Czytałem wasze wypowiedzi i sie łudziłem że może stanie sie "cud" niestety ojciec zmarł po 2 tygodniach w szpitalu..każdy chciał mu pomóc raz pił więcej raz mniej,ale nie chciał sobie pomóc teraz sie zastanawiam czy może była jednak szansa mu pomóć...Pociesza mnie to że już się nie męczy jest już tam po drugiej stronie z rodziną...Mieszkałem z ojcem sztamę trzymaliśmy nie raz sie kłociliśmy jak był po % ale to jednak coś więcej nas łączyło,teraz to wielka pustkę mam jak wchodze do jego pokoju,boli starsznie że go nie ma już...W dniu śmierci kilka razy się z nim żegnałem w szpitalu i ciągle wracałem nie mogłem wyjść z sali,pod koniec już miał halucynajce odpływał,ale jak odchodziłem nagle był świadomy przybiłem z nim sztamę on się jeszcze lekko podniósł uniósł rekę i powiedział PA :) Ostatni go widziałęm żywego i mam ten obraz jak się żegna ze mną,którego nigdy nie zapomnę. Pozdrawiam :)
PS. Często mi się śni ostatnio:)