kallipoe
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Reputacja
0 NeutralOstatnio na profilu byli
Blok z ostatnio odwiedzającymi jest wyłączony i nie jest wyświetlany innym użytkownikom.
-
kallipoe dołączył do społeczności
-
Przyklady najgorszego skąpstwa, śmieszne albo żenujące sytuacje ze sknerami.
kallipoe odpisał na temat w Życie uczuciowe
no właśnie sknery, zawsze żerują na ludzkiej naiwności, dobrym sercu, lub niemocy sprzeciwienia się. Przypomniał mi się jak mąż , gdy byliśmy w separacji u moich rodziców wypatrzył szachy i chciał sobie pożyczyć,żeby grać z synkiem, kiedy do niego przyjedziemy, oczywiście nie mówić o tym ani słowa właścicielom. Przezornie schował wielkie drewniane pudło w bagażu podręcznym synka i dziwił się mojej reakcji, dodam iż jak się domyślacie nie byłam zadowolona. Swoją kradzież argumentował, tym, ze i tak nie zauważą bo na pewno nie graja, a on będzie grał codziennie. Żeby nie było na byłych, miałam taka właścicielka stancji, która pozwalał wynajmującym (4 osoby) korzystać tylko z łazienki na dole, podczas gdy mieszkałyśmy u góry . każdy mój używać tylko prysznica raz w tygodniu, wanny w cale, prac nie można było w ogóle, na dzień zakręcone kaloryfery na maks. A wcześniej umawialiśmy się dostęp do łazienki, pralka itd. Mój tata uważa ze za szybko brudzimy rzeczy, ze jak plamka, to od razu nie trzeba do prania, z dumą nosił przez kilka miesięcy jedna koszule - często wietrzył ale nie prał. -
Przyklady najgorszego skąpstwa, śmieszne albo żenujące sytuacje ze sknerami.
kallipoe odpisał na temat w Życie uczuciowe
Mój tata też jest sknera: przeceny, promocje, okazje, zużywanie rzeczy do granic wytrzymałości, dbanie o dom, meble, przedmioty, samochód, buty itd, bardziej niż o domowników w jego mniemaniu jest normalne. Wiec parze razy w roku odmalowuje ściany odłożoną po remoncie farbą, tam gdzie znajduje ryski, czy plamki. Dodam, iż mieszkam w małym domku (7 osób w tym dwoje małych dzieci). Jak coś się zepsuje, to trzeba wyrzucać po kryjomu i mówić że się skończyło czy coś, mama mnie tego nauczyła, inaczej nic nie wyrzuci. Np zepsuł się miód - pachniał jak alkohol - stwierdził, ze nada się do picia i zabronił wyrzucać, kilka miesięcy później miód nadal stał w szafce i śmierdział. Jogurty kupuje najtańsze - gratka i dziwi się ze jak kupi to tak długo są a jak kupi lepszy albo ja kupie, to ze wszyscy jedzą. Kiedyś robił tak, ze sobie i mamie kupował droższy bałkański - taki jak oni lubią, wnukom gratkę, córce tez a mnie i bratu nic. Jak go spytałam czemu nam nie kupuje, to powiedziała ze jogurty są dla dzieci i dla zdrowia. Dodam,ze moja siostra była wtedy pełnoletnia, a brat i ja też chcemy dbać z zdrowie. Teraz jest inaczej, bo siostra wyjechała na studia. Nie chodzi o to, ze ja chce, by on mi kupował,ale jak kupuje, niech do swojego dziwnego systemu oszczędzania nie dorabia jakieś ideologii. Inny przykład mój były znajomy: z czasów studiów: mieszkaliśmy w mieszkaniu studenckim, obiady były na zmianę, ja i mój ówczesny chłopak gotowaliśmy razem: spaghetti, ryż z kurczakiem, łososia -, różne, potem była zmiana i druga parka miała coś ugotować, chłopak był po szkole gastronomicznej, wiec spodziewaliśmy się czegoś extra. kilka dni nam opowiadała, czego to on nie ugotuje. Umówionego dnia czekaliśmy kilka godzin, na obiad, to co dostaliśmy przerosło nasze oczekiwania - gotowana pietruszka - po kilka sztuk na łebka. To był koniec obiadu. iny kolega stwierdził, iż nie bierze w sumie udziału, bo mieszka tylko w weekendy - więc zaproponował kolację chleb z majonezem (takim sztucznym najtańszym) i serkiem topionym.- Mój nie całkiem były mąż do mnie często mówił w knajpach lub sklepach: daj kasę, żeby było, że ja płacę. Takich przykładów mogę mnożyć. -
kiwiandkolus - gratulacje! Mam nadzieje, że zdzielenie patelnią pomoże - u mnie nie pomogło i tak poszedł w cholerę (a patelnia była naprawdę ciężka). I nie ważne co 2 dzieci, to w cale nie tak dużo, jeśli się Wam nie uda też sobie poradzisz.Trzymam kciuki i dzięki wszystkim za muzyczkę.
-
ja prawie nie zauważyłam tego wpisu, o którym mówisz, a emocji zero.
-
cześć ja tata, fajnie ze się odezwałeś, pozytywem powiało, ja nie umiem opowiadać dowcipów, więc w odpowiedzi na wasze: http://www.youtube.com/watch?v=PlMwtS1GeQE&feature=fvst
-
wczoraj oglądałam film Ile wazy koń Trojański, był w nim miedzy innymi problem bohaterki, czemu wcześniej nie spotkała swojego drugiego męża, który był wspaniały, czemu jej córka, nie była jego dzieckiem, tylko pierwszego, który ją zdradzał itd. Ona przeniosła się w czasie ze świadomością przeżytego życia, i starała się zmienić lub naprawić co się dało. Jej największy dylemat był taki, czy pozwolić się zapłodnić temu pierwszemu mężowi? w końcu się zdecydowała i tego samego dnia od niego odeszła. Reszta perypetii mniej ważna, ale ogólnie film skłaniał do refleksji czy gdybyś mogła coś zmienić w przeszłości, naprawić, co byś zmieniał, zrobiła? Po filmie długo się nad tym zastanawiałam i doszłam do wniosku,że opcja, nie zejść ze schodów Maiusa, tylko zamiast tego wybrać inną drogę, by prawdopodobnie nigdy nie spotkać mojego męża, wydała mi się głupia. Nie poznałabym miłości fizycznej, która jeśli kogoś kochasz ,jest przecież bardzo przyjemna, nie miałabym dwójki wspaniałych dzieci, ostateczne ustalenie czasu zmiany było dla mnie bardzo trudne. A perspektywa nie posiadania Julka i Łucji w zamian za dwa kierunki studiów lub doktorat, nie wydawała się tego rekompensować. Świat bez nich wydawał się pozbawiony blasku. Ostatecznie doszłam do wniosku,że zmieniłabym niewiele, tak mało, że w zasadzie nic - a to chyba najlepszy dowód na to ,że jestem zadowolona ze swojego życia.
-
hejka! oj działo się! kawały świetne, zwłaszcza ten w autobusie. Podziwiam Was wszystkich, jakoś ostatnio same pozytywne cechy ujawniacie. Cóż ja myślę,że jednak świat nie jest czarno-biały, u mnie w każdym razie w ciągu ostatnich kilku lat było sporo szarości, zanim ostatecznie kolory się ustaliły. Córeczka znów chora, zaczynam mieć dość przedszkola, wystarczy ze pójdzie na parę dni i znów wolne, to samo wcześniej było z synkiem, mam wrażenie,że w oborze jest mniej zarazków niż w tym cholernym przedszkolu.
-
do poniedziałku kochani!
-
mnie buduje przykład moich rodziców - 29 lat razem!
-
Martyna, ja lubię poważne tematy, choć kontynuować mogę dopiero w poniedziałek, bo w weekend jestem bez komputera. Jednak norma i system wartości to chyba nie to samo? Max spostrzeżenie poniekąd słuszne, choć mam nadzieje, że jednak ostaną się pary prawdziwie kochające. Zawsze mnie to buduje, jak ludzie są długo razem.
-
Aczkolwiek nie poddawanie się racji tzw. ogółu i posiadanie własnego kodeksu norm wymaga wielkiej mądrości życiowej i nie jest wyłącznie domenę jednostek, lecz także małych grup i wspólnot. Niestety później w dużej gromadzie się to wszystko jakoś rozłazi. Co do spostrzeżeń lekturowych,to mnie podobały się w tej książce wątki, toposy i rekwizyty feministyczne. Głownie je śledziłam.
-
cześć! do maxa: gdyż normą jest najczęściej to co przeforsuje ogół. Takie moje spostrzeżenie. Czytając w ogóle o tym nie myślałam i nie zwróciłam uwagi na te sprawę, wiec to co mówisz bardzo ciekawe i jeśli możesz rozwiń.
-
szczęściara!, ja miałam jeden tydzień przez tyle lat i to nie cały, o czym pisałam w wakacje. Nauka przy dzieciach, to jest jednak walka o oprawie niemożliwe. Ja studiowałam dziennie i zajmowałam się dziećmi, to wiem o tym doskonale, w ciągu roku da rade, ale sesje - koszmar. Może poproś o pomoc rodzinę, ja tak robiłam, bo na męża nie mogłam liczyć. Jak nie to zawsze pozostaje płatna opiekunka, z tego rozwiązania też korzystałam. Ogólnie w tym czasie miałam taką zasadę, że jeśli chodzi o dom, to robiłam jak najmniej i tym sposobem kradłam czas na naukę. Będzie ciężko, ale jak dasz rade - będziesz z siebie dumna bardzo długo. Przynajmniej ja tak mam. Chodziłam jak paw gdy dostałam stypendium naukowe:) Powodzenia!!!
-
Dlaczego Boston?
-
ale się wydarzyło, rocznica ślubu powiadasz w zeszłym roku pierwszy raz całkowicie o niej zapomniał, więc i ja uznałam, że nie ma o czym mówić. A z tym zgonem,to już nie pierwszy raz się łudziłam, teściowa też, żebyście nie pomyśleli,że ja jakaś nietaktowna jestem. Ona i ja mamy podobny sposób radzenia sobie z kłopotami, dlatego czarny humor nas nie razi wprost przeciwnie pomaga żyć. W pracy jak opowiadam, co mój maż zmalował, to koleżanki lezą ze śmiechu, bo przecież nie da się inaczej. Wszak poślubiłam wariata. Jak wyjechał do Londynu, to dzwonił, że my też mamy tam pojechać do tej kolebki "cywilizacji europejskiej", znosiłam to cierpliwie, w końcu powiedziałam ok. niech kupi bilety i da na paszporty i słuch po nim zaginął. :)