gretus
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez gretus
-
Na dwie godzinki przed kąpielą natarłam zmienione miejsce wazeliną (z vaseline intensive care), ponoć można też oliwą z oliwek spożywczą, ale ja wolałam wazelinę, bo się bardziej "trzymała" główki i nie plamiła tak wszystkiego. Potem podczas kąpieli używałam specjalnego szmponu na ciemieniuszkę i szczoteczką do włosów tarłam to miejsce (nie jakoś szczególnie mocno, ale i też nie przesadnie delikatnie-dziecka to nie boli). Włośki pozostały nieco tłuste, ale ciemieniuszka zniknęła po kilku takich zabiegach. Wazelinę ostatecznie zmyłam z włosków pewnie trzy zwykłe mycia po jej użyciu. Ten szmpon, to chyba niekoniecznie musi być specjalny, myślę, że możesz normalnego użyć, którego używasz do mycia główki.
-
Bo niby co? Jestes lutowa mama? Jestes. No to tak samo Twoj topik:))))
-
Maliszna, napisz więcej jakie nieprawidłowości i co ostatczenie Ci powiedzieli dzisiaj, bo jakoś to tak strasznie zabrzmiało...Poza tym co Cię skłoniło do pójścia z Małą na badania?
-
Ojej, no straszne to...
-
Ciemieniucha to nie efekt skazy bialkowej, tylko wzmozonej pracy gruczolow lojowych znajdujacych sie na skorze dziecka...
-
Łapa, staram sie jak najmniej ją nosić, ale czasem tylko to pomaga, jak płacze ( a płakać to ona potrafi). I problem mam taki, że tatuś na nocki pracuje, a młoda najczęściej właśnie w nocy płacze, więc nie mam na kogo noszenia zrzucić. Karmię już niemal tylko na leżąco, a jak w pozycji siedzącej to porządnie obstawiona poduszkami, ale rzadko w ten sposób. I powiem Ci, że jest ciężko, ale sama to wiesz... Ja mam wielki problem z trądzikiem. Już od 3 tygodni walczymy...Najpierw zaatakował twarz, głowkę nawet uszka, teraz się przeniósł na szyje. Byłam u lekarza, bo w pewnym momencie mała zaczęła wyglądać okropnie-dostałam maść z antybiotykiem i krem e-45 na suche partie skóry. Stosuję tak plus minus według zaleceń, bo nie chcę, żeby mała do buzi ten krem brała, a ma tendencje niestety. Powoli schodzi, ale w taki na zółto łuszczący się sposób. Fatalnie to wyglada....Jak Cię martwi, to idź do lekarza, pewnie te maści jednak trochę proces przyspieszaja, sama już nie wiem.
-
A czemu chcesz dokarmiać? Nie ma absolutnie takiej potrzeby, po co dziecku mieszać w głowie? Jak karmisz piersią, to Mały dostaje pokarm najlepszego gatunku, na pewno mu wystarczy. Jak szuka więcej, to daj mu więcej, im więcej będziesz przystawiać, tym więcej mleka będą produkować Twoje piersi, i jeszcze-mleko w piersi się nie kończy, bo to nie magazyn, tylko fabryka:) Skończy jedną daj mu drugą, a jak mu mało wróć do pierwszej itd. Ja mam dość jednoznaczne poglądy nt karmienia piersią (dla niektórych może zahaczające o fanatyzm), ale trudno. A jeśli chcesz mieć pewność, że z małym wszystko jest w porządku obserwuj przyrosty wagi. Amen.
-
Hej, no u mnie około 2 tygodni po (teraz jestem 3,5) porodzie to miało taki kolor brązowawy, ale raczej z dnia na dzień się zmniejszała i ilość i blakł kolor, ale taki ból brzucha mi sie zdarzył ze dwa razy, myślę, że faktycznie wszystko wraca na miejsce. Poszukaj w necie, ja bym chyba nie panikowała, ale jak tylko będziesz mogła, to skonsultuj się z lekarzem. Darianka, daję Infacol od soboty, mamy za sobą 3 nieprzepłakane noce, hurra!!!!!Mała rośnie jak na drożdżach, ma już 5020g, niby wiem, ze dla piersiowych dzieci nie ma górnych limitów przyrostów, ale jednak:)))Moje ręce i kręgosłup ją czują i się buntują. W każdym razie wiem już gdzie się podziały moje pociążowe kg (od porodu -13kg).Tylko flak mi smętnie zwisa zamiast brzucha:(((No dobra, lecę, bo się budzi mały Tygrys. Pozdrowienia
-
hej mojej Małej też się zdarzyły ze dwie takie fontanny, a tak to normalnie ulewa. Ale ponieważ zachowuje się normalnie, przybiera na wadze prawidłowo nie robię problemu. Nie wygląda jakby ją coś bolało, a myślę, że gdyby bolał ją brzuszek, to na pewno dała by mi znać płaczem. Zawsze możesz się poradzić pedoatry jak Cię coś niepokoi...
-
Hej Babeczki, Paola, z moich 15kg nie ma juz 8, a jesteśmy niecały tydzień po, w sumie też się cieszę. Ale wyglądam jak zombie, bo nie śpię w nocy prawie wcale, a w dzień jakoś nie mogę. Muszę zmienić ten nawyk, bo długo tak nie pociągnę. Całuski dla wszystkich mam i mam-to-be.
-
Hej Kobiety i ich dzieci:) Długo mnie nie było, ale to dlatego, że czasem nie wszystko (od początku idzie jak by się sobie życzyło..). Paola, Łapa i wszystkie rozpakowane-najserdeczniejsze gratulacje, fajnie jest bez brzucha, nie? Ja tam nie tęsknię. No więc łatwo nie było. Wywoływany poród boli ponoć jeszcze bardziej niż normalny. U mnie przez 9 godzin faszerowania mnie oksytocyną (po 2,5 godz. najwyższą możliwą dawką) nie wydarzyło się alsolutnie nic, zero najmniejszego skurczu. Za to jak się zaczęło, to w 5 godzin rozwarcie osiągnęło 10cm, musiałam wziąć znieczulenie, nie dało rady bez. Od tego momentu było pięknie:) No a potem ją wypchnęłam. W 50 minut. Sophie przyszła na świat 14 lutego, o 3.35 nad ranem i wyglądała trochę jak kosmita. Miała opuchniętą główkę w kształcie stożka, co mnie przeraziło, choć położna zapewniała, że to częste i minie w ciągu kilku godzin. Miała rację. Plan był taki, że po kilku godzinach wychodzimy do domu, ale ponieważ miałam znieczulenie i z powodu wód, co odeszły wcześniej, zdecydowali się zostawić nas na noc. W nocy okazało się jednak, że Sophie może mieć jakąś infekcję (jedna z gorszych nocy w moim życiu), płakała bez ustanku, temparatura, problemy z oddychaniem (ale te raczej z powodu zatkanego śluzem noska) i, że konieczne będzie podanie antybiotyku. Jak patrzyłam na lekarkę, która szukała żyłki w rączce mojego niespełna jednodniowego dziecka, żeby mu założyć wenflon, to prawie im tam zemdlałam. Ale wszystko skończyło się dobrze, choć trzymali nas w szpitalu przez 5 dni po porodzie. Jestem pod absolutnym wrażeniem opieki szpitalnej i tego, jak tu wygląda poród, położna nie odstąpiła mnie na krok, prowadziła całą noc coś na kształt dziennika z porodu, cały czas zaglądał do nas lekarz, moje ktg to pewnie wyciętę pół lasu, tyle poszło papieru. Ciągle pytali mnie jak sobie radzę z bólem i czy chcę spróbować jakichś opcji znieczulających (gas&air niezły dają odlot, tak a propos). Po porodzie przeszłam szkołe karmienia (tylko niektóre dziewczyny rodzą się z tą umiejętnością, ja się cieszę, że mnie ktoś tak świetnie poinstruował, plus Zośka ssie jak odkurzacz) dzięki czemu nie mamy z tym najmniejszych problemów. Ogólnie było bardzo ok. Jestem zdecydowana postarać się za jakiś czas o rodzeństwo dla mojej małej dziewczynki:)
-
Baska-najszczersze gratulacje. Jak znajdziesz chwilkę, to napisz ze szczegółami jak było i w ogóle. Łapa, ale Ci zazdroszczę, że znasz już datę końca tej męczarni...Wszystkiego dobrego i powodzenia! Szamanowa, nawet nie wiesz, jak ja Cię świetnie rozumiem...Ja mój termin przeszłam 6 lutego. W poniedziałek zrobili mi w szpitalu masaż szyjki, co niby ma pomóc, ale położna powiedziała, że pewnie będzie potrzebny jeszcze jeden, jako, że szyjka tylko skrócona była o 2 cm. Dziś do domu przyjechała położna i oceniła, że szyjka dalej się skraca, jest już prawie spłaszczona i miękka, ale...nie była w stanie zrobić tego masażu. Coś mi tu nie gra, bo od poniedziałku niby jest progres, a nie zdołała tego zrobić...? Plus moje ciśnienie nadal bardzo wysokie, jutro znów ktoś przybywa skontrolować i ja się pytam po jaką cholerę trzymają mnie na siłę 5 dni po terminie z wysokim ciśnieniem nie robiąc nic, jak praktycznie od 34 tygodnia mam z tym problem. Rozumiem, że lepiej jak się wszystko zacznie samo z siebie, no ale do diaska...martwię się, że coś może być nie tak. Eh. Świra dostaję mówiąc szczerze. Paola, jak tam? Wiem, że Cię nie ma przy kompie, jesteśmy myślami z Tobą. Ja z Sophie i pewnie wszystkie dziewczyny z forum:) A może już urodziłaś...
-
Paola, będzie dobrze. Z takim wsparciem...:)))))
-
Obawiam się, że wszystko zamiast narastać właśnie ustało...
-
Noc bezniespodziankowa, masaż też raczej wspominam dobrze, położna zrobiła to rach ciach, mówiąc mi cały czas co robi, szyjka skrócona do 2 cm. W ogóle jestem miło zaskoczona, bo ta sama położna od masażu dzwoniła dziś do mnie ze 3 razy, żebym przyjechała na ktg just in case:) A co do skurczy, to to nie jest jednostajny ucisk na brzuch, tylko dość regularne ściski-odchodzą i przychodzą, przy czym nie mijają ani jak się położe, ani jak chodzę, ale jak mówię-dość to znośne wszystko, choć niekomfortowe. No nic, dziewczynki, czekamy. Niezjadka, Ty łobuzie, ja jestem starsza;) I w dodatku już przeterminowana, ustąp mi miejsca;))) Paola, a Ty, to nawet chyba ze dwa dni więcej jeszcze...;)
-
Na razie twierdzą, że wszystko jest niby pod kontrolą, no ale jak jest, jak nie jest...W czwartek mam kolejne badnie i wtedy-jeśli nic się nie zmieni-skierują mnie na konsultacje do specjalisty. To już będzie 5 dni po terminie. Może do tego czasu...Mam skurcze, znośne, ale ciągłe od jakichś, ja wiem 2 godzin. Paracetamol nie pomaga, ani zmiana pozycji, więc może to to. Ale one obejmują raczej cały brzuch i to jest takie uczucie, jakby ścisku. Czy ktoś mi może powiedzieć czy tak wyglądają skurcze porodowe? Bo ja raczej się przygotowywałam na bóle ala miesiączkowe, z tym, że sporo intensywniejsze....Tak czy siak czekam na rozwój sytuacji.
-
Cześć moje miłe ciężarówki. Weekend pod znakiem wyczekiwania zakończony totalną porażką. Paola-nie, to małe złośliwe nie jest punktualne ani na jotę. Byłam w piątek na ktg po tym, jak na rutynowej kontroli położna stwierdziła, że mam zbyt wysokie ciśnienie. Ale w szpitalu oczywiście wszystko się unormowało, a zapis nie pokazał najmniejszego nawet skurczyku, taaaaa, no bo przecież mamy jeszcze tyyyyyyyyyle czasu. Dziś przychodzi położna na kolejny pomiar, zobaczymy. A w czwartek mam mieć to sweep membrane, po którym czasem coś się zaczyna, ale nie mam większych złudzeń. Wywołają Zośkę dopiero 20 lutego, jeśli się łaskawie nie zdecyduje wcześniej sama. I tyle nowinek. Jest bosko.
-
Widziałam Avatara jakiś czas temu, nie moja para kaloszy z założenia, ale zrobił na mnie wrażenie. Piękny film, polecam obejrzeć w 3D. Ja tam do kina latam często, niestety ostatnio nie miałam szczęścia do filmów. Ale nie chcę się rozkręcać, bo to mój konik jest i mogłabym tak godzinami. W każdym razie idź, tylko to pierońsko długi film jest, kupcie sobie lepsze miejsca, bo nie wysiedzisz;) Jessssu, ja też chcę czopa...Paola, to już naprawdę niedługo..
-
Taaaa, chyba jedynie w snach. Serio, co noc mi się śni, że urodziłam... Jutro mój termin, też mam jakieś takie nerwy, podświadomie wyczekuję, że może, może moja cóka będzie punktualna. Ja muszę czekać 2 tygodnie, żeby coś zaczęli działać, ale mówiąc szczerze mam nadzieję wielką, że samo się zacznie wcześniej. Idę zaraz się spotkać z położną, ale nie spodziewam się, że cokolwiek mi powie-ot, pewnie mi zmierzy ciśnienie. Zdołowana jestem babeczki jak nic. Aniu, zazdroszczę Ci, że już masz swojego synka, choć jak czytałam końcówkę relacji porodowej, to aż mi się włos zjeżył. Ta baba powinna na weterynarii skończyć a i to nie jestem pewna, czy by się nadawała. No nic, najważniejsze, że wszsytko się dobrze skończylo. Pozdrawiam Was dziołszki. I ródźcie już do diaska:)
-
Łapa, ponoć zawsze musi być tn pierwszy raz:))))))))))))))))))
-
Ania, gratulacje:) I oczywiście, jak znajdziesz trochę czasu, to napisz coś więcej o porodzie, bo my tu w większości jesteśmy zainteresowane. Aśka, jak możesz w dwa tygodnie po porodzie mieć płaski brzuch:))))Toż to skandal, żartuję oczywiście, niektóre dziewczyny, to są prawdziwymi szczęściarami, coś mi mówi, że ja się raczej do nich nie zaliczam... W ciąży przytyłam 14 kg, co niby nie jest jakoś strasznie dużo, ale nie byłam chudziutka przed, więc waga sprzed ciąży to nie jest mój ideał umówmy się. Napiszcie ile przytyłyście... No to ja mam nadzieję, że mnie ta "przyjemność" masażu szyjki ominie, zresztą położne tu to oferują, mogę się zawsze nie zgodzić, ale nie wiem, bo wyczytałam gdzieś, że 50% kobiet po takim masażu zaczyna się poród, a ja pewnie do następnego czwartku (wtedy niby mi to zaproponują: termin+5 dni) jak nie urodzę, to się zdecyduję na wszystko. Moi rodzice przylatują 14 lutego, miałam nadzieję, że zastaną już wnuczkę odchowaną, hehe, a tu może się zdarzyć, że wciąż będzie w środku. Aż mi ciarki na samą myśl przechodzą. W niedzielę zacznę 10 miesiąc ciąży......bez komentarza. Dziewczyny z terminem pod koniec lutego, lub nawet te po połowie, nie ważcie się pchać przed kolejkę:)))))))))))))))))))))))))))))))) Pozdrawiam z deszczowej Walii, sfrustrowana, gruba i obolała. Pees. Tu wieża kontrolna do Paoli..?
-
O, miałam się pytać właśnie, czy przypadkiem nie masz dla nas jakichś nowin w stylu, urodziłam, bo Cię chwilkę nie było, Paola. Widzę, że nastroje wszystkie mamy podobne, ja mam termin na sobotę, ale tutaj nic nie zrobią ( zaoferują mi masaż szyjki macicy po 5 dniach od terminu) do 2 tygodni po terminie, wtedy wywołują... Lutowa mamo-gratulacje serdeczne lekko podprawione zazdrością, że masz już to wszystko za sobą. Mnie właśnie zaczęła siara cieknąć z piersi, średnio miłe uczucie, dobrze, że w domu ;( Jak tu nie zwariować...?
-
Jestem właśnie po serii telefonów od najlbliższych z pytaniami: I co? Już? Jakieś znaki, coś? Nie, dupa, nic. Krew mnie zalała chyba z 7 razy jasna. Do tego perełka-telefon od chrzestnej: No i jak tam? Rodzisz, nie rodzisz? Jak się czujesz? Nie myśl o tym wcale, rozerwij się jakoś, jedź na cały dzień gdzieś i spaceruj godzinami....Cycki opadają, dziewczyny. Czy naprawdę nikt już nie zrozumie ciężarnej z wyjątkiem innej ciężarnej na tym samym mniej więcej etapie? Bo okazuje się, że te, co już jakiś czas temu urodziły nie mają cienia empatii w sobie. Łapa, świetnie Cię rozumiem i niniejszym powołuję nową jednostkę chorobową, o ile jeszcze nie istnieje-depresja przedporodowa. Co do mężów, nie mogę narzekać, bo mój jest bardzo w porządku, wspiera mnie slowem i czynem, denerwuje czasem, pewnie i daję sobie głowę uciąć, że nie donosiłby ciąży cierpiąc takie katusze jak ja, ale niektóre teksty panów wołają o pomstę do nieba. Jak Ci brudno, to szmata w łapę i pucowanko. Nie mam dziś w ząb cierpliwości do głupich ludzkich zachowań w realu. Najlepiej niech mnie wszyscy zostawią w spokoju i z netem. No to mamy luty, kobiety...
-
Łapa, z tymi kopniakami, bolesnym wypinaniem się, bolącym kroczem, udami, puchnięciem to niestety takie uroki, jak najbardziej normalne. Ale może już tuż tuż jesteś godziny zero, bo się ponoć bardziej puchnie (na twarzy też jesteś spuchnięta?) Ale do córki wzywaj lekarza, nie ma co czekać mnie się wydaje. Też już mam tak strasznie serdecznie dość, że się nie mówi. Co rusz mi któraś ciężarna koleżanka donosi, a to, że odszedł jej czop, a to, że urodziła, a niektóre z terminami po mnie. Wygląda na to, że tylko u mnie NIC, absolutnie nic się nie dzieje. Już nie mam siły czekać, sprzątać, wymyślać co by tu zrobić jeszcze, niech to się już skończy...
-
Niezjadka, mnie położna powiedziała, że jak zauważę tzw. żywą krew (w kolorze czerwonym, nie brunatnym, czy brązowym) to mam dzwonić. Z kolei wiele koleżanek twierdziło, że tak się u nich rozpoczął poród, od plamienia kropelkami krwi. Tak czy siak, od telefonu jeszcze nikt nie umarł, dzwoń, bo nigdy nic nie wiadomo.