W zeszłe wakacje byłam na praktykach studenckich. Kiedy się skończyły, wraz z innymi praktykantami urządziliśmy pożegnalnego grilla. Zaprosiliśmy kilkoro pracowników, więc towarzystwo ogólnie było na poziomie, zabawa kulturalna. Miałam włączyć jakąś muzykę z mojego laptopa. Komputer nowy, touchpad bardzo czuły. Cały czas, kiedy już miałam ustawioną długą listę piosenek, musiałam niechcący coś nacisnąć i zamknąć program, skasować listę, itp. Za którymś razem nie wytrzymałam i krzyknęłam: „No k*a, ja zawsze muszę coś sp*lić!”. Wszyscy zamilkli i spojrzeli na mnie. Zrobiło mi się piekielnie głupio i wymamrotałam: „Przepraszam.”, na co dowcipny kolega odpowiedział: „Nie szkodzi, k*a.” :D
Byłam ze znajomymi w obcym mieście, mieliśmy parę godzin do pociągu. Wymyśliliśmy sobie, że pójdziemy do kina. Weszliśmy do środka, a tu pusto: kasa zamknięta, brak rozpiski z repertuarem. Kolega postanowił poszukać jakiegoś kiosku i kupić lokalną gazetę, reszta została w środku. Wnętrze było bardzo „chłodne”: na ścianach niebieskie i szare smugi, szkło, metal, nawet na okienku kasy były lustra. Na parapecie pod nim leżały ulotki dotyczące jakiegoś festiwalu filmowego, więc zaczęłam czytać na głos streszczenia filmów. Ponieważ były to zazwyczaj smutne historie, czytałam je przesadnie współczującym tonem i dorzucałam jakieś głupie komentarze. Kiedy znudziła mi się ta zabawa, postanowiłam zwiedzić korytarz obok. Zobaczyłam otwarte drzwi prowadzące do pokoju, w którym siedziały dwie bardzo znudzone osoby. Oczy mieli wlepione w szybę, za którą zobaczyłam swoich znajomych. Okienko kasy było lustrem weneckim! W dodatku pokój był tak ciasny, że ta dwójka prawie ryła nosami po szybie. Kiedy stałam przy kasie nabijając się z filmów, mogliby zobaczyć rzęsę na moim policzku, gdyby mi akurat spadła. Cofnęłam się i poprosiłam koleżankę, żeby zapytała ich o ten repertuar. Akurat nie grali niczego, co zdążylibyśmy obejrzeć przed odjazdem i spędziliśmy ten czas spacerując po mieście. A ja od tego dnia nie ufam lustrom.
Pozdrawiam! :)