kallipoe
Zarejestrowani-
Zawartość
0 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Nigdy
Wszystko napisane przez kallipoe
-
a ja o alimenty wystąpiłam, to w cale nie była walka i nie odbiła się w żaden sposób na dzieciach, tylko jedna sprawa i po krzyku, z reszta on i tak nie płaci... natomiast dokument potwierdzający separacje lu rozwód niestety często jest potrzebny, nikt w urzędach nie wierzy ,ze jestem samotna matka na słowo, przez to trzeba go prosić o rożne zgody, dokumenty i nie udało mi się paru rzeczy załatwić np. w Pupie. kino już było, to był specjalny wyjazd, bo tam , gdzie mieszkam nie ma ani kina , ani basenu, ani zoo, ani sali zabaw czy czegoś innego, rozrywki wymyślam sama np. bawimy się w Indian lub piratów, jestem dla nich wtedy cała i to jest moim zdaniem najważniejsze. Wczoraj wróciłam z wypchanymi siatami, dziś będę kontynuować ten maraton, myślę,zę reklamówka ładnych nowych rzeczy do szkoły, to niezły prezent na wstęp a mnie te zakupy bardzo uszczęśliwiają.
-
pomysł dobry, dziś idę na zakupy do szkoły i przedszkola. A co do żałoby, to chodzi ze nie ryczę, nie snuje się ze smutkiem na zewnątrz, tylko tęsknie w środku, nie okazuje dzieciom jak bardzo się martwię, zajmuje się swoimi sprawami zamiast siedzieć w domu i rozpaczać, ale ten nadmiar zajęć jest po to by o nich nie myśleć...
-
a ja wciąż sama, po dzieci pojadę dopiero w piątek, cierpię męki, ciągle bym dzwoniła, ale nie chce zachowywać się jak wariatka i dzwonie raz dziennie. Nie umiem bez nich pójść spać , czuję się dziwnie, odzyskane życie, trąci nieco poczuciem winy, zwłaszcza ze rodzina spodziewała się z mojej strony całkowitej żałoby, a ja zaangażowałam się w mnóstwo spraw, by się czymś zająć i nie oszaleć...
-
ja tez 27, dzieciaki 6,5 i 4. Jeśli chodzi o hobby, to głównie czytanie psychologia, pedagogika, literatura piekna, zawsze teatr - od kilku lat zawieszony na kołku a kiedyś współtworzyłam własny... jeśli chodzi o sport, to tylko chodzenie, ale brakuje mi gór.... wiec przemierzam kilometry nad jeziorem. Odwiedze rodzine, znajomych, poukładam w dokumentach, poszukam pracy, bo umowa tylko do wrzesnia i czas mi zleci...
-
ja jutro zawożę dzieciaki do ojca i babci, boję się na samą myśl, córeczka (4 latka) pierwszy raz zostanie gdzieś beze mnie. Nie mam do dorosłych 100% zaufania, okropnie się stresuje, nie mam pojęcia, co będę robić przez tydzień, obawiam się, ze ze stresu mogę dzwonić codziennie, a nawet po kilka razy, a jak nie odbiorą, to będę się stresować jeszcze bardziej. Jak dzieciaki codziennie po mnie skaczą i wymagają nieustannej opieki i uwagi, to myśl o tygodniu wypoczynku wydaje się wybawieniem. Jak jest szansa na taki wypoczynek, to czuje lekkie przerażenie. Postaram się nie zwariować i zaglądać.I odpocząć.
-
świetny plan! realizm życiowy jest moim zdaniem bardzo pożądany. Rodzic drugi w pewnym sensie będzie zawsze bez względu na odległość, nawet odległość uczuć czy śmierci. Bo dziecko tęskni, nie zawsze wiedząc za kim za czym. Tym którzy zostali na placu boju, pozostaje wypełniać te misje najlepiej... Jak pisałam wcześniej chudzenie z dzieckiem do psychologa, gdy dziecko ma problem albo gdy my mamy problem z dzieckiem według mojej wiedzy i doświadczenia nie robi dziecku krzywdy. Często pomaga, bo jest spojrzeniem na sytuacje z zewnątrz bez emocji. Dzięki psychologowi poznałam mocne strony mojego dziecka, jego talenty, i potrzeby z których nie zdawałam sobie sprawy.
-
no właśnie tłumaczenie , nakierowanie na właściwy tor, u mnie jest nieustanne, bo z jednej strony były partner odwiedza nas teraz prawie co tydzień i próbuje odbudowywać rodzinę, na wszystko pozwala i dzieci są wniebowzięte, wiec po weekendzie fajnie przedszkole wydaje się nudne, a mama jest zdaniem dzieci za mało śmieszna, z drugiej rodzice i rodzeństwo z którymi mieszkam próbują po swojemu wpływać na dzieci na co dzień, co tez doprowadza mnie jednokrotnie do szału, oni im mini prania mózgu robi, i mnie również. Wyprowadzić się , to obecnie moje największe marzenie. Może jest ktoś z pomorskiego, kto zna kogoś potzrbujacego popilnowania mieszkania?
-
dziewczyny, ale żeście stronek natłukły!!! widzę, że są stare i nowe "twarze" u mnie po operacji były komplikacje i leki i leki i leki, przez co ciągle chciał mi się jeść, aż doszłam z powrotem do 53 kg. Gdy przestałam je brać powoli bez diety wróciłam do wagi 51 kg, od 2 tygodni ta waga się utrzymuje. Jednak jak już wam pisałam zdecydowałam się nie stosować żadnych diet, dlatego jakoś tak nie po drodze było tu wejść, choć czasem sprawdzałam, czy żyjecie. pozdrawiam, trzymam kciuki za Waszą przemianę.
-
do 100% dlatego właśnie zrezygnowałam z pracy w prasie, zbyt dużo chamstwa, włażenia komuś z butami i kłamstw, żeby jak już miałam materiał, było jak należy. Prawda nigdy nie była ważna. Mi nikt pytań nie układał, ale układano odpowiedzi.
-
rozumiem, że opisane uczucia dotyczyły poezji, naturalizm to nie novum, podobnie pisała przecież Świrszczyńska o głodzie, wojnie, wykorzystaniu i upodleniu kobiet, trudne tematy moim zdaniem wymagają takiego stylu. Wyobrażasz sobie pełną metafor i poetyzacji wersję Medalionów? Czy byłaby równie wstrząsająca? (pomijam aspekt prawdy ). Zamieszczam te wiersze, które znalazłam: CHWILA Chciałbym być chwilą momentem co olśni i poza czasem trwa cały w sobie roztoczyć widnokrąg przestrzeni na przestrzał na przełaj horyzontom marność człowieczą i duszy świętość zwyciężyć PORTRET GENIALNEGO ARTYSTY Obraz zaprzyjaźniony z lustrem widziany oczyma dziecka schemat wydarzeń kołuje tragiczną parabolą losu płonąc w deszczu czerwieni gdy sprzeczne ciała zbija się aż ćwiekiem prosto w serce sztuki zawsze są źli ludzie specjaliści od zawiści cyrulicy nienawiści ślą zatrute strzały jest ogień pieśni i słów ogień dalekich podróży krzyki kobiet tonących w morzu alkoholu minuty obłędu na krawędziach dachów i scen zawsze jest tragicznie zawsze dużo bólu zawsze miłość gwiazda i jej siostra sztuka wiodą go na chwiejnych skrzydłach przez zawiłe pnącza Ziemi później złakniony wolności obiecanej na czubku rozdwojonego języka zgodzi się na przyjaźń żmii kiedy przyjdzie o dziwnej godzinie kiedy ciało gaśnie nasienie wzrasta, tworzy las ten las będzie lasem czarów w którym kwitną czyjeś chwile na koniec smutny szatan cały z deszczu posyła blady uśmiech requiem zmienia w epitafium łzy wyciska z jasnych oczu chłopca
-
do Tomek Kowal, wiersz, o którym pisałeś autorstwa Błażeja Sędzikowskiego należy do tzw. poezji naturalistycznej, w wierszu w zarysie przedstawiona jest dramatyczna scena śmierci człowieka. Brak komentarza i metafor, to zabieg celowy, wiersz ukazuje rzeczywistość bezsensownej śmierci, której możnaby uniknąć, gdyby personel szpitala miał ludzkie odruchy. Niedawno, chyba w sprawie dla reportera E.Jaworowicz Błażej mówił o tym zdarzeniu w związku z problemem, jakim jest katowanie i złe traktowanie ludzi w szpitalach psychiatrycznych. Można Błażeja nienawidzić, za to że nie omal zabił człowieka, ale on jest chory i w dodatku, jeśli uważnie słuchaliście reportażu z matką, to nie wiadomo dobrze na co i żadne leczenie mu nie pomogło. ps. Jeśli chcesz inne wiersze Błażeja, to znalazłam parę na forum książki.
-
ja z psychologa jestem bardzo zadowolona, chodzę też z synem. U mnie też z kasą krucho, odkładam na pokój do wynajęcia, ale ceny to koszmar, mimo iż mieszkam w małym miasteczku. dobrze wiedzieć, że są ludzie, którzy rozumieją co czuję, dzięki
-
Samotna mama i były partner, ojciec dziecka, który w imię urażonego ego walczy - wciąż myślę, że gdyby odszedł i nigdy już się nie pojawił byłoby o stokroć lepiej dla mnie i syna... tez tak czasem myślę, gdy mój były przyjeżdża, to jestem cała podminowana, szykuje się psychiczne jak do walki i męczę się odpieraniem jego głupich uwag, przykrych słów i raniącego sposobu myślenia, dzieciaki dają radę, są przeszczęśliwe gdy przyjeżdża i dzwoni, dlatego się męczę, ale czasem myślę, ze lepiej a na pewno łatwiej bez tej walki...
-
moje dzieciaki zachwycone perspektywą wakacji, a tymczasem muszą chodzić do przedszkola cały lipiec... oczywiście nauczyciele, którzy mogą sobie całe wakacje spędzać z dziećmi i niepracujące matki, próbują mi wmówić ,ze w jakimś stopniu jestem złym rodzicem, skoro moje dzieci będzie się tułać po przedszkolach (najpierw jedno, potem drugie) , jak wy radzicie sobie z tym problemem?
-
ja mam właśnie tak jak Ty... czasem dość, bo nie jestem robotem:) a na razie marzy mi się mieszkanko, choćby najmniejsze i prawo jazdy
-
tak, nie każdy potrafi cieszyć się samotnością, a przynajmniej nie zawsze i nie od razu, z tego co piszesz wynika, ze jesteś zupełnie samodzielna osoba, marzy mi się taki stan, może wówczas moja psychiczna "samotność" nie byłaby tak dotkliwa. Nie chodzi o to, że mam non stop stany depresyjne, bo jak pisałam wcześniej, już jest lepiej ale daleko mi do zachwytu, skoro nie jestem w stanie zarobić tyle, żeby zamieszkać tylko z dziećmi i móc sprzątać kiedy mi się podoba,a znam ten stan, jest bardzo przyjemny, samodecydowanie, to rzeczywiście jedna z najlepszych spraw pod słońcem. Chociaż egzystencjaliści uważają inaczej.
-
tofu to Twoje zdjęcia? śliczna mama i córeczka
-
ja dwoje dzieci: synek 6,5 córka 4
-
dzięki za głosy wsparcia i zrozumienia, myśle, że samotnych ojców, nie mam na myśli wdowców, traktuje sie lepiej dlatego ,zę rzadziej przynawane są im prawa rodzicielskie, matka musi byc naprawde wredna żeby dziecko sąd przyznał ojcu, ale od jakiegos czasu na forach zaobserwowałąm wzrost samotnie wychowujacych dizeci ojców, co pokazuje, iz mitem jest przekonaie, ze tylko matka potrafi dobrze wychowac dziecko. Dlatego myśle farmer ,ze na pewno Ci sie uda!!! Samotne matki są często żle traktowane zarówno przez wykładowców na uczelniach jak i pracodawców (o jednym i drugim sie przekonałąm) ale nie zawsze tak jest, to zależy od ludzi. Jednak samoocena samotnego rodzica moze byc taka, ze bedzie dostrzegał, tylko te negatywne informacje, a tych pozytywów nie. Ja staram sie myslec o sobie w kategoriach samodzielności, ale finansowo i mieszkaniowo nadal spoczywam na barkach rodziców, wiec nie do końca mi wychodzi:(
-
może masz racje, jednak skoro się nie udało, mimo starań, to dlaczego mamy zakładać ,ze kiedyś się uda? Ja bardzo kochałam swojego męża, i nie umiem wyobrazić sobie , ze mogłabym kiedyś kogoś równie mocno pokochać, a on potem zranił by mnie tak mocno, drugi raz bym tego nie przeżyła, pierwszy okupiłam długotrwałym okresem depresyjnym i jeszcze nie doszłam do siebie, korzystam z pomocy psychologa. Takie pocieszające banały to chyba nie tutaj, prawdziwe życie pokazuje nam ,ze choćbyśmy się nie wiem jak starali i jak bardzo kochali dzieci, to nigdy nie doznamy uczucia pełni. A skończone małżeństwo to jednak klęska... trauma zbliżona jest do traumy związanej ze śmiercią bliskiej osoby, bo umiera więź, która łączyła ludzi.
-
farmer, bardzo mi się spodobało, to co napisałeś: Ciężko jest nie mieć z kim dzielić radości bycia rodzicem . dziękuje Ci, te słowa to zrozumienie problemu, chyba właśnie o tochdzi, chyba stad ten zal...
-
ja też sama, najpierw bo on był ciągle za granica albo zapijał albo na odwykach. Potem separacja, od przedwczoraj ustanowiona przed sądem wraz z rozdzielnością majątkowa. Jestem bardzo samotna, choć nigdy sama mam dwoje dzieci 6 i 4 lata. Staram się dla nich , ale mam taki nieokreślony żal bez adresata, że sa pełne rodziny, które często widuje gdy jestem na spacerze, na placu zabaw czy w kościele. Wyglądają na szczęśliwe, a ja czuje ze moje jednak czegoś brakuje... ten szczególny smutek, jest dla mnie bardzo przykry.
-
Marzenko, rozumiem Cie, co do butów, ja nosze rozmiar 35, czasem 36 jak jest mały, wiązany i mam wkładkę. Najtrudniej jest kupić pantofle, bo muszą przylegać do stopy. W zeszłym roku kupiłam skórzane od polskiego producenta, niestety nie znam nazwy firm, hurtownia znajduje się w Malborku, dlatego mimo jakości ceny są do przeżycia, czyli.ok 200 zł. Schadzam je niemiłosiernie. Dodatkowo przebywam w nich cały dzień w pracy i jestem zadowolona. Z firmowych miałam tylko Ryłko dwa razy: jedne mam do dziś i są ok, chociaż pamiętam, ze były pieruńsko drogie, drugie nosiłam dwa lata i schodziłam na amen, ale były super, nawet jak się rozeszły, bo skóra się rozchodzi, to z wkładka były idealne. Czyli cena plus jakość. Co do uroczystości, to ja też myślę, że to podobne pewnie do chrzcin. U mnie był obiad dwudaniowy. Potem dwa rodzaje ciasta i tort. Wiecej nikt nie był w stanie w siebie wmusić. Robiłam na ok12 osób a potem jedliśmy to przez tydzień, mimo, ze pomagała nam dzielnie, teściowa i znajomi. Ja robiąc schab w jabłkach, w owocach, to naprawdę nie jest dużo pracy zajmujesz się mięsem, a potem pieczesz, cala filozofia. Robiąc też piersi nadziewane wątróbka i pieczonego kuraka, bo uważam, ze to najmniej robotne mięso. Twój stosunek do rodzinki doskonale rozumie. Ta dwoistość jest naturalna, z jednej strony chcesz dobrze wypaść, z drugiej nie chcesz się za bardzo przemęczać. Poszukałabym tutaj złotego środka.
-
Alex, luzik obżarłaś sie to wstawaj i od nastepnej chwili przestań sie obzerac. Ja tak robie, za kazdym razem jak sie zagapie i zjem za szybko lub za duzo, to nastepny posiłęk jest barzdiej ostrozny a potem wracam do normy. Najgorsze jest takie włsasnie doprowadznaie sie do głodu, potem kazdy rzuciłby sie na cokolwiek , co mozna zjesc. Marzenka: ja nadziewam też schab morelemi, orzechami włoskimi i rodzynkami plus śliwki, nie obkąłdam cebula i czosnkiem, bo umie nie lubia, wychodzi wtedy słodko-kwasny. MOze być na ciepło, ale na zimmno też jest pyszny zwłaszcza z żurawiną. Albo zapiekam schab z jabłkiem, robie naciecia u góry i wtykam barzdo cienko pokrojone jabłka, plus goździki ale bez przesady i inne przyprawy, jakie sie nawiną, też wychodzi troche słodki i jest bardzo smaczny, ale wiem, ze nie kazdy lubie gożdziki.
-
Wszystkiego dobrego na czas świat, dla tych którzy obchodzą i dla tych którzy nie. Dużo spacerów, miłych chwil z bliskimi, mało obżarstwa. Do zobaczenia z waga po świętach!!!