiętaj o zachowaniu równowagi w trudnych chwilach. - Horacy Chyab to sobie powieszę nad łóżkiem...
-
Mój jak mu pisałam wkurzał się i twierdził że się narzucam i to ponoć tylko doprowadziło to do tego że jego decyzjao rozstaniu jest nieodwołalna... Ale zrobisz jak zechcesz
-
wazkaaa, ja wiem, chciałabym żeby mnie to nie obchodziło, ale jednak boli. Ale ale... zawsze zaślepiona słuchałam serca, teraz pokieruję się rozumem, a przynajmniej tego chcę się trzymać, tej myśłi uczepić Tylko boję się być samotną, tyle lat razem, studia minęły jak z bicza trzasnął, a ja zawsze wracałam do domu jak do klasztoru, bo on studiował gdzie indziej. I po co mi to było?.... On się dobrze bawił a ja teskniłam... A tymczasem on wrócił, a ja dalej jestem samotna...
-
Nie wiem co uniego i chociaż z jednej strony chciałabym wiedzieć, bo tesknię, to z drugiej tak jest lepiej. Staram się uciekać od myślenia o nim, ale wraca w snach... :(
-
Ostatni raz napisał do mnie smsa półtora tygodnia temu, tydzień temu wszedł na nk i cisza... a mieszkamy jakieś 5 km od siebie... I wiesz co? dobrze że się nie odzywa, bo to by tylko rozdrapało rany. Kto wie, moze już sobie znalazł pocieszycielkę, chociaż twierdził że teraz nie chce mieć nikogo, bo odpoczywa i teraz jest mu dobrze samemu, ale kto by mu wierzył... Rok temu już tydzień po naszym rozstaniu był z inną, z jakąś swoją koleżanką.
-
Ja też się boję, boję się samotności, minął miesiąc i dalej czuję się tak samo, ale wiem że moje pokłady cierpliwości też były na wyczerpaniu, jego matka nawet stwierdziła, że jest dla mnie pełna podziwu za to że z nim wytrzymuję, bo zachowuje się jak tyran. Dość. Będziemy się bać, owszem, ale to minie, tej myśli musisz się uczepić... Nadzieja umiera ostatnia, ale miej też nadzieję na lepsze jutro z kimś kto bardziej na ciebie zasługuje
-
Kochana nic na siłę, jeśli on nie chce to trudno, ja też miałam swoje fochy tak jak i on, ale zawsze byłam na każde jego skinienie i co? Kiedy ja potrzebowałam skupienie jego uwagi na mnie, to ważniejszy był sylwester... A wiesz co jest w tym najgorsze? Ja go jeszcze przepraszałam za swoje zachowanie! Nie było poprawne, wiem, ale można je było z łatwością usprawiedliwić. Tylko widzisz u nas było trochę powazniej, mieszkałam u niego (a dokładniej mieszkaliśmy w jego domu rodzinnym) 6 miesięcy i szykowały się chyba jakieś zmiany w kierunku zaręczyn. I nagle już mu nie pasowało że byłam jego sprzątaczką, praczką kochanką i przyjaciółką. Zawsze miałam dla niego czas,wolałam gdzieś nie iść byle by spędzić czas tylko z nim. A dla niego najpierw było hobby a potem dopiero ja. Mawiał że ludzie którzy nie mają hobby to według niego osoby puste. A ja pracowałam po 12-13 godzin a na hobby siły lub czasu już nie miałam... I on mi jeszcze mawiał że jestem egoistką... Nigdy więcej nie postawię potrzeb faceta przed swoimi. Nigdy nie otworzę ramion, ud i serca naraz.
-
Jestem ponoć bardzo pozytywnie nakręconą osobą, ale dręczy mnie też niebywała nadwrażliwość. Jak ktoś mi powie coś nieprzyjemnego to potem to długo przeżywami moja psychika jest poważnie nadwyrężana. Zwłaszcza chodzi mi o to co mówią osoby naktórych mi zależy...Poradźcie jak mam to zwalczyć? Dodam, że życie już nie raz dało mi w d*pę, nikt mnie pod kloszem nie chował...
-
Cześć wszystkim, chciałabym zapytać jakie były wasze początki samodzielnego życia? Ci co wyjechali do innego miasta na studia mieli ułatwione zadanie, ale co z resztą? W jaki sposób lub w jakich okolicznościach wyprowadziliście się z domu rodzinnego i zaczęliście żyć na własny rachunek? Ja mam obecnie 26 lat, pracę na pół etatu, udzielam korepetycji całymi praktycznie dniami i ze względu na ciężkie dość układy rodzinne i aby uniknąć kłótni o byle co chciałabym się wyprowadzić. Trochę się boję choć jestem ogólnie zaradna i samodzielna. Jak to było z wami?