kallipoe
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez kallipoe
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8
-
kochani, chyba zbyt szczerze życzyliście mi dobrej zabawy, bo odwykła od imprez, schlałam się niemiłosiernie, zupełnie nie wiem kiedy, zwłaszcza ze dużo nie wypiłam, a jednak trup i mało pamiętam. Kaca leczyłam przez parę dnie, było to trudne zwłaszcza ze w piątek musiałam raniutko iść do pracy, w sylwka, aż mnie skręcało na widok szampana. Jednak weekend spędziłam przy lekturze powieści Mario Vargasa LLosy a 31, tak jak sobie wymarzyłam kąpiel, kadzidełka, zabrakło tylko muzyczki, ale bolała mnie głowa :) widzę, że u Was też się sporo wydarzyło, ja tez staram się oswoić z samotnością, męża widziałam ostatnio w sierpniu. Jednak utraciłam całkowicie złudzenie co do możliwości bycia razem. Bez złudzeń żyje się lepiej zdrowiej i weselej. ps, przygoda z udaniem się do lekarza - świetna, ja najbardziej śmiałam się z siebie jak dzieciaki już grubo ubrane bo zima, ja też zgrzana na maxa, mamy wychodzić, a tu synek krzyczy kupę, wiec rozbieranie itd, potem zaglądam do malej w wózeczku a tam to samo w wersji pieluszkowej :)
-
może tego po mnie nie widać, ale z natury jestem pesymistka, zwykle wole zakładać,że będzie źle i mile się rozczarować niż odwrotnie, taką strategie przejęłam niedawno, nie do wszystkich spraw tak podchodzę, ale jednak. Mam też osobliwą właściwość opowiadania z humorem własnych perypetii życiowych, które w narracji naturalistycznej nadawałyby się do 997. Tak więc dzięki moim licznym niewesołym przypadkom towarzystwo bawi się świetnie a ja patrze z dystansu...
-
dołączam do kawki, właśnie pije i łapie przerwę, niestety ciasto już dawno się skończyło,a łasuch ze mnie ostatnio się zrobił. Wprawdzie przyszło parę kilo, ale o wiele spokojniejsza jestem. Marzenia zamierzam spełnić, niestety na razie nic z tego, ale nie wykluczam że za niedługo się uda.
-
samotna wyspo, o rety! podobne teksty słyszę od moich rodziców i babci, która też była na święta u nas,że za dużo dzieciom pozwalam, za dużo z nimi spędzam czasu, dla mnie to szok. Ja ogólnie wobec innych ludzi też mam ten problem ze często jestem za miła, nawet nie całkiem byłemu nie umiem robić wyrzutów i być wstrętną zołza. W związku z takim charakterem udaje mi się jakoś wytrzymać w pracy, bo gdybym mówiła to, co myślę, na pewno bym już tu nie pracowała. Marzy mi się wyprowadzka i zmian pracy, ale w mojej sytuacji pozostają marzenia.
-
cóż, dzięki i pa piosenki zupełnie w moim guście, do usłyszenia!
-
widzę maxx, ze też jesteś niezbyt imprezowym typem, mój wymarzony sylwester obejmuje kąpiel przy świecach, z unoszącym się zapachem kadzidełek, do tego jakiś miły jazzik... a potem cisza i książka. Jednak dałam się namówić na te zabawę ze względów sentymentalnych, a i tak mam mieszane uczucia.
-
dzięki wszystkim za życzenia, ja sylwestra spędzę z dzieciakami, dzień przed sylwestrem, idę na imprezę.
-
o kurcze miałam podobny remont za sobą a nawet kilka. Ale nawet nie chce mi się opisywać bo wyszłaby książka, kiedy do 4 nad ranem sprzątałam po nim,a potem myłam dzieci i rano wstałam żeby przygotować obiad itd, na przyjazd rodziców byłam tak wykończona jak po wojnie. mąż już wtedy zachował się jak dupek,ale teściowa była nie lepsza, powiedziała ,że mam odwołać przyjazd rodziców (to były urodziny córki) bo i tak nie dam rady tego posprzątać, dałam. Mało tego, dobrze się bawiłam, mimo, że mąż się ulotnił w trakcie na chlanie a teściowa poszła go szukać. Właśnie użeram się z urzędem Marszałkowskim o rodzinne i by dostać ok 150 zł muszę udowadniać już kolejny miesiąc że nie jestem ziarenkiem.
-
dokładnie, my wiemy jak to jest, a skoro wiemy, to jak najbardziej mamy prawo do tego typu konstatacji. Ja nie wciskałam mojego męża kolegom, on sam robił, co chciał, początkowo nie reagowałam, starłam się go zrozumieć, że potrzebuje wiece wolności itd., myślałam,że się wreszcie wybawi i doceni rodzinę, jednak bardzo się myliłam, dla niego życie to karnawał, dla mnie tylko czasam. Pojutrze idę na imprezę, pierwszy raz od kilku lat, i wiecie co ? trochę już zapomniałam jak to jest, wiec zamiast się cieszyć, okropnie się stresuje.
-
tu masz 100% racji, ile ja się w Święta musiałam nasłuchać dobrych rad i gorzkich słów, a on tylko zadzwonił raz i rozmawiał z dziećmi ok 5 minut i ze mną 10. Tak długo bo ciężko od niego jakakolwiek informacje wydusić. Święta minęły a ja nawet nie wiem kiedy, znów nie były takie jak bym chciała :(
-
Witam Wszystkich, miała przymusowe dłuuugie wolne z powodu choroby córki, czy Wasze przedszkolaki tez tak ciągle chorują? Jak wzmacniacie? Może ktoś używa nawilżacza i podpowie mi jakiego? do nie cierpię wigilii, znam osoby które również nie cierpią wigilii ze zgoła odmiennych powodów. szczęśliwa wigilia to dla nich ta w której mogą spać do której chcą, czytać książki oglądać filmy i jeść. Mnie marzy sie wigilia bardzo refleksyjna i religijna, najlepiej w ogóle bez prezentów i skromna ,ale ta wersja nie przejdzie ze względu na presję rodzinną. Mimo tak różnych marzeń, myślę,że trochę Cie rozumiem, Twój maż może powiedzieć poślubiłem wariatkę, niestety choroba psychiczna często przekreśla człowieka, chociaż tak nie powinno być, często jest tabu rodzinnym. To przykre, jednak z tego co napisałaś rozumiem że jesteś bardzo dzielną osobą i powiem szczerze trochę Ci tej samorealizacji zazdroszczę. Myślę,że ona zaprocentuje, mam nadzieje, że uda Ci się wywalczyć więcej u dzieci, wydaje mi się ze umieszczenie kogoś w zakładzie nie jest tak prostą sprawą, mój maż też był diagnozowany pod katem choroby psychicznej, i trochę wiem na ten temat, ale być może bardzo mało. Skończyło się na tym, ze wypisano go ze szpitala z boredline. Powiedziano mi, że to nie choroba psychiczna wiec się ucieszyłam, ale niedawno od psycholog dowiedziałam się, że choroby można leczyć i daje to pozytywne rezultaty(co potwierdza Twój przykład); natomiast bordeline jest zaburzeniem osobowości, którego się nie leczy, jedynie praca nad sobą i psychoterapia. Powodzenia!!!
-
ja też mam alimenty z funduszu, co roku trzeba składać nowe podanie, ale raz tylko dajesz im odpis wyroku o alimentach, pismo od komornika o nieściągalności zadłużenia nie wiem jak ono się fachowo nazywa za konkretny rok w urzędzie powiedzą jaki i jeszcze jedno za ileś tam miesięcy 2 czy 3 ostatnie, w Urzędzie też Ci dokładnie powiedzą które. Jeśli nie składałaś w urzędzie wcześniej o np. rodzinne to dochodzi akt urodzenia dziecka, plus twoje dochody z urzędu skarbowego za poprzedni rok, plus udokumentowanie dochodów za ostatni miesiąc. To, że mieszkasz z rodzicami nie ma żadnego znaczenia. Składasz oświadczenie o prowadzeniu osobnego gospodarstwa domowego, bo w końcu z dzieckiem tworzysz oddzielna rodzinę. Jak masz rozwód lub separacje, to dołączasz jeszcze wyrok, też tylko raz. Na pewno liczą Twój dochód i musisz się zmieścić ,ale nie pamiętam w jakiej kwocie, nie jest tego jednak w cale tak dużo.
-
kolejna fajna osoba spod Rybnika. Mam już dwie koleżanki, które stamtąd przeniosły się nieco wyżej na mapie Polski, ja mieszkam na pomorzu a nie nad morzem, do morza tak z godzinkę drogi mam. Pies czy inne zwierzątko to dobry pomysł na to by dziecko było bardziej odpowiedzialne, samodzielne, ale czy będzie mniej gadać , to nie wiem. Na pocieszeni, moje dzieci, to też gaduły w dodatku bardzo szybko mówią. Robimy ćwiczenia logopedyczne, by to poprawić.
-
pomysł spotkania był, ale upadł, ja jestem z pomorza a biorąc pod uwagę mój nikły stopień zmotoryzowania, to pewnie prędzej pojechałbym do Wawy,ode mnie to ok. 300 km., niż na Śląsk. Ciesze się,że zdaje się być dla kogoś potencjalnie dobrym partnerem do rozmowy, ja mam dostęp do komputerka tylko w dzień, kiedy jestem w pracy. Pozdrawiam cieplutko!
-
pomysł spotkania był, ale upadł, ja jestem z pomorza a biorąc pod uwagę mój nikły stopień zmotoryzowania, to pewnie prędzej pojechałbym do Wawy,ode mnie to ok. 300 km., niż na Śląsk. Ciesze się,że zdaje się być dla kogoś potencjalnie dobrym partnerem do rozmowy, ja mam dostęp do komputerka tylko w dzień, kiedy jestem w pracy. Pozdrawiam cieplutko!
-
a mnie szczerze samotność aż tak bardzo nie doskwiera, mam nawał zajęć i dzieciaki są absorbujące. Bardziej brakuje mi stabilizacji finansowej, samodzielności lokalowej itp. czasem kiedy jeszcze mam siły, to wieczorkiem brak partnera intelektualnego, to wszystko. Emocjonalnie jest coraz lepiej, choć miło by było gdyby oprócz paru świetnych koleżanek, z reszta z podobnymi problemami, mieć jeszcze ten inny punkt widzenia, dający wyciszenie, odprężenie współmotywujacy. Cóż na razie nic z tego. Niedawno okazało się, że w klasie mojego syna jeden z rodziców sam wychowuje córkę. O dziwo, był w szoku, kiedy dowiedział się że ja mam 2 na karku, a przy tym wie ze udzielam się w szkole i pracuje, a na dokładkę nie wyglądam jak kupka nieszczęścia. Szybko nawiązaliśmy rozmowę, bez oporów zwierzył się z problemów wychowawczych z córką i pytał jak sobie radzić - szok. U żadnego rodzica, mającego partnera nie widziałam takiej otwartości, pewnie dlatego, ze maja tę drugą połówkę, a my nie.
-
cóż, mam w rodzinie wykwalifikowana tarocistkę i kilku samouków, moim zdaniem to się nie sprawdza i tyle. Równie dobrze przed podjęciem decyzji można porozmawiać z samym sobą albo z przyjacielem, terapeutą itp.
-
pomysł z pasja dobry, ale ja postawiłabym na terapie szokowa, może zabrać go np na dzień do układania kostki brukowej, kopania rowów przy autostradach, okrutnie ciężka praca - głównie dla osób bez wykształcenia albo do Markotu. Nie jestem jednak pewna czy wstrząs zadziała. A jeśli chodzi o taka naukę, do odpowiedzi, to ja tez pamiętam nie uczyłam się w domu, dużo pamiętałam z lekcji to mi w zasadzie wystarczało, czasem na przerwie przeczytałam raz i miałam dobre stopnie. Więc może martwisz się trochę na zapas? JA ostatnio zadręczałam się tym,ze mój syn z powodu wady wzroku nie potrafi tak ładnie pisać jak inne dzieci, dostaje 3, 4 czasem 5. Ale jak np był u swojej babci, na czystej kartce potrafił napisać literę poprawnie, wiec uznałam ze niepotrzebnie wpadam w panikę, naprawdę było to pismo wyraźne bez zaburzeń dyslektycznych, które mi z resztą wcześniej wmawiano, że będzie miał, bo sam nauczył się wcześniej pisać litery drukowane. W ogóle jak tylko się okazuje, ze cokolwiek umie, to wychowawczyni zaraz bierze mnie na spytki skąd on wie, to i tamto. Normalnie tłumaczyć się trzeba, ze dziecko jest ciekawe świata i wiele zapamiętuje. np, ze każdy kwadrat ma 4 boki, 4 katy itd. Podobnie jest w przedszkolu moja 4 letnia córka niechcący zdradziła się z umiejętnością czytania liter i składania prostych 3 literowych wyrazów, o mało mnie wychowawczyni nie zlinczowała, jakim prawem ona zna cyfry i litery, po co ją uczę itd. A ja nie uczę moich dzieci w takim sensie jak w szkole, po prostu jak o coś pytają staram się odpowiedzieć , to wszystko. Ale się rozgadałam.
-
warto tez ograniczyć bodźce, które mogą rozpraszać: hałas, włączony TV
-
w sprawie pierniczków piekarnik rozgrzany do 200 stopni. w sprawie pracy pedagogicznej - byłam nauczycielem polskiego (bardzo króciutko). w sprawie motywacji, z tego co piszesz wynika, ze syn nie tyle nie chce się uczyć, co zależy mu na Twojej uwadze, którą syn musi dzielić z młodszym rodzeństwem, do tego dochodzi niechęć do szkoły. Podręcznikowo to wygląda tak, że należałoby pozwolić mu zrobić zadania domowe samodzielnie, chyba ze czegoś nie rozumie, umówić się z nim na czas i sprawdzenie pracy domowej. Uświadomić ze póki nie odrobi lekcji nie czeka go rozrywka, można początkowo te rozrywkę traktować jako zachętę i nagrodę, cześć tej nagrody powinna być wspólna (dla niego i Ciebie - tu uwaga dla niego), nawet jeśli razem będziecie oglądać film i sobie przy tym rozmawiać. Warto czas odrabiania lekcji podzielić na mniejsze cząstki według przedmiotów i pozwalać na krótkie przerwy np na podwieczorek, krótką gimnastykę, muzykę itd. U mnie to działa. Raz tylko powiedział,ze nie odrobi i w ogóle nie będzie odrabiał. Uświadomiłam mu ze otrzyma jedynkę, a jak będzie miał dużo jedynek, to będzie powtarzał klasę. To nie była groźba tylko informacja i podziałało. Poza tym pomiędzy sekcjami dziecko należy chwalić. Dzieci niedbałe należy nakierowywać na dokładniejsze wykonywanie zadania.
-
ta porcja jest mała, najwyżej na dwie osoby, dla 4 osobowej rodziny robiłam nawet poczwórną porcję. Lepsze jest trochę grubiej rozwałkowane ciasto, tak na więcej niż pół centymetra a mniej niż cm. Miód powinien być naturalny. Jeśli tylko potrafisz możesz zrobić własną mieszankę przypraw, to jest przepis na szybko. Zaraz po upieczeniu pierniki są miękkie, potem twardnieją, a jak dłużej poleżą, to znów robią się miękkie. U mnie as zwykle zjadane na pniu :) Oczywiście można lukrować i co tam się chcę, aja najbardziej lubię bez polewy, można tez zrobić dziurki i powiesić na choince. Smacznego!
-
Pierniczki składniki: 2 szklanki mąki 2 jaja 3/4 szklanki cukru łyżka masła 2 łyżki miodu łyżeczka sody oczyszczonej łyżeczka przyprawy do pierników wykonanie: Do przesianej mąki wlać rozpuszczony gorący miód i łyżką wyrobić ciasto. Dodać cukier, sodę, przyprawę, a gdy masa lekko przestygnie - masło i jedno jajo. Następnie dokładnie wyrobić ciast ręką, aż będzie gładkie. Gotowe rozwałkować na posypanej mąką stolnicy. Szklanką lub foremkami wykroić z ciasta pierniczki, posmarować rozmąconym jajem. Piec około 15 minut. W zamkniętej puszce można je przechowywać nawet kilka tygodni.
-
moje na szczęście motywuje się samo i zwykle wszystko odrabia na świetlicy, inna sprawa ze robi to bardzo szybko i niestarannie. Napisz Co robiłaś, jako równie byłą nauczycielka chętnie pomogę. Przepis na super-pierniczki mam , postaram się pamiętać i zamieścić jutro. Pozdrowionka!
-
no to ja chwilowo nie mam czym!
-
być może tak jest, ale pisać do samego siebie, też się chyba Wam nie chce, co? Ja zaglądam i patrze,że dyskusja to się przyłączyłam. Witam Poza tym myślałam ze na tym wyjeździe byliście.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 8