pinezkaaa
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez pinezkaaa
-
ależ mnie wkurza takie gadanie - kocham, ale kredyt, dom, etc. wszystko można podzielić, tylko trzeba chcieć! trzeba chcieć zaryzykować i tyle. gadanie, że chce ale nie moge to jedno wielkie tchorzostwo. chcieć to móc. poza tym rozbitego nie można rozbic, wiec jeśli w twoim małżeństwie znalazła się luka na nr 2 to co to za małżeństwo? mamy XXI wiek i nie jesteś skazana na tkwienie w związku, w którym nie chcesz być. wszystko zależy od ciebie. 4 all
-
wymiana poglądów na poziomie klasy 1-3, oj dziewczyny..... :P wcale tak głupio nie gada ;)
-
oj Mr...... Ty złośliwcze ;) nie wystarczy - trzeba samemu dostać po dupie i wtedy się wie :P
-
prawda....
-
właściwie to daję ci ignora :)
-
po pierwsze - nikogo nie zdradzam :) po drugie - gdyby moja córkę zdradził mąż pewnie sama w przypływie EMOCJI wywaliłaby go za drzwi.... i miałaby rację. po trzecie - tak bym doradzała, zbyt dużo ludzi wokół mnie żyje w nieudanych związkach, bo coś tam coś tam... udają, nakładją maskę, bo boją się o siebie zawalczyć. JA SIĘ PO PROSTU NA TO NIE GODZĘ :) i przyjmij to do wiadomości, bo twoje argumenty do mnie nie przemówią :)
-
dlaczego mu się wszyscy tłumaczycie? po co? jeśli byśmy wszystko kalkulowali na chłodno, bylibyśmy robotami....... jesteśmy ludźmi i mamy w sobie EMOCJE! "i malo terapeutyczne jest twoje "lepiej zalowac, ze sie zrobilo" - bo to cos w stylu lepiej byc madrym polakiem po szkodzie niz madrym przed szkoda" skucha - to byłam ja :P i nadal się pod tym podpisuję - zbyt wiele razy w życiu, żałowałam, że brakowało mi odwagi.
-
Mr bravo! :) tak lepiej żałować, że się zrobiło.... bo potem nie masz sobie nic do zarzucenia - próbowałam, nie udało, ok..... ale próbowałam! i nikt tu nie mówi o kontekście gwałtu.... chyba, że ty masz takie fantazje w swojej szczerej do bólu głowie.
-
co z tego, że czujesz, że nie jesteś sama? co to daje? nic.... wielkie nic, nie będzie nas jeśli np. bedziesz miała zajebisty kryzys o 14.17.... qrwa mać! dziewczyny weźcie się w garść! mówię to też do siebie. czekanie i pisanie na tym forum gówno da, jedno wielkie nic. chwilowa poprawa nastroju..... to jest wasze życie, więc STAND UP AND FIGHT! tyle... siedząc i jęcząc do kompa nic nie zdziałacie. ps. za długo jestem w temacie, żeby przyjmować pieprzenie kotka za pomoca młotka... wypaliłam się. i żal mi czytać nowe historie, kiedy macie kilkaset stron życiorysów - bierzcie z tego! ale czynnie a nie biernie.... lepiej żalować, że się coś zrobiło, niż żałować że się nie zrobiło nic......
-
panie szczery zawsze...ja pierrr.... jesteś tak zajebiście wqriający, że przechodzisz sam siebie :P takie szczeniackie dogryzanie? po co? w tym miejscu nikomu nie pomagasz, więc wracaj na swoją kozętkę i te swoje dyrdymały sprzedawaj gdzie indziej :D ps. jestem szczęśliwa :)
-
pewnie nie.... i to jest problem - nie portafimy rozmawiać o uczuciach, nie potrafimy wyartykulować, że nam zależy... a czasami warto to zrobić, bop nawet jak coś pójdzie nie tak to ma się świadomosć, że zrobiło sie wszystko :)
-
zawsze szczery.... o bravo ironio! tylko po co? łatwo jest krytykować, jak się stoi z boku sytuacji... o tak, lubimy to. bądź w danej sytuacji i potem się wypowiadaj, a nie łapiesz za słówka. punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. teoretyzować jest najłatwiej, ale potem jest zonk jak sam jesteś w takiej syt. bo wtedy każdy człowiek traci głowę, miota się. trzeba to przeżyć, żeby wiedzieć i tyle. kobieta..... jak chce się odejść to się odchodzi. i nie mają znaczenia łzy, groźby, prośby, finanse - po prostu pakujesz manatki i odchodzisz. pieprzenie, że coś tam coś tam to tylko zwykłe pieprzenie. i wiem co mówię. nie mam dzieci, ale 9 lat z jednym człowiekiem robi swoje - ciężko jest zostawić i zamknąć za sobą taki kawał czasu. ciężko jest układać klocki na nowo, zmagać się z prozą życia, z głupim cieknącym kranem, chorobą etc. ale to jest WASZA decyzja. to była moja decyzja. odeszłam, bo nie potrafiłam dalej grać w serialu pt. "cudowne życie x i y". bo nie mogłam funkcjonować w związku, kiedy w moim sercu, ciele i umyśle funkcjonował ktoś inny. zajęło mi to prawie rok. było ciężko. jest ciężko nadal. teraz jest etap pt. "tęsknię za ex". wydaje mi się, że tęsknię..... chyba. brakuje stabilizacji, tego pewniaka który był. ale zaryzykowałam. i zrobię wszystko żeby spróbować. i kiedyś jak będę stara nie będę żałowała, że nie spróbowałam. ptasie mleczko w życiu jest super, wiem bo tak żyłam. teraz walczę ze wszystkim, ale walczę na swój rachunek i walczę o swoje szczęscie. lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż że się nie zrobiło nic... 4 all
-
chodzi o to, żeby nie teoretyzować..... tak myślę ;)
-
ja nadal na to czekam, nie wiem na ile starczy sił, ale mam przekonanie, że... :) będzie dobrze, na podłączenie durnego neta czekałam ponad 2 tyg, więc na mój brakujący element moge poczekać całe trzy :P
-
owszem.... ale trzeba mieć odwagę żeby się o tym przekonać
-
pewnie by sie nie starał. myślę, że by mnie znienawidził. wiem. ale zauważ jedną rzecz - jak masz dobre lody w lodówce, nie kupujesz następnych. jeśli kupujesz, to wszyscy wiemy co to znaczy - czegoś brakuje. "wspólne sprawy" jeden z najmocniejszych węzłów...
-
ja teraz jestem na tym etapie - 1 walczy, twierdzi że się zmienił, ale.... czy oby nie jest na to za późno? miał ponad 8 lat na to wszystko, ale jak miał to nie doceniał, nie zauważał mnóstwa rzeczy.... aż coś pękło we mnie. niby zawsze jest czas na to, żeby dac komuś drugą szansę. wiem. ale we mnie nic nie ma - lubię go, tak zwyczajnie, moge z nim iść do kina, na kolację... ale nie ma we mnie chemii, pożądania, cierpliwości. Limity się skończyły. jest ktoś. ktoś, dzięki komu podjęłam decyzje, których normalnie bym nie podjęła. jest trudno - status związku SKOMPLIKOWANY. ale jesteśmy tak do siebie podobni, zgodni we wszystkim, że.... musi się udać to wszystko poukładać. nie jestem już tą dziewczynka, która kiedyś tu pisała... doroslam. mimo, że nadal od obiektywnych osób słysze " jest w tobie dziewczęca naiwność, ale jednocześnie masz w sobie coś z wyrachowanej suki". kimkolwiek bym nie była, nadal jestem poguniona, nadal szukam siebie... kaprys? nie, życie. a raczej próba walki o szczęście i nie godzenie się na bylejakość. chociaż.... czasami zastanawiam się czy bycie "bakterią" nie jest dobrym wyjściem w życiu - masz wszystko, czego ci potrzeba, nie martwisz się niczym, tylko czasami musisz perfekcyjnie zagrać, że jesteś szczęśliwa. i tu jest problem. bo teraz staram się nie grać, a żyć... pytanie, czy starczy sił?
-
jesteśmy.... czasami mniej, czasami bardziej.... to jest kawał historii każdego z nas i nie tak łatwo to przekreślić.... szczególnie, że historia ma to do siebie, ze lubi się powtarzac..... REAKTYWACJA.... jestem za :)
-
ja vs jego żona - nie miałabym na to siły...
-
temat rzeka.... i ciągle aktualny niestety.... czytam nowe wpisy i mimo, że Mr. i Zakręcona wiecie jak jest, to patrze na to wszystko z boku, zajebiscie na zimno... i cieszę się, że te jęki mam za sobą... jestem zupełnie gdzie indziej, zupełnie inaczej, zupełnie inna :) dla błądzących duszyczek jedna rada - siły! for all
-
no tak.... muszę przyznać, że Mr. ma racje....
-
niech Mr. się zastanowi... może powie nam w końcu coś, co pomoze zrozumieć...
-
bravo za odwagę Mr. :)
-
Zakręcona to wszystko, co piszesz to prawda, ale..... czasami mam wrażenie, że w takiej sytuacji "chcieć" to nie zawsze "móc" - czyt. jestem głupim chujem, jest mi tak wygodnie i nie mam jaj żeby podjąć ryzyko i coś zmienić w moim życiu :P
-
mam wrażenie, że dla mnie Mr..... :) cóż, prawda w najczystszej postaci.