Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Bernadeta25

Zarejestrowani
  • Zawartość

    0
  • Rejestracja

  • Ostatnio

    Nigdy

Reputacja

0 Neutral
  1. Bernadeta25

    Zakochać się w przyjacielu..

    Cześć, chciałabym podzielić się z wami własną historią. Obecnie od dwóch lat jestem szczęśliwą mężatką oraz matką mojego jednorocznego synka Kubusia. Droga do szczęścia nie była taka łatwa. Dorastałam w bardzo katolickiej rodzinie, rodzice dbali o tym żebyśmy byli zawsze blisko Matki Bożej czy też Pana Boga. Od najmłodszych lat uchodziłam za osobę nieśmiałą co nie przeszkadzało mi cieszyć się powodzeniem u płci przeciwnej. Jednak nie zawracałam sobie głowy chłopcami, uważałam że najlepiej zdać maturę dostać się na studia a pożniej zacząć myśleć o miłości. Posiadałam swój typ faceta, czekałam na kogoś kto nie tylko będzie posiadał podobne wartości (co przekreślało wielu na wstępie) ale kogoś kto sprawi że poczuje motylki w brzuchu jak go zobaczę. I tak niestety się stało. Mając 18 lat poznałam Łukasza. Poznaliśmy się przypadkiem na urodzinach mojej koleżanki w Poznaniu gdzie wówczas studiowałam. Pomyślałam ze to jest właśnie to coś, nigdy tak się nie czułam, mogłam z nim rozmawiać całymi dniami nie czując w ogóle zmęczenia. Dodatkowo spostrzegłam ze Łukasz ma bardzo podobne wartości do moich co jeszcze bardziej sprawiało że ciągło mnie do niego. Wymieniliśmy się numerami oraz postanowiliśmy zacząć się spotykać. Po około miesiącu zostaliśmy para i tak był przez kolejne 6 mięsięcy. Około 5 miesiąca zaczęło się coś psuć, nagle ten chłopak który deklarował wartości oraz szacunek do mnie zaczął domagać się coś więcej mówiąc ze nie ma w tym nic złego a to jest dowód miłosny, W miedzy czasie poznałam w duszpasterstwie innego chłopaka (mojego obecnego męża Pawła). Spędzaliśmy dużo czasu razem, rozmawiając podczas spotkać w naszej grupie czy też podczas przerw na uczelni. Po pewnym czasie podczas rozmowy Paweł wyznał co tak naprawde do mnie czuje. Byłam zszokowana, nigdy nie myślałam o nim jak o kims więcej niż koledze czy przyjacielu. Ogólnie nie był w moim guście więc postanowiłam grzecznie mu odmówić. On z kolei zadeklarował ze zamierza czekać i walczyć o mnie ale ja nie mogę być z kimś do kogo nic nie czuje mimo ze ma te same wartości- tak wtedy myślałam. Nie wiedziałam ze tym sposobem odrzucam swojego męża, jaki bląd popełniam. Modliłam się codziennie prosząc Boga aby udzielił mi rozeznania oraz pokierował moim życiem. Miesiąc później zakończyłam związek przez co nie mogłam dojść do siebie przez jakiś czas. Przestałam nawet chodzić na spotkania mojej grupy w duszpasterstwie. Jakiś czas później zupełnie przypadkowo spotkałam Pawła, pytał czemu nie przychodzę na spotkania, co się ze mną dzieje. Kończąc rozmowe obiecałam ze zjawie się na bliższym spotkaniu mimo że czułam ze nie jestem jeszcze na to gotowa. Chcąc nie chcąć poszłam i nie załuje tego do dziś. Wspólnota pomogła uporać mi się z problemami, dawała mi siły do dalszego życia, umacniała mnie na każdym kroku. Odnowiłam swoją relację z Pawłem i po pewnym czasie postanowiłam i dać nam szanse. Nie czułam nadal nic do niego ale pomyślałam że skoro Pan chce byśmy byli szczęśliwi tzn że chce żebyśmy go szukali w drugim człowieku a więc warto być z kimś kto ma podobne wartości i wizje życia jak my. Spróbowałam i dziś nie załuję po około pół roku w wyniku pewnej sytuacji zrozumiałam ze zaczałam go kochać, ze stał się dla mnie kimś więcej niż zwykłym kolegą czy przyjacielem. Tak zaczała się nasza miłośc i tak trwa do dziś. Zbudowaliśmy ją wspólnie zawierzając Bogu a nie kierując się przeczuciem.
×