_snowdrop_
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez _snowdrop_
-
Hej Wiola, ale masz ciągle pod górkę... Myślałam, że może już jesteś po drugiej operacji, ale widzę, że jeszcze czekasz... Co napisał Ci ZUS w uzasadnieniu dlaczego nie jesteś niezdolna do pracy? Jestem ciekawa, bo stoję teraz przed decyzją czy składać kolejny wniosek o świadczenie rehab. albo może nawet rentę, też mam dylematy czy wracać już do pracy czy nie - u mnie jest poprawa, ustąpiły n.p. drętwienia chorej nogi i prawie nie mam już przeczulicy stopy, ale ciągle głównym problemem jest siedzenie. Może w przyszłym tygodniu będę się widziała ze swoim chirurgiem, to zobaczę co mi powie. Pytanie do tych, co wrócili do aktywności zawodowej - czy w momencie powrotu czuliście jakiś ból, może nieduży, ale który wam jednak towarzyszył, czy może kompletnie nic, cisza, pełna swoboda ruchów? Pozdrawiam wszystkich :)
-
Do Awus ---> Ja też miałam dylemat implant czy metoda tradycyjna: ortopeda sugerował, że ponieważ jestem w młodym wieku i teoretycznie dużo życia jeszcze przede mną, to implant jest dobrym rozwiązaniem. Z drugiej strony jest taka opinia, że co własne to lepsze. Nie wiem czy to jest dobre porównanie, ale to tak jak n.p. z zębami - dopóki je masz swoje, nawet jeśli plombowane, to są one lepsze niż po ich usunięciu wstawione sztuczne. To tak do przemyślenia... A tak w ogóle, to chyba ciężko jednoznacznie swierdzić, która z metod jest lepsza. Mój neurochirurg uważa, że wstawienie implantu jest bardziej inwazyjną metodą, co też nie jest bez znaczenia. Do Tes-disc ---> Jest jedna rzecz zaczynająca się na sylabę "ro-", na którą lekarze nie krzyczą "nie", a nawet ją zalecają :) Jest to rotor. Fakt, to nie to samo co rower, ale lepsze to niż nic. Zastanawiam się czy go sobie nie kupić. Jest lepszy od stacjonarnego rowerku, bo nie obciąża tak bardzo kręgosłupa - kręcisz na leżąco. Pozdrówka dla wszystkich.
-
A co sądzicie na temat podbiegania np. na migających światłach albo do autobusu, już nie mówiąc o zwykłym bieganiu... Od kiedy i czy w ogóle takie rzeczy można zacząć wykonywać, jak to sprawdzić? (na razie sama nie mam odwagi...) A jazda na rowerze?
-
Wiola, myślę że najlepiej jakbyś to skonsultowała z jakimś dobrym lekarzem specj. rehabilitacji albo neurologiem. U mnie pewne rzeczy wyszły podczas badania jakie miałam przeprowadzane przed rehabilitacją - inni lekarze nigdy mnie tak dokładnie i szczegółowo nie badali. To o czym piszesz wygląda właśnie na uszkodzenia nerwów i mięśni, mniejsze lub większe. Te sprawy często wymagają dużo czasu i cierpliwości, bo nie regenerują się szybko. Pomóc mogą ćwiczenia i zabiegi fizykoterapeutyczne - miałaś jakieś? Poniżej jeszcze linki, które może coś Ci podpowiedzą: http://www.fizjopedia.pl/diagnostyka/diagnostyka_objawy_uszkodzenia_nerwow_obwodowych.php http://neurologiaa.prv.pl/objawy.doc
-
Do Furman ---> Rwa uszkodziła mi nerwy, w moim odczuciu bardziej strzałkowy niż kulszowy. Do dziś dzień odczuwam drętwienie całej lewej nogi, mam przeczulicę stopy, osłabione czucie zewnętrznej części podudzia i osłabione mięśnie, szczególnie grzbietowe i palca dużego. W dzień tego aż tak mocno nie odczuwam, bardziej wieczorem. Stąd też czasami mam duże problemy z zasypianiem. Nogę odczuwam też w trakcie pływania oraz przy dłuższym chodzeniu. Po rehabilitacji jest pewna poprawa ruchomości stopy, ale cały czas jeszcze nad nią pracuję. Do Mieszkam... ---> Tak, z chwilą uzyskania orzeczenia można wyrobić sobie kartę parkingową. Często ludzie głównie dlatego starają się o grupę.
-
Do Furman35 ---> Kiedy byłam u drugiego neurochirurga, który kwalifikował mnie na operację, byłam już na tym najgorszym dla siebie etapie - dlatego operacja w trybie pilnym. Rwa uszkodziała mi wtedy nerw strzałkowy i kulszowy, gdybym zwlekała, mogłoby to się niebezpiecznie bardziej rozwinąć. Do Mieszkam... ---> Ja dopiero po 3 tygodniach od operacji mogłam się położyć na plecach, nie odczuwając bólu oczywiście. Z kolei dziewczyna, z którą leżałam na sali w szpitalu, po dwóch operacjach na tym samym odcinku, już praktycznie na drugi dzień leżała na plecach. Nie wiem czy to nie ma związku z tym, na którym poziomie się jest operowanym - ja byłam na L4L5, ona L5S1.
-
Do Furman35 ---> Operację miałam dosyć szybko - w ciągu 3 tygodni od prywatnej wizyty u neurochirurga (to on mi wystawił skierowanie do szpitala). Sam zabieg odbył się na koszt NFZ. W sumie było to 4 m-ce po tym jak się dowiedziałam, że mam przepukline. W międzyczasie byłam jeszcze u trzech różnych specjalistów: neurologa (NFZ), ortopedy (prywatnie) i drugiego neurochirurga (też prywatnie). Można dostać mętliku od tych wizyt :) W końcu moja lekarz rodzinna stwierdziała, że bez sensu chodzić do 10 lekarzy, że muszę komuś zaufać i zdecydować się. I tak zrobiłam. Nie wiem czy wybrałam dobrze - chodzi mi o rodzaj zabiegu. Życie pokaże. Ortopeda chciał mi usunąć całkowicie dysk i wstawiać implant, neurochirurdzy - obaj - byli za usunięciem tylko tego, co wpadło do kanału kręgowego i na tą opcję w końcu się zdecydowałam. Tak mi podpowiadała intuicja. Do Wioli - o orzeczenie starałam się nie w ZUS-ie ale w Miejskim Zespole ds Orzekania o Niepełnosprawności. Pozdrawiam ciepło :)
-
Ach te nasze przepisy... współczuję w takim razie.
-
Witajcie, ---> garpa, ja też miałam w pewnym momencie podobnie - długo czekałam na wizytę u lekarza, a jak się już doczekałam, to na 3 dni przed ustąpiły mi wszelkie bóle (leki w końcu zaczęły działać? albo był to skutek oszczędnego trybu życia - urlop, spokój, dużo leżenia...). Lekarz widząc mnie w takim stanie też odradzał operację i powiedział żeby odstawić leki. Po dwóch dniach - jak na ironię - kolejny atak bólu i nieprzespana całkowicie noc... Bez leków wytrzymałam około m-ca. Wróciłam do pracy i z każdym dniem było coraz gorzej. Znowu zwolnienie. W pewnym momencie już nic na mnie nie działało: ani zastrzyki, ani podwójne dawki leków, ani żadne pozycje ułożeniowe... Kolejna wizyta, tym razem u neurologa i jak na ironię w tym dniu poprawa samopoczucia. Lekarz oczywiście stwierdził, że widzi poprawę i że czas wracać do pracy.Nie zdążyłam wrócić... po trzech-czterech dniach szczytowy atak bólu (najsilniejszy jaki miałam do tej pory w ciągu ostatnich 3 lat), który trwał tydzień... Stwierdziłam, że samo to się nie skończy i zdecydowałm się na operację. Miałam dosyć już tej huśtawki. Poza tym doszłam do wniosku, co lekarz tak naprawdę może wiedzieć o tym jak ja się czuję, jak wygląda moje życie, po 5 minutach badania... To ja jestem ze sobą 24h na dobę i ja wiem najlepiej czego potrzebuję. Po operacji - najważniejsze zmiany, to takie, że mogę normalnie chodzić i że nie żyję na lekach. Idealnie nie jest i myślę, że już nigdy nie będzie, ale to jest już kwestia samej choroby, nie zabiegu. Do Wioli ---> czemu uważasz, że nie spełniasz warunków do renty? (niestety po max 12m-cach świadczenia rehabilitacyjnego tylko to zostaje). Co do orzeczenia o niepełnosprawności - ja dostałam II grupę, czyli po nowemu stopień umiarkowany i z tego co się zorientowałam, to przydaje się to pod kątem pracy (możesz starać się o pracę w warunkach chronionych), zaopatrzenia w sprzęt rehabilitacyjny czy n.p. jakiś ulg socjalnych albo komunikacyjnych (darmowe przejazdy autobusami miejskimi). Pozdrówka dla wszystkich :)
-
Zapomniałam jeszcze dodać, że aby otrzymać pieniądze za pobyt w szpitalu, to n.p. trzeba być w nim przez minimum 4 dni - jak krócej, to nie dają. Takie szczegóły podawane są w ogólnych warunkach ubezpieczenia danej firmy ubezpieczeniowej.
-
--->gala-gaina My w pracy mamy grupowe ubezpieczenie w Warcie. Trzeba wypełnić odpowiednie wnioski i wraz z dokumentacją medyczną przesłałać do kadr, a oni po uzupełnieniu dalej do ubezpieczyciela. Po chyba 2-3 tygodniach dostałam pieniążki i za pobyt w szpitalu i za samą operację - niedużo, bo i składkę wybrałam najniższą, ale zawsze coś. Pozdrawiam :)
-
Ja też dziękuję za wszystkie informacje i rady. Poszłam od razu do ZUS-u i wzięłam to, co trzeba. Nie zapytałam tylko, co się dzieje, jeśli ZUS nie zdąży dać odpowiedzi do dnia, w którym kończy mi się zwolnienie, ale może nie będę martwić się na zapas. W pracy rozmawiałam z szefostwem i usłyszałam, że nie będzie problemu, że moje miejsce będzie na mnie czekało, ale jak będzie naprawdę, to się okaże - też słyszałam, że podobno firmy jak tylko usłyszą hasło: świadczenie rehabilitacyjne, to zwalniają. Nie pozostaje mi nic innego jak tylko być dobrej myśli. Ja się tylko jeszcze zastanawiam, czy przy naszym schorzeniu w ogóle można mówić o czymś takim jak zakończenie leczenia... Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)
-
Witajcie, chciałam się Was poradzić w sprawie świadczenia rehabilitacyjnego. Jestem już 5m-cy na zwolnieniu lekarskim (w kwietniu minie ustawowe 182 dni). Wcześniej nie interesowałam się za mocno tym tematem, gdyż miałam nadzieję, że po takim okresie wrócę do całkowitej sprawności i tym samym do pracy. Jednak teraz zaczynam się niepokoić co dalej ze mną będzie. Jak już kiedyś wspomniałam, jestem po zabiegu i mam problem z dłuższym siedzeniem (pracę niestety mam siedzącą). Ogólnie czuję się w miarę sprawna, choć jeszcze wiele czynności n.p. w domu przychodzi mi z trudem. W tym jednak zawsze ktoś może pomóc, wyręczyć, ale z siedzeniem już nie ma jak. Byłam ostatnio u neurochirurga (losowego jaki przypadł mi w przychodni). Na moje słowa o bólu w plecach przy siedzeniu odpowiedział: to niech się pani pomasuje... Powiedziałam, że w przyszłym tygodniu właśnie zaczynam rehabilitacje i że wiążę z nią duże nadzieje, i na tym temat się skończył. Jak zapytałam o świadczenie rehab., to lekarz nie podał mi żadnych konkretów, miałam wręcz wrażenie, że unikał odpowiedzi (czemu - nie wiem). Mniejsza z tym. Mnie chodzi teraz o to, że sama nie wiem, co o tym myśleć. Papiery do ZUS-u pewnie złożę, choć to już późno - dziś dopiero dowiedziałam się, że powinno to się robić na 60 dni przed upływem zasiłku chorobowego. Czy Wy czuliście się całkowicie sprawni jak wracaliście do pracy (pomijam jakieś "drobne" sprawy jak n.p. drętwienia w nodze, z którymi można funkcjonować)? Jakie macie doświadczenia z komisji czy badań u lekarza orzecznika czy nawet swojego lekarza prowadzącego, kiedy że tak powiem po raz ostatni u niego byliście przed powrotem do pracy. Nie wiem, może jestem przewrażliwiona, może przesadzam, bo przecież jest dużo dużo lepiej niż było kiedyś, może powinnam zacisnąć zęby i powiedzieć sobie - będzie dobrze, a jak zaboli, to wezmę tabletkę... Jak wyczuć tą granicę, żeby sobie nie zaszkodzić zbyt szybkim powrotem do pracy?
-
--->polamany grajek Mnie lekarz mówił, że opadanie stopy, to jest bezwzgledne wskazanie do operacji, bo świadczy o dużych ubytkach neurologicznych.
-
Oprócz tego, co już inni napisali, to lekarz dał mi jedną uniwersalną radę: jeśli coś robisz, to rób to do granicy bólu. I myślę, że organizm doskonale sam nas informuje, właśnie poprzez ból, czego lub jak nie powinniśmy czegoś robić.
-
Dyskietko, a mogę zapytać jak u Ciebie jest z pracą? Wróciłaś do niej, masz ją stojącą czy siedzącą?
-
Miałam jeszcze napisać o samym drętwieniu nogi/stopy: u mnie raz się ono pojawia raz znika. Nie wiem od czego to zależy, ale 3m-ce po zabiegu czasem się jeszcze odzywa. Mam wrażenie jednak, że gdy się rozchodzę, tzn. po spacerze czy pływaniu, czy nawet w domu jak się trochę poruszam, to ono słabnie.
-
Ja miałam zabieg w listopadzie ub.r. na odcinku L4-L5. Przed operacją lewa noga, a dokładniej zewnętrzna strona łydki i stopa, drętwiała mi tak, że nie mogłam jej zginać ani stawiać (kuśtykałam :)), miałam mrowienia, noga traciła swoją temperaturę, momentami była lodowata. Do tego wszystkiego dochodził oczywiście ból. Po 3 miesiącach nadal mi się "odzywa" mrowienie, zwłaszcza jak leżę na lewym boku i głównie pod wieczór (nie mogę przez to czasami zasnąć szybko), czasem ból trochę przeszyje, stopa jest też jeszcze momentami zimna, nie mogę jeszcze nią tak sprawnie poruszać jak zdrową, ale ogólnie jest duża poprawa. Na razie za dużo nie ćwiczę, zaczynam pływać, w marcu mam rozpocząć rehabilitację. Jeden lekarz powiedział mi, że do pół roku od zabiegu ma prawo jeszcze coś się dziać w nodze, w krzyżu, inny mówił, że jeszcze dłużej, że to zależy od organizmu i od tego, jakie były uszkodzenia nerwów. Ja z kolei najbardziej martwię się nie o nogę, ale o odcinek lędźwiowy i związaną z tym kwestię siedzenia. To mi sprawia jak na razie najwięcej problemów. Po prostu nie mogę za długo siedzieć, bo odzywa się ból. Oczywiście staram się podchodzić do tego racjonalnie, dawkować sobie jego długość, ale zastanawiam się czy za dwa miesiące, kiedy prawdopodobnie wrócę do pracy (tryb 10godzinny, głównie siedzenie przy komputerze), czy ja to będę w stanie wytrzymać. Jestem ciekawa jak Wy sobie z tym radzicie.
-
-->Edyta72 Witaj, u lekarza rodzinnego załatwia się wniosek o sanatorium. Po operacji się należy i na pewno łatwiej i szybciej można się dostać. Szczegółów jednak nie znam, bo się jeszcze sama nie starałam. Co do Twojego przypadku z śrubką, powiem szczerze, bardzo mnie on zaniepokoił. Dla mnie jako osoby postronnej wygląda to na poważny błąd lekarski. Ja bym na Twoim miejscu chyba w pierwszym odruchu żądała, żeby to zostało naprawione, a przynajmniej próbowała to skonsultować z jeszcze innym lekarzem. Nie chcę Cię straszyć, ale wydaje mi się to bardzo niebezpieczne dla Twojego zdrowia. Ale podkreślam, mówię to jako laik, nie widziałam zdjęcia rtg, nie jestem kimś kto może kompetetnie Tobie doradzić w tej konkretnej kwestii. Myślę jednak, że nie powinnaś zostawić tej sprawy tak samej sobie. Pozdrawiam
-
---> "Co znaczy, że się dysk nie regeneruje - to jakaś głupota: w przypadku przepukliny dysk musi wrócić na miejsce, w przypadku wypadnięcia - trzeba go usunąć, McKenzi pomaga, to oczywiste." To, że dysk się nie regeneruje to nie jest żadna głupota - to prawda. Mój neurochirurg też to potwierdził. Przy wypuklinie, czyli niewielkiej przepuklinie są szanse, że może się "cofnąć", a raczej bym powiedziała obkurczyć, ale nie, że "musi wrócić" na swoje miejsce. Dla mnie przepuklina to coś jak dżinsy, w które nie można się już wcisnąć ;) Jeśli dysk wypadł mocno do kanału, to też nie koniecznie musi oznaczać, że trzeba go usuwać - wszystko zależy od objawów neurologicznych i od lekarza. Choć według mnie im szybciej tym rzeczywiście lepiej - mówię o decyzji o operacji, o ubytkach - im są mniejsze tym człowiek szybciej wraca do siebie. I jeszcze jedno - McKenzi też nie zawsze pomaga, to nie jest takie oczywiste. Moja rehabilitantka bezradnie rozkładała ręce, bo u mnie praktycznie każdy ruch wywoływał ból. Od siebie powiem jeszcze tylko, że bardzo dużo czytałam przed operacją na ten temat w necie i n.p. dzięki temu forum i wypowiedziom niektórych ludzi zdecydowałam się na zabieg. Na razie nie żałuję :) Pozdrawiam serdecznie