Witam. Byłem z dziewczyna 2 lata.. Wszystko bylo super.. aż nagle po nowym roku zaczelo sie psuc.. poznala jakiesgos kolesia i pisala z nim.. caly czas niemalże.. wkurzalo mnie to bo bylem zazdrosny ale pisalal nawet bedac ze mna.. gdy powiedzialem jej ze lepiej sie dogaduje z kolegami niz ze mna odpowiedziala mi ze musimy dac sobie czas. ze milosc przetrwa a my przemyslimy to.. ja niechcialem ale ona chcialal i tak jaby zerwala.. Wopadlem w szał, bo ja strasznie kocham i szaleje za nia.. i tak przez tydzien pislaem jej zeby wrocila ze nie bee o niego zazdrosny bo naprawde zrozumialem ze to kolega, ale nic nie dzialalo. jednak na weekend udalo mi sie ja przekonac, poszedlem do niej i... bylo super, calowanie, przytulanie itd, sielanka.. gdy wrocilem do domu napisalem czy to powrot, a ona ze nie.. i tak bylo przez 3 tygodnie, ja delikatnie pisalem zeby jej nie urazic, spelnialem jej zachcianki, zawalalem szkole dla nieji pytalem czy mnie kocha mowila ze tak.. ale sie pogubila.. gdy sie widzielismy potulna kochajaca itd a gdy pislaismy to juz zimna i zadajaca bolesne ciosy.. i niedawno mowi mi ze rano idzie na wagary z innym kolega a pozniej idzie do kina z tym niby kolega co pislala caly czas, wkurwilo mi to, cos palnalem w zdenerowaniu i wtedy rzucila mi ze to ju calkiem koniec, chce byc sama zeby jej dal spokoj..i gdy napisalem jej wieczorem jak tam film odpisalala ze fajny itd. i opowiada jak bylo tam, przez sms. i nagle mowi poprzytulalam sie z nim i wsiadlam do autobusu, to mnie dobilo..widac ze wpatrzona w niego jest..a mowila tydzien temu ze kocha.. a wczesniej ze swiata nie widzi, i odwidzialo jej sie przez 2-3 dni?? co robic panowie?? bo nie mam sil na nic, ciagle o tym mysle..