pinezkaaa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez pinezkaaa
-
kochalam go... teraz kocham i nienawidze jednoczesnie... chodzi o to, ze nigdy nie nazwalam tego \"wielka miloscia\"...
-
widzisz dotti, a jednak mozna :) czas nie leczy ran, ale przynosi ulge zapomnienia... funkcjonuje bez dwojki miesiac... kiedys bylaby to cala wiecznosc, a teraz nie wiem kiedy mi zlecialo... boli... ale wiem, ze juto, pojutrze, za tydzien, miesiac bedzie dobrze... mysle o nim jak o ukochanej bluzce - szkoda, ze musialam ja wyrzucic, czasami mysle, ze fajnie byloby zalozyc ja do tego i tego, czasami przypominam sobie co sie wydarzylo jak mialam ja na sobie... i oszukuje sama siebie... ale walcze ze soba i wiem, ze dam rade... tylko, ze jak na zlosc wszystko mi o nim przypomina... jedynka kupil mi wczoraj zel pod prysznic, wacham i widze dwojke, siebie, mieszkanie mojej siostry, narozna wanne i ten zel, ktorym sie mylismy... sprzatam w portfelu i znajduje jakies karteczki od niego... bylismy tak zżyci i on to spieprzyl... i tego nigdy mu nie wybacze... wielokrotnie mowil, ze nigdy mnie nie zostawi i pozwolil mi odejsc, nie walczyl o mnie... czasami zaluje, ze sie odcielam... ale gdy juz wroci realizm, wiem ze zrobilm dobrze i innego wyjscia nie bylo, wiec bede trwac w tej decyzji...
-
przegielam wczoraj z alkoholem :P czytalam wczoraj forum po pijaku i znalazlam moj wpis z cytatem slow dwojki... wyslalam mu to smsem... nie wiem po co... zlota rybko to nie jest kwestia spoznienia wszystko ma swoj czas i swoje miejsce w przestrzeni widocznie tak mialo byc... widocznie te dwojki po cos sa, maja nam cos pokazac, a my mamy wyciagnac wnioski... nic sie nie dzieje bez przyczyny... w przyrodzie musi byc rownowaga przeciez... kazda z nas ma mroczna strone duszy i czasami musimy ja ujawnic w taki, badz w inny sposob...
-
moja jedynka zawsze mi powtarza, ze jestem jego idealem kobiety, ze jestem piekna... nie moglam narzekac na brak dowartosciowania przy nim... a jednak... brakowalo adrenaliny, ognia, kryzys w zwiazku mysli przerobil w czyn... chcialam zdradzic i zdradzilam... nie chcialam pokochac i pokochalam... wszystko co robilam ze soba robilam dla dwojki... kupowalam majtki, jakie lubil... bylam sexy w sposob w jaki lubil... jak dawalam mu prezent z jakiejs okazji, zawsze byl to strzal w dziesiatke... znalam odpowiedz na jego pytania... on mi nawet nie mowil, ze jest dobrze, bo dla niego zawsze bylam dobrze ubrana, dobrze wygladalam, dobrze uprawialam seks... bylam ponad wszystkie, one byly dobre, ja najlepsza... teraz mi sie nie chce... nie chce mi sie wygladac, ubierac... nie mam dla kogo... i tu moja kobieca proznosc jest niezaspokojona... faceci sie slinia na ulicy, ale ten najwazniejszy nie widzi... brakuje mi go, tak jak narkomanowi brakuje heroiny... odwyk jest bolesny... to nie mialo sensu... on jest za mlody i za glupi na pewne kroki... ja jestem za silna kobieta dla niego... nie dalam sie podporzadkowac, mial mnie i nie mial jednoczesnie... heh, glupie to wszystko... jejku, chyba sie upilam, bo takie durnoty wypisuje :P
-
zlota rybko... co ci powiedziec? patrzac z perspektywy miesiaca, powiem ci ze zastanawiam sie czy do dwojki to byla z mojej strony milosc... lepsze byloby tu \"uzaleznienie\" uzaleznienie sprawia przyjemnosc, wypelnia czas, pomaga... tak wlasnie bylo ze mna i dwojka... tak naprawde znalam go tylko z tej strony, ktora chcial mi pokazac, niedawno pokazal mi swoje mroczne ja... heh, a ja nadal twierdze, ze znam go na pamiec... zal mi, ze tak sie stalo... ale chyba najgorsze jest to, ze patrzac egoistycznie ja sie bez niego nudze... byl moim wypelniaczem czasu, promykiem slonca, lekiem na cale zlo... ale czy byl miloscia?
-
moja sila poszla w pizdu... zaczynam sie lamac, tesknic... :((((((((((((((
-
nulinko staram sie nadrabiac :) mam na to o wiele wiecej czasu, bo nie ma juz dwojki...
-
bylam dzis na silowni... byl on... weszlam i nic, kompletne nic... byl z kolega, wiec troche wybil mnie tym z tropu, bo mialam plan... skonczyli cwiczyc... weszlam do szatni, poprosilam kolege, zeby zostawil nas na chwilke samych... zdjelam z reki bransoletke, ktora dostalam od niego w walentynki i powwiedzialam, zeby ja sobie wzial... powiedzial, ze nie chce i zebym wyrzucila... rzucilam nia, upadla kolo kosza na smieci... powiedzialam, ze nie chce jej, bo ponoc byla dana z milosci... powiedzial, ze jestem walnieta, bo to ja zerwalam calkowicie kontakt... pogratulowalam mu, ze w tak krotkim czasie sprawil, ze go znienawidzialam i wyszlam... boli... wracaja wspomnienia... ciagle mam go w glowie, zupelnie nie swiadomie... jestem w miare spokojna... dam rade... pozdrawiam
-
mimo tylu emocji, ktore mam w sobie - dobrych i zlych, z przewaga tych drugich - jestem dziwnie spokojna... :)
-
to wlasnie nienawisc dodaje mi sil... nie ma juz we mnie miejsca na milosc do niego... wiesz zakrecona, wszystko bym zrozumiala, wszystko, gdyby nie powiedzial mi, ze mnie kocha, gdyby sie nie poplakal jak uslyszal \"kocham\" ode mnie, gdyby nie dziekowal mi ze walentynki spedzilam z nim, gdyby nie dawal mi nadziei... ale nie... on woli oszukiwac sam siebie, przeciez dobrze wiem, ze jej nie kocha, na tym etapie to tylko zauroczenie... no coz... nienawisc zamiast zrozumienia, ktora wkrotce zmieni sie w zimna obojetnosc... a emocje? jestem ekstrawertyczka, miotaja mna emocje, nauczylam sie o nich mowic, zawsze z nim o tym rozmawialam... on wiedzial, ze mnie boli, sam byl kamieniem... jego technika bylo rzucenie sluchawki, jak pojawil sie problem... dobrze, ze sie skonczylo :)
-
dlatego, ze nie potrafi sie z klasa jak na prawdziwego faceta przystalo pogodzic z tym, ze sie odcielam... dlatego, ze wyciaga brudy... dlatego, ze sa wyzwiska i bluzgi... dlatego, ze zachowuje sie jak rozwscieczony bachor, ktoremu zabrano zabawke... dlatego, ze zmienil swoje zachowanie o 180 stopni... dlatego, ze nigdy bym sie tego po nim nie spodziewala... dlatego, ze sprawil, ze go znienawidzilam... dlatego, ze juz nie ma szansy na naprawienie stosunkow... dlatego, ze stracililismy cos niesamowitego i pieknego... dlatego, ze mi po prostu zal... jednoczesnie nie czuje sie winna, to wszystko jego wina... wszystko byloby dobrze, gdybym sie zachowywala tak jak on tego chcial, ale ja podjelam mocna decyzje sama i on jej nie przwidzial... wiem, ze go boli... wiem, ze jest wsciekly... wiem, ze zachowuje sie tak, bo nie moze sie z tym pogodzic... wiem, ze nie bedzie juz powrotu... chce, zeby cierpial... chce, zeby go bardziej bolalo... chce, zeby ta dziewczyna go zranila... chce, zeby zostal sam bez nikogo...
-
ja czuje teraz tylko wscieklosc... az mnie roznosi w srodku normalnie taka jestem nabuzowana :P
-
ostatnio bylam na silowni... przyszla dwojka - przebral sie, podszedl do mnie z usmiechem powiedzial \"czesc\"... powiedzialam zeby sie do mnie nie odzywal... zapytal, co ja sobie znowu ubzduralam... powiedzialam, ze nie chce... zapytal czy jedynka mi zabrania sie do niego odzywac... powiedzialam, ze nie istnieje dla niego i jedynka nie ma tu nic do rzeczy, powiedzialam ze ma zostawic mnie w spokoju... zapytall, ze jak mnie nie ma to gdzie w takim razie jestem... odpowiedzialam, ze jestem, ale dla niego mnie nie ma... zapytal czy ma odejsc... powiedzialam TAK... zapytal, czy jestem tego pewna... odpowiedzialam ze TAK... i juz wiem, ze osiagnelam spokoj i ze jestem silna, ze potrafie zyc bez niego i ze nie ma juz powrotu :) przez smutek jednak przebija sie szczescie :) JESTEM WOLNA!!!
-
zlota rybko nie chciej go poznawac na pamiec, nie warto... potem bardzo, bardzo boli. przechodze przez to wlasnie, uwierz mi ze gdybym wiedziala, zabilabym to uczucie... ale nie, ja brenal dalej ni emyslac o tym co bedzie... oddalam cala siebie i teraz gdybym mogla cofnac czas... ale nie moge!!! prawda jest taka, ze dwojki to nie jest milosc, to uzaleznienie gorsze niz heroina, bo nie ma zlotego strzalu...
-
nulinko nigdy nie mamy dosc sily zeby to zakonczyc...
-
witaj satinellko co tam u ciebie? :)
-
magio swiat jest jedna roznica - dla mnie on byl wazniejszy, chcialam odejsc i zamieszkac z nim, bo myslalam ze jak dwie osoby sie kochaja to moga wszystko. otoz nie, bo on chcial byc ze mna, ale doszedl do wniosku ze my nie mozemy byc razem, nastawil sie na to i postanowil ukladac sobie zycie... nawet nie sprobowal, tchorz jeden... myslisz, ze on kocha ta swoja 2tygodniowa dziewczynke? nie sadze... kocha mnie, tylko trzyma sie tych swoich glupich schematow, ze musi byc tak i tak... ze mna musial sie chowac, ni emogl wziasc za reke itp, takie pierdoly byly dla niego wazniejsze, ze nie mogl powiedziec, ze ma dziewczyne... hehehe, niedojrzaly emocjonalnie popapraniec :P
-
nie odzywal sie od poniedzialku, ja tez nie... zawzielam sie w sobie i nie chce, wyrzucam go z serca i umyslu, chce byc wolna i jak na razie niezle mi idzie :) nawet jego opisy na gg skierowane do NIEJ tylko mnie wkurzaja, a nie powoduja bol. wczoraj wieczorem napisal smsa dlaczego sie w ogole nie odzywam i czy wszystko w porzadku... hehehe, po 5 dniach sie zainteresowal czy zyje, po tym wszystkim co mi zrobi dziwi sie ze sie nie odzywam... on by chcial byc z nia i chcialby miec pewnosc, ze ja go kocham, chyba tylko po to zeby zaspokoic wlasna proznosc... zalosne jednym slowem :P mialam ochote mu odpisac, ze to nie jego interes, ale z autopsji wiem, ze ignor bardziej wkurza i bardziej boli, wiec dalej sie nie odzywam :) jest we mnie strasznie duzo zlosci, wscieklosci i mysle, ze nienawisci tez... to pomaga, tu ktos pomylil literki - zamiast M powinno byc N, tu juz nie ma milosci, jest nienawisc... dwa skrajne uczucia, a jaka cienka maja granice... zycze wszystkim wesolutkich swiat :)
-
zlota rybko ja znam go na pamiec... i wiesz co? chcialabym zapomniec, bo niezaleznie ode mnie co jakis czas moj mozg przypomina mi jakas sytuacje jak bylismy razem - pierwszy wspolny weekend, bieganie boso w deszczu po ulicach, zakupy, spacery, obiadki, rozmowy, jego dotyk, smiech, nasze wariactwa... wiem, ze zapomne i bedzie dobrze, ale trzeba troszke czasu :) wczoraj chodzilam sobie po miescie i slonko swiecilo mi w twarz i tak sobie szlam i sie usmiechalam - nie jest jednak tak zle :) buziaki :)
-
czytam i... ciesze sie, ze to juz za mna... :) nie jest pieknie i cudownie, ale osiagnelam spokoj duszy. dzis wiem, ze powinnam posluchac wszesniejszych wpisow osob, ktore \"to\" przeszly i zabic wszystko w zarodku i nie ekscytowac sie jak wariatka tym wszystko. jesli wklada sie w taki zwiazek emocje, to boli a ja nie potrafilam chlodno kalkulowac. nie bede sie madrzyc, ale jesli ktoras z was ma w sobie choc troche sil, aby to przerwac to zrobcie to. moze moja historia komus da do myslenia, bylo w niej wszystko - uniesienia, radosc, szczescie, zazdrosc, zlosc, ekscytacja, zrezygnowanie, bol, seks, przyjazn, kochanie - gigantyczna mieszanka emocji. tak juz chyba musi byc ze zwiazki z dwojeczkami to czysta detrukcja... tylko powiem wam, ze nie warto... nie, nie zaluje, ale nie warto... zycze wszystkim wesolych swiat
-
dziekuje dziewczyny on jest z dziewczyna, ktora poznal tydzien temu... hahaha, i juz wie, ze to ideal i w ogole och i ach... twierdzi, ze tylko ochladza stosunki, a w praktyce wyglada to tak, ze nie odbiera tel, nie odpisuje na smsy, nasze rozmowy sa jałowe i prowadzone od niechcenia... juz sie na to nie godze :) nie odzywalam sie 2 dni, przed chwila zaczepil mnie na gg, dlaczego sie nie odzywam. heh, zalosny jest. stwierdzil, ze w moich oczach on jest potworem, odpowiedzialam ze nie ma go w moich oczach, ze wyrzucam go z serca... mam duzo spraw na glowie, zmieniam wiele w moim zyciu, zobojetnialam na niego, w moim sercu jest lod, ktorego wiosenne slonce nie rozpusci... jestem spokojniejsza, nie ukrywam sie, nie pisze po kryjomu smsow, nie prowadze tajemnych rozmow... osiagnelam jakis constans i nie pozwole tego zburzyc, nie ma powrotu. chcialam ratowac przyjazn, znajomosc, cokolwiek... ale nie bede wysluchiwac ciaglego \"chce\" i \"musisz\"! nie zasluzylam sobie na to. jest w miare dobrze :) najgorsze juz chyba za mna, czasami lapie mnie dolek, ale ide dalej do przodu :) i wiem ze dam rade. zycze dobtej nocki, pozdrawiam
-
nie mam sily, nie daje rady :( lazy same leca... w gardle ogromna kulka... chodze jak cien, jak automat, ide bo ide, pracuje bo pracuje, nie jem bo nie moge... wyrwal mi serce i tak zostawil... bo pojawila sie jakas dziewczyna, ktora mu bardzo pasuje... wiedzialam, ze ten dzien nadejdzie. wiedzialam i balam sie go jak cholera. balam sie, ale bylam dobrej mysli. nie sadzilam, ze on bedzie zimny jak kamien, ze wylaczy emocje, ze bedzie tak nieczuly i ze spokojem bedzie patrzyl jak placze... wczoraj bylismy na spacerze, mielismy porozmawiac. rozkleilam sie jak dziecko. nawet nie przytul... powiedzial, ze tak bedzie lepiej, ze tak musi byc i ze tym razem sie nie ugnie... dla kogo lepiej????????????????????????????????????? rozkleilam sie totalnie. jest wiosna, a mi sie nie chce zyc. najchetniej zapadlabym w zimowy sen, ale sen nie przynosi ukojenia, bo on w nim jest. cala noc jest, a ja wstaje i placze... mijam miejsca, w ktorych bylismy, wracaja wspomnienia... Boze... dziewczyny, nigdy mnie tak nie bolalo, nigdy z nikim nie mialam takiego kontaktu, takiej nici porozumienia, rozumienia sie bez slow. i juz nigdy nie bede miala. kiedys sobie obiecalam, ze juz nigdy nie pozwole na to, zeby jakis facet mnie zranil, ze bede przez niego plakala, ze bede zimna i wyrachowana suka... co teraz robie? pisze i placze :( jestem zraniona, ale nie lize ran, bo nie mam na to sily. nie mam sily do zycia, bo juz nie bedzie normalnego zycia, juz nigdy nie bedzie tak jak przed nim... jak zyc??? no jak...?
-
dokonalo sie... bol rozdziera serce i dusze... brakuje powietrza... lzy same cisna sie do oczu... gardlo scisniete w srodku.. jak zyc gdy zabraklo powietrza? jak????????
-
buuuuuuuuuuuuu.... nienawidze go!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
-
czytam tego bloga i... schemat jest taki sam i koniec tez... :(