No to moja historia jest też niczego sobie. Zacznę mało oryginalnie czyli.....pewnego razu zachciało mi sie kupę, byłam u znajomych, kupę popełniłam dorodną i taką z rodzaju tych przylepnych, okazało się, ze kibelek przestał działać, no i że jest defizyt na papier...nie śmiałam wołać gospodarzy, żeby donieśli, bo fetor był przedni, tak wiec pozostało mi wykorzystać stuff w łazience....niczym mcgiver rzuciłam okiem na pomieszczenie i błyskawicznie zaczęłam działać..podtarłam się rozczłonkowaną papierową tubką, na której zawsze nawinięty jest papier i dodatkowo wspomogłam podkolanówkami z licry, które miałam na podorędziu, potem dopadłam do zlewu, wykorzystałam szklankę, w której gospodarze trzymają szczoteczki do zębów do przeniesienia wody i tak za pomocą około 20 szklanek spłukałam wierzchnią warstwę kupci, gospodarze nie mieli nawet szczotki do klopa, więc w ostateczności wykorzystałam szczoteczkę do zębów, którą potem dokładnie umyłam i odstawiłam na miejsce:) no cóż....grunt, ze kupcia sprzątnięta:)