Pocieszę Cię tym, że po rozstaniu po 1,5 roku cierpiałam jak zbity pies przez kilka miesięcy, zrezygnowałam z drugiego kierunku (wymarzonych studiów) i zawaliłam podstawowe studia, podupadłam na zdrowiu, przestałam trenować (to było najgłupsze)...
Minął rok i już jakoś od pół roku jestem mu wdzięczna, że mnie zostawił. Z każdej strony ograniczał mnie swoją zazdrością, np. zero aerobiku, bo może jacyś faceci chodzą tam patrzeć na ćwiczące dziewczyny, zero rozmów z innymi facetami... Nic dziwnego, że w końcu stałam się nudna.
Obecnie jest super :) Mam wielu przyjaciół-mężczyzn i mogę lepiej poznać męską naturę, chodzę na imprezy kiedy chcę, ubieram się w co tylko chcę, trenuję i robię wszystko dla siebie, a nie dla ukochanego. Poznaję samą siebie i swoje potrzeby ;)