kallipoe
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez kallipoe
-
Evella ty zawsze zarażasz optymizmem, poczuciem humoru. Ja w sumie rzadko mówię ,ze jestem szczęśliwa, pewnie dlatego, ze najbliżsi ( w sensie pokrewieństwa) wówczas wybuchają śmiechem i starają się z całych sił przypomnieć mi wszystkie możliwe błędy i wypaczenia... Ale dziś to naprawdę mam powód do radości, bo dostałam nową umowę o prace i podwyżkę. Niestety to wciąż za mało by wynająć nawet jeden pokój :( jednak bez trudu mogę przebrnąć przez wszelkie opłaty w szkole i przedszkolu:)
-
wychowawczyni w szkole wydawała się miła, gadatliwa i sympatyczna, choć jak na mój gust przekazywała za mało informacji, wiec ja zadawałam pytania. U córki podobnie, mało co można się dowiedzieć, trochę mnie to wkurza, ale tam komunikacja zawsze szwankowała. Dzieciaki poszły chętnie, nawet specjalnie nie chciały się ze mną żegnać. Wygląda na to ,ze jestem zestresowana bardziej od nich. CZy wy też tak przeżywacie?
-
a jak tam po pierwszym września? jakie przeżycia? ja chyba bardziej zestresowana niż dzieciaki. One zadowolone. Mnóstwo emocji i paskudna pogoda zmogły nas i zasnęliśmy w dzień już o 17. Potem siedzieliśmy długo i rozmawialiśmy, czytając bajki. Dziś pobudka dla mnie o 5.30, dla nich o 6 i wymarsz o 6.30 z "uroczego zadupia" do miasta, tak by zdążyć ich zaprowadzić i do pracy na 7.30. I tak codziennie...
-
hej evelka, rozumiem Cie, mnie też to próbował wmówić,ze względu na wiek (27 lat) że na pewno jeszcze spotkam, ale mnie naprawdę nie zależy, zależy mi na zrobieniu prawa jazdy i lepiej płatnej pracy, ale na związku na pewno nie, dwoje dzieci wyczerpuje skutecznie i wystarczająco mocno spędza sen z powiek. Co do zakupów, to ja uwielbiam, nawet te nieatrakcyjne. Bo w zasadzie tylko na takie sobie pozwalam. Raz na jakiś czas, robimy sobotę dla siebie rano idziemy na zakupy, do fryzjera, na plac zabaw, do cukierni lub lody, wracamy popołudniem na obiad. Uwielbiam te chwile, dzieciaki zrelaksowane, ja tez. Az miło wydawać kasę, choć ja głównie w lumpkach kupuje. Mój synek jest świetnym doradca zakupowym trenuje go od małego,żeby później żona nie była z nim na zakupach, jak na torturach. Naprawdę lubię z nim kupować, a jak komplementuje. Córeczka, nie ma jeszcze tyle cierpliwości. Nie odzywałam się bo stukałam te audycje i byłam na wychodnej sobocie :) Moje wypociny mozecie usłyszeć w czwartek o 18 podaje link: http://www.radiopowisle.pl/ będę wdzięczna, za wasze opinie
-
hej dziewczyny, ja wciąż się nie odchudzam( nadal chora), ale zaglądam co u Was, moja mama też na Dunkanie od kilku dni. Męczy się , ale daje rade. Ciasta nie tknęła, obiady gotuje dzień wcześniej, żeby jej nie kusiło. Bo wtedy my jemy jak jej jeszcze nie ma. Trzymam za Was kciuki. Pozdrawiam! ja: wzrost:152cm wiek:27 lat waga:50 kg
-
dzięki dziewczyny, mnie chodziło o to co wy byście wolały słuchać, bo ja mam wrażenie, ze oni oczekują ode mnie jakiś porad,o gotowaniu, modzie i urodzie, a ja nie bardzo się w tym czuje, testować kremów nagle nie zamierzam, zbyt wielu wiadomości nie posiadam, wiec pomyślałam o internecie. Ale zrozumiałam, ze Wy wolałybyście tak od siebie. W sumie ja też, choć to trudniej a mam jeden dzień,żeby napisać godzinna audycję. Wiec zamykam buzie siadam, trzymajcie kciuki....
-
w sumie racja, ludzie są jak ludzie: polecam książkę bo naprawdę świetna, śmieszna, fantastyka rosyjska rządzi, a jak nie to Prechett a humor Wam się poprawi. Ja też nie cierpię remontu, a najbardziej sprzątania po... ale za to nastrój, kiedy już wszystko zrobione - wspaniały, błogi spokój. Dostałam społecznie prace w lokalnym radio, ale nie chwaliłam się od razu, dopiero dziś, bo mam dylemat i czekam na Wasze posty: oczekują ode mnie porad i tzw. kącika dla Pań, audycje jak na razie maja formę nagrań. Czy dawać im po prostu porady ściągnięte z neta, w zasadzie bez komentarza autorskiego, czy tez skupić się na komentarzu i prezentowaniu własnego zdania,a wiadomości ograniczyć do minimum. Co sadzicie?
-
u mojego nie całkiem byłego ten syndrom występuje w całej pełni... możesz podpowiedzieć jakaś literaturę psychologiczną lub pedagogiczną też lubię takie książki i nie tylko takie.
-
miałam nadzieje,ze jakaś książka to będzie, ale widać tylko wielka księga życia podpowiada takie rozwiązania, myślę,ze pewność jest dla człowieka zdrowsza, chciałbym być bardziej stanowcza
-
logika Twojego wywodu bardzo mi odpowiada, powiedz co łykasz? co Cie inspiruje?
-
też mam często takie myśli, ale kiedy nie całkiem były zachowuje się przez dłuższy czas całkiem normalnie, a dzieci błagają by do niego znów jechać, a potem on znowu wszystko skopuje, myślę ze kwestia dni jak straci parce, która zdobywał prawie przez rok... i znowu stoczy sie na samo dno... wiecie, wtedy są takie myśli, ze może by jeszcze raz spróbować, a potem okazuje się ze nie ma powrotu.... w sumie nie myślę ,ze rodzina musi być pełna, ale gdyby mieć normalnego męża, to chyba jest jednak łatwiej. Nie mam porównania, bo nigdy takiego nie miałam:) Z drugiej strony, jak wiedziałam, ze jestem skazana na własne siły, to dałam rade, gorzej jak ktoś fałszywie obieca, a potem się zawiedzie.... życie w pojedynkę jest o tyle lepsze, ze wiem na ile mogę na sobie polegać i nigdy siebie nie zawodzę....
-
evella co za optymizm, aż chce się żyć, a właśnie od wczoraj miałam doła, bo po raz kolejny uświadomiłam sobie ,ze nie będę mieć tej mojej wymarzonej rodziny, nie całkiem były mąż znów zapił... a po ostatnich wydarzeniach miałam nadzieje, ze będziemy chociaż rodzina na odwiedziny, na jakiś kontakt, którego dzieci mimo wszystko łakną. pragną by w ich życiu był jakiś mężczyzna i zapewniam ze zastępstwo wujków, dziadka itp. niewiele pomaga. Ja nie mam siły na "nowego" nawet ochoty, bo obecny wystarczająco meczy. Jednak okazuje się ,ze współuzależnienie jest silniejsze niż przypuszczałam. Trzeba wrócić do lektur AA. Ja też jestem zodiakalnym bliźniakiem. Osoba niezdecydowaną, nie robiąca nigdy jednej rzeczy na 100%, ale kilka na raz. Nie całkiem żona, nie całkiem pracownik, nie całkiem mieszkaniec itd. stad moje problemy z samookreśleniem. Macie tak, czasami?
-
na czym polega nowoczesność twojego domu? Nie rozumiem dylematów, chodniczki w przedpokoju pasują w mieszkaniu babci, poza tym,są niepraktyczne, bo oprócz podłogi trzeba jeszcze dbać o chodniczek... podobnie okrywanie skórzanych kanap, wystarcz ze dbasz o skórę, taki szlachetny i co tu dużo mówić porządny materiał nie potrzebuje serwetek ani narzut. Wiec bez względu na styl oba pomysły są do niczego.
-
prawdziwe szczęściary, ja o realu mogę pomarzyć co najwyżej. Ale jak będzie się ktoś wybierał w okolice Torunia, Malborka lub Trójmiasta, to taką odległość jestem w stanie pokonać. W związku z ogólną chęcią do spotkań samotnie wychowujących rodziców mam pytanie: czym przyjaźń z "samotnymi rodzicami" rożni się od przyjaźni z innymi rodzicami? Chce Waszych opinii.
-
Spostrzeżenie, po tygodniu u taty i babci: babcia: zgadza się jeszcze raz wziąć dzieci za rok ,ale pod warunkiem,ze sama i bez "pomocy" syna "nie całkiem były maż": zgadza się wziąć dzieci ale pod warunkiem,ze nie będzie jego matki, opłaci opiekunkę, na czas swojej obecności poza domem... wniosek: mając do pomocy mojego męża, każda kobieta zdecydowałaby się wychowywać dzieci samotnie... jeśli macie inne wnioski, to chętnie posłucham...
-
niestety w okolicach Zakopanego nie będę,ale bardzo bm chciała i zazdroszczę tych gór wam wszystkim. Ja wyłącznie nad jeziorami, ktoś powie może: to i fajnie, ale ja nie cierpię wody!!! nawet w wannie.. Za to chodzić uwielbiam, choć znam ludzi, którzy nie widza w tym żadnego sensu, jak ja nie widzę go w leżeniu na plaży. u mnie urlop na raty, w tym tygodniu znów 2 dni...i 2 w przyszłym wróciłam już z dziećmi do domu, trochę żal im było odjeżdżać, teściowa zawodziła najgłośniej, ale dzieciaki po powrocie do domu, były równie zachwycone, jak tam. Po prostu są wspaniałe bardzo szybko się dostosowują i potrafią czerpać radość ze wszystkiego, tzn. każda sytuacja jest dla nich możliwością atrakcji.
-
dziś jadę po moje słoneczka: Synek powiedział, z bym nie przyjechała, bo on chce jeszcze zostać... wytłumaczyłam,z ę od razu go nie zabiorę... Córeczka wniebowzięta, obiecała,ze będziemy się przytulać:)
-
tak buntować, w sensie udowadniać ze jestem głupsza cz coś też mu się zdarzało, ale głównie chodzi o inne traktowanie dziecka, to że wszystko im wolno , zarzucani są prezentami w dodatku bez sensu, tymczasem to mnie zawsze przypadają te niewdzięczne wydatki np. na wyprawkę , ubrania, leki.
-
on zna te zasady uważa że wszystkie są głupie i prawie każdą rzecz robi odwrotnie, dodam ze jego mama zna je z grubsza i całkowicie ignoruje, zna moje zdanie w wielu sprawach , bo mieszkałyśmy razem i ona zawsze robiła mi na złość,( tzn nie wiem na ile to było śiwadomie, raczej po prostu taka jest) tzn stosowała swoje metody, które mnie doprowadzały do szału. np kupowała dzieciom co popadnie byle wydać kasę, i wracając synek targa reklamówkę badziewnych rzeczy z plastyku córka kolejna chińska podróbkę Barbie. W domu do żarcia nic, nawet światło nie mieszkało w lodówce, bo stara i zepsuta, wiec mówię barbie zjemy na obiad, na drugie danie zestaw żółwi ninja a 4 piłki na kolacje będą. Jeśli mogą istnieć dwie zupełnie różniące się rodziny są to moja rodzina: czyli rodzice i rodzeństwo i mój maż i jego rodzina. Ja próbuje być po środku, choć nie ukrywam,ze blizej mi do myślenia moich rodziców. Nie chodzi o zazdrość ciesze się ze dobrze się tam czuja, ja tu bynajmniej nie czuje się źle, chodzę po sklepach, spotykam się ze znajomi, mam czas poczytać, obejrzeć film, pograć w tysiąca, iść do fryzjera itp. znalazłam fajne zajęcie współprace z lokalnym radiem... Buntu się raczej spodziewam, bo to się zdarzało po weekendzie u nich, a często nawet po jednodniowej wizycie ich ojca u nas. Ale wiem, ze wystarczy mi sił, bo niczym się w tym tygodniu nie zmęczyłam :)
-
mosew to ustalenie z co drugim dniem wydaje mi się koszmarne, czy to znaczy, że Twoje dziecko ma dwa domy? To musi być bardzo trudne... dla dziecka również. Moje dzieci o dziwo też wniebowzięte jak wrócą zacznie się bunt pt. tam można było wszystko.
-
masz racje. Mój "Nie całkiem były" twierdzi, ze nie powinnam stawiać siebie w roli osoby godnej podziwu, bo przecież mam to co najlepsze na co dzień - nasze dzieci, szkoda, ze gdy on je ma na co dzień od kilku dni nie czuje się takim szczęściarzem... Myślę ze hasło, iż jako rodzice jesteśmy godni podziwu i szacunku możemy sobie śmiało wytatuować, by na nie spojrzeć gdy były partner albo "życzliwy" człowiek spróbuje nas upokorzyć...
-
do sabatinka: mam nadzieje,ze moje post Cie nie uraził...jeśli tak, to przepraszam. tez czasem popadam w cierpiętnictwo... czasem jestem zła na byłego lub czuje się oszukana... uczucia wiadomo: przychodzą i odchodzą, akurat jak czytałam Twój post , to myślałam o sobie, dlatego ze studiowałam i zajmowałam się dwójka dzieci i mężem, który był jak trzecie dziecko... dałam radę, choć podjęłam decyzje o rozstaniu... on mnie za to winił, nadal chce budować "wielką szczęśliwą rodzinę". Dla mnie "dorosłość" była normą, pewnie dlatego, ze tak byłam wychowana, dla niego to nudny świat.
-
no właśnie mój "nie całkiem były" tez nieszczęśliwy,że zmęczony po pracy wrócił a tu mu każą się dziećmi zajmować, wziął je na kilka dni pierwszy raz od roku. Jeszcze nigdy nie zajmował się tak długo dziećmi sam, tzn. beze mnie, bo oczywiście biedakowi musi pomagać mama, ciocia, kuzyn i znajomi... jak posłuchałam jego nieszczęść , to przypomniało mi się np. jak sam w ciąży zajmowałam się dzieckiem, mieszkałam w dziurze, gdzie nie znałam nikogo, jeździłam na studia dzienne, dziecko zostawiając z opiekunką w poczuciu winy, odfajkowałam wszystkie obowiązki domowe, znajdowałam czas na wszystko i do głowy mi nie przyszyło marudzić w ten sposób, mimo iż też byłam zmęczona...
-
co do alimentów to dostaje przez MOPS. Teraz nie całkiem były dostał prace i pierwsza wypłatę, ale coś o tym ,ze da dzieciom nie słychać... musi przecież zrobić prawo jazd i kupić samochód, mieć na dojazd, jedzenie i papierosy... ja mam umowę do 9.09. jest jednak nadzieja, wokół, której drepcę, ze mi umowę przedłużą... pozdrawiam wszystkich!!!!
-
do sabatinka dość tej martyrologi! nie siedź plackiem, tylko wyjdź! na zewnątrz można sporo ludzi poznać, na pewno masz jakieś koleżanki ze studiów, pogadaj z nimi od czasu do czasu. Jeśli można wiedzieć co studiujesz i na którym roku. Rozumiem, ze być może w pewnym sensie czujesz się oszukana, że masz obowiązki a on labę. Utrata swobody uwiera, ale szczęście jakie dają dzieci są nie do przecenienia. Jeśli to możliwe zostaw malucha u mamy, w świetlic u koleżanki i w tym czasie zrób, coś co uwielbiasz, jeśli nie weź dziecko z sobą. Co do alimentów, jeśli nie płaci ich w terminie zgłoś się do komornika, poinformuj byłego o tym. Niech komornik się z nim użera a nie ty. Jeśli finansowo bardzo kiepsko idź do MOPSU. Powodzenia!!!!