Sinead.
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez Sinead.
-
może wszystkie trzymajmy się daty 14.02 z nieodzywaniem się i wzajemnie trzymajmy jedna drugą tego postanowienia... a potem będziemy wymyślać dalsze strategie. Tak przy okazji - w życiu się na sesje tyle nie uczyłam co teraz! w czasie między decyzją a odebraniem rzeczy z jego mieszkania, czyli w ciągu tygodnia, uczyłam się tyle co na obronę razy sześć no ale ile można :P
-
niebanalna, pomyśl o zyskach z naszego interesu :P na chwilę obecną zazdroszczę Pietro, też bym chciała żeby mój M. się odezwał... tym ciężej mi odnaleźć się w nowej sytuacji, że ja przy nim się bardzo zmieniłam - i fizycznie i psychicznie, w ogóle podporządkowałam wiele spraw jemu, dużo rzeczy robiłam w imieniu naszej przyszłości... np zwolniłam się z pracy po 4 latach... Nie chcę wracać do mojej poprzedniej osobowości bo z tą mi o wiele lepiej, ale z drugiej strony ta nowa ja jest nieodłączną (chyba) częścią życia z nim. Zaczne pisać telenowele chyba na swoim życiu :P
-
Pietro, to tak wygląda jakby ona szukała kontaktu z Tobą, te narty, kiedy wracasz, co robisz... może żałuje ?
-
niebanalna - mam koncepcje - razem otworzymy klinikę, ja po zarządzaniu wszystkim się zajmę, Ty jako specjalista będziesz pilnować leczenia. A że całkiem normalne zapewne nie będziemy to klienci będą do nas lgnąć, twierdząc (zresztą całkiem prawidłowo), że nikt ich tak nie zrozumie jak my. Interes życia :P A potem wyślemy pozdrowienia naszym ex ze zdjęciem z naszymi "klinicznymi adoratorami" :P
-
A nie można by się tak już przenieść w ten 2011?
-
Ja ten nagły niespodziewany zwrot akcji tłumaczyłam sobie już: niskim ciśnieniem atmosferycznym, że coś się mu przysniło, że ma problemy w pracy, że czyta daremne horoskopy, że zjadł jakieś grzybki... bo przecież samo z siebie sie to nie wzieło!
-
Niebanalna, a co studiujesz? może da się to połączyć :) Ja po moim zarządzaniu kadrami mogę zarządzać, owszem, zasobami ludzkimi w szpitalu psychiatrycznym :P Takiotoon - po moim wcześniejszym związku przestałam wierzyć w miłość. On dziennie mi ją wyznawał, ale nie pokazywał. Co z tego że mówił, jak nie było go przy mnie w najtrudniejszych chwilach jakie mogły mi sie w życiu trafić. Jak spotkałam mojego M. nie chciałam się wiązać, bo wydawało mi się że to bez sensu. A on miał odwrotnie - nie mówił a pokazywał. Więc odzyskałam wiare że miłość jednak istnieje. Gorzej teraz - dwie kombinacje zawiodły z czterech...
-
My kobiety to generalnie lubimy popadać w skrajności i chyba wynika to z naszej natury. Bo albo wyobrażamy sobie najgorsze scenariusze, albo robimy sobie nadzieję, licząc, że to co nas spotkało to chwilowo tylko zły sen. Z racji że mam okres sesji i siedzę w domu pisząc różne naukowe bzdury, rano pozwalam sobie zjeść śniadanie z dzień dobry TVN. Dzisiaj był ciekawy - dla mnie - temat, o tym że coraz częściej pojawia się takie zjawisko, ze partner (uogólniając i kobieta i mężczyzna) traktuje tą drugą osobę jako przejściówkę, chwilówkę do momentu kiedy spotka miłość życia. I tak się zastanawiam czy mojego M. to nie spotkało właśnie. Zostawił mnie z tłumaczeniem, że tak dla mnie lepiej, bo on zna to z doświadczenia, bo z poprzednią kobietą ciągnął na siłę i tylko gorzej było przy rozstaniu. Nie wiem, ale jak on będzie każdą odstrzelał po jakimś czasie, to do 30-tki niech zapomni o stabilizacji. Niebanalna, zamykanie w psychiatryku z wyższym wyksztalceniem mnie troche zmoblizowało do sięgnięcia po książki ;)